Jakkolwiek w sądach walczy o unieważnienie lub odwalutowanie swoich umów pewnie nie więcej, niż 10.000 klientów, to wyniki tych sposób mogą mieć wpływ na setki tysięcy. Rzecz w tym, że dopóki nie ma rozwiązania ustawowego sporu o franki (a wygląda na to, że go w ogóle nie będzie), zaś propozycje polubownego przewalutowania mogą się pojawić tylko dla wybrańców, wielu frankowiczów czeka na wskazówki z sądów właśnie.
Czytaj: Prezydent Andrzej Duda pokazał projekt ustawy dla frankowiczów. Komu przewalutują kredyt?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj: To już nie przypadek. Sądy unieważniają kredyty frankowe
Jeśli pojawią się znaczące i decydujące orzeczenia sądów – zwłaszcza Najwyższego – to kolejne dziesiątki tysięcy klientów mogą zdecydować się na tę formę walki z bankami. Sąd Najwyższy ostatnio kilka razy wypowiedział się w sprawach kredytów frankowych, ale nie wydał żadnego „czystego” orzeczenia, z którego wynikałyby jasne wskazówki dla sądów powszechnych w kwestii „jak ma być”. Ale kilka ciekawych uwag rzucił.
Sąd Najwyższy: Kredyt może i zostaje frankowy, ale… jest też stałokursowy
Niedawno mec. Mariusz Korpalski, jeden z najbardziej aktywnych prawników występujących w sporze o franki po stronie konsumentów, relacjonował mi ciekawe uzasadnienie wyroku Sądu Najwyższego, dotyczącego powództwa przeciwegzekucyjnego. Tzn. klient nie walczył o odwalutowanie, lecz chciał „jedynie” zablokować egzekucję komornika w związku z niespłacanym kredytem frankowym zaciągniętym w Bank BPH.
Sąd Najwyższy, kierując sprawę do ponownego rozpatrzenia (w pierwszej instancji wygrał klient, w drugiej bank), uznał iż klauzula uzależniająca wysokość raty od kursu franka ustalanego jednostronnie przez bank jest bezprawna. I że unieważnienie umowy byłoby niekorzystne dla konsumenta, więc trzeba ją utrzymać w mocy (by klient nie musiał natychmiast zwracać całości pożyczki). I że klauzula odsyłająca do kursu sprzedaży banku jedynie „dookreśla” zobowiązanie klienta (czyli umowę da się wykonać bez niej). I że trzeba po prostu ustalić kurs, po którym raty mają być przeliczane na złotówki.
Sąd odrzucił kurs NBP z dnia spłaty kolejnych rat (o takiej opcji mówi art. 358 k.c., ale został wprowadzony do prawa dopiero w 2009 r.) oraz opcję spłacania rat bezpośrednio we frankach (w umowie są dodatkowe klauzule określające, że zapłat rat ma być w złotych). Jako podstawę do określenia „prawidłowego” kursu spłaty zaproponował… średni kurs NBP z dnia wypłaty całego kredytu (w oparciu o art. 41 prawa wekslowego) lub kurs kupna z tabel banku z tego dnia.
Sprawa wróciła do sądu drugiej instancji, ale kto wie czy nie jest to jedna z tych spraw, w której prawomocne rozstrzygnięcie będzie stanowiło jeden z kroków milowych walki zbuntowanych kredytobiorców z bankowcami. Zamiast odwalutowania, unieważnienia umowy lub innych kombinacji (np. zwrotu spreadu) Sąd Najwyższy proponuje przyjąć, że kredyt jest nadal frankowy, zaś klient powinien spłacać raty po kursie wynikającym z prawa wekslowego – czyli stałym, z dnia wypłaty kredytu. Zobaczymy co będzie dalej.
Więcej na temat tego wyroku: czytaj na stronie www.law24.pl
Doświadczenie zawodowe klienta bez znaczenia?
Drugim ciekawym orzeczeniem Sądu Najwyższego jest to, które dotyczy pożyczki „nominowanej” do franka szwajcarskiego w banku Santander Consumer. W tym przypadku sąd – i to chyba pierwsze tego typu spostrzeżenie poczynione na poziomie Sądu Najwyższego – uznał, że dla oceny nieuczciwości klauzul umownych nie może mieć znaczenia „status zawodowy czy stopień rozeznania życiowego konsumenta”.
W tej sprawie chodziło o konsumenta, który jest prawnikiem, kiedyś pracował w banku (ale nie przy kredytach frankowych). Wcześniej tak samo wypowiedział się europejski sąd TSUE w sprawie Costea (C-110/14). Jeśli ktoś z Was ma proces z bankiem i przeciwko niemu wytoczono argument, że był ponadprzeciętnie świadomym konsumentem-specjalistą, warto wyciągnąć ten, bardzo świeży jeszcze, kontrargument. Wyrok z uzasadnieniem jest do ściągnięcia tutaj, sygnatura IV CSK 285/16
To na razie przedbiegi – wyroki w sprawach nietypowych, albo dotyczących jedynie unieważnienia tytułu egzekucyjnego. Wciąż czekamy, aż Najwyższy wypowie się w ramach kasacji od wyroku sądu apelacyjnego dotyczącego unieważnienia umowy bądź odwalutowania kredytu. I stwierdzi czy kredyty frankowe są legalne, czy też nie.
Nowa metoda. Klienci w sądach grają va banque, żeby… uniknąć tego Najwyższego
Nie wiadomo jak długo będziemy czekali, bo klienci coraz częściej taktycznie od czekania na Sąd Najwyższy uciekają. Jeśli klient wygrał w pierwszej instancji i widzi dużą szansę na wygraną w apelacji, to zdarza się, że zmniejsza swoje roszczenia do kwoty niższej od 50.000 zł. To oznacza, że sprawą nie będzie mógł się zająć Sąd Najwyższy, bo on – w ramach kasacji – wypowiada się tylko w sprawach przekraczających ten próg kwotowy.
Dziś przypomnę taką sprawę, którą już opisywałem na samcik.blox.pl, którą klientka wygrała, odbierając przy okazji bankowi szansę na odkręcenie wyroku w Sądzie Najwyższym. Rzecz dotyczyła kredytu denominowanego we frankach, z oprocentowaniem ustalanym decyzją zarządu banku i z luźno określonym spreadem walutowym. Klientka zaskarżyła go w sądzie żądając „odwalutowania”.
Chodziło m.in. o klauzulę dotyczącą spreadu jest nieprecyzyjna, warunki zmiany oprocentowania dawały bankowi zbyt wielką swobodę, zaś naliczane opłaty windykacyjne były pobierane z jej konta „po uważaniu”, a więc też w sposób urągający cywizowanym relacjom bank-klient. Aha, było też ubezpieczenie niskiego wkładu własnego, które bank ściągał z konta, ale od niczego klientki nie chroniło. O, taki pakiecik.
Klientka zażądała wykreślenia niewiążących jej klauzul z umowy i wyliczyła straty związane z ich funkcjonowaniem do tej pory na ponad 54.000 zł. Z tego większość przypadła na niesłuszne wzbogacenie banku z tytułu waloryzowania rat kursem franka (49.000 zł), a jakieś drobne pieniądze na kwestię opłat windykacyjnych (3000 zł) oraz ubezpieczenia niskiego wkładu własnego (2000 zł). Jej zdaniem po wykreśleniu „lewych” zapisów kredyt stał się kredytem złotowym o stałej stopie procentowej.
Więcej o tej sprawie: Sędzia jak kowboj. W tej sprawie poległ nawet Najwyższy
We wszystkich czterech punktach – waloryzacja z nieprecyzyjnym spreadem, możliwości zmiany oprocentowania, nakładanie opłat za windykację oraz ubezpieczenie niskiego wkładu własnego – sąd stanął po stronie klientki. I uznał, że nie jest uprawniony do ingerowania w umowę i że zgodnie z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (wyrok C-618/10) umowa może obowiązywać dalej bez fragmentów „wygumkowanych”.
Wygrać 49.000 zł i mieć tylko dwie instancje
Mając w ręku taki wyrok pierwszej instancji mec. Agnieszka Sobczyk z wrocławskiej kancelarii K&L Granat i Wspólnicy, która reprezentuje wielu klientów w sporach frankowych z bankami mającymi siedzibę na Dolnym Śląsku, wymyśliła: „Zmniejszmy roszczenie poniżej 50.000 zł, wtedy – w razie korzystnego wyroku – mamy automatycznie prawomocny wyrok, bez możliwości kasacji”. Oczywiście to ryzyko działa w dwóch kierunkach. W przypadku porażki klienta również nie ma się gdzie odwołać. Opisywałem ostatnio przypadek klienta, który tak właśnie został pokonany przez prawników mBanku.
Czytaj też: Klient przegrał proces z bankiem. Apelacji nie będzie. Co dalej?
No i ostatnio się dowiedziałem, że jest już prawomocny wyrok w tej sprawie (XIV C 2126/15 to sygnatura z pierwszej instancji, II Ca
2200/16 – z drugiej). Wyrok prawomocny zapadł 20 lipca 2017 r. Klientka wobec pierwotnej wygranej cofnęła roszczenie o niski wkład własny i opłaty za windykację. Sąd orzekał zatem tylko w odniesieniu do waloryzacji i zmiennego oprocentowania zmienianego uchwałą
zarządu banku.
Sąd oddalając apelację wyjaśnił, że zgodnie z orzecznictwem ETS nie ma podstaw, by modyfikować postanowienia umowy, bądź poszukiwać innych rozwiązań uzupełniających tę lukę. Nie da się więc modyfikować zasad zmiany wysokości oprocentowania. Podobnie zresztą stwierdził w odniesieniu do klauzuli waloryzacyjnej. A że roszczenie klientki niespodziewanie spadło do 49.000 zł, kasacji nie będzie i wyrok jest prawomocny.
źródło zdjęcia: 888 Poker