Czy opłaca się być wiernym jednej, konkretnej sieci hoteli? Punkty lojalnościowe można zbierać właściwie we wszystkich obecnych w Polsce sieciach – w tym Marriott/Sheraton, Radisson, Hilton, czy Accor. Nagrodą jest czasem specjalne traktowanie, czasem zniżki, a przeważnie obie te rzeczy naraz
Tak się składa, że stosunkowo często podróżuję służbowo po kraju i nie tylko. Mam aplikacje lojalnościowe wszystkich dużych sieci hotelarskich i systematycznie sprawdzam opłacalność wynikających z tego bonusów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Główny wniosek to oczywiście ten, że żadna zniżka uzyskana dzięki wierności prestiżowej sieci nie wyrówna różnicy w cenie między hotelem „z marką”, a równie dobrym, lecz niemarkowym i niesieciowym. Ale przy okazji sprawdziłem ile mniej więcej „warta” jest moja lojalność jednej sieci hotelowej.
Ponieważ większość czasu mojego eksperymentu przypadło na podróże po Polsce, to jego „ofiarą” padła ta sieć hoteli, która ma u nas najwięcej obiektów – czyli francuski Accor, właściciel hoteli Orbis, działający pod markami Sofitel, Novotel, Mercure, czy Ibis (ponad 70 hoteli w kraju). Zainstalowałem aplikację mobilną, zarejestrowałem się w programie lojalnościowym i w razie potrzeby wyłącznie w ten sposób rezerwowałem hotele.
Ceny? Najróżniejsze. W Ibis Budget (jedna gwiazdka) można przenocować nawet za 109 zł, w „zwykłym” Ibisie (trzy gwiazdki) ceny zaczynają się od 179 zł, a w Novotelu i Mercure (trzy, cztery gwiazdki) – od 250 zł, w Sofitelu płaci się zwykle od 400 zł za noc w górę.
Czytaj też: Coraz droższy wypoczynek. Dlaczego hotele tak szybko w Polsce drożeją?
Jak zostałem hotelowym „goldem”
Co można dostać w zamian za lojalność? Punkty, które zamienia się na VIP-owskość lub darmowe noclegi. VIP-owskość to status Silver, Gold lub Platinum. Po 10 noclegach (lub zdobyciu 2000 pkt.) zostaje się „silverem”, po kolejnych 30 noclegach (lub 7000 pkt.) – „goldem”, a po następnych 60 noclegach (lub 14.000 pkt.) – jestem mniej więcej w połowie drogi – „platinum”. Przy średniej cenie noclegu 300 zł łatwo policzyć, że najbardziej VIP-owski status wymaga wydania w Accorze 30.000 zł
VIP-owskość nie polega na tym, że noszą „golda” na rękach, ale zawsze trzymają dla niego wolny pokój w każdym hotelu (do 2-3 dni przed „dniem zero”), dają dodatkowe 5-10% zniżki, umożliwiają wczesny check-in i późny check-out, dorzucają darmowe wi-fi, napój powitalny i upominek w pokoju (ciasteczka, czekoladki i takie tam…), a przeważnie także podniesienie standardu pokoju (ze zwykłego na premium itp.).
Z tego wszystkiego największą wartość ma upgrade pokoju (zdarzało mi się, że dostawałem pokój z ceną rynkową o 200-300 zł wyższą, niż zamawiałem) oraz późny check-out (bardzo często jest dostępny i to miłe). Z kolei zniżka dla klubowiczów często decyduje o tym, że Accor wygrywał cenowo w moich rankingach z porównywalnymi hotelami w okolicy (patrząc na cenniki wystawiane w Booking.com).
Czytaj też: Tego jeszcze nie grali. Nocowałem w hotelu… kapsułowym. W samym centrum Warszawy!
Nocowanie i punktowanie. Liczymy!
Punkty statusowe mogą służyć wyłącznie do podnoszenia kategorii klientowskiej, ale zwykle oprócz nich dostaje się też identyczną (lub większą) liczbę punktów premiowych, które mają przełożenie na finanse – można wymieniać je na rabaty lub darmowe noclegi. Ile trzeba wydać, żeby korzyści stały się zauważalne i żeby można było pozwolić sobie na darmowy nocleg?
Niedawno sprawdzaliśmy na „Subiektywnie…” oferty kart „lotniczych”, czyli pozwalających zbierać mile lotnicze. Wniosek był taki, że w większości przypadków przeciętny użytkownik może sobie pozwolić na darmowy lot (i to zwykle w jedną stronę, ponosząc przy tym koszty opłat lotniskowych) – raz na dwa lata. Marnie. A jak jest w hotelach?
Wydając 1000 zł na hotele trzygwiazdkowe dostaje się w Accorze ok. 300 pkt. w wariancie podstawowym i 400 pkt. będąc „goldem”. W przypadku hoteli czterogwiazdkowych jest to niecałe 600 pkt. w przypadku klientów o niższym „statusie” oraz 850 pkt. dla „goldów”. Są to punkty niezależne od „statusowych”. W aplikacji punkty przyznawane ekstra (rewards dzięki statusowi ;-)) pokazywane są w formie akceleratora punktów.
A na jakie rabaty ów 1.000 zł wydany w hotelach się przekłada? Cóż, przelicznik wygląda tak, że każdy 1000 pkt. przelicza się na ok. 80 zł, które można „wydać” na kolejną rezerwację zamiast gotówki. Przeciętny darmowy nocleg (za 320 zł) jest więc do zdobycia za jakieś 4000 pkt.
Przeczytaj też: Zastanawiasz się czy twój bank oferuje wygodną kartę do płacenia za granicą bez spreadów i prowizji? Mamy listę takich kart i banków
Komu opłaca się hotelowa lojalność?
Jeśli jestem fanem hoteli typu Ibis (czyli zbieram punkty w tempie 300-400 za każdy wydany 1.000 zł) – w najlepszym razie dopiero po wydaniu 10.000 zł dostanę darmowe nocowanko warte ok. 320 zł. Czyli każda złotówka wydana w Ibisie wiąże się ze niżką lojalnościową nie przekraczającą… 3%. Albo inaczej: za każdych 30 noclegów dostajesz jeden gratis. Szału nie ma.
W przypadku hoteli cztero- i pięciogwiazdkowych (600-850 pkt. za każdy wydany 1.000 zł) zebranie 4000 pkt. wymaga nieco mniej „poświęceń” – wydania jakichś 6.000 zł. A to oznacza, że każdą kolejną złotówkę wydaną w takich hotelach przeliczyć można na 5% zniżki na nocleg, ale w hotelu niższej kategorii. Mniej więcej 15-20 noclegów w dobrym hotelu daje darmowy nocleg w Ibisie.
To tylko przykład z jednej sieci hotelowej, największej w Polsce. Ale – z tego, co się zorientowałem – w innych sieciach zasady i przeliczniki wyglądają podobnie. To by oznaczało, że zasłużyć na darmowy nocleg nie jest łatwo, a ciułanie punktów nie opłaca się tak, jak poszukanie innego hotelu, tańszego o 5-10%.
Ale z drugiej strony jeśli mam możliwość ciułania punktów, to mniej opłaca mi się rezerwowanie hotelu poprzez pośrednika, np. aplikację typu Booking.com. Nie dostaję wówczas punktów lojalnościowych – one dostępne są tylko przy zakupie hotelu bezpośrednio.
Czytaj też: Rezerwujesz hotele w aplikacjach takich jak Booking.com i myślisz, że oszczędzasz? Cztery bolesne przygody
Inna sprawa, że bycie „silverem” lub „goldem” w sieci hotelowej – przynajmniej w Accorze – daje też inne korzyści, które są już bardziej zauważalne. Ale czy to jest argument do wydawania pieniędzy w jednej, konkretnej sieci hoteli, nie patrząc na to, co oferuje konkurencja?