Mamy w Polsce wojnę… nerwów. Efekt? Kolejki na stacjach paliw. Kierowcy ustawiają się w sznurach po paliwo… i robią przysługę Putinowi. Ale czy rzeczywiście są powody, by tracić czas na czekanie pod dystrybutorem? I co z innymi cenami surowców? Węgla i gazu? Oto trzy rzeczy, które musisz wiedzieć o cenach surowców i bezpieczeństwie energetycznym Polski
Trwa ofensywa na Kijów, ale trwa też wojna informacyjna. Efekt to kolejki na stacjach paliw. Tym samym Moskwa skonstruowała samofinansującą się machinę wojenną – Rosja napadła na kraj, w wyniku czego podrożały „produkty” eksportowe: gaz, ropa naftowa i węgiel. Putin dąży do rozedrgania emocji i gospodarek w takich krajach jak Polska. Ale nie dajmy się zwariować!
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
To, że jeden raz ktoś zatankuje 10-15 zł taniej (i postoi w tym celu przez dwie godziny w kolejce), nie zmieni rzeczywistości, w której musimy się przyzwyczaić do dwóch rzeczy: po pierwsze mamy blisko śmiertelnego wroga, a po drugie z tego powodu będziemy musieli za wiele rzeczy płacić więcej. Jak to wpłynie na nasze rachunki i budżety domowe? Sprawdzam!
Po pierwsze, kolejki na stacjach. A „ruskiej” ropy nikt nie chce
Niektórzy hurtownicy-pośrednicy postanowili skorzystać na wzroście cen ropy naftowej z powodu wojny na Ukrainie. Nie chcieli realizować dostaw „na już”, tylko czekali na wyższe ceny. I się doczekali. Ceny europejskiej ropy Brent wzrosły z 94 dol. do 104 dol. Ale wieczorem polskiego czasu nastąpił potężny odwrót i ceny wróciły do poziomu sprzed inwazji. To samo dotyczyło cena ropy amerykańskiej WTI. Teraz cena ropy rośnie, ale jest daleko od czwartkowych rekordów.
Uspokajająco na rynek zadziałały nie tyle sankcje na Rosję (albo ich zapowiedź), ale deklaracja prezydenta Joe Bidena, że USA są w kontakcie z producentami i największymi konsumentami surowców. Inwestorzy założyli, że USA pomogą Europie przetrwać z ograniczonym dostępem do rosyjskiej ropy (albo bez niego).
O tym, że Rosja nie będzie miała łatwo, donosi agencja Bloobmerg. Okazuje się, że ropy od rosyjskich firm nikt nie chce kupować. Efekt jest taki, że Rosja musi schodzić z ceny i – jeśli chce znaleźć kupca na baryłkę – proponuje rabaty sięgające średnio 11,6 dol. od ceny rynkowej. Kupujący nie chcą kupować rosyjskiej ropy nie tylko z powodu solidaryzowania się z Ukrainą, ale boją się raczej amerykańskich sankcji, które mogą dotknąć nie tylko rosyjskich firm naftowych, ale też tych, którzy z nimi handlują.
W tym samym czasie, gdy telewizje zaczęły pokazywać wybuchy rakiet w Ukrainie, wielu kierowców ruszyło na stacje zatankować „pod korek”, a może i wlać paliwa na zapas do kanistra. Pojedyncze obrazki pokazujące większe kolejki na jednej czy drugiej stacji mogą nie oddawać rzeczywistości. Ale w erze mediów społecznościowych to wystarczyło, żeby nakręcić spiralę.
Wielu ludzi dostało bzika i ustawiło się w długich kolejkach po paliwo. Prezes Orlenu Daniel Obajtek potwierdził, że koncern odnotowuje większy niż zwykle popyt na paliwa. Niektóre niezależne stacje (być może te należące do większych koncernów też, tego nie wiemy – dawajcie znać) odwiecznym prawem popytu i podaży wykorzystały sytuację do podniesienia cen.
W sieci można bez problemu znaleźć zdjęcia z niezależnych stacji, które ustawiają ceny paliwa na poziomie tak absurdalnym, że aż bolą oczy – 9,99 zł za litr. Drożej się nie dało, bo zabrakło skali. No ale może to jest dobra metoda na panikarzy ustawiających się w kolejkach, żeby zatankować, bo „zaraz zabraknie”? Poddajesz się emocjom, to płać za paliwo jak za zboże (inna sprawa, że zboże też podrożeje, bo jedna piąta światowego importu pszenicy „idzie” z Rosji i Ukrainy).
Tym niemniej efekt paniki paliwowej już obserwujemy w decyzjach biznesowych sieci stacji – nie tylko poprzez podwyżki cen. PKN Orlen postanowił zastosować inny manewr – racjonowanie paliwa. Ogłosił, że czasowo sprzedaje paliwo wyłącznie do baków samochodów. Chodzi o to, żeby nieliczna grupa panikarzy „osuszających” stacje i magazynujących paliwo – nie wiadomo w jakim celu – nie wywołała prawdziwego kryzysu z dostępnością paliwa.
Cysterny nie są z gumy, nie jest ich nieskończona liczba i mają ustalony harmonogram dostaw – nikt nie jest w stanie przewidzieć, że w konkretnym miejscu ustawi się w kolejce kilku spanikowanych kierowców i postanowią „osuszyć” dystrybutory z paliwa. Szefostwo Orlenu spodziewa się, że w przeciągu 2-3 dni sytuacja się unormuje i obostrzenia zostaną zdjęte. Orlen podał, że w czwartek sprzedaż paliw na jego stacjach wzrosła o 300-400% (w zależności od miejsca).
To prawda, że większość ropy mamy z Rosji. To prawda, że Rosji grożą sankcje, które w krytycznej postaci mogą spowodować ograniczenia w dostawach ropy. Ale po pierwsze Polska ma zapasy na kilka miesięcy (prawo jest takie, że musimy je mieć), a po drugie ropę możemy interwencyjnie sprowadzać tankowcami z USA, Kataru, Norwegii czy Arabii Saudyjskiej. Prezydent Joe Biden dał do zrozumienia, że jeśli będzie trzeba – sprzeda Europie więcej ropy.
Jeśli jakaś stacja żyłuje ceny, to po prostu wykorzystuje irracjonalny strach ludzi, którzy kompletnie nie ogarniają, że to nie jest tak, iż za trzy dni nie będzie w Polsce ani kropli paliwa. Jeśli ktoś nie wierzy Orlenowi, to niech posłucha, co mówi – by zachować spokój i zdrowy rozsądek – konkurencyjny brytyjski koncern BP.
„W związku z sytuacją międzynarodową w Polsce pojawiło się zwiększone zainteresowanie firm budowaniem zapasów paliw. Naszym zdaniem sytuacja ta ma charakter przejściowy. Fundamenty zaopatrzeniowe rynku w Polsce są solidne, a braki paliw dla konsumentów nie występowały. Ponadto dzięki niezależnej i dostępnej dla wszystkich uczestników rynku infrastrukturze logistycznej, w wypadku utrzymywania się podwyższonego popytu, istnieje możliwość uzupełnienia bilansu paliw poprzez import. W takich momentach warto zawsze przypominać, jak ważna jest otwartość rynku, elastyczna i zdywersyfikowana logistyka dostaw paliw”
– odpowiedziało mi biuro prasowe brytyjskiego koncernu, gdy zapytałem „co z tą Pol…”, tfu, „co z tymi paliwami?”. Ropa z Rosji (niestety), Arabii Saudyjskiej czy Kazachstanu do nas płynie, a rafinerie pracują. Firma PERN i rafinerie deklarują, że wszystko jest po staremu. Poza tym gotowe benzyny – gdyby zabrakło ropy naftowej do przerobu – możemy sprowadzać od sąsiadów, co już się zresztą dzieje.
zytaj też: Putin i jego wojsko wchodzi na Ukrainę. Ale czy go na to stać? Zachód zapowiada (niby)sankcje, a ja sprawdzam, czy budżet Rosji wytrzyma tę awanturę
Po drugie, Rosja straszy ceną gazu? Na Polaków to nie zadziała
Dimitrij Miediwiediew, były prezydent Rosji zapowiedział Europejczykom, że będą płacić za gaz (jak policzyliśmy) 80 groszy za kWh. Sporo, ale na Polaków to nie działa, bo tyle już teraz płaciły niektóre firmy i spółdzielnie mieszkaniowe. Dokładnie 79 groszy za kWh płacą w „swojej” taryfie firmy (choć PGNiG ufundowało czasowe obniżki od tej ceny).
Ale po rozpoczęciu inwazji, której celem – jak poinformował Pentagon (do tej pory się nie mylił) – jest obalenie demokratycznych władz Ukrainy, ceny gazu, choć przecież nie przestał on płynąć, wzrosły w jeden dzień o 50%. Na holenderskiej giełdzie TTF trzeba było w czwartek wieczorem płacić 135 euro za MWh. Do rekordów z grudnia (185 euro za MWh) jeszcze sporo nam brakuje, ale pytanie brzmi, jak długo utrzymają się tak wysokie ceny – w grudniu to było tylko kilka dni.
Europa bez gazu z Rosji się nie obędzie. Polska od przyszłego roku nie będzie już brała go od Rosji wcale (zastąpimy go gazem z Norwegii). Gdyby Rosja dziś odcięła dostawy, to starczyłoby nam gazu, żeby dociągnąć do wiosny (mamy magazyny pełne w 70%), ale gazu potrzebuje także nasz przemysł. Cena na pewno i tak poszybowałaby w górę. Jak temu zapobiec? Zwiększyć podaż – o tym właśnie mówił wspomniany już prezydent USA Joe Biden.
Gaz podrożał też na warszawskiej Towarowej Giełdzie Energii z 392 zł za MWh w środę do 561 zł za MWh w czwartek. W przeliczeniu to 56 gr netto za kWh. Dziś konsumenci płacą 20 gr netto (do 1 sierpnia VAT na gaz wynosi 0%). Firmy – po obniżce cen gazu przez Jacka Sasina – 50 gr za kWh (w cenniku jest to ciągle aż 79 gr netto, mimo że cena gazu od stycznia do teraz była na giełdzie o połowę niższa).
W normalnych czasach, gdyby cena gazu się utrzymała na takim poziomie, to PGNiG nie miałby wyjścia: wystąpiłby o zmianę taryfy na gaz dla odbiorców indywidualnych i podniósł cenę gazu dla firm. Ale Sejm uchwalił ustawę o rekompensatach dla koncernu wypłacanych przez państwo, więc PGNiG (i każda firma, która sprzedaje gaz) nie musi się spieszyć z podwyżkami. Otrzyma od państwa część pieniędzy, których nie zarobi z tytułu sprzedaży gazu poniżej kosztów (np. dla objętych nowymi taryfami szpitali czy spółdzielni mieszkaniowych).
Po trzecie, prąd produkujemy z własnego węgla, a ceny energii nie rosną
Polska może nie ma takiej ilości ropy i gazu, ile potrzebuje, ale nie jest tak, że jesteśmy surowcowym pustkowiem. Mamy swój węgiel (54 mln ton wydobycia rocznie), który zasila głównie, jak przyznało Ministerstwo Aktywów Państwowych, energetykę. Rosyjski węgiel kupują od pośredników gospodarstwa domowe. Wydobywamy go za drogo, kopalnie przynoszą straty, ale jest nasz, więc pod tym względem Rosja kurka zakręcić nie może.
Węgiel na giełdzie ARA zdrożał, ale dobra wiadomość jest taka, że ceny węgla rynkowego mają niewiele wspólnego z kosztami produkcji energii. Nasza energetyka ma własne długoletnie kontrakty z polskimi kopalniami. Zwykle było tak, że jak węgiel był tani, to przepłacała. Ale teraz to jest i tak taniej niż na światowych rynkach.
Dlatego pocieszające jest to, że ceny prądu, w ostatnich dniach nie rosną, cena 1 MWh wynosi na TGE 477 zł, nawet nieco mniej niż we wtorek. Plan Moskwy, który zakładałby, że Europę czeka surowcowy armageddon, spalił na panewce. Warto wziąć głęboki oddech, wypić szklankę wody i trzymać kciuki za Ukrainę. A kto może – niech zabierze się do pomagania. Tutaj macie przewodnik, jak to robić.
Zapoznajcie się też z tym, co już na temat wojny o Ukrainę napisaliśmy na „Subiektywnie o Finansach”:
>>> [MACIEJ SAMCIK] Co zrobić z pieniędzmi, gdy armia rosyjska ruszyła na zachód? Co zrobić w czasie wielkiego zamieszania z cenami akcji, walut, surowców? Dwie rady na krótszy termin i dwie rady na dłuższy.
>>> [MACIEJ SAMCIK] Kredytobiorcy jako pierwsi mogą zapłacić za tę wojnę. Czy NBP będzie musiał interweniować, żeby ratować notowania złotego? Do przeczytania tutaj.
>>> [MACIEJ SAMCIK] Na jaką wojnę stać Putina? I jak rosyjski dyktator przygotował się do tej wojny? Analiza budżetu rosyjskiego państwa. W jakim stopniu zaszkodzi mu ewentualne embargo i sankcje? Czy okupowana Ukraina ma dla niego sens? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK, MACIEJ SAMCIK] Jak można ukarać Putina za agresję? Czy możemy uniezależnić się od surowców z Rosji i „zagłodzić” rosyjskiego agresora? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK] Inwazja na Ukrainę jest także za nasze pieniądze. Ile każdy z nas – chcąc, nie chcąc – włożył Putinowi do kieszeni? I co możemy zrobić, żeby mu zaszkodzić. Bardzo krótka lista. Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK] Polska wykupiła już „ubezpieczenie” na wypadek wojny w Ukrainie. Czy zdążymy uniezależnić się od rosyjskiego gazu? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [MARCIN KUCHCIAK] Ile może kosztować wojna na Ukrainie? I jak mogą wyglądać sankcje Zachodu? Czy da się odciąć Rosję od międzynarodowych systemów finansowych i rozliczeniowych, np. od SWIFT? Przeczytaj w tym tekście
>>> [MARCIN KUCHCIAK] Czy da się zabezpieczyć majątek i oszczędności na czas wojny? Które aktywa w przeszłości zyskiwały na wartości w takiej sytuacji? W co inwestować, a czego unikać, gdyby Ukraina została zaatakowana? Co zrobić z pieniędzmi, żeby nie stracić? Do poczytania tutaj
>>> [MACIEJ SAMCIK] Jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, to zaatakuje też Polskę. Ale będą to cyberataki. Czego nie robić, żeby nieświadomie nie stać się narzędziem w rękach hakerów Putina? Do poczytania tutaj.
A więcej o tym, jak dziś wygląda cyberwojna – i jak może nas dotknąć – piszemy na multiblogu Homodigital, czyli subiektywnie o technologii:
>>> Cyberwojna na Ukrainie. Czy Polska może czuć się zagrożona? (homodigital.pl)
>>> Wojna na Ukrainie. Jaki jest informatyczny stan polskiej armii? (homodigital.pl)
>>> Cyberwojna. Izrael, Palestyna, Iran i cyfrowe rozgrywki wielkich mocarstw. (homodigital.pl)
Zapraszam też do posłuchania podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”, w którym jednym z głównych tematów jest ten, co zrobić z pieniędzmi w tak niepewnych, wojennych czasach. Do posłuchania pod tym linkiem, jak również na Spotify, w Google Podcast, Apple Podcast i na pięciu innych, popularnych platformach podcastowych.
źródło zdjęcia: PixaBay