Od kilkudziesięciu godzin internet zalewa fala oburzenia. W ramach jednego z programów dotacji będącego częścią góry pieniędzy płynącej do Polski z unijnego programu KPO niektórzy przedsiębiorcy z branży hotelowej i restauracyjnej finansowali inwestycje niestandardowe, niepowiązane z ich działalnością. To wielki przekręt, drobny szwindel czy natura tego rodzaju programów? Jak wyglądał ten konkretny konkurs? Co oznacza dla nas, którzy tych dotacji nie wzięliśmy? Kto zawinił? Co trzeba zmienić? Sprawdzam fakty i oddzielam je od legend
„Zmarnowano 1,2 mld zł publicznych funduszy, urzędnicy rozdawali pieniądze, komu popadnie albo swoim znajomym” – to podstawowa teza, która przebija się w internetowych dyskusjach. Podawane są przykłady: ktoś miał restaurację i dofinansował sobie za pieniądze z KPO salon spa. Pieniądze miał dostać klub swingersów (co prawda na jakąś maszynę, ale wolimy nie wiedzieć, do czego ma służyć), ktoś inny kupił sobie łódkę, ktoś wziął pieniądze na badania nad nowym rodzajem pieroga, ktoś inny na solarium albo mobilne automaty do kawy. Dotacje nie były małe – przeważnie wynosiły ok. 400 000 zł (z wkładem własnym delikwenta 10-30%).
- Jak zacząć inwestować? Jak kupić swój pierwszy ETF? Gdzie go znaleźć i na co uważać? Przewodnik krok po kroku dla debiutantów [POWERED BY XTB]
- Prawdziwym królestwem gotówki nie są Niemcy. Jest nim dalekowschodni gigant znany z nowych technologii. Ludzie wolą tam banknoty. Dlaczego? [POWERED BY EURONET]
- Ile kosztuje nas drogowa brawura? Podliczyli koszty zbyt szybkiej jazdy w skali kraju. Jak „zaoszczędzić” życie i pieniądze? Technologia na pomoc [POWERED BY PZU]
Jedni mówią, że to żadna afera – zwłaszcza w porównaniu do wyprowadzania setek milionów złotych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) oraz z Funduszu Sprawiedliwości za poprzednich rządów. Drudzy przekonują, że to systemowy przekręt nowej władzy, która zasiliła swoich kolesi darmowymi pieniędzmi ze sztandardowego projektu KPO, by odwdzięczyć się za poparcie polityczne. A jakie są fakty?
„Afera KPO”: sześć rzeczy, które musisz wiedzieć
Po pierwsze: co to jest Krajowy Plan Odbudowy? To dodatkowy fundusz „rozdawany” przez Unię Europejską krajom dotkniętym pandemią Covid-19. Polsce przyznano 35 mld euro (155 mld zł). To sporo, bo z głównego budżetu Unii Europejskiej otrzymujemy w latach 2021–2027 jakieś 97 mld euro (chyba minus płacone składki – 30 mld zł rocznie). O ile więc w poprzednich latach z Brukseli płynęło do nas średnio po 60 mld zł rocznie (10% naszych rocznych dochodów z podatków), to w latach 2024–2026, czyli w latach „zasysania” funduszu KPO, jest to 120–150 mld zł rocznie.

Czy musieliśmy wziąć te pieniądze? Polska nie jest największym beneficjentem KPO – kraje południa Europy dostają trzy razy więcej pieniędzy z tego funduszu. Ta kasa ma iść na inwestycje i pomóc „rozbujać” gospodarkę Unii Europejskiej po pandemii. Bruksela pozwoliła każdemu krajowi samodzielnie zaplanować, na co idą pieniądze – warunek jest taki, że muszą być w 37% „zielone”, czyli sprzyjać ochronie klimatu, a w 20% cyfrowe, czyli wspomagać gospodarkę cyfrową. Tutaj więcej o tym, jak „chodzi” KPO.
Poza tymi warunkami Bruksela zażądała, żeby przed otrzymaniem kolejnych transz pieniędzy kraje musiały wypełnić tzw. kamienie milowe (dotyczące zmian prawa m.in. w kierunku „zielonym” i „cyfrowym” oraz promujące pożądane przez Brukselę trendy i praworządność). Musiały też zgodzić się na żyrowanie wspólnego unijnego długu, z którego częściowo powstało KPO (czyli będziemy spłacali część inwestycji np. hiszpańskich lub greckich, a oni część naszych).
Musiały się też zgodzić na to, że część otrzymanych pieniędzy w ramach KPO będzie pożyczką. Z tego powodu część polskich polityków uważała, że z KPO powinniśmy zrezygnować. Ale premier Mateusz Morawiecki uznał, że warto te pieniądze jednak wziąć.
Po drugie: skąd fundusz, z którego pieniądze szły na łódki i solaria? Wszystkie pomysły na wydanie „polskiej” części KPO zaplanował poprzedni rząd. Są one dokładnie rozpisane w ponad 500-stronicowym dokumencie, który musiał zostać zatwierdzony przez Komisję Europejską i państwa członkowskie (bo one po części będą też spłacać pożyczki od naszych inwestycji). Możecie go poczytać tutaj.
Całe KPO jest podzielone na pięć dużych części: inwestycje w odbudowę konkurencyjności i odporności gospodarki na wstrząsy (4,7 mld euro), inwestycje w transformację cyfrową gospodarki (4,9 mld euro), inwestycje w produkcję „zielonej” energii i zmniejszanie energochłonności m.in. budynków (13,9 mld euro), inwestycje w ekologiczną mobilność wspieraną technologiami, czyli nowoczesny transport (7,5 mld euro), inwestycje w jakość systemu ochrony zdrowia (4,4 mld zł).
W ramach każdego z tych celów rząd premiera Morawieckiego, częściowo w porozumieniu z samorządami, zaplanował konkretne działania. Większość z nich to duże inwestycje, jak zakup tramwajów i autobusów dla miast, remont torów dla szybkich pociągów, dopłaty do magazynów energii, modernizacja sieci energetycznej, ocieplanie domów, budowa bezpiecznych dróg, systemy inteligentnego zarządzania ruchem. Jest i subfundusz, z którego są finansowane łódki, nowe formy pierogów i klub swingersów (stanowi 0,5% całości KPO). Jest opisany w dokumencie KPO na stronie 118 (działania A1.2.1).
Po trzecie: po co dawać pieniądze branży HoReCa? Skąd w ogóle pomysł, że rozdawać pieniądze branży HoReCa? W czasie, gdy był planowany KPO (to był 2021 rok), nie było wiadomo, czy pandemia nie wróci, a rząd – który zarządził kilka lockdownów – chciał dodatkowo pomóc najbardziej poszkodowanym branżom, które żyły głównie z mobilności ludzi. Ktoś więc wymyślił, żeby dofinansować hotelarzom i restauratorom budowę „drugiej nogi”, czyli działalności bardziej odpornej na zakłócenia w mobilności.
Można to różnie oceniać: w końcu mówimy o sytuacji, w której ogół europejskich podatników składa się na to, żeby ktoś mógł dostać (z niewielkim wkładem własnym od 10% do 30%) jakieś aktywa, na których będzie sobie zarabiał. Gdyby ktoś z Was dostał łódkę w prezencie od Unii Europejskiej, to oczywiście zwiększyłoby to odporność na kryzysy (bo by zarabiał na jej wynajmowaniu). Ale nie każdy dostał. Być może chodziło o to, żeby wzmocnić przedsiębiorców z tej konkretnej branży, żeby nie upadła.
Po czwarte: dlaczego pieniądze zostały wydane na fanaberie? To proste: większość firm już ich nie potrzebowała. Pieniądze z KPO były zablokowane przez dwa lata. Unia Europejska nie chciała ich Polsce wypłacić, bo oceniała, iż rząd Zjednoczonej Prawicy łamie praworządność. Dopiero po wyborach w 2023 r. rząd Donalda Tuska odblokował te pieniądze (głównie obietnicą zmiany sytuacji, a nie konkretnymi działaniami).
Efekt był taki, że kasa popłynęła – m.in. z tego „subfunduszu” – dopiero w 2024 r., kilka lat po pandemii, gdy najbardziej potrzebujący przedsiębiorcy już dawno zbankrutowali. A ci, którzy zostali, radzą sobie coraz lepiej, bo koniunktura w branży HoReCa jest dziś bardzo dobra (do tego stopnia, że ceny hoteli i restauracji rosną po 10% rocznie). Pieniądze były zaplanowane, można je było tylko wydać albo z nich zrezygnować (prawdopodobnie nie dałoby się ich przesunąć w inne miejsce KPO). Jeśli ktoś nie potrzebuje pieniędzy, a mu się je wciska, to budzą się demony.
Po piąte: ile pieniędzy wydano bez pomyślunku? I kto na tym stracił? Ile pieniędzy poszło na fanaberie i co to dla nas oznacza? Ten „subfundusz” był od początku pomyślany tak, że „prowokował” do nadużyć. Jeśli hotelarz lub restaurator ma dostać pieniądze nie na rozbudowę swojej obecnej działalności (np. dobudowanie nowej części hotelu lub nowej sali w restauracji) tylko na zbudowanie „drugiej nogi” – a jeszcze dzieje się to w czasie, gdy ten przedsiębiorca opływa w dostatki, bo kryzys dawno minął, to zaczyna się wydziwianie. Może jacht, może solarium, może zakup bitcoinów? Wszystko może być „drugą nogą”.
Wracamy do pytania o zasadność takiego konstruowania funduszy na inwestycje. Dlaczego hotelarz dostał pieniądze na łódkę, a restaurator na opracowanie nowej wersji pierogów, a my nie? Gdybyśmy dostali po 400 000 zł, to pewnie też byśmy potrafili zrobić z nich użytek i się jakoś dochodowo zdywersyfikować. Niestety to ta sama logika, która wcześniej generowała rozrzucanie pieniędzy z helikoptera na różne obietnice socjalne.
Jaka część tych pieniędzy została „stracona”, nie wiadomo – to wykażą kontrole. Jeśli powściągniemy lejce emocji, to wydaje się, że wbrew pozorom pomysły takie jak rozbudowa hotelu o strefę spa albo restauracji o usługi cateringu (inna sprawa czy to musi kosztować 400 000 zł) czy motelu o wynajem łódek są do obrony jako „merytoryczne”. Co oczywiście nie oznacza, że np. pani Magda Gessler należy do najbardziej potrzebujących przedsiębiorców, by korzystać z pomocy Unii Europejskiej. Każdy ma prawo wystąpić o dotację, ale od tego są urzędnicy, żeby sprawdzili, komu się ona najbardziej przyda.
Z naszego punktu widzenia zaistniała ewidentna krzywda, iż nie dostaliśmy tych 400 000 zł, tylko dostał je ktoś inny. Z punktu widzenia gospodarki pieniądze zostały wydane (to dobrze), ale nie na inwestycje, tylko w części na konsumpcję (to mniej efektywny sposób wydawania pieniędzy). Tak czy siak, kasa w jakiejś tam „krzywej” formule nakręciła gospodarkę. Ten fundusz jest umieszczony w części dotacyjnej KPO, więc składają się nań wszyscy europejscy podatnicy.
Po szóste: kto przepuścił wątpliwe wydatki przez sito? Kto przepuścił częściowo bezsensowne wydatki? Za ten konkretny „subfundusz” odpowiada Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. Wszystkie informacje o nim są tutaj. Ministerstwo podzieliło kraj na pięć regionów, wybrało pięciu operatorów programu (tutaj np. dane o tym, który działał na Pomorzu) i opracowało zasady przyznawania punktów w konkursach. Co było dalej, wiemy. Przez konkursy zostały przepuszczone wnioski, które z budowaniem odporności w ramach działalności firm miewały związek bardzo luźny.
Urzędnicy ministerialni puścili wszystko „na żywioł”, nie doprecyzowując warunków konkursów (zapewne ze strachu, że będzie za trudno, pieniądze nie zostaną wydane i wrócą do Brukseli). Czy warunki konkursu pozwalały na zbyt szeroką dowolność dotacji? Przeczytałem warunki punktowania projektów w konkursach dotyczących tego konkretnego „subfunduszu”. I chyba już wiem, co poszło nie tak.
Kryteria konkursu dla branży HoReCa. To się nie mogło udać
W konkursie dla firm o dotację o maksymalnej wysokości ponad pół miliona złotych były kryteria formalne i merytoryczne. Formalne to te, które potwierdzały, że przedsiębiorca prowadzi działalność w branży HoReCa (według „siatki” branż opisanych w rejestrze PKD) na terenie tego samego województwa, w którym ubiega się o pieniądze. A jego planowana inwestycja nie zacznie się później niż za trzy miesiące i nie będzie trwała dłużej niż rok, zaś całość zostanie zamknięta do stycznia 2026 r.
A kwestie merytoryczne? Punktowane (za 5 pkt) było bycie średnim albo małym przedsiębiorcą, który nie jest w trudnej sytuacji finansowej (czyli nie stoi na krawędzi bankructwa) i nie prowadzi działalności wykluczonej z możliwości otrzymania wsparcia. Sporo punktów (5 pkt) można było zdobyć za duży spadek obrotów w czasie pandemii lub w okolicach (najlepiej, gdyby spadek wyniósł ponad 50%, ale żeby punktować, trzeba było udowodnić co najmniej 30% spadku w jednym z trzech okresów między 2019 a 2022 r.).
Kolejne punkty były za to, że wnioskodawca „zaplanował działania, które przyczynią się do zwiększenia odporności przedsiębiorstwa na sytuacje kryzysowe”, a rozszerzenie lub dywersyfikacja prowadzonej działalności „przyczyni się do pozyskania szerszej grupy klientów […] lub do wejścia i zaangażowania przedsiębiorstwa w nowe obszary działania”. Inwestycja ma zwiększyć „zdolność do stawienia czoła wstrząsom gospodarczym, społecznym i środowiskowym lub utrzymującym się zmianom strukturalnym w sposób sprawiedliwy, zrównoważony i sprzyjający włączeniu społecznemu”. Do wzięcia w tym kryterium były 3 pkt.
I tu jest chyba pies pogrzebany. To jest tak sformułowane, że nawet gdybym miał hotel i obok chciał postawić klub dla swingersów, to bym mógł dostać pieniądze. A nie, przepraszam za tryb przypuszczający, przecież to już zostało sprawdzone w boju… Nawet gdyby chcieć kogoś wykluczyć ze wsparcia na podstawie tak napisanych kryteriów, byłoby to ryzykowne i narażające na zarzut dyskryminacji. Zapewne dlatego komisje konkursowe przepuszczały niemal wszystko, co im wpadło w ręce.
Poza tym oceniane było to, czy zakres przedsięwzięcia obejmuje komponenty: inwestycyjny, doradczy i szkoleniowy oraz czy cała inwestycja zbliża go do celu, czyli większej odporności (4 pkt). Kolejne 4 pkt były za to, że przedsiębiorca potwierdził, iż planowane wydatki są „kwalifikowalne”, czyli że nie są przeskalowane i bezpośrednio przekładają się na efekt (a nie zaledwie pośrednio).
No i na koniec jeszcze były punkty za zgodność z zasadami Unii Europejskiej, czyli równość szans i niedyskryminacja, wpływanie pozytywne na zrównoważony rozwój i nieszkodzenie środowisku (3 pkt) oraz do 5 pkt za wysokość wkładu własnego. Mając powyżej 30% wkładu własnego, dostawało się „maksa”. A za 20% wkładu własnego były np. 3 pkt Następne 2 pkt można było zdobyć za to, że przedsięwzięcie było w dziedzinie zielonej transformacji lub transformacji cyfrowej, a 1 pkt za realizowanie inwestycji na obszarze o wysokim bezrobociu.
Czy można się dziwić, że przy tak „zrobionej” punktacji i tak ogólnych kryteriach – które miały przecież doprecyzować bardzo ogólne zasady tego konkretnego działania, określone w 500-stronicowym KPO – do konkursów zgłosili się posiadacze bardzo oryginalnych pomysłów na budowanie swojej odporności? Naprawdę trudno będzie w ramach kontroli „cofnąć” jakikolwiek wniosek i zażądać zwrotu pieniędzy.
Urzędnicy poszli na łatwiznę, a Polak okazał się po raz kolejny „łowcą okazji”. I nie dziwi mnie, że pieniądze szły do radnych i ich rodzin, znajomych polityków i zamożnych przedsiębiorców – to ludzie dobrze poruszający się w urzędniczych meandrach, więc mieli bliżej do tego „koryta” przygotowanego przez poprzedni rząd i wypełnianego karmą przez obecny.
„Afera KPO”: dlaczego cwaniacy znów „usiedli” na pieniądzach?
Dlaczego cwaniacy znów „usiedli” na pieniądzach z Unii Europejskiej? To nie jest nowa rzecz. To się dzieje zawsze, gdy do wzięcia się pieniądze europejskie. Nie dostają ich ci, którzy mają najlepsze pomysły albo którzy najbardziej ich potrzebują. Coraz większa biurokracja sprawiła, że wokół pieniędzy z Brukseli krążą głównie wyspecjalizowane w pośrednictwie funduszowym firmy. Albo korzystasz z ich usług i odpalisz im „działkę” od pieniędzy, które Ci załatwią, albo ugrzęźniesz w papierach i nie zmieścisz się w terminach.
Unia Europejska niestety ma w sobie tak gigantyczną biurokrację, że współpraca z nią bez konieczności korzystania z pośredników jest bardzo trudna lub niemożliwa. Współpracują więc ci, którzy mają pieniądze na opłacenie pośredników. A pośrednicy wystawiają takie ogłoszenia: „kupię spółkę ze spadkiem przychodów”. Inni cwaniacy mają takie „puste” spółki czekające na sprzedaż. I biznes się kręci.
Polecam też: Ciekawe spojrzenie od środka na fundusze europejskie i ich dystrybucję
Sprawa z pieniędzmi dla branży HoReCa pokazała, że tam, gdzie trzeba wydać pieniądze, których nikt nie potrzebuje, muszą być kłopoty, ale Polak da radę. I że tam, gdzie nikt nie wysili łepetyny, żeby dobrze ustalić zasady gry, wygrywają w dużej części ci, którzy łowią w mętnej wodzie? Nic nowego pod słońcem. Zawinił poprzedni rząd (bo głupio – jak dziś już wiemy – kombinował, jak pomagać firmom) i ten obecny (bo głupio egzekwował projekt).
Tam, gdzie można dostać cudze pieniądze, współczynnik cwaniactwa drastycznie rośnie (co zresztą było widać przy gigantycznych defraudacjach w poprzednich latach: NCBiR, „Willa Plus”, Fundusz Sprawiedliwości itp.). I władze oraz organy kontrolne powinny być na to przygotowane.
To nie znaczy, że Unia Europejska to zło. Biurokracja to zło. Ale nie zmienia to faktu, że w Polsce do tej pory za pieniądze, które już przyjechały z KPO, kupiliśmy ok. 300 zeroemisyjnych autobusów i ociepliliśmy mniej więcej ćwierć miliona domów. Z pieniędzy z KPO fundowane są dopłaty do samochodów elektrycznych i do magazynów energii. Można różnie myśleć o celowości tych inwestycji, ale – jak każdy pieniądz z zewnątrz – napędzają gospodarkę. Inną sprawą jest cena tych pieniędzy oraz warunki ich udostępnienia (czy jednak nie ograniczają naszej suwerenności). Ale to już zupełnie inna sprawa.
CZYTAJ WIĘCEJ O POMYSŁACH POLITYKÓW:
———————————
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTERY
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
———————————-
SPRAWDŹ SAMCIKOWE RANKINGI BANKÓW:
Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? W którym banku jest najwyższe oprocentowanie pieniędzy na długo, a w którym na krótko? Który najlepiej zapłaci za nowe środki, a który „w standardzie”? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” w „Subiektywnie o Finansach”.
——————————-
POSŁUCHAJ „FINANSOWYCH SENSACJI TYGODNIA”:
W każdą środę publikujemy kolejny odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia”, w którym opowiadamy o sprawach wokół Waszych portfeli, które nas poruszyły, wkurzyły albo zmierzwiły. Albo rozmawiamy z ekspertami o ważnych sprawach dla naszych portfeli. Podcast do słuchania na Spofity, w Apple Podcast, Google Podcast i na kilku innych platformach z podcastami. A ostatnio w „Finansowych Sensacjach Tygodnia” było o…
———————————-
ZOBACZ EXPRESS FINANSOWY I ROZMOWY O PIENIĄDZACH:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube
———————————-
ZNAJDŹ SUBIEKTYWNOŚĆ W SOCIAL MEDIACH
Jesteśmy nie tylko w „Subiektywnie o Finansach”, gdzie czyta nas ok. pół miliona realnych odbiorców miesięcznie, ale też w mediach socjalnych, zwanych też społecznościowymi. Tam krótkie spostrzeżenia o newsach dotyczących Twoich pieniędzy. Śledź, followuj, bądź fanem, klikaj, podawaj dalej. Twórzmy razem społeczność ludzi troszczących się o swoje pieniądze i ich przyszłość.
>>> Nasz profil na Facebooku śledzi ok. 100 000 ludzi, dołącz do nich tutaj
>>> Samcikowy profil w portalu X śledzi 26 000 osób, dołącz do nich tutaj
>>> Nasz profil w Instagramie ma prawie 11 000 followersów, dołącz do nich tutaj
>>> Połącz się z Samcikiem w Linkedin jak 26 000 ludzi. Dołącz tutaj
>>> Nasz profil w YouTube subskrybuje 12 000 widzów. Dołącz do nich tutaj
>>> „Subiektywnie o Finansach” jest już w BlueSky. Dołącz i obserwuj!
———————————
zdjęcie tytułowe: Facebook, Pixabay






