17 czerwca 2022

To już wojna walutowa. Podwyżki stóp procentowych w USA, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. Czy złoty nie „pęknie”? Oto cztery problemy, które mogą go pogrążyć

To już wojna walutowa. Podwyżki stóp procentowych w USA, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. Czy złoty nie „pęknie”? Oto cztery problemy, które mogą go pogrążyć

Amerykańska rezerwa federalna, serwując mocną podwyżkę stóp procentowych, dała sygnał do wyścigu. Jako pierwszy rękawicę podjął Narodowy Bank Szwajcarii, natychmiast odpowiedział Bank of England. Czekamy na ripostę Europejskiego Banku Centralnego. To już jest wojna walutowa. Czy Polska i nasz złoty ma szansę przynajmniej jej nie przegrać? Będzie się liczyła wiarygodność, siła gospodarki i zdolność do przyciągania kapitału. Jeśli przegramy, to słono zapłacą kredytobiorcy i nie tylko

Świat walczy z wysoką inflacją, która wykwitła z powodu dodruku pieniędzy w czasie pandemii Covid-19 (programy ratunkowe dla gospodarki), zerwania łańcuchów dostaw, a potem wojennego kryzysu energetycznego i żywnościowego. Rządzący krajami i szefowie banków centralnych (są dwa wyjątki: Adam Glapiński, prezes NBP oraz Recep Tayyip Erdogan, prezydent Turcji) wiedzą, że nie wolno dopuścić do nakręcenia spirali inflacji, bo ona doprowadza gospodarki do bankructwa.

Zobacz również:

Jeśli inflacja jest zbyt wysoka, to niszczy rentowność firm i siłę nabywczą konsumentów, potem zdolność do zaciągania długów przez rząd, a na końcu masakruje waluty kraju. I czyni go niewypłacalnym.

Jednym z narzędzi walki z inflacją są podwyżki stóp procentowych przez banki centralne. Dzięki temu rośnie atrakcyjność inwestowania pieniędzy w danym kraju, przyciąga on kapitał i łatwiej mu refinansować zadłużenie (sprzedawać obligacje inwestorom ze świata). Im więcej kapitału, tym silniejsza waluta. A im silniejsza waluta, tym łatwiej walczyć z inflacją (bo towary sprowadzane z zagranicy są tańsze). Im niższa inflacja, tym atrakcyjniejszy do inwestowania jest kraj, więc nie musi „żyłować” podwyżek stóp procentowych. I kółko się zamyka.

Podwyżki stóp procentowych oczywiście nie są dobre dla gospodarki – powodują ograniczenie dostępu do nowego kredytu, spadek potencjału zakupowego tych, którzy już spłacają kredyty oraz wzrost kosztów obsługi zadłużenia firm i państwa. To przydusza popyt konsumpcyjny, a więc i pomaga zwalczyć inflację. Ale zarżnięcie gospodarki też na niewiele się zda, bo długoterminowo o sile waluty decyduje pozycja kraju w handlu międzynarodowym. Państwa walczą więc o to, by cel w postaci napływu kapitału z zagranicy, utrzymania mocnej waluty i zbicia inflacji osiągnąć możliwie jak najniższym kosztem.

Wojna walutowa: Amerykanie rzucili wyzwanie

I taki „konkurs piękności” właśnie się rozpoczął. Trzecia, ale za to największa od 28 lat, podwyżka stóp procentowych w USA (do poziomu 1,75%), okraszona zapowiedzią kolejnej, może nawet o 0,75 pkt. proc., wywołała wzrost zainteresowania inwestowaniem w obligacje amerykańskiego rządu. I umocniła dolara. Analitycy uważają, że stopy procentowe w USA docelowo mogą dojść do 4%, co pomoże zbić inflację dochodzącą dziś do 8,6%.

Niemal natychmiast zareagował szwajcarski bank centralny, który podniósł stopy procentowe z poziomu -0,75% do -0,25%. To wciąż ujemne oprocentowanie, ale prawdopodobnie nie jest to ostatni krok SNB, bo inflacja w Szwajcarii się rozpędza (szacunki mówią o 3% za kilka miesięcy).

Po kolejnych kilku godzinach zebrał się Bank of England i zdecydował o podniesieniu stóp o „ćwiartkę”, do poziomu 1,25%. Analitycy oczekują, że docelowo stopy w Anglii osiągną 3%. Ale prognozy inflacji są znacznie wyższe – 11%.

Z kluczowych banków centralnych świata wciąż czeka Bank of Japan (stopa procentowa: -0,1%) oraz Europejski Bank Centralny (stopa procentowa: 0%), który co prawda się zebrał, ale głównie po to, by przygotować rozwiązania, które zapobiegną zbyt dużemu wzrostowi oprocentowania obligacji krajów z południa kontynentu (Włochy, Hiszpania, Portugalia, Grecja) po ewentualnym wzroście stóp procentowych w strefie euro.

Wojna walutowa: banki centralne "zaatakowały"
Wojna walutowa: banki centralne „zaatakowały”

Każdy z krajów podnoszących stopy procentowe liczy na to, że efektem ubocznym będzie umocnienie jego waluty. I że to do niego popłynie kapitał światowy, pomagając walczyć z inflacją. To zupełnie odwrotna sytuacja niż w czasach prosperity przed Covid-19. Wtedy wszystkie banki centralne obniżały stopy procentowe, żeby osłabić własne waluty i pozwolić gospodarkom szybciej się rozwijać.

Dziewięć podwyżek stóp procentowych i… cztery problemy Polski

Odwrócenie sytuacji jest bardzo groźne dla Polski. Nasz bank centralny co prawda zaczął podnoszenie stóp procentowych już trzy kwartały temu – podstawowa wzrosła z 0,1% do 6% – ale jest kilka spraw, które powodują, że notowania złotego nie chcą rosnąć. Za część z nich odpowiada polski rząd, za część – bank centralny.

Po pierwsze: prezes NBP wielokrotnie komunikował, że zależy mu raczej na słabym złotym niż na silnym (pamiętacie słynne „szarże”?). Ostatnio zmienił zdanie, ale nie jest już w tym wiarygodny. Poza tym opowiada co mu ślina na język przyniesie – przy pierwszej podwyżce stóp mówił, że nie wie, czy to początek cyklu podwyżek czy też nie. A po ostatniej dotychczasowej – że już jest bliżej końca podwyżek niż początku. A więc dał do zrozumienia, że nie będzie podwyższania stóp procentowych za wszelką cenę. To nie jest dobry sygnał dla inwestora zagranicznego, który widzi 14% rocznej inflacji w Polsce i miałby kupić polskie obligacje.

Po drugie: polski rząd prowadzi luźną politykę budżetową i „tłoczy” do gospodarki 150-200 mld zł nowego pieniądza. To pompuje inflację i zniechęca do inwestowania w polskie obligacje (co z tego, że ich rentowność zbliża się do 8%, skoro inflacja wynosi 14%, a rząd – na to wskazują jego działania – robi sobie z tego bekę zamiast się przejmować?). Nienawistnicy twierdzą nawet, że naszym krajem rządzą ekonomiczni analfabeci pokroju Erdogana. Prezes Polski Jarosław Kaczyński co prawda ogłosił bezwzględną walkę z inflacją, ale poczynania rządu działają w przeciwnym kierunku.

Po trzecie: Polska zaczyna kombinować z długiem publicznym. Co prawda nasze zadłużenie nie jest relatywnie bardzo wysokie (1,5 bln zł w relacji do PKB – czyli wartości wszystkich dóbr i usług wytwarzanych w kraju – na poziomie 2,5 bln zł). Ale coraz większa jego część jest „upychana” poza państwowym budżetem (w Banku Gospodarstwa Krajowego i Polskim Funduszu Rozwoju) i znajduje się poza kontrolą Polaków. W ten sam sposób prezes Polski Jarosław Kaczyński chciałby finansować wydatki na armię. Zaciemnianie obrazu zadłużenia państwa to był pierwszy krok Grecji do bankructwa. Potem zaczęło się fałszowanie statystyk i pooooszło…

Po czwarte: jesteśmy krajem „frontowym” i nie wiadomo, czy chcemy być w Unii Europejskiej. Inwestowanie na 10 lat w kraju, blisko którego jest wojna, jest ryzykowne. Inwestowanie w kraju, którego politycy zastanawiają się nad tym, czy warto wziąć udział w europejskich funduszach antykryzysowych – bo Unia Europejska stawia warunki dotyczące m.in. praworządności i ochrony klimatu – również.

Złoty słabnie w oczach. Co zrobi Rada Polityki Pieniężnej?

Krótko pisząc: Polska to kraj, który ma znacznie wyższą inflację niż inne duże państwa (14% w porównaniu z 6-8% u „konkurencji”), którego rząd robi wrażenie, że go to mało obchodzi, oraz którego bank centralny ma „chwiejnego emocjonalnie” prezesa. I który jest blisko strefy wojny. W tej sytuacji oficjalna stopa procentowa 6%, WIBOR w okolicach 7% oraz rentowność państwowych obligacji 10-letnich na poziomie 8% to wcale nie musi być zachęta dla inwestorów nie do powstrzymania.

Zwłaszcza że za chwilę obligacje amerykańskie – najbezpieczniejsze na świecie – zaoferują 4% rocznie lub więcej (obecnie 3,3%), że pewnie jakiś 1% będzie można zarobić w bezpiecznej Szwajcarii (której waluta w dodatku się umacnia, gwarantując inwestorom dodatkowe zyski z tego tytułu, a przy tym jeszcze mają tam malutką inflację). I zwłaszcza że Polska nie uchodzi dziś za kraj jakoś szczególnie dobrze rządzony. Jako jeden z dość nielicznych w Europie przez ostatnich 15 lat praktycznie zawsze miał deficyt budżetowy, jest uzależniony od energetyki węglowej, a inwestycje (w odniesieniu do PKB) stale spadają.

Czy można się dziwić, że w tej sytuacji zaczynamy przegrywać wyścig o siłę waluty? Amerykański dolar jeszcze przed decyzją Fedu o podwyżce stóp do 1,75% osiągnął najwyższy kurs od ponad 20 lat – 4,50 zł. Po decyzjach banków centralnych w Szwajcarii oraz Wielkiej Brytanii złoty zaczął momentami wręcz tonąć.

Dolar osiągał w czwartek cenę nawet 4,53 zł (8 gr wzrostu w kilka dni), euro było notowane momentami po 4,74 zł (wzrost o 10 gr w kilka dni), a frank szwajcarski – po 4,66 zł (wzrost o 21 gr w trzy dni). Szwajcarska waluta podrożała tak znacząco, że w kilka dni powiększyła raty frankowiczów o 200-250 zł (w zależności od wysokości raty) oraz zadłużenie o tysiące złotych.

Wojna walutowa. Szwajcaria wchodzi do gry
Wojna walutowa. Szwajcaria wchodzi do gry

Co prawda złotemu jeszcze sporo brakuje do dna – w marcu, niedługo po wybuchu wojny, panika sprawiła, że kurs euro i franka szwajcarskiego osiągnął 5 zł, zaś dolar był po prawie 4,6 zł – ale klimat wokół polskiej waluty jest kiepski i niewykluczone, że wkrótce będzie trzeba bronić złotego. Niestety, ostatnie interwencje polskiego banku centralnego w obronie wartości złotego starczały na góra 15 min. (choć rezerwy walutowe – to plus dla NBP – mamy rekordowe).

I to naprawdę nie jest tak, że wszystkie kraje naszego regionu są w podobnej sytuacji. Zerknijcie na porównanie siły złotego i czeskiej korony w stosunku do euro. Poniższy wykres obejmuje 10 ostatnich lat. Jak widać, przez pierwszych kilka lat złoty był silniejszy w stosunku do euro niż korona. Ale ostatnie trzy lata to pokaz siły czeskiej waluty, która zyskała na wartości wobec euro, podczas gdy złoty stracił kilkanaście procent.

Złoty i czeska korona - notowania w relacji do euro
Złoty i czeska korona – notowania w relacji do euro

Wojna walutowa zastała polskie władze z ręką w nocniku?

Wygląda na to, że w sytuacji gdy zaczyna się wojna walutowa, Polska obudziła się z ręką w nocniku. Wiarygodność polskiego rządu, banku centralnego oraz polskiej waluty w oczach inwestorów jest niska, co oznacza, że będziemy musieli naprawdę wysoko zalicytować w wyścigu o pieniądze światowych inwestorów. Czyli podnieść stopy procentowe w znacznie większym stopniu niż to konieczne.

Bo – powiedzmy sobie szczerze – przy inflacji rzędu 14% rocznie nie ma większego znaczenia, czy stopa procentowa NBP wyniesie 6% czy 8%, skłonności do oszczędzania to znacząco nie zmieni (i tak oprocentowanie w banku jest realnie ujemne). Poziom stopy procentowej nie ma też już dziś większego znaczenia dla rynku kredytów hipotecznych, bo on już przy obecnym poziomie oprocentowania „umarł”.

Podnosimy stopy procentowe w zasadzie głównie po to, żeby bronić złotego przed krachem. I Polski przed bankructwem. Gdyby przy obecnych poziomach stopy NBP udawało się utrzymać atrakcyjność polskiej waluty – moglibyśmy zmniejszyć tempo podwyżek stóp procentowych. Mogłyby się zatrzymać na 7-7,5% (przy odrobinie szczęścia i spadku cen surowców).

Kolejne spore podwyżki stóp procentowych – jeśli będą konieczne, na co się zaczyna zanosić – mogą wpędzić Polskę w recesję. Jeśli to nastąpi, to wiele osób straci pracę, wiele firm zostanie zamkniętych, wielu kredytobiorców będzie musiało oddać klucze do wymarzonych mieszkań, prawie wszyscy zbiedniejemy (wartość nabywcza naszych pensji i oszczędności, wyrażona w „twardych walutach”, spadnie, podobnie jak wartość nieruchomości).

Wygląda na to, że niska jakość zarządzania stopami procentowymi przez NBP, brak rynkowej wiarygodności prezesa banku centralnego, lekceważenie problemu inflacji przez polski rząd i kombinowanie z zadłużeniem państwa – w powiązaniu z wojną w Ukrainie i kłopotami z praworządnością – wystawiają nas na ryzyko biedy lub bankructwa. Oby ta wojna walutowa się dla nas źle nie skończyła.

———————————

„Finansowe Sensacje Tygodnia” (odc. 109): Bank w przyszłości, czyli jak technologie zmieniają bankowanie

W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o tym, ile pieniędzy banki wydają na informatykę i czy to prawda, że banki to dziś tak naprawdę bardziej firmy technologiczne niż instytucje finansowe. Co się zmieni za kilka lat w polskich bankach dzięki grubym miliardom złotych wydanym na rozwój informatyczny? Czy banki będą lepiej przewidywały potrzeby klienta? Jak zmienią się ich aplikacje mobilne? Czy banki nauczą się wykorzystywać big data do skuteczniejszej i lepszej obsługi klienta? Naszymi gośćmi są Dariusz Flisiak, IT Tribe Leader (IT Domena Systemów Zarządzania Danymi i Funkcji Centralnych) w Banku BNP Paribas oraz Tomasz Ćwik, Dyrektor Departamentu Strategii i Architektury w Banku BNP Paribas. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem!

Subscribe
Powiadom o
79 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Mike
2 lat temu

Diagnoza choroby wlasciwa lecz przyczyna zarażenia już nie. Jasne rynek finansowy to złożony mechanizm gdzie wszystko się liczy (nawet głupie wypowiedzi prezesa NBP) ale to nie jest tak że na podstawie takich konferencji inwestorzy podejmują decyzje o miliardach. Nieraz w historii bywało już tak że rynek spodziewając się jakiś „negatywnych” komunikatów pomimo zaskoczenia „pozytywnymi” i tak reagował spadkami tak jak miał to zamiar zrobić, bo takie byly ustalenia. Spekulacje, globalne interesy, celowa gra na osłabienie itd. były, są i będą. Jeśli ktoś wierzy że za oceanem z niecierpliwością czekają na to co Glapinski powie na TVP Info to powodzenia. Porównywanie… Czytaj więcej »

Ppp
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

To nie przeznaczenie, tylko jesteśmy małym rynkiem.
Jak „reszta świata” jest spokojna, to możemy kombinować i do czegoś dojść. Jak „reszta świata” wariuje, jest ogólny „risc off”, to trudno cokolwiek z tym zrobić poza czekaniem i regularnym podnoszeniem stóp. Przy 14% inflacji i tak trzeba to robić. A jak się sytuacja uspokoi, a my będziemy mieli stopy rzędu 8-10%, to i złotówka się umocni.
Z ostatniej chwili: ropa mocno dzisiaj tanieje!
Pozdrawiam.

Stef
2 lat temu
Reply to  Mike

Bo nic nie znaczymy. Żebrzemy o sprzęt i fundusze Unijne. Nie wiadomo kto podpisał kamienie milowe. Co najwyżej będziemy podwykonawca zagranicznych koncernów.

T-1000
2 lat temu
Reply to  Stef

Pisowcy żebrzą, bo chcą kupić sobie następne wybory i domknąć system w stylu węgierskim.

Kryptoprzemo
2 lat temu
Reply to  Mike

Stopy trzeba było podnosic zgodnie ze wskaźnikami czyli najpóźniej 2019. Przyciagnelibysmy inwestorów :). No ale fakt jest taki, że nawet gdyby ktos z tych oszołomów chciał wtedy podwyższać stopy to I tak by nie mogl, bo nikt by im na to nie pozwolił 🙂

jsc
2 lat temu
Reply to  Mike

(…)Aktualnie przegrywamy kolejna rozgrywkę z wojna na Ukrainie bo wczorajsza wizyta świadczy dobitnie o tym ze nie mamy nic na papierze dot. odbudowy tego kraju.(…)
Ta odbudowa jest palcem na wodzie pisana… już teraz koszty są takie, że chyba i Chińczykom zabrakłoby ich legendarnych rezerw walutowych.

Ralf
2 lat temu

Zakladam, że to pytanie retoryczne?! Jak waluta, która jest środkiem rozliczeniowym gospodarki opartej na chruście, bez żadnych innowacyjnych technologii, przy kumulacji tylu niesprzyjających czynników, rozdmuchanym socjalu i wojną u bram, może nie pęknąć?!
O tym, że Amerykanie i Szwajcarzy podniosą stopy, było przecież wiadomo od dawna. A teraz zaskoczenie i lament. Przecież wiadomo, że oni dbają o swoją gospodarkę i złotówkę mają w d…

Racjonalny
2 lat temu
Reply to  Ralf

Trafne uogólnienie-generalnie Polska jest krajem zacofanym mentalnie,gospodarczo,politycznie. Oświata leży, opieka zdrowotna również,latami toczą się spory sądowe, zależność energetyczna od importu – 7 lat zamrnowano,a OZE to szansa dla Polski na tania energię i dobry bilans płatniczy (oszczędności $ na imporcie paliw)…
Generalnie widać podobienstwo do rzadow Gierek -> kryzys i bankructwo PRLu

jsc
2 lat temu
Reply to  Racjonalny

(…)Generalnie widać podobienstwo do rzadow Gierek -> kryzys i bankructwo PRLu(…)
Nie obrażaj Gierka! W końcu coś on budował…

E.G
2 lat temu

Niestety ale Glapiński nie sprosta temu zadaniu . Złoty poleci na łeb na szyję i nawet mędrzec wszech czasów Jarosław Polskęzbaw nic nie pomoże.

Joe
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Jakoś nie chce się wierzyć, Adam jest jak Andrzej. Cały czas wierzy się, że zrobi inaczej, a on i tak będzie podpisywał jak leci. To są jednostki bez autonomii.

trigo
2 lat temu

niestety zaczynają wychodzic wszystkie problemy na jakie usilnie PIS pracował przez ostatnie 6 lat. ja nie mam złudzeń ze poprzednia RPP w dużej swojej wiekszosci powinna poniesc odpowiedzialnosć konstytucyjna za swą pracę w latach 16-21.Wykręcili bazową na 8%. I do tego rząd, który stosował kreatywną księgowosć. Największy problem przyszedł teraz – Polska stała sie krajem przyfrontowym, ale doszedł też tego typu problem że rynki zaczęły wyceniać długa wojnę i zmianę mapy geopolitycznej na lata. Gdy w marcu do pewnego momentu zakładano szybką wojnę i powrót do jakiejś normalności to teraz wycenia się konflikt na lata i stałą groźbe RUS inwazji… Czytaj więcej »

trigo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

I na razie rynki patrzą bardziej na politykę banków centralnych. Jak już to zostanie przetrawione to zacznie się wycena polityki fiskalnej a wtedy będzie liczyć się jakość bo kapitał będzie się przyglądać mocniej ryzyku kredytowemu a w sytuacji gdy PIS ani myśli rezygnować chyba z polityki napędzania konsumpcji długiem to może być problem z finansowaniem potrzeb bo kto zechce pożyczyć krajowi w sytuacji bessy na rynku długu globalnie a na dodatek ten kraj prowadzi jakąś irracjonalną politykę mogącą pociagnać za soba określone skutki. Będa ofiary tych podwyżek stóp w regionie Emerging Markets i lepiej robić dużo aby nie być kojarzonym… Czytaj więcej »

trigo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

nie jest potrzebny wzrost cen tylko ich zahamowanie przez odessanie pieniadza z rynku. Tyle że nikt nie ma odwagi tego zrobić. jeszcze 2 lata temu pewien ekonomista z początku lat transformacji z siwa głowa i brodą przekonywał na Twitterze że NBP powinien po prostu skasować te obligacje z bilansu i niejako 'podarować’ rządowi te pieniadze. Teraz widać jakie to brednie były. Nie , on powinien zrobić teraz coś odwrotnego. NBP powinna co do grosza te pieniadze zebrać od rządu (czyli od nas) i skasować z bilansu nadmiarowe złote. niestety ten dług bedzie rolowany wiec beda nowe długi – na wiele… Czytaj więcej »

olo
2 lat temu
Reply to  trigo

Było pianie z zachwytu, bo za PO 'pieniędzy nie było’. A za PiS – nagle się znalazły (ponoć wystarczy po prostu nie kraść)… No to dzisiaj dostajemy za to wszystko rachunek.

Bbm
2 lat temu

Wojny walutowe w kontekście walki o to żeby mieć mocniejsza walutę?
Czy to już wcześniej grali?
Wcześniej przecież chodziło o to żeby osłabiać swoją walutę, eksportować towary i inflację do innych krajów,
po co zbierać kapitał – jak przecież przez covid tyle tego kapitału naprodukowano?
Chyba podnoszą te stopy tylko dlatego że ludzie zauważyli ze ceny rosną i kolejne kadencje rządzących polityków stoją pod znakiem zapytania.
A nasz Glapcio też wydaje się skołowany, że zmieniono zasady gry, i chyba cały czas ma nadzieje na powrót do poprzednich zasad…

Marta
2 lat temu

Jak można zainwestować a amerykańskie obligacje?

Anna
2 lat temu

A jeśli emigrować to dokąd Pan radzi?

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

a do w Texasie nie trzeba wojny, żeby strzelali.

Stef
2 lat temu
Reply to  Anna

Jak naj dalej czyli Kanada lub Nowa Zelandia.

Laszlo Kret
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Przede wszystkim to trzeba się zastanowić czy człowieka tam przyjmą. Ludzie, którzy całe życie siedzieli w jednym miejscu mają tendencję do myślenia, że cały świat ich przyjmie z otwartymi rękami. Ano nie. Nowa Zelandia akurat staje się coraz bardziej hermetyczna, Australia podobnie (z resztą traktowanie obywateli w trakcie COVID nie świadczyło na korzyść Australii). Niemniej jednak polecam południową półkulę: jeszcze cztery dni i będzie nam się dzień wydłużać 🙂

Laszlo Kret
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

To się tyczy wszystkich krajów. Te biedniejsze szczególnie mają obsesję na punkcie wiz: bardzo mnie śmieszy, że np. Sri Lanka tak skrupulatnie wymaga wiz (bo przecież rzesze Europejczyków próbują nielegalnie się dostać do tego kraju mlekiem i miodem płynącym, gdzie urzędnicy dostaną dzień wolny aby pracować na polu z powodu braków żywności). Niestety, ale jest coraz trudniej o wizy.

jsc
2 lat temu
Reply to  Laszlo Kret

(…)Australia podobnie (z resztą traktowanie obywateli w trakcie COVID nie świadczyło na korzyść Australii)(…)
Ale z tego co wiem to jakiś wyspiarski kraj ma umowę na przyjęcie, gdyby globalne ocieplenie ich zatopiło.

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

(…)W Kanadzie premier ostatnio zablokował konta bankowe protestującym obywatelom(…)
Skoro nawet w Kanadzie wykręcają takie numery to jak nie iść w krypto?

Jacek
2 lat temu
Reply to  Stef

Koronafaszystowskie kraje, które będą tylko brnąć w zamordyzm.

Mario
2 lat temu
Reply to  Anna

Do góry. W kosmos. Na Marsa 🙂 Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma – takie powinno być hasło wyborcze PIS 😉

Wanda
2 lat temu

Mści się zdrada reguł i zasad ekonomii austriackiej, która to szkoła gwarantowała stabilność papierowych pieniędzy. Mści się wieloletnie luzowanie ilościowe. Całą teorię MMT szlag trafił. Podobno luzowano ilościowo aby walczyć z deflacją. W imię dominującego paradygmatu ekonomicznego, że deflacja jest zagrożeniem. Zatem pozbyliśmy się deflacji skutecznie. Dziś pewien bandyta przemawiający w Petersburgu powiedział, że zachód niszczy wiarygodność swoich walut fiducjarnych. Niestety miał rację. W czasach kryzysu klimatycznego, gospodarczego i militarnego przetrwają (jeśli w ogóle) najsilniejsze waluty krajów bogatych w surowce, niezależnych energetycznie, z niskimi podatkami i rezerwami twardych walut i złota, kraje z niskim zadłużeniem. Polska nie spełnia żadnego z… Czytaj więcej »

Joe
2 lat temu
Reply to  Wanda

Teoria ma to do siebie, że jest teorią i póki nie jest zweryfikowana, może zawieść 🙂

jsc
2 lat temu
Reply to  Wanda

Zatem trzeba Putinowi przyznać jedno… jak idzie na dno to ciągnie za sobą resztę świata. Skoro Rosją rządzi taki spec to trzeba przyznać mu rację, że upadek ZSRR był największą katastrofą geopolityczną XX w.

Last edited 2 lat temu by jsc
Łukasz
2 lat temu

No tak się waham od miesiąca czy i na co przerzucić złotówki i chyba kupię jakiś ETF z ekspozycją 2/3 na rynek amerykański w USD i na przynajmniej 10 lat zapomnę o tej kasie. Pytanie czy z robić to na raz czy podzielić np na sześć części i co miesiąc dorzucać?

Joe
2 lat temu
Reply to  Łukasz

To już lepiej Kanadyjski. USA muszą się solidnie odwinąć ze wzrostów 🙂

Łukasz
2 lat temu
Reply to  Joe

Taki Nasdaq z 16k poniżej 11 zjechał, a sp500 z 4,8k na 3,6k. Więc już zjazd jakiś jest 😉

derko
2 lat temu

Proszę o informację, czy w przypadku kupowania waluty obcej poprzez swój bank (lub np. w Cinkiarzu) i zasilenia nią konta walutowego, a potem, po sprzedaży waluty z zyskiem, płacę podatek „Belki”?

Laszlo Kret
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Belki się nie płaci, ale zgodnie z przepisami trzeba wykazać w PIT, jako dochód z innych źródeł.

ADAS
2 lat temu
Reply to  Laszlo Kret

Mogą mnie cmoknąć

trigo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Tylko że jemu chodzi tylko o Belkę a jest druga strona medalu. Oczywiście – podatku Belki nie ma bo bank od razu by to odprowadził, ale powinno uiścić się podatek dochodowy. W praktyce nikt tych podatków chyba nie placi, ale transakcje kantorowe -kupno/sprzedaż w celach spekulacyjnych podlegają podatkowi dochodowemu. A jeszcze jak ktoś robi to często i namiętnie to US może to uznać za działalność gospodarczą ze wszystkimi tego konsekwencjami

Olek
2 lat temu
Reply to  derko
Dominik
2 lat temu

I teraz mając to wszystko na uwadze oraz to co dzieje się na giełdach. Lepiej trzymać akcje z amerykańskiej giełdy, sprzedać je i wejść w nasze obligacje, czy nadpłacić kredyt ze stałą ratą wzięty w lipcu zeszłego roku?

Adam
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

No właśnie, co z tymi polskimi obligacjami – jakie jest ryzyko inwestowania w nie? jeśli skarb panstwa nie da rady obsługiwać długu? czy może odmówić wykupu obligacji?

Adam
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

A jak by Pan ocenił ryzyko niewypłacalności? jest wysokie, niskie? czy warto w pl obligacjach ulokować chociaż część zasobów?

derko
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Niby ratingi tych różnych polskich obligacji są w okolicach A. Wiele krajów ma dużo większy % – owo dług w stosunku do PKB. Nawet w okolicach 100% PKB. Jesteśmy ponoć „dumnym narodem”, to nie zbankrutujemy 🙂 W sumie to decyzją rządową można nakazać wszystko (w obliczu bankructwa), np. zabranie PLN-ów z kont bankowych, jak na Cyprze. Równie dobrze może nakazać ściągnięcie iluś tam % oszczędności z funduszy. A w ogóle chyba nikt nie pamięta, że w 2015 krążyły wśród PIS-ków propozycje podatku od zgromadzonych w funduszach inwestycyjnych oszczędności (nie Belki!!)

derko
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ze dwa tyg. temu Piotr Kuczyński mówił, że złocisz wkrótce się będzie umacniał….Może do Jackowskiego dryndnąć ?

Adam
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

czy da sie przewidzieć moment kiedy ryzyko wsrośnie na tyle że należałoby sprzedać swoje obligacje? poziom rentowności długu? poziom CDSów? coś innego?

Derko
2 lat temu
Reply to  Dominik

„Kupuj jak się leje krew”. Na stronie ING-u jest lista polskich obligacji będących w obrocie. Przykładowo FCP0427 ma obecnie cenę 750 zł, za nominał 1000 zł, więc z odsetkami masz co roku pewność zysku 8% (jak na bilbordach, kup apartament nad morzem…..). Wczoraj kolejny dzień zniżki był na obligacjach, kiedy to się skończy?

Derko
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

1,88 %. Piszą, na „Obligacje.pl”, że dziś rentowność brutto jest 8,4%

JJP
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

To „coś” zostanie odkupione za 1000 zł dopiero 27 kwietnia 2027 roku.
Do tego momentu można się cieszyć dorocznymi odsetkami w wysokości 18 złotych polskich i 75 groszy (również polskich).

JJP
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Jak się „rozłoży” te 25% na 5 lat między 2022 a 2027 to wychodzi około 5% rocznie.
Sprzedaż mimo wszystko może się opłacać: z 1000 zł w 2027 odzyskujemy 750 złw 2022 i idziemy do inbanku albo lokatyfacto albo co tam się w ciągu tych pięciu lat nawinie…

derko
2 lat temu
Reply to  JJP

Jak ktoś sprzedał „to” za 750 a kupił za 1000 stracił 25%. Jak ktoś inny kupił to coś za 750 i odbiera 1000 w 2027 r. zyskuje 33% !! doliczając skromne odsetki 1,8% wychodzi finalnie na 8,5 % zysku / rok. Jeśli inflacja zostanie pokonana (Kaczor mówił na wiecu, że tak), okaże się, że za trzy lata obecne lokaty na 6% to przeszłość. A my zostajemy z 8,5% do 2027roku…Mi wyszło 8,5 %, Obligacjom.pl 8,4%, czyli dobrze rachuję..

derko
2 lat temu
Reply to  JJP

Ale jest szansa, że wkrótce może trend się odwrócić i przecenione obligacje będą znajdowały nabywców i w krótkim terminie pójdą w górę więcej niż te 18 zł/rok. Poza tym, kupuje się akcje i trzyma je tak długo aż sprzeda z zyskiem, w międzyczasie nie otrzymując nawet 18pln.

jsc
2 lat temu

(…)Zaciemnianie obrazu zadłużenia państwa to był pierwszy krok Grecji do bankructwa. Potem zaczęło się fałszowanie statystyk i pooooszło…(…)
Dodajmy, że ostatniego bankructwa, które było bodajże… dziesiąte z kolei.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu