Długi trzeba spłacać. Tę dewizę wyznaje nasz czytelnik, do którego wydzwaniają windykatorzy z firmy Best. Poinformowali pana Marcina, że kupili jego długi. Gdy ten chciał dowiedzieć się, o jakie długi chodzi, firma poprosiła o PESEL. – „Po moim trupie. Dług spłacę, ale PESEL-u nie podam. A jak to przebierańcy?” – mówi pan Marcin. Co w tej sytuacji robić? Prawnik podpowiada
Na odzyskiwaniu długów, które banki i firmy pożyczkowe spisały na straty, można zarobić krocie. Na koniec 2020 r. nominalna wartość wierzytelności 16 firm zrzeszonych w Związku Przedsiębiorstw Finansowych wynosiła 120,5 mld zł. Największe firmy windykacyjne (no może poza niesławnym GetBackiem) są solidnymi, dobrze zarządzanymi spółkami. Co prawda pandemia nie okazała się „żyłą złota” dla windykatorów, bo podaż niespłacanych długów nie wzrosła tak, jak pewnie się spodziewali. W każdym razie branża nie ma powodów do narzekań.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na rynku jest jednak mnóstwo starych długów, które krążą z ręki do ręki i są sprzedawane kolejnym firmom. Właśnie o taki dług ze „starego portfela” upomniała się u naszego czytelnika firma windykacyjna Best. A przynajmniej na tę firmę powołuje się ktoś, kto wydzwania do pana Marcina.
Best i cudaczny wyrok sądu. Czy i tym razem ktoś się nie popisał?
Pan Marcin w mailu do nas pisze, że trafił tutaj przypadkiem, gdy szukał w internecie odpowiedzi na pytanie, jak reagować, gdy firma windykacyjna chce odzyskać długi. To jednak nie jest typowa opowieść o niewinnym kliencie, który nic nie widział, nic nie słyszał i nigdy nie zaciągał długów. Od kilku tygodni nękany jest telefonami z firmy Best i firm z nią współpracujących w sprawie rzekomo niespłaconego kredytu, zaciągniętego w firmie Żagiel w 1998 r.
„Jestem niemalże pewien, że takowego kredytu nie posiadałem, mam czystą historię i wysoką notę w BIK-u, sprawdzałem ostatnio swoje dane w biurach informacji gospodarczej i też czysto. Fakt, miałem kilka kredytów w swoim życiu (bo chyba mało kto ich nie miał) wraz ze spłaconą już hipoteką i wszystkie regularnie obsługiwane. No ale, że BIK tak daleko wstecz nie sięga, ciężko mi zweryfikować, o co chodzi”
– relacjonuje pan Marcin. Oczywiście, ani czysta karta w BIK i BIG nie świadczy o tym, że długów nie było. Tym bardziej, że sprawa dotyczy zamierzchłych czasów, czyli roku 1998 i dług zdołał zapewne już kilkukrotnie zmienić wierzyciela, nie wspominając już o przedawnieniu (o tym w dalszej części tekstu).
Pan Marcin przyznaje, że nie dałby sobie ręki uciąć, że w Żaglu nie miał zobowiązania. To jedna z większych firm pożyczkowych, która działała prężnie w latach 90. Została potem przejęta przez belgijską grupę KBC (tę samą, która miała w swoim portfolio Kredyt Bank), a od 2013 r. jest w barwach Santander Consumer Finance. Pan Marcin nie mówi, że pieniędzy nie odda, ale chciałby wiedzieć dokładnie komu, za co i ile jest winny. A dowiedzieć się tego nie sposób.
Przypomina to trochę historię pana Artura, któremu z konta komornik pobrał 600 zł na wniosek firmy Best II Niestandaryzowany Sekurytyzacyjny Fundusz Inwestycyjny Zamknięty. Pan Artur dostał w 2006 r. mandat za jazdę bez biletu, sąd przyklepał zaocznie nakaz zapłaty, mimo że dług był przedawniony. Rozprawa odbyła się bez udziału oskarżonego. Odkręcenie sprawy okazało się bardzo trudne, bez pomocy prawnika wręcz niemożliwe.
Podaj mi swój PESEL, a powiem ci, jaki masz dług
Pan Marcin relacjonuje, że na kilku telefonach się nie skończyło.
„Poranek. Dzwoni ktoś, kto przedstawia się, że jest z grupy Best i pyta czy ja to ja i zaraz prosi o numer PESEL w celu weryfikacji danych. Ja odmawiam, bo po pierwsze RODO, bo po drugie nie podaję takich danych, bo to dane wrażliwe, bo po trzecie skąd mam wiedzieć, że to nie próba wyłudzenia informacji. Wtedy człowiek z drugiej strony mówi, że to dla mojego dobra, że bez tego nie pójdziemy dalej. To ja im na to, że skoro mają dokumenty z moim nazwiskiem, to żeby wysłali mi listem poleconym na adres wskazany w dokumentach wezwanie do zapłaty, jakiś dowód, że mam niespłacony dług, zapoznam się z tym, poczytam i wtedy jak ludzie wrócimy do rozmowy. Ale to jak groch o ścianę”.
Uważny czytelnik zada pytanie: skąd pan Marcin wie, że chodzi o firmę Żagiel? Otóż, jak tłumaczy czytelnik, przy okazji dłuższej wymiany zdań z jedną z konsultantek, wymsknęła jej się ta informacja. Pan Marcin uznał, że skoro nie ma żadnego „papieru” ani formalnego wezwania, to sprawę odkłada ad acta. Ale dług nie dawał o sobie zapomnieć – pracownicy infolinii dzwonili regularnie rano i wieczorem, a blokady numerów telefonów na nic się zdały, bo za każdym razem dzwoniono do niego z innego numeru.
„Podpowiedzcie mi Państwo, co ja powinienem w tej sprawie zrobić? Mam ich dość, ale danych przez telefon podawać nie będę. Czy jakimś rozwiązaniem byłoby założenie konta u nich na stronie i sprawdzenie tego swojego „niby długu”? Bo jest na stronie Best opcja założenia konta, tam też trzeba podać wszystkie swoje dane wraz z PESEL-em. Czy jest jakaś szansa do zmuszenia ich, aby wysłali mi dokumenty pocztą, jeśli cokolwiek mają na mój temat? Czy to nie jest próba pozyskania albo aktualizacji danych (te telefony do mnie, skoro nie są skorzy do wysłania czegokolwiek listownie?”.
Niestety, ale jeśli chodzi o tzw. miękką windykację, bez wysyłania pism, to firmy mogą, a nawet powinny tak robić. Zanim sprawa trafi do sądu, firma windykacyjna powinna spróbować odzyskać rzekomy dług na drodze polubownej, czyli krótko mówiąc, jak w reklamie „nie ma się co bać, porozmawiajmy”. I to pomimo tego, że firma windykacyjna na tym etapie nie musi przedstawiać twardych dowodów na istnienie wierzytelności. Z jej punktu widzenia to łatwiejsze i tańsze niż uruchamianie machiny sądowej.
Rzecz w tym, że ciągle nie mamy 100-proc. pewności, kto do nas dzwoni… Co w tej sytuacji robić?
Co robić, gdy dzwoni dział windykacji? Być jak struś czy jak tygrys?
W przeszłości zdarzało się, że firmy windykacyjne „kopały klientów po kostkach”. Dziś na forach internetowych też można znaleźć niepochlebne opinie „klientów” firm windykacyjnych, choć trzeba do nich podchodzić z pewną rezerwą – w końcu zainteresowani nie są obiektywni, bo sprawa dotyczy ich samych.
W 2019 r. Ministerstwo Sprawiedliwości chciało nawet dopisać do kodeksu karnego przestępstwo „uporczywego nękania w celu wymuszenia zwrotu wierzytelności”. Kara? Od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Ale pomysł został na papierze.
„Obecnie osobom nękanym przez firmy windykacyjne, których działania wypełniają znamiona stalkingu, nie przysługuje ochrona z uwagi na to, że poszczególne czynności dokonywane są przez wiele różnych osób”
– uważa biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Ale jeśli ktoś dzwoni dwa razy dziennie, to nie można tego jeszcze nazwać nękaniem. Zapytaliśmy prawnika o to, co może zrobić w tej sytuacji pan Marcin i każda inna osoba, do której dzwoni firma windykacyjna.
„Po pierwsze, nie istnieje żadna podstawa prawna do przekazania swojego numeru PESEL, nawet w przypadku, gdyby dług faktycznie istniał.
Po drugie, wyłącznie tytuł egzekucyjny zaopatrzony w klauzulę wykonalności może być skutecznym środkiem egzekucji roszczenia. Firmie windykacyjnej jako wierzycielowi przysługuje zatem kompetencja do wzywania dłużnika do spełnienia świadczenia jedynie o tyle, o ile przysługuje mu skuteczne wobec niego roszczenie. Jeśli firma windykacyjna takiego tytułu nie posiada, nie jest zatem wierzycielem ani pierwotnym, ani wtórnym, zatem nie może prowadzić kroków w celu egzekucji domniemanego roszczenia.
W art. 191 § 2 w związku z § 1 Kodeksu karnego stypizowane zostało przestępstwo tak zwanego karalnego wymuszenia zwrotu wierzytelności. Zgodnie z przepisami, jeżeli sprawca stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu wymuszenia zwrotu wierzytelności, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Przestępstwo odnosi się nie tyle do spowodowania, aby dłużnik wykonał określone czynności, ale do wykorzystania przez wierzyciela niedozwolonych ku temu środków. Oczywiście sytuację należy odróżnić od informowania przez firmę windykacyjną o możliwości skierowania sprawy na drogę sądową, do czego oczywiście firny windykacyjne mają prawo”
– tłumaczy mecenas Mateusz Radomyski, adwokat w kancelarii Capital Legal. Czyli jednym słowem – jeśli nie jesteśmy pewni, czy rzeczywiście mamy dług, sprawa ma kilka, a nawet kilkanaście lat, możemy zaryzykować pokazanie windykatorowi gestu Kozakiewicza. Jeśli chce odzyskać dług, niech idzie do komornika. Ale wtedy musimy liczyć się z tym, że skończymy jak wspomniany pan Artur – pewnego dnia z naszego konta znikną pieniądze pobrane na mocy tytułu egzekucyjnego. Co będzie lepsze? Każdy musi osądzić sam.
Oczywiście, to nie musi kończyć sprawy, będziemy mogli dalej walczyć o sprawiedliwość, czyli umorzenie postępowania i odzyskanie pieniędzy. Zapytaliśmy firmę Best o przypadek pana Marcina. Firma tłumaczy – ma sporo racji – że czasami lepiej jest się zweryfikować, bo przy 2 mln „klientów”, mogą się trafić osoby o takim samym imieniu i nazwisku.
„Nadrzędnym celem BEST jest, by z naszymi klientami ustalić sposób spłaty zaległych zobowiązań na drodze polubownej, komfortowej dla obu stron. Stąd telefoniczne próby nawiązania kontaktu i zweryfikowania danych. Trzeba wiedzieć, że jeśli nie uda nam się ustalić polubownego sposobu spłaty zobowiązań, to sprawa trafia na drogę sądowo-egzekucyjną, co rodzi dla naszych klientów dodatkowe koszty i obowiązki.
BEST obsługuje ponad 2 mln spraw i łatwo sobie wyobrazić, że w wielu przypadkach dotyczą one osób o takim samym imieniu i nazwisku, czasem nawet zamieszkałych w tej samej miejscowości. Dlatego w kontaktach telefonicznych z naszymi klientami pierwszym i kluczowym etapem jest weryfikacja, czy rozmawiamy z właściwą osobą – tą, której sprawa dotyczy. Nie możemy kontynuować rozmowy, ujawniać informacji na temat zobowiązań, jeśli nie mamy pewności, że rozmawiamy z naszym klientem. Stąd prośba o potwierdzenie, poza imieniem i nazwiskiem, numeru PESEL lub kilku ostatnich cyfr numeru PESEL.
Zachęcamy do tego, by wysłuchać naszych konsultantów i zweryfikować swoje dane. Bywa, że nasze kontakty z klientami kończą się na pierwszej rozmowie, np. gdy po sprawdzeniu numeru PESEL okazuje się, że sprawa dotyczy innej osoby o takim samym imieniu i nazwisku”.
——–
POSŁUCHAJ NAJNOWSZEGO PODCASTU EKIPY „SUBIEKTYWNIE O FINANSACH”!
Dziś mamy dla Was podcast (odc. 63) z udziałem Łukasza Hodorowicza, eksperta ds. marketingu. Rozmawialiśmy z nim o trikach, których ofiarą najczęściej padamy w sklepach. A konkretnie? Magiczna „dziewiątka”, czyli jeśli coś kosztuje 2,99 zł, to sprzeda się łatwiej niż coś za równe 3 zł? Jak producenci manipulują objętością produktów? Co to jest cena kontrastowa? Jak sortowanie dań menu wpływa na to, co wybierzemy z karty? Serwisy rezerwacyjne, bilety lotnicze… Na jakie pułapki cenowe jesteśmy szczególnie narażeni w czasie wakacji?
Żeby odsłuchać, trzeba kliknąć ten link albo znaleźć „Finansowe sensacje tygodnia” w Spotify, Google Podcast, Apple Podcast lub na kilku innych platformach.
Źródło zdjęcia: Unsplash