Od dawna namawiam Was do tego, byście zakontraktowali dla siebie i swojej rodziny święty spokój. My, Polacy, mamy tendencję do życia dniem dzisiejszym oraz do spontanicznych decyzji, ale w dwóch sferach życia to się nie sprawdza. Pierwszą jest budowanie oszczędności na spełnianie marzeń, a drugą – zabezpieczanie się przed pechem. W obu tych kwestiach szalenie ważne jest długoterminowe myślenie i posiadanie planu na życie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jeśli chodzi o długoterminowe oszczędzanie, to od razu odsyłam do innych cykli edukacyjnych: „Dywidenda jak w banku” oraz „Poradnik początkującego inwestora. Tam dużo pisałem o tym jak zaprogramować się na oszczędzanie i jakich instrumentów użyć, żeby to był skuteczne. Tutaj zajmę się zabezpieczeniem przed pechem: przed chorobą, przed wypadkiem i każdą inną okolicznością, która może spowodować przejściowe lub trwałe pogorszenie się jakości życia.
Czytaj też: Siedem pytań, które musisz zadać agentowi zanim się ubezpieczysz
Na co chorujemy? A czego najbardziej się boimy?
Oczywiście nie zakładam, by jakość mojego życia miała się kiedykolwiek pogorszyć. Wręcz przeciwnie, portfel mój widzę ogromny i zakładam, że z roku na rok będę miał mniej zgryzot. Oczywiście jeśli zdrowie dopisze. A dlaczego miałoby nie dopisać? Owszem, przez prawie 20 lat mieszkałem pod numerem 13-tym, w Lotto – choć rzadko grywałem – byłem zawsze po stronie „sponsorów”, nie dostałem też żadnego spadku, ale z drugiej strony nie piję, nie palę, nie jem tłustego mięsa, uprawiam sport i mam tylko kilka kilogramów nadwagi.
Trochę zbijają mnie z tropu statystyki, które ostatnio wygrzebuję. Wynika z nich, że osoby, w które trafia jakieś choróbstwo nie są wcale przypadkami jednymi na milion. Najbardziej do wyobraźni przemawia mi rak. W zeszłym roku liczba osób chorujących na nowotwory przekroczyła 180.000 pacjentów. To oznacza, że owo badziewie dopada mniej więcej co dwusetnego Polaka. Rocznie na raka umiera mniej więcej 100.000 osób. Jak łatwo policzyć, udaje się uratować mniej niż co drugiego chorującego.
Na niewydolność układu krążenia choruje w Polsce mniej więcej milion osób. Połowa z 400.000 zgonów rocznie to właśnie “zasługa” chorób krążenia. Na cukrzycę – najpopularniejszą chorobę cywilizacyjną – choruje w kraju już 2,7 mln osób (z czego pół miliona jeszcze o tym nie wie). A lekarze przy każdych profilaktycznych badaniach powtarzają mi, że „wszedłem już w okres pogwarancyjny” oraz że „jak mnie w tym wieku po przebudzeniu nic nie boli, to znaczy, że nie żyję”. A przecież jestem jeszcze młody koń, dopiero lekko po 40-tce.
Nieszczęśliwe wypadki? Same tylko wypadki samochodowe – a przecież większość wypadków dzieje się w naszych domach, gdzie ulegamy oparzeniom, łamiemy ręce i nogi oraz topimy się w wannie – to jakieś 35.000 zdarzeń rocznie oraz 43.000 osób poszkodowanych (lekko rannych lub doprowadzonych do inwalidztwa). Czyli co pięćsetna osoba kierująca samochodem ulega wypadkowi.
Wśród moich znajomych, a także w bliższej i dalszej rodzinie zdarzyły się niestety poważne choroby. Czasem dotykały osób zdrowych, młodych, jędrnych, prowadzących zdrowy tryb życia. Po prostu coś się w organizmie popsuło i już. Co się wtedy dzieje? O tym pisałem w jednym z poprzednich odcinków tego cyklu, poświęconym kosztom chorowania. Tym widocznym gołym okiem i tym ukrytym. Chorowanie nie jest tanie, a szanse na wyzdrowienie czasem zależą od tego czy mamy pieniądze na lepszego lekarza, nowocześniejszą kurację poza kolejnością oraz innowacyjne leki.
Przeczytaj: Ubezpieczenie czyli cena świętego spokoju. Ile warto zapłacić?
Przeczytaj: Te statystyki nie kłamią. Oszczędzający żyją dłużej! Ile potrzebujesz zaoszczędzić, żeby pożyć ile wlezie?
Jak się zabezpieczyć przed finansowymi skutkami choroby?
Zabezpieczenie się przed tymi wydatkami kosztuje. Przeciętne ubezpieczenie od ciężkich zachorowań (jeśli nie jest okrojone do niektórych chorób i nie ma nazbyt niskiej sumy ubezpieczenia) co miesiąc kosztuje kilka stówek składki – im starszy klient, tym więcej. Ale gdyby nagle potrzebować większej gotówki na szybkie leczenie, to można uruchomić pieniądze ubezpieczyciela. Kilkaset razy większe, niż comiesięczna składka ubezpieczenia.
Co to daje? Święty spokój. Oczywiście nadal trzeba wierzyć, że nic złego się nie przytrafi i do 90-tki będziemy leczyli tylko próchnicę w zębach (tu znów niebezpiecznie zbliżamy się do tematu oszczędzania na emeryturę), ale gdyby jednak… jest backup w postaci zagwarantowanej kasy. Nawet jeśli z tej kasy nigdy nie będzie trzeba skorzystać, to składki są ceną świętego spokoju, że gdyby jednak…
Wypowiedz się! Czy obawiasz się choroby? Ile kasy powinieneś mieć, żeby się przed nią obronić?
Jeśli już decydujemy się płacić cenę tego świętego spokoju, to trzeba dobrze wybrać, zwłaszcza że w skali kilku, kilkunastu lat składki będą trochę kosztowały. Chodzi o to, żeby polisa obejmowała jak najwięcej chorób, które mogą nas teoretycznie dopaść. A w ramach palety chorób – by nie było ograniczeń wypłaty tylko do ich najcięższych odmian. A na koniec – by sumy ubezpieczenia nie były symboliczne.
Które choroby są najbardziej „popularnym” źródłem kłopotów? Tak się składa, że ostatnio tygodnik medyczny Lancet opublikował statystykę przyczyn, z jakich ludzie umierają na całym świecie. Statystyka zgonów nie jest co prawda tożsama ze statystyką chorób, ale jednak pokazuje czego powinniśmy się najbardziej obawiać jako potencjalnej przyczyny zgryzot zdrowotnych.
Czytaj też: Dlaczego polska służba zdrowia nie działa? Moja diagnoza i lekarstwo
Czytaj też: Ile naprawdę kosztuje chorowanie? I co zrobić, żeby nie płacić z własnej kieszeni? Policzyłem i radzę
Rak rocznie kładzie 9 mln. Choroby serca – 17 mln. A wypadki samochodowe i terroryzm?
Otóż w zeszłym roku odeszło z tego padołu łez i rozpaczy 54,7 mln ludzi. Jakie przyczyny były najpopularniejszą tego przyczyną? 10,6 mln osób zapadło na choroby zakaźne. Z tego 2,3 mln na gruźlicę i HIV, zaś 4,8 mln na choroby przewodu pokarmowego i dolnego układu oddechowego, 1,7 mln na choroby neonatologiczne.
Wśród „niezakaźnych” powodów śmierci 8,9 mln osób zmarło na raka. „Najpopularniejszym” śmiertelnym nowotworem jest rak tchawicy, oskrzeli oraz płuc (1,7 mln przypadków śmiertelnych), rak piersi (545.000), żołądka, wątroby oraz jelita i odbytnicy – każda z tych trzech odmian raka zniszczyła życie 800.000 osób.
Dużo więcej osób umiera jednak na choroby kardiologiczne – aż 17,6 mln w zeszłym roku. W tym 9,5 mln na tzw. niedokrwienną chorobę serca (czyli po prostu niewydolność serca). Najpopularniejszą jej przyczyną jest z kolei miażdżyca tętnic wieńcowych. Aż 5,5 mln osób zmarło na choroby związane z naczyniami krwionośnymi (dodatkowo 2,8 mln zł w związku z różnego rodzaju krwotokami), zaś 2,7 mln z powodu najzwyklejszego zawału. 3,5 mln osób padło ofiarą chorób układu oddechowego, zaś 2,8 mln – ofiarą chorób neurologicznych (z tego 2,4 mln – Alzheimera). Mniej więcej 1,4 mln zmarło z powodu cukrzycy, zaś 1,2 mln z powodu chorób nerek.
4,6 mln osób zeszło z tego świata z powodu odniesionych ran. Z tego 1,4 mln z powodu wypadków drogowych (kierowcy, pasażerowie i piesi, których jest w tej liczbie ponad pół miliona), zaś 1,8 mln z powodu nieszczęśliwych wypadków (niecałe 700.000 osób zderza się z ziemią, 300.000 to ofiary utonięć, 130.000 – ofiary pożarów). Z powodu konfliktów wojennych i terroryzmu zginęło na całym świecie 150.000 osób.
>> Poświęć chwilę na rozmowę: choroba nie wybiera, ale jak się zabezpieczyć przed finansowymi jej skutkami – nie tylko skutkami dla Ciebie, ale i dla Twojej rodziny? Co zrobić, żeby Twój partner i dzieci nie musiały ponosić konsekwencji tego, że zaszwankowało Ci zdrowie? Pogadaj z o tym ze mną – czekam na maciej@maciejsamcik.pl – albo – nie-zo-bo-wią-zu-ją-co – z ludźmi z Prudentiala, jednej z tych kilku firm ubezpieczeniowych, którym ufam. Oni czekają pod tym linkiem
Na emeryturze coraz dłużej żyjemy w dobrym zdrowiu
Jeśli jeszcze nie doznaliście stanu przedzawałowego od czytania tego wszystkiego (pamiętajcie, że ziemię zamieszkuje mniej więcej 7,5 mld ludzi, więc 54 mln tych, którzy odeszli, to stosunkowo niewielki odsetek), to mam dobrą wiadomość: Polacy żyją coraz dłużej i rzadziej umierają na choroby krążenia, a ponadto systematycznie spada w Polsce śmiertelność noworodków – to przeczytałem w raporcie „Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania” autorstwa Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.
Polki żyją prawie 82 lata (dokładnie: 81,9 roku), podczas gdy średnia długości życia kobiet w krajach Unii Europejskiej to prawie 84 lata (a dokładnie: 83,6). Szczególnie długowieczne są Hiszpanki, które dożywają przeciętnie 86,3 roku. Faceci w Polsce średnio żyją niespełna 74 lata (73,8 roku). A np. Szwedzi – aż 80,6 roku. Z raportu wynika, że główną przyczyną przedwczesnej śmierci Polaków w wieku 25-64 lat są choroby układu krążenia (umierają na to 183,8 osoby na 100.000).
No i na koniec naprawdę good news. Według wyliczeń Eurostatu przeciętny mężczyzna mieszkający w Polsce przeżywa w zdrowiu 81% długości życia, a kobieta – 77%. To oznacza, że osoby w wieku 65 lat, u progu emerytury, mają prawo oczekiwać, iż mniej więcej połowę dalszego życia przeżyją bez ograniczenia sprawności lub innych problemów zdrowotnych. Zaraz, zaraz, czyżbyśmy znów zbliżali się do tematu „jak mieć niemiecką emeryturę i po zakończeniu pracy zawodowej żyć jak król”?
Więcej o tym jak opuszczamy nasz padół łez? „Demografia i Gerontologia Społeczna. Biuletyn Informacyjny”, 2013 r.
Najnowszy raport o śmiertelności mieszkańców ziemi znajdziesz tutaj
zdjęcie tytułowe: Dieterich01/Pixabay.com