Rozpad gospodarki rosyjskiej przebiega zgodnie z planem. Rubel tonie (ale trudno powiedzieć w jakim tempie), największy rosyjski bank jest na krawędzi bankructwa, a bank centralny rozpaczliwie walczy o ograniczenie paniki ciułaczy. Giełdy akcji nawet nie otwierają, bo Putin woli nie wiedzieć, ile teraz są warte flagowe spółki Rosji. To bankructwo Rosji? Jeszcze nie. Teraz czekamy na informację, w jakim tempie Rosja „zużywa” rezerwy, które zgromadziła, spodziewając się sankcji. I czy starczy jej pieniędzy na uratowanie banków przed zniszczeniem
Zgodnie z tym, co zapowiadałem w weekend, zadając retoryczne pytanie, czy bankructwo Rosji zacznie się w poniedziałek, Unia Europejska oraz amerykański bank centralny uruchomili „opcję nuklearną”. Część rosyjskich banków została wyłączona z systemu SWIFT (czyli ma problem z zawieraniem transakcji zagranicznych), a rezerwy walutowe banku centralnego Rosji zostały zablokowane.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Znaczenie ma zwłaszcza to drugie wydarzenie, bowiem czyni Rosjan bezbronnymi w sytuacji masowej wyprzedaży rubla. A ta już się zaczęła, choć trudno ocenić do końca jej skalę. Przed weekendem za dolara płacono 82 ruble (dla kontekstu: pięć lat temu kurs wynosił 50 rubli za dolara, a przed aneksją Krymu – 30 rubli). W weekend rosyjskie banki wystawiały w tabelach kursowych cenę najpierw 100-110 rubli, a wieczorem nawet 150-170 rubli za dolara.
Krach rubla to już fakt. Jakie może mieć konsekwencje?
Dziś, po wystartowaniu rynku walutowego Forex, handel zaczął się ze spadkiem kursu rubla o 25-30% – dolar był oferowany po 100-110 rubli. Nigdy w historii za dolara nie trzeba było dawać 100 rubli i więcej. To może nie są tak niskie kursy rosyjskiej waluty jak w weekend, ale z punktu widzenia każdego, kto posiada ruble w portfelu – to dramat. Wyobraźcie sobie, że euro nagle nie kosztuje 4,60 zł tylko 6 zł. Oszczędności w bankach tracą realnie na wartości. Pensja w portfelu – to samo. Niestety, bankructwo Rosji oznacza też bankructwo wielu jej obywateli.
A Rosja jest krajem uzależnionym od importu. Udział importu w sprzedaży artykułów codziennego użytku – odzieży, butów, sprzętu AGD, artykułów pierwszej potrzeby – wynosi ponad 75%. Jeśli chodzi o części samochodowe, elektronikę konsumencką (np. smartfony), zabawki, odzież i obuwie – nawet 80-90%.
To wszystko za chwilę podrożeje o 30%. Co najmniej, bo nie wiemy, jak bardzo jeszcze spadnie rubel. Być może krach się dopiero zaczął, a Bank Rosji jest bezbronny. Kto jeszcze się nie zorientował, że jego pieniądze przechowywane w rublach stają się mniej warte – wkrótce to zobaczy w sklepie. Ciekawe, czy zorientuje się też, że to wina jego przywódcy Putina i jego imperialnych ambicji.
Kurs dolara i innych walut nie pokazuje wszystkiego, bo traderzy walutowi na giełdzie mówią, że płynność jest niska, transakcji jest mało, na rynku panuje jeszcze szok. Realnie więc może być tak, że rubel w kantorach będzie wart jeszcze mniej niż na giełdzie walutowej. I że skala zbiednienia Rosjan będzie jeszcze większa. Bardzo jestem ciekaw kursów kantorowych dolara. Być może będą czysto teoretyczne, bo waluty fizycznie kupić nie będzie można.
Bank Rosji podwyższa stopy do 20%. Czy to oddali bankructwo Rosji?
O ile w dłuższym terminie to spadek wartości nabywczej oszczędności i wypłat zaboli Rosjan najbardziej, to w krótkim terminie najgroźniejszy jest run na banki. Żaden bank nie jest w stanie oddać deponentom więcej niż 10% ich pieniędzy – bo one są „w obrocie”. Jeśli więc Rosjanie przyjdą do banków po pieniądze i ich zabraknie – będzie krach branży bankowej.
Oczywiście rosyjski bank centralny nie czeka bezczynnie na katastrofę. Stara się zatrzymać pieniądze w bankach – w poniedziałek rano ogłosił, że podwyższa stopy procentowe z 9,5% do 20%. To teoretycznie powinno podnieść do takiego poziomu (w skali roku) oprocentowanie depozytów w rublach.
Prawdopodobnie ruch nie okaże się skuteczny, bo jeśli ma się na koncie w banku walutę, która w ciągu jednego dnia traci na wartości tyle, ile wynosi podwyższone oprocentowanie w skali roku – ochota do pozbycia się pieniędzy nadal będzie spora.
Dlatego właśnie tak świetnym posunięciem było zablokowanie rezerw walutowych Rosji – gdyby rosyjski bank centralny mógł rzucić na rynek miliardy dolarów, to może przynajmniej ograniczyłby spadek rubla, a tym samym skalę przerażenia klientów banków. Ale ma związane ręce, bo nie ma dolarów.
W weekend bank centralny Rosji wystosował komunikat, w którym zapewnił, że wszczyna skup złota od banków oraz że udostępni bankom nieograniczoną płynność w ramach pożyczek. I oczywiście uspokajał klientów, że „ma nieograniczone ilości pieniędzy” (znacie to, prawda?) oraz że wszyscy klienci zostaną obsłużeni.
Nie mam na razie danych o tym, jaka jest skala wypłacania oszczędności w rublach z banków, ale wygląda na to, że jest tego dużo. Myślę, że trzeba obserwować strony internetowe największych rosyjskich banków – jeśli pojawią się informacje o wstrzymaniu lub ograniczaniu wypłat albo o przymusowej zamianie oszczędności dolarowych na rublowe – będziemy wiedzieli, że jest źle.
Na razie mamy tylko komunikat banku centralnego, który odnosi się do aktywów obywateli i firm rosyjskich prowadzących działalność gospodarczą za granicą.
„Na podstawie propozycji Ministerstwa Finansów Federacji Rosyjskiej i Banku Rosji zostanie dziś podjęta decyzja o wprowadzeniu od 28 lutego 2022 r. dla rezydentów uczestniczących w zagranicznej działalności gospodarczej obowiązkowej sprzedaży waluty obcej w wysokości 80% wpływów należnych rezydentom na mocy wszystkich umów handlu zagranicznego”.
To oznacza, że jeśli ktoś przyjmuje z zagranicy płatności w dolarach albo euro czy innej walucie, to 80% tych pieniędzy będzie de facto konfiskowana, a oficjalnie zamieniana na niewiele warte ruble. Na razie nie ma wieści o jakichkolwiek przymusowych przewalutowaniach dla obywateli Rosji. Natomiast nie chce mi się wierzyć, żeby z rosyjskich banków komercyjnych dało się teraz bez ograniczeń wypłacać dolary.
Sberbank, największy rosyjski bank, na krawędzi bankructwa. „Nie do uratowania”
Według Europejskiego Banku Centralnego (nie wiem skąd mają te informacje, być może monitorują przepływy pieniędzy) Sberbank Europe – spółka zależna największego rosyjskiego banku Sberbank – jest zagrożona upadkiem w wyniku pogorszenia płynności finansowej.
„Europejski Bank Centralny ocenił, że niemiecki Sberbank Europe i jego dwie spółki zależne działające na obszarze unii bankowej, Sberbank w Chorwacji i Sberbank Banka w Słowenii, upadają lub są zagrożone upadłością z powodu pogorszenia ich sytuacji płynnościowej”
– podał EBC w komunikacie. To jeszcze nie oznacza, że upada spółka-matka, czyli cały rosyjski bank (EBC widzi tylko sytuację płynnościową jego europejskich spółek, z których klienci panicznie wycofują pieniądze), ale… w zasadzie to właśnie oznacza, bo jeśli ludzie w Rosji przeczytają, że upadają inne jednostki Sberbanku – też rzucą się do jego kas. I to niezależnie od wysokości oprocentowania depozytów.
Bardzo brzydki numer wykręcił Putinowi Europejski Bank Centralny, wypuszczając taki komunikat, który tylko podsyci panikę w Rosji, Można było nic nie pisać i po cichu zaoferować pomoc. Mają siedzibę we Frankfurcie, rachunki za gaz się zgadzają, a tu taki głupi dowcip.
„Sberbank Europe i jego spółki zależne doświadczyły znacznych odpływów depozytów. Doprowadziło to do pogorszenia jego sytuacji płynnościowej. I nie ma dostępnych środków, które dawałyby realną szansę na przywrócenie tej pozycji na poziomie grupy i w każdej z jej spółek zależnych w ramach unii bankowej”
– stwierdził EBC. I uznał, że „w najbliższej przyszłości bank prawdopodobnie nie będzie w stanie spłacać swoich długów lub innych zobowiązań w terminie ich wymagalności”.
Warto wiedzieć, że Sberbank to odpowiednik naszego PKO BP – bank o największych aktywach i największym udziale w rynku. Jego aktywa wynoszą równowartość jakichś 250 mld euro. W 2020 r. miał 25 bln rubli depozytów klientowskich (przy obecnym kursie rubla jakieś 220 mld euro). W zasadzie nie wiadomo, czy ten Sberbank jest tym odpowiednikiem PKO BP czy nim był. Bo w chwili, gdy piszę ten tekst – jego strona internetowa leży. Leżała też przez całą niedzielę, co było dziełem hakerskiej grupy Anonymous.
Pytanie brzmi: czy bank centralny Rosji oraz szerzej – państwo rosyjskie – będzie w stanie pokryć straty klientów w przypadku bankructwa Sberbanku. 25 bln rubli to tyle, ile wynosi cały budżet państwa rosyjskiego. Rezerwy banku centralnego to co prawda trzy razy tyle, ile wynoszą depozyty w Sberbanku, ale… połowa z nich jest zablokowana, a połowa z dostępnych pieniędzy – przechowywana w złocie. No i przede wszystkim: to tylko jeden rosyjski bank. A walić się będą wszystkie.
Gdyby sytuacja była normalna, to na pomoc składającemu się jak domek z kart rosyjskiemu sektorowi bankowemu ruszyłby Międzynarodowy Fundusz Walutowy i inne międzynarodowe organizacje. Ale jest wojna i wydaje się, że na wsparcie – oraz pokrycie strat – mogą liczyć tylko klienci Sberbank Europe, których depozyty to równowartość 13 mld euro.
Bankructwo Rosji? Jakie są scenariusze? Zły i bardzo zły
Jakie są możliwe scenariusze? Jest tylko zły i bardzo zły. Ten zły zakłada, że kosztem dużej części rezerw finansowych państwa i banku centralnego uda się utrzymać przynajmniej stabilność banków i opanować panikę ich klientów. Rubel będzie w cenie śmieciowej, ale przestanie spadać. Albo przynajmniej uda się ten proces spowolnić na zasadzie „spokojnie, nie wszyscy naraz, każdy zdąży zbankrutować”. Wtedy będziemy po prostu czekali na dane o tym, w jakim tempie Rosja zużywa swoje zasoby, żeby przetrwać kryzys. W końcu – za tydzień, miesiąc albo trzy, w zależności od tempa dramatu – pieniądze się skończą. I zgaśnie światło.
„Rosyjska waluta jest poważnie niedowartościowana, więc złagodzenie napięć geopolitycznych wspieranych przez drogą ropę przyczyni się do umocnienia rubla. Według Eleny Kozhukhovej, analityka spółki inwestycyjnej Veles Capital, pozytywnym czynnikiem dla rynku jest zamiar przedstawicieli Rosji i Ukrainy do prowadzenia negocjacji na Białorusi”
– takie farmazony czytam w rosyjskich portalach finansowych. No, jak już nadziei na zatrzymanie krachu rubla widzą w negocjacjach pokojowych (a nie w liczbie bombardowań ukraińskich cywilów), to znaczy, że zauważyli, w jak czarnej są d…ziurze. Ciekawe, czy będzie jakiś chętny, żeby to powiedzieć Putinowi.
Jest jednak bardzo, bardzo prawdopodobne, że już w najbliższych dniach będziemy mieli załamanie całego sektora bankowego w Rosji. I to byłby dla Putina scenariusz bardzo zły. Jakie to może mieć konsekwencje? Jeśli ludzie stracą pieniądze zgromadzone w depozytach (formalnie te depozyty mogą zostać tylko „zamrożone”), to to oznacza koniec rubla.
Są już „życzliwi”, którzy chcą w tym pomóc. Znalazłem nawet w internecie wzór odezwy do rosyjskiego konsumenta, klienta banku, posiadacza karty płatniczej rosyjskiego banku. W wolnym tłumaczeniu: „ludzie, pozbywajcie się oszczędności w bankach, póki są coś jeszcze warte”. Podłe, nieprawdaż?
„Каждый россиянин должен вывести все свои деньги из российских банков и конвертировать рубли в доллары и евро как можно скорее, пока Путин не запретил им это делать. Россия сталкивается с массовым оттоком капитала, крахом банковской системы и финансовым банкротством”.
Podłość ludzka nie zna granic, ale bankowcy rosyjscy usiłują jeszcze walczyć. Andriej Kostin, szef drugiego co do wielkości banku, VTB, ogłosił, że bank będzie czynił „wszystko, co możliwe i niemożliwe”, by zminimalizować szkody, które klienci poniosą z powodu sankcji nałożonych przez USA i Wielką Brytanię. Zaapelował, by klienci nie podejmowali „nieprzemyślanych działań”. Bank zwrócił się do klientów, by za podstawę decyzji przyjęli tylko jego oficjalne informacje.
W drugim scenariuszu prawdopodobnie Rosja będzie musiała wprowadzić znów „rubla transferowego”, czyli walutę, która będzie „udawała”, że ma jakąś wartość, o sztywnym kursie wobec dolara lub euro. I w tej walucie będą wypłacane pensje urzędnikom czy żołd żołnierzom nadstawiającym na wojnie głowę za Putina.
Bieda, czarny rynek walutowy, gospodarka naturalna – to może być przyszłość Rosji, jeśli nie stanie się cud i rubel nie odzyska wartości (albo jeśli Rosjanie – w porywie patriotyzmu – nie uznają, że nie wypłacają pieniędzy z banków, żeby ratować kraj).
Putin nie chce wiedzieć ile są warte Gazprom i Rosnieft. Zakaz sprzedaży!
Czy bankructwo Rosji obejmie także giełdy akcji? „Zamrożone” są na razie transakcje akcjami na rosyjskich giełdach w Moskwie i Sankt Petersburgu. Ich szefowie ogłosili, że otworzą handel dopiero po południu i – jak czytam w rosyjskich serwisach informacyjnych – raczej będzie to dotyczyło tylko inwestorów instytucjonalnych. Czyli będą się odbywały tylko duże transakcje, indywidualnie dogadywane między stronami. Zwykli ludzie nie będą mieli dostępu do rynku (przynajmniej na początek).
I jeszcze jedno: giełdy wprowadziły zakaz sprzedawania akcji przez inwestorów zagranicznych. Biura maklerskie mają po prostu nie przyjmować takich zleceń. Wygląda więc na to, że będzie próba „zamrożenia” na sztucznym poziomie – nie odzwierciedlającym faktycznej sytuacji – wartości flagowych rosyjskich spółek, takich jak Gazprom, Sberbank, Rosnieft i innych. A bankructwo Rosji oznacza przecież też bolesne konsekwencje dla spółek.
Ale to oczywiście nie spowoduje, że kryzys się nie rozleje na rynek kapitałowy. Po pierwsze handel trzeba będzie kiedyś uwolnić (a jest mało prawdopodobne, że uwarunkowania, które powodują „uśmieciowienie” wartości rosyjskich spółek się w najbliższym czasie zmienią). Po drugie zaś Rosjanie nie mogą uziemić handlu akcjami rosyjskich spółek na giełdach zachodnich.
Na kilku rynkach można handlować tzw. kwitami depozytowymi odzwierciedlającymi akcje rosyjskich firm. Formalnie są to potwierdzenia własności akcji, których formalnym właścicielem jest podmiot działający na rynku rosyjskim. To oznacza, że za chwilę będziemy mieli dwa rynki rosyjskich spółek – ten krajowy z fikcyjnymi wycenami i ten na Zachodzie (np. na amerykańskiej giełdzie).
Z punktu widzenia spółki kwestia śmieciowej wyceny nie boli, o ile nie oznacza, że firma ta z tego powodu nie może pozyskać potrzebnego kapitału na rozwój lub na spłacenie (zrolowanie) zadłużenia. Nie analizowałem jeszcze zadłużenia największych rosyjskich koncernów, ale gdyby chciały na podstawie wartości rynkowej akcji emitować nowe akcje albo obligacje – raczej byłoby to niemożliwe.
Straty oczywiście dotyczą akcjonariuszy, wśród nich wszystkich Rosjan, którzy trzymają oszczędności w rosyjskich funduszach inwestycyjnych. Niestety, bankructwo Rosji ich także może zbankrutować. Jestem bardzo ciekaw, czy będzie można umarzać jednostki uczestnictwa funduszy czy też zostaną one „zamrożone”.
Rosyjskie banki odłączone, ale tak nie całkiem
O ile sytuacja rubla jest zła, a wraz z nią sytuacja klientów banków, których trudno będzie obronić przed utratą depozytów, o tyle wyłączenie rosyjskich banków z systemu SWIFT oraz sankcje dotyczące zakazu robienia z nimi interesów – jak się okazuje – mają charakter mocno porowaty.
Np. Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na największe rosyjskie banki – Sbierbank i VTB – ale zapewniły im zwolnienia obejmujące płatności za zakup ropy naftowej, gazu ziemnego, paliwa i innych produktów naftowych. GazpromBank, który jest ważnym bankiem pośredniczącym w płatnościach, w ogóle nie został objęty sankcjami.
Sankcje zasadniczo odcięły dwa największe banki kontrolowane przez państwo i ich klientów od dostępu do dolara amerykańskiego (wszystkie transakcje w dolarach amerykańskich muszą przechodzić przez banki amerykańskie, więc narzędzie kontroli jest łatwe). A 80% transakcji walutowych przeprowadzanych przez rosyjskie banki jest denominowanych w dolarach amerykańskich (według Departamentu Skarbu USA).
Ale zwolnienia z sankcji pozwalają amerykańskim bankom na dalsze rozliczanie transakcji w dolarach amerykańskich w przypadku zakupu i sprzedaży energii, o ile jest też pośrednik – bank z kraju trzeciego. Zwolnienie obowiązuje do 24 czerwca, ale może zostać przedłużone.
Departament Skarbu USA wydał również zwolnienia dla eksportu produktów rolnych takich jak zboże oraz artykuły medyczne i dostawy humanitarne. Odcięcie krajów zależnych od eksportu zboża z Rosji groziłoby niestabilnością polityczną w tych krajach – tak tłumaczy Departament Stanu te wyłączenia.
Tyle że kwestia szerokości sankcji wobec banków nie ma wielkiego znaczenia dla sytuacji ekonomicznej Rosji. Bankructwo Rosji jest teraz uzależnione od tego, czy nastąpi krach systemu bankowego czy też rosyjska gospodarka będzie umierała w powolnych, bolesnych konwulsjach, z coraz niższym kursem rubla i pozbywaniem się przez bank centralny i rząd ostatnich rezerw finansowych. Powodzenia, panie Putin. Jakby coś – nie mów, że nie ostrzegaliśmy.
————————————
Zapoznajcie się też z tym, co już na temat wojny o Ukrainę napisaliśmy na „Subiektywnie o Finansach”:
>>> [MACIEJ SAMCIK] Co zrobić z pieniędzmi, gdy armia rosyjska ruszyła na zachód? Co zrobić w czasie wielkiego zamieszania z cenami akcji, walut, surowców? Dwie rady na krótszy termin i dwie rady na dłuższy.
>>> [MACIEJ SAMCIK] Kredytobiorcy jako pierwsi mogą zapłacić za tę wojnę. Czy NBP będzie musiał interweniować, żeby ratować notowania złotego? Do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK] Trzy rzeczy, które musisz wiedzieć o bezpieczeństwie energetycznym, zanim wpadniesz w panikę i pobiegniesz na stację benzynową zatankować. Do poczytania tutaj.
>>> [MACIEJ SAMCIK] Na jaką wojnę stać Putina? I jak rosyjski dyktator przygotował się do tej wojny? Analiza budżetu rosyjskiego państwa. W jakim stopniu zaszkodzi mu ewentualne embargo i sankcje? Czy okupowana Ukraina ma dla niego sens? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK, MACIEJ SAMCIK] Jak można ukarać Putina za agresję? Czy możemy uniezależnić się od surowców z Rosji i „zagłodzić” rosyjskiego agresora? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK] Inwazja na Ukrainę jest także za nasze pieniądze. Ile każdy z nas – chcąc, nie chcąc – włożył Putinowi do kieszeni? I co możemy zrobić, żeby mu zaszkodzić. Bardzo krótka lista. Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK] Polska wykupiła już „ubezpieczenie” na wypadek wojny w Ukrainie. Czy zdążymy uniezależnić się od rosyjskiego gazu? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [MARCIN KUCHCIAK] Ile może kosztować wojna na Ukrainie? I jak mogą wyglądać sankcje na Rosję? Czy da się odciąć Rosję od międzynarodowych systemów finansowych i rozliczeniowych, np. od SWIFT? Przeczytaj w tym tekście
>>> [MARCIN KUCHCIAK] Czy da się zabezpieczyć majątek i oszczędności na czas wojny? Które aktywa w przeszłości zyskiwały na wartości w takiej sytuacji? W co inwestować, a czego unikać, gdyby Ukraina została zaatakowana? Co zrobić z pieniędzmi, żeby nie stracić? Do poczytania tutaj
>>> [MACIEJ SAMCIK] Jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, to zaatakuje też Polskę. Ale będą to cyberataki. Czego nie robić, żeby nieświadomie nie stać się narzędziem w rękach hakerów Putina? Do poczytania tutaj.
A więcej o tym, jak dziś wygląda cyberwojna – i jak może nas dotknąć – piszemy na multiblogu Homodigital, czyli subiektywnie o technologii:
>>> Cyberwojna na Ukrainie. Czy Polska może czuć się zagrożona? (homodigital.pl)
>>> Wojna na Ukrainie. Jaki jest informatyczny stan polskiej armii? (homodigital.pl)
>>> Cyberwojna. Izrael, Palestyna, Iran i cyfrowe rozgrywki wielkich mocarstw. (homodigital.pl)
Zapraszam też do posłuchania podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”, w którym jednym z głównych tematów jest ten, co zrobić z pieniędzmi w tak niepewnych, wojennych czasach. Do posłuchania pod tym linkiem, jak również na Spotify, w Google Podcast, Apple Podcast i na pięciu innych, popularnych platformach podcastowych.
źródło zdjęcia: Pixabay