Pan Jarosław kupił samochód. Ponieważ do końca polisy OC zostało pół roku, a sprzedający machnął ręką na zwrot składki za niewykorzystany okres – nasz czytelnik ucieszył się, że dostał pół roku polisy gratis i zaoszczędził kilkaset złotych. Niestety, to była pułapka. Firma ubezpieczeniowa obliczyła ubezpieczenie OC jego 7-letniego forda na… 12.000 zł w skali roku. I kazała zapłacić podwyższoną składkę. Czy miała prawo? Jak uchronić się przed taką rekalkulacją?
Wielu kierowców traktuje obowiązkowe ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej (OC) jak zło konieczne i szuka najtańszych ofert na rynku. Takie podejście nie jest pozbawione racjonalnych argumentów. Pierwszy to ten, że zasady działania polisy OC są określone w ustawie, teoretycznie nie ma więc ryzyka, że różne firmy będą różnie traktować klientów. Spośród wielu identycznych usług zwykle wolimy wybrać najtańszą.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W praktyce to nie do końca sa identyczne usługi – można doświadczyć wyraźnych różnic jakości w likwidacji szkód między firmami – zarówno jeśli chodzi o komfort zgłoszenia szkody (telefon, internet, smartfon) jak i późniejszą obsługę i wycenę. Drugi argument to ten, że „beneficjentem” polisy jest i tak kierowca-ofiara naszej nieostrożnej jazdy. Po co więc wydawać na nią choćby złotówkę więcej, niż to konieczne?
Zakup nowego-starego samochodu. „Polisę dostałem gratis”
Z punktu widzenia firm ubezpieczeniowych samochodowe OC też nie jest kurą znoszącą złote jaja – zresztą jak każde ubezpieczenie obowiązkowe, regulowane ustawami. Ale ma jedną zaletę – ubezpieczyciele doskonale zdają sobie sprawę, że przy okazji sprzedawania OC można „ubrać” kierowcę w dużo droższe AC, dodatkowe ubezpieczenie opon, szyb, NNW czy wypasione assistance. W ten sposób można sobie zwiększyć marżowość nieopłacalnych w sprzedaży „gołych” polis OC.
Patrząc od strony kierowcy polisa OC to najczęściej kilkaset złotych, które trzeba raz w roku wyjąć z portfela. Ale czasem zdarzają się przykre niespodzianki. Napisał do nas Pan Jarosław, którego zaskoczyła wysoka kalkulacja składki. Bardzo wysoka. Astronomicznie wysoka.
„31 października ubiegłego roku nabyłem wymarzony samochód, Ford Mondeo, rocznik 2011, z wykupioną polisą OC w Ergo Hestia, obowiązującą jeszcze do 25 kwietnia 2019 r. Zbywca samochodu nie planował skrócenia czasu obowiązywania polisy i – co za tym szło – odzyskania proporcjonalnej części składki za jej wykupienie. Zatem polisę do końca kwietnia bieżącego roku dostałem w gratisie”
Pan Jarosław żył z „gratisową” polisą jeszcze przez cztery miesiące. Liczył się z tym, że z końcem obowiązywania umowy ubezpieczyciel przygotuje nową ofertę i że będzie trzeba być gotowym na automatyczne przedłużenie polisy lub złożenie wypowiedzenia jeśli cena nie będzie mu odpowiadała.
Sęk w tym, że jeśli w czasie obowiązuwania polisy miały miejsce jakieś nietypowe wydarzenia, np. zmiana właściciela samochodu, ubezpieczyciel może też zrekalkulować składke już trwającej polisy. Tak też było w tym przypadku.
„Zdziwieniu mojemu nie było końca, gdy na początku lutego otrzymałem pismo od Ergo Hestii z wyliczoną rekalkulacją składki za polisę OC. Zbywca pojazdu, mieszkający w tej samej miejscowości, opłacił polisę OC na cały rok w wysokości 895 zł. Rekalkulacja składki w moim przypadku (za okres od października 2018 r. do końca obowiązywania dotychczasowej polisy, czyli do kwietnia 2019 r. opiewała na kwotę… 5943 zł. Czyli jakieś 12.000 zł w skali roku. Niewiele mniej niż koszt nabycia samochodu!”
Pismo zmotywowało pana Jarosława do działania – od razu (na początku lutego) wypowiedział dotychczasową umowę ubezpieczenia OC i poszedł do konkurencji, gdzie zapłacił dużo mniej niż w Hestii. Nowa składka wyniosła 1.164 zł za rok. To nie zamknęło jednak sprawy rekalkulacji. Czyli zapłaty składki za tę część trwania umowy, gdy nasz czytelnik korzystał z ochrony w sopockiej firmie ubezpieczeniowej.
„Skontaktowałem się TU Ergo Hestia, chcąc wyjaśnić nieporozumienie. Okazało się, że o nieporozumieniu nie może być mowy i wyliczenie jest prawidłowe. Niedługo później, dostałem kolejne pismo z rachunkiem za wykorzystany okres ubezpieczenia, czyli od października do stycznia – 3391,20 zł. Po odliczeniu proporcjonalnie wyliczonej, opłaconej już składki przez zbywcę pojazdu w wysokości 431,56 zł powinienem zapłacić na rzecz Ergo Hestii kwotę 2959,64 zł. Firma oświadczyła, że składka została wyliczona prawidłowo i w ramach dobromyślności została rozłożona na dziesięć nieoprocentowanych rat”
Pan Jarosław jest wściekły i wyraża się o ubezpieczycielu w najgorszych epitetach, a wysokość składki uważa za absurdalnie wysoką. I trudno mu nie przyznać racji. Ciekawe jakim to algorytmem firma obliczyła jego polisę na 5.000 zł? Dla porównania: średnie ceny OC w Polsce to ok. 700-1000 zł.
Polisa za 12.000 zł rocznie ma działać jak straszak?
Niestety, w tym konkretnym przypadku wszystko wskazuje na to, że pan Jarosław zgotował sobie taki los na własne życzenie. Za długo zwlekał z wypowiedzeniem umowy, a powinien zrobić ruch wyprzedzający i zaraz po zakupie samochodu poprosić o wyliczenia składki. Ale czy ona faktycznie mogła być tak wysoka? Żeby odpowiedzieć na to pytanie warto skorzystać z pierwszej lepszej porównywarki cen ubezpieczeń albo samemu wyliczyć składkę w kilku firmach – ceny mogą bardzo się od siebie różnić.
Czytaj też: Sąd nad polisami OC. Kto powinien płacić więcej, a kto mniej? Oj, nie wszystkim się spodobają te pomysły
Co usprawiedliwia różnicę w cenie polisy w wysokości 11.000 zł rocznie? Ubezpieczalnie jednych klientów – i ich samochody – „lubią” bardziej, innych mniej. Znaczenie ma marka samochodu, rocznik, przebieg, a także dane dotyczące właściciela, np. jego historia ubezpieczeniowa. Być może w tym przypadku „status” pana Jarosława w Hestii był taki, że dostał wycenę „z górnej półki”
Zaporowa cena polisy może być „straszakiem”, który ma odpędzić klienta – nikt nas nie zmusza byśmy trwali przy jednej firmie i przepłacali za OC jeśli możemy w jeden dzień przepisać się do konkurencji. Tyle, że tutaj ów straszak zadziałał z opóźnieniem.
Nie można wykluczyć, że w tym przypadku firma ubezpieczeniowa po prostu skorzystała z okazji, by złapać nieuważnego klienta za gardło. Skoro nie wypowiedział umowy to co szkodzi odczekać kilka tygodni i wystawić taką rekalkulację, która – nawet po natychmiastowym zerwaniu umowy – i tak będzie oznaczała wysoką kwotę do zapłaty?
To oczywiście tylko spiskowa teoria, bardziej prawdopodobne jest to, że Hestia nie pokochała tak szkodowego klienta, którego „dostała z przymusu” i dlatego „wyceniła” go wysoko.
OC dla kobiety, czy dla mężczyzny? To bez różnicy!
Jak firmy ubezpieczeniowe liczą koszty polis? Każda firma ma swoje algorytmy, politykę cenową i promocje. Chociaż z tymi ostatnimi nie mogą bardzo szaleć, bo stawki za ubezpieczenie nie mogą być wzięte z księżyca, tylko muszą odpowiadać realnie wyliczonemu ryzyku – pod tym wzgldem towarzystwom ubezpieczeniowym na ręce patrzy Komisja Nadzoru Finansowego.
Polisa OC jest przypisana do samochodu, ale na roczny koszt ubezpieczenia wpływa też to, kto jest właścicielem i kierowcą. Na cenę mają zatem wpływ takie czynniki jak wielkość silnika samochodu, wiek pojazdu, miejsce rejestracji (teoretycznie duże miasta są droższe), a jeśli chodzi o kierowcę to cena zależna jest od jego „teoretycznego” doświadczenia za kółkiem, czyli wieku, w którym uzyskał prawo jazdy (prawko może mieć 10 lat, ale wyjeździł tylko 10.000 km), wieku kalendarzowego (młodsi są wielokrotnie bardziej szkodowi) i historii szkód jakie miał w swojej drogowej karierze.
Cena polisy OC nie może być różnicowana ze względu na płeć kierowcy, to byłaby już dyskryminacja – ale jeśli wykryliście takie różnice, dajcie koniecznie znać.
Czytaj też: PZU chce za darmo (!) ubezpieczyć wszystkie dzieci w Polsce na wakacje. Ale czy na pewno za darmo?
Czy można się obronić przed wysoką rekalkulacją składki? Ja miejscu czytelnika w dniu zakupu auta zadzwoniłbym do ubezpieczyciela z prośbą o przeliczenie składki, a jeśli byłaby zbyt wysoka, to wypowiedziałbym polisę i przeszedł do konkurencji. Z resztą tak już robiłem i ustrzegłem się zapłaty kilkuset złotych.
Jeśli cena u dotychczasowego ubezpieczyciela wydałaby mi się nie racjonalnie wysoka, to zadzwoniłbym na jego infolinię i podałbym takie same dane do wyliczenia składki, tylko jako nowy klient. Możliwe, że ponownie wyszłoby 12.000 zł za rok. Ale może cena polisy dla „świeżaków” była niższa, niż dla tych, którzy się zapomnieli i nie przeliczyli stawek? Wtedy miałbym solidny argument za zmniejszeniem kwoty do zapłaty.