Ta historia zaczęła się ponad rok temu, choć jej główny bohater jeszcze sobie z tego nie zdawał sprawy. Pan Waldemar ma przychód z najmu mieszkania i zgodnie z prawem co roku rozlicza się z Urzędem Skarbowym. W lutym 2021 r. zrobił przelew zaliczki za cały rok – wiedział bowiem, ile przyjdzie mu zapłacić. I myślał, że problem rozliczenia się z podatku ma z głowy. Jak bardzo się mylił, okazało się rok później…
Pan Waldemar w ten sposób rozliczał się nie pierwszy raz. Jeden przelew w roku i spokój na kolejne 12 miesięcy. Z jednej strony kredytowanie budżetu państwa nie jest może najbardziej efektywną metodą zarządzania pieniędzmi, ale z drugiej – nie trzeba potem co miesiąc zawracać sobie głowy robieniem przelewu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jakież więc było jego zdziwienie, gdy w kwietniu odebrał list od Urzędu Skarbowego. Dlaczego? W lutym nasz Czytelnik, jak pan minister przykazał, złożył PIT-28. Wykazał w nim, że podatek do zapłaty wynosi dokładnie tyle, ile wpłacił rok wcześniej zaliczki, a więc rozliczenie uznaje za zakończone.
Z czym dzwoniła Skarbówka? Żeby powiadomić, że żadna zaliczka do Urzędu nie wpłynęła, a więc ma nieopłacony w terminie podatek. Zapewnienie pana Waldemara, że przecież zrobił przelew i może to udowodnić, zostało skwitowane przez urzędnika stwierdzeniem, że „ten przelew u nas się nie zaksięgował, proszę skontaktować się ze swoim bankiem”.
Pan Waldemar odezwał się więc do mBanku, w którym ma swój rachunek i z którego wykonał rok wcześniej przelew. Tam na czacie uzyskał potwierdzenie, że „przelew ma status wysłany”. Bank zaproponował także, że może to wyjaśnić poprzez „dyspozycję na sprawdzenie statusu przelewu”. Na której realizację trzeba poczekać… do 30 dni.
Czy przelew może zniknąć? Kto popełnił błąd? I czy to powinno obchodzić podatnika?
Nasz Czytelnik wysłał więc mailem do Urzędu potwierdzanie przelewu i miał nadzieję, że sprawa jest wyjaśniona. Opowiedziałem tę historię dr. Radosławowi Piekarzowi, który jest doradcą podatkowym i partnerem w kancelarii A&RT Rynkowska, Kosieradzki, Piekarz.
Kwestie zapłaty podatku za pośrednictwem rachunku bankowego reguluje Ordynacja podatkowa. Zgodnie z nią za termin dokonania zapłaty podatku uważa się dzień obciążenia rachunku bankowego podatnika. Ważne w tym przepisie jest pojęcie „obciążenie rachunku bankowego”
– wyjaśnił. Zaznaczył jednak, że są sytuacje, gdy dzień zlecenia przelewu nie jest tym samym, w którym księgowane jest obciążenie rachunku. Na przykład, jeśli ktoś przypomni sobie o rozliczeniu PIT wieczorem 30 kwietnia i dwie godziny przed północą wystawi dyspozycję poprzez system bankowości internetowej – może się obudzić z zaległością, jeśli środki zejdą z konta dopiero następnego dnia.
Jednakże w sytuacji Czytelnika to nie powinno mieć miejsca, bowiem dyspozycja przelewu została złożona na rok przed terminem, środki faktycznie zeszły z rachunku, co potwierdził bank Czytelnika. Tym samym uznać należy, że zobowiązanie podatkowe wygasło, a jako dowód wystarczy przedstawić wyciąg bankowy
– skonkludował Radosław Piekarz. I właściwie w tym miejscu powinien się ten artykuł zakończyć. Niestety, wygląda na to, że Ordynacja podatkowa się w tym Urzędzie Skarbowym „nie przyjęła”. Skąd taki wniosek? Bo niestety, niedługo potem Skarbówka zadzwoniła ponownie. „Nie mam dobrych wiadomości” – pan Waldemar usłyszał głos w słuchawce. Ponoć mimo usilnych poszukiwań, przelewu na kontach Urzędu nie udało się znaleźć.
Zaczęło się więc odpytywanie. A może podatnik pomylił numer konta? Ale jak miał pomylić, skoro wszystkie dane do przelewu są generowane automatycznie, a każdy ma swój mikrorachunek? Może źle wpisał tytuł przelewu? I tutaj pudło, bo ten parametr także „wymyśla” sobie system bankowy.
Kiedy pan Waldemar opowiadał mi tę historię, byłem przekonany, że zmierza do szczęśliwego finału. Jest dowód zapłaty, potwierdzenie od banku, więc Urząd odpuści i zacznie porządkować swój bałagan. Ale gdzie tam! Skarbówka uznała, że podatnik musi bardziej się postarać, żeby udowodnić swoją niewinność i poleciła „wyjaśnić sprawę ze swoim bankiem”.
Nie chciało mi się wierzyć, że to norma postępowania. Uznałem, że może trafiła się jakaś urzędnicza czarna owca. Odezwałem się więc do Ministerstwa Finansów i Krajowej Administracji Skarbowej z serią pytań: jak przelew może zniknąć i nie pojawić się przez ponad rok? Czy potwierdzenie przelewu jest wystarczające do zamknięcia sprawy? Czy podatnikowi grożą odsetki za zwłokę z powodu awarii na linii bank-Skarbówka?
Co odpisało Ministerstwo? Podatniku, masz być jak KNF i NIK razem wzięte!
Wyjaśnienia, które dostałem od MF są co najmniej mgliste. Zacytuję fragment (pisownia oryginalna):
„Na podstawie potwierdzenia uznania rachunku bankowego, można domniemać o dopełnieniu obowiązku podatkowego podatnika, w zakresie dokonania zapłaty wskazanego podatku. Jednakże podatnik w momencie otrzymania informacji z urzędu skarbowego o braku zapłaty podatku, powinien niezwłocznie, ustalić przyczynę takiej sytuacji. Podatnik powinien przedstawić dowód zapłaty podatku, bądź skontaktować się ze swoim bankiem w celu uzyskania niezbędnych wyjaśnień”
– czytam w odpowiedzi. Czy to znaczy, że potwierdzenie przelewu wystarczy? Czy też pan Waldemar ma domagać się wglądu w dokumentację mBanku i przeprowadzić audyt systemów informatycznych? Ciężko powiedzieć. Poprosiłem Ministerstwo Finansów o wyjaśnienie, czy wysłanie potwierdzenia przelewu kończy sprawę, ale ciągle czekam na odpowiedź.
A sprawa wygląda na groźną. Bo w dalszej części wiadomości od Ministerstwa przeczytałem ostrzeżenie, że Urząd Skarbowy wszczyna postępowanie, gdy stwierdzi „brak uznania wpłaty na swoim rachunku”. A to znaczy, że nie interesuje go, czy ktoś wysłał przelew, tylko to, czy pieniądze dotarły.
Co się stanie, jeśli pieniądze nie dotrą? Postępowanie egzekucyjne, choć w swojej łaskawości Skarbówka zaczyna od „miękkiej egzekucji”, czyli przypomnienia i telefonu. Nie zmienia to faktu, że „w przypadku nieuznania rachunku bankowego urzędu skarbowego podatnik zostanie obciążony naliczeniem odsetek od nieterminowej zapłaty”.
Czytaj też: Bolesny przypadek pana Jerzego. Skarbówka chciała ściągnąć drobną sumę, bank zrobił mu kipisz. Czy musiał?
Jak w dowcipie o amerykańskim sądzie, który skazał czarnoskórego mężczyznę za zabójstwo tylko na 5 lat, bo wziął pod uwagę okoliczność łagodzącą, że zabójcą był ktoś inny – u nas też urząd wychodzi naprzeciw podatnikowi i daje szansę na wyjaśnienie sprawy zanim zajmie mu konto.
Pan Waldemar, znikający przelew zaliczki i mBank z ludzką twarzą
Zwróciłem się także do mBanku, który obsługiwał nieszczęsny przelew. Najpierw zapytałem, jak to w ogóle możliwe, że przelew znika. Bank na to nie umiał odpowiedzieć, ale tu akurat trudno go winić – mnie obowiązuje tajemnica dziennikarska i za wiele szczegółów nie mogłem zdradzić, a mBank musi przestrzegać tajemnicy bankowej i danych dotyczących pojedynczego klienta też nie przekaże.
„W imieniu klienta możemy wystąpić poprzez KIR do NBP z prośbą o potwierdzenie, czy przelew został zaksięgowany na wskazanym rachunku w zleceniu płatniczym”
– zadeklarował bank. Pytanie, dlaczego Administracja Skarbowa, która ma dużo większe uprawnienia w zakresie ustalania faktów, nie wzięła się za wyjaśnianie sprawy, a zleciła to panu Waldemarowi. Po kilku dniach mBank się odezwał, żeby poinformować, co udało się ustalić w NBP i Krajowej Izby Rozliczeniowej. Jaki był wynik dochodzenia?
„Na pytanie skierowane za pośrednictwem Krajowej Izby Rozliczeniowej bank odbiorcy odpowiedział, że „środki z dnia […] o wartości […] nie zostały zaksięgowane (brak wpłaty)”
– tak głosił mail od banku. Czary? Kosmici? Zbuntowana sztuczna inteligencja? Pozornie sprawa może wydawać się błaha. Ot, usterka w systemie. Jednak pokazuje ona istnienie co najmniej dwóch poważnych luk – prawnej i technicznej. W tej pierwszej podatnik, który wypełnił wszystkie swoje obowiązki i zrobił przelew zaliczki na podatek, dostaje po głowie za nie swoje błędy. W drugiej – coś musi być poważnie nie tak, skoro przelew do Urzędu Skarbowego – którego rachunek prowadzi przecież NBP – może wyjść i zniknąć jak statek w Trójkącie Bermudzkim.
Dlatego też artykuł nie kończy tego tematu. Będę opisywał dalsze losy tej nierównej walki i starał się dotrzeć do sedna problemu – bo jeśli okaże się, że nie jest to jednorazowa usterka, to każdy z nas jest zagrożony tym, że dostanie kiedyś wezwanie do zapłaty zapłaconego już podatku.
Źródło zdjęcia: jarmoluk/Pixabay