Co prawda na razie tylko jeden bank – PKO BP – przygotowuje się do masowej akcji ugód z frankowiczami (ma nastąpić to jesienią), ale nie jest tajemnicą, że bankowcy już teraz próbują składać frankowiczom (chyba testowo) indywidualne propozycje przewalutowania kredytów po preferencyjnym kursie. „Zgodzić się czy nie?” – zapytał mnie jeden z klientów, któremu na biurku wylądowała ugoda przedstawiona przez Bank Millennium. Policzyłem i…
W raportach za pierwsze półrocze bankowcy pokazują coraz wyższe rezerwy na ewentualne koszty przegranych spraw sądowych z frankowiczami. Największe „frankowe” banki wrzuciły już w koszty pieniądze odpowiadające kilkunastu procentom wartości portfeli, ale jeszcze nie zakończyły tworzenia rezerw – szacują, że do sądów łącznie pójdzie 20-22% frankowiczów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
To mniej, niż wynosi „próg rentowności” zawierania masowych ugód z frankowiczami. Z obliczeń analityków wynika, że dopiero w sytuacji, gdyby do sądów poszło 25-30% frankowiczów i wszyscy otrzymywaliby wyroki unieważnienia umów, koszty przegranych procesów mogłyby stać się większe niż koszt ugód proponowanych wszystkim kredytobiorcom. Ugód – przypomnijmy – według pomysłu KNF, czyli zakładających, iż kredyt byłby przeliczony tak, jakby już na starcie był kredytem złotowym.
Ugoda z frankowiczami wciąż się bankom nie opłaca
Ugody miałyby tę zaletę, że raz na zawsze mogłyby zamknąć sprawę (a procesy sądowe będą się ciągnąć jeszcze przez 5-10 lat). Oczywiście pod dwoma warunkami: że udałoby się zagwarantować bankom bezpieczeństwo prawne (czyli ugoda wiązałaby się ze zrzeczeniem się wszelkich roszczeń przez klienta) i że wzięliby w nich udział wszyscy klienci. Oba założenia są odważne.
Na razie wszystkie banki – poza PKO BP, którego szefowie ogłosili, że program ugód ruszy jesienią – wzięły na wstrzymanie i czekają na orzeczenie Sądu Najwyższego, który ma się ujednolicić podejście sądów powszechnych do sporów frankowiczów z bankami. Bankowcy mają jeszcze nadzieję, że orzeczenie Najwyższego nie będzie takie złe i że nie spowoduje kolejnej fali pozwów frankowiczów.
Propozycja ugody dla wszystkich frankowiczów w większości banków jest poważnie brana pod uwagę, ale dopiero w ostateczności – gdy orzeczenie Sądu Najwyższego będzie złe i będzie potrzebna tama, które obroni banki przed falą nowych pozwów.
W pierwszym półroczu do warszawskiego Sądu Okręgowego wpłynęło ponad 10 500 nowych spraw frankowych. W całym 2020 r. było to 15 500 pozwów. Związek Banków Polskich policzył, że obecnie banki mają założonych 50 000 spraw sądowych z frankowiczami. To oznacza, że na razie „na ostro” walczy jakieś 10% frankowiczów.
Czytaj też: Orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie franków: bankowcy odetchną (subiektywnieofinansach.pl)
A co dzieje się w bankach dziś? Jest prowadzona delikatna „macanka” klientów, czyli niektórzy z nich dostają od banków propozycje indywidualnych ugód. Jednym z banków prowadzących taką akcję jest Bank Millennium. Jeden z czytelników ostatnio podzielił się ze mną propozycją, którą otrzymał od banku i zapytał: „czy warto brać?”.
Bank Millennium i ugoda. Hit czy kit?
Postanowiłem wszystko przeliczyć w kilku scenariuszach, żeby ustalić, czy bank próbuje złożyć klientowi realnie sensowną ofertę czy też… wpuścić go na minę? Trudno przekładać wnioski wynikające z jednej oferty na wszystkie propozycje składane klientom w tych dniach przez banki, ale może przynajmniej tok myślenia, który poniżej zaprezentuję, pozwoli klientom na ocenę dealu proponowanego przez bank.
„Panie Macieju, czytam pana wpisy od kilku lat. Mam umowę kredytową z Bankiem Millennium, kredyt jest indeksowany do franka. Dzięki pana informacjom i pomocy udało mi się odzyskać dwie wpłaty z tytułu ubezpieczenia niskiego wkładu własnego, a ostatnio bank sam zaproponował aneks i odstąpił od dalszego pobierania składek, choć kwota kredytu jest ciągle wyższa od tej ustalonej w umowie. Jeszcze raz dziękuję za pomoc i zainteresowanie, ale teraz mam nowy problem. Otrzymałem od banku propozycję przewalutowania pozostałej części kredytu po niższym kursie i spłacania go jako złotowego. Nie wiem, czy mam się na to zgodzić czy też nie. Nie złożyłem na razie w sądzie pozwu przeciwko bankowi, ale tego nie wykluczam. Czekam też na ugodę zaproponowaną przez KNF. Jak się ma ta propozycja banku to tych opcji?”
Mój czytelnik ma umowę z wiosny 2007 r. Wartość 30-letniego kredytu w złotych wynosiła wtedy 240 000 zł (kurs franka wynosił wtedy mniej więcej 2,40 zł). Marża kredytu to mniej więcej 1,5% (plus LIBOR, rzecz jasna). Kredyt – jak łatwo policzyć – zbliża się do połowy okresu spłaty. Dziś zadłużenie klienta nieco ponad 60 000 franków, co przy bieżącym kursie (4,25 zł) czyni niecałe 270 000 zł do spłaty.
Łącznie mój czytelnik – gdyby nic nie zrobił, a kurs franka utrzymał się na dzisiejszym poziomie – z pożyczonych od banku 240 000 zł oddałby bankowi jakieś 470 000 zł (do tej pory zwrócił niecałe 200 000 zł).
Co proponuje Bank Millennium? Deal miałby być następujący: przeliczenie obecnego salda zadłużenia na złote po kursie 3,22 zł – czyli mniej więcej 1 zł poniżej obecnej ceny rynkowej franka – oraz spłata tego salda w ramach kredytu złotowego z oprocentowaniem 1,4% (w tym WIBOR). A więc mamy tu trzy elementy: a) zaakceptowanie dotychczasowych strat na różnicach kursowych przez klienta, b) wzięcie przez bank na klatę kosztów nierynkowego przeliczenia drugiej połowy kredytu (ale nie po 2,40 zł z momentu zaciągnięcia kredytu, tylko po 3.22 zł), c) zaoferowanie klientowi bardzo niskiej marży (1,2% plus WIBOR) do spłaty pozostałej części kredytu w złotych.
Rata skonwertowanego kredytu wynosiłaby jakieś 1200 zł (obecna – 1500 zł), a suma rat od momentu zawarcia ugody do zamknięcia kredytu – jakieś 215 000 zł. Bank oferuje więc opcję obniżenia łącznej spłaty do mniej więcej 410 000 zł. Czyli „uzysk” klienta wyniósłby ok. 60 000 zł w stosunku do sytuacji, w której nic by nie zrobił.
Oczywiście: założenie dla obliczeń „uzysku” klienta jest takie, że kurs franka się nie zmieni (jeśli poszedłby w górę, to klient na przewalutowaniu zyskałby więcej, a jeśli w dół – to mniej) oraz że oprocentowanie kredytu po przewalutowaniu też się nie zmieni (wiadomo, że prędzej czy później WIBOR pójdzie w górę, ograniczając nieco korzyść klienta z przewalutowania przy założeniu, że kurs franka byłby constans).
Przegląd innych opcji: co daje ta ugoda, a co zabiera Bank Millennium?
No dobrze, ale klient wcale nie musi się godzić na tę ugodę. Ma jeszcze trzy inne opcje prócz nicnierobienia, które niewątpliwie jest najmniej opłacalne (o ile kurs franka nagle nie runie i nie zmniejszy salda zadłużenia w złotych).
>>> czekanie na ugodę zaproponowaną przez KNF (jeśli Bank Millennium zaproponuje ją klientom, to przeliczy kredyt tak, jakby od początku był kredytem złotowym)
>>> pójście do sądu i wywalczenie usunięcia klauzuli indeksacyjnej, wówczas mamy kredyt, który od samego początku jest kredytem złotowym, ale oprocentowanym według stawki 1,49% plus LIBOR
>>> pójście do sądu i wywalczenie unieważnienia umowy – wówczas kredyt jest uznany za niebyły, więc bank zwraca klientowi jakieś 45 000 zł (różnica między wypłaconymi 240 000 zł, a tym, co klient spłacił w ratach), zdejmuje hipotekę i strony rozchodzą się w zgodzie. Oczywiście to założenie uproszczone, bo teoria rozliczania saldami w sądach upadła i należałoby zastosować teorię dwóch kondykcji. Jednak w tym przypadku efekt finansowy jest podobny, więc już nie kombinujmy.
Dokładne policzenie opłacalności tych trzech opcji jest nie do końca możliwe, bo nie znamy wszystkich parametrów. Ugoda w modelu proponowanym przez KNF opiera się na założeniu, że „nowy” kredyt będzie miał parametry zbliżone do tych, które wówczas były stosowane dla kredytów złotowych. Ale jak to będzie wyglądało w szczegółach, nie wiemy. Chodzi zwłaszcza o wyjściową marżę kredytu złotowego, przyjętą do obliczeń.
Bardzo ostrożnie licząc, „uzłotowienie” kredytu o wartości startowej 240 000 zł zaciągniętego w 2007 r. powinno oznaczać – przy założeniu nieco wyższej niż „w realu” (czyli przy kredycie frankowym) marży kredytowej i wyższym niż „frankowe” oprocentowaniu historycznie przeliczonym według stawki WIBOR (oraz przy braku efektu drożejącego franka), iż do spłaty byłoby mniej więcej 400 000 zł. Przy czym „błąd pomiaru” wynosi tutaj plus minus 20 000 zł, w zależności od tego jaką marżę przyjmiemy.
Przy założeniu, że kredyt byłby przeliczony od początku jako złotowy według oprocentowania LIBOR plus marża (czyli pierwszy z „wariantów sądowych”) i oczywiście bez zmian kursowych, jego koszt łączny powinien wynieść jakieś 340 000 – 350 000 zł (bo stawka LIBOR jest znacznie niższa od WIBOR oraz oprocentowanie „frankowe” przez cały okres spłaty byłoby niższe, niż „złotowe”).
Ponieważ trzeba byłoby coś takiego wywalczyć w sądzie, dochodzi koszt prawnika. Licząc dwie instancje zapewne kosztowałoby to 25 000 – 30 000 zł (może trochę mniej – ja przy procesach z bankami w dwóch instancjach zamykałem sprawę połową tej kwoty, ale miałem prawników trochę „po znajomości”, chcących pomóc dobremu człowiekowi). Powiedzmy więc, że po doliczeniu kosztów obsługi prawniczej łączny bilans kredytu zamknąłby się kwotą 350 000 – 370 000 zł.
Unieważnienie kredytu to niewątpliwie najlepsza dla klienta opcja (dużo lepsza niż ugoda a la Bank Millennium), bo wówczas de facto jest to kredyt darmowy, bez żadnego oprocentowania. Pożyczył 240 000 zł i oddał 240 000 zł. W tym przypadku też trzeba doliczyć koszt prawnika. W przypadku unieważnienia umowy trzeba przypuszczać, że bank będzie walczył do upadłego, łącznie z kontrpozwem o wynagrodzenie za koszt korzystania z kapitału (składanym raczej dla zasady, niż żeby wygrać), więc koszt obsługi prawnej może być wyższy, niż w poprzednim wariancie.
Czas to pieniądz, ale duży pieniądz (chyba)
Tak czy owak wygrana w sądzie daje najkorzystniejsze rozwiązanie, choć najbardziej czasochłonne i obarczone jakimś tam (raczej niewielkim, ale jednak) ryzykiem, jak również kosztami. Mówimy o kwocie 270 000 zł łącznego salda w przypadku unieważnienia oraz o 370 000 zł w przypadku wstecznego „uzłotowienia” kredytu.
W przypadku ugody KNF-owej mój szacunek wartości kredytu mówi o mocno uśrednionej kwocie rzędu 400 000 zł (nie wiadomo jednak, czy ten program w ogóle ruszy), a ugoda indywidualna proponowana przez bank – to jakieś 410 000 zł. Nicnierobienie to w przypadku mojego czytelnika koszt kredytu na poziomie 470 000 zł.
Jak widać, ugoda zaproponowana przez Bank Millennium to niezła zagwozdka. Trzeba przyjąć sporo założeń, żeby ustalić jakie są zyski i straty. Gdyby to była inwestycja, to powiedziałbym: „wchodzić, ale tylko z jedną trzecią kapitału”. Ale tak się nie da. Banki będą próbowały minimalizować straty, więc takie próby ugód będą się pojawiały.
Dziś bankowcy wpisali w rezerwy nieco mniejsze koszty, niż wynikałoby to z ugody w modelu KNF-owym, a żeby nie musieć już tworzyć kolejnych rezerw, powinny przekonać klientów do zaakceptowania wersji „soft” ugód. Czyli czegoś na kształt opisanej przeze mnie ugody, w której klient jest trochę do przodu, ale bez przesady. Czy im się to uda? Czas pokaże. Stawką są przeto grube miliardy złotych.
—————–
Najnowszy podcast „Finansowe sensacje tygodnia”: posłuchaj!
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” przyglądamy się aż czterem sensacjom. Najważniejsza z nich to nasze sensacyjne podwyżki wynagrodzeń. Czy rzeczywiście jest tak, jak mówi premier, że nie musimy bać się inflacji, bo wszyscy więcej zarabiamy? Kto naprawdę może liczyć na podwyżki większe od inflacji, a kto nie? Poza tym sensacyjne wyniki badań o Polakach, którzy nie wierzą, że ktoś ich może okraść z danych, sensacyjne afery z deweloperami, którzy oddają nam mieszkania z wadami oraz sensacyjne wejście nowej platformy streamingowej na polski rynek – robi się już ciasno od tych wszystkich abonamentów. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem oraz na Spotify, Apple Podcast, Google Podcast i na kilku innych platformach.
———
SKORZYSTAJ Z NAJLEPSZYCH BANKOWYCH OKAZJI:
Obawiasz się inflacji? Sprawdź też „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
zdjęcie tytułowe: Scott Graham/Unsplash