„Równiej czyli lepiej” – zachwala „Polski Ład” Zjednoczonej Prawicy komentator Rafał Woś, zwany z lewicowania (a czasem i z lewitowania publicystycznego). I zaczepnie dodaje: „A mnie się to podoba!”. Zainspirowałem się i postanowiłem zajrzeć w zakamarki własnej duszy, by poszukać tego czegoś, co podoba się Rafałowi. I znalazłem!
Premier Mateusz Morawiecki ruszył w Polskę zachwalać nowy program partii rządzącej, czyli „Polski Ład”. I oczywiście od razu zaczął wkurzać ludzi, bo przy tym zachwalaniu włączyła mu się funkcja szczucia jednych Polaków na drugich. Jak inaczej nazwać mówienie o tym, że bogaci „korzystają z dróg, ale nie dokładają się do nich w takim stopniu, jak powinni”?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Podejrzewam, że premier nie jest aż tak nieogarnięty, żeby nie wiedział, że na utrzymanie dróg wszyscy płacimy wysokie – i mniej więcej równe – podatki zawarte w cenie paliwa (VAT, akcyza). Chodzi więc tylko o to, by wzburzyć lud i zyskać poklask dla pomysłu pod tytułem „zabrać bogatemu i dać ludowi”.
Rafał Woś i „Polski Ład”, czyli zachwyt lewicowego publicysty
Rządowy „Polski Ład” chwali nie tylko premier Morawiecki, ale niektórzy publicyści. Osobiście lubię zawsze poczytać Rafała Wosia, gdyż rozwija mnie czytanie rzeczy, z którymi się nie zgadzam. „Wchłaniając” Wosia – niekiedy z wyrazem politowania na twarzy, ale czasem i z otwartymi oczami, że wpadł na coś, na co ja nie wpadłem – mam niemal gwarancję, że mnie pobudzi do myślenia jakąś mniejszą lub większą „herezją”, więc czasu nie stracę.
Tym razem misja Rafała Wosia okazała się mission impossible. 100-procentowej z nim niezgody nie udało mi się osiągnąć. Początki były wszakże obiecujące. W felietonie z cyklu „Voś populi”, publikowanym w „Super Ekspresie” mój ulubiony piewca herezji zajął się „Polskim Ładem” tak, jak się po nim tego spodziewałem – z zachwytem w głosie.
„Konsekwentnie realizowana jest ścieżka na więcej społecznej spójności oraz na bardziej równomierny rozdział narodowego bogactwa” – czytam w felietonie pt. „Równiej, czyli lepiej”. I dalej: „PiS-owcy wzięli władzę z obietnicą wyrównania transformacyjnych niesprawiedliwości. I – uwaga, uwaga, sensacja! – oni dokładnie to robią” – dodaje publicysta „Super Ekspresu”.
Chyba słusznie dodaje Rafał Woś, że konsekwencja i przewidywalność w polityce nie jest częsta. Np. „Solidarność” nieoczekiwanie dla siebie samej wyniosła do władzy Leszka Balcerowicza, a lewica Leszka Millera okazała się partią tak liberalną, że aż musiało przyjść „Razem”, żeby starszych kolegów nawrócić.
Politykę PiS publicysta referuje jako polegającą na „odrzuceniu liberalnego porzekadła, że przypływ podnosi i jachty bogaczy i czółenka biedaków. PiS robi tak żeby te mniejsze łódeczki podnosić przy pomocy państwowych interwencji”. I deklaruje Rafał Woś: „A mnie się to podoba”.
———————————-
O „Polskim Ładzie” więcej przeczytacie w moich dwóch analizach:
- „Polski Ład” w sześciu punktach. 30.000 zł zarobku bez podatku, wyższa składka zdrowotna, 12.000 zł za dziecko, kasa na mieszkanie. Kto zyska? Kto straci? Kto za to zapłaci?
- „Polski Ład”: kogo naprawdę dotknie? Czy odczuje go klasa średnia? I o co tak naprawdę chodzi twórcom „Polskiego Ładu”? Trzy kluczowe pytania
———————————-
Zanim skrytykuję Wosia…
Zanim Rafała Wosia skrytykuję, od razu napiszę, że należę do tej grupy obywateli, któremu „Polski Ład” się nie ma prawa opłacić. Zarabiam znacznie więcej, niż przeciętny Polak. Prowadzę działalność gospodarczą, ciesząc się 19-procentowym podatkiem dochodowym, zamiast realnie 45-procentowym na etacie. Ale nie mam żadnych ulg i odliczeń, żadnych urlopów, w pracy jestem w trybie 24/7, ponoszę ryzyko utraty całego majątku, gdybym popełnił błąd w interesach.
Muszę znać się przynajmniej trochę na księgowości, marketingu, sprzedaży, zarządzaniu, choć tak naprawdę jestem tylko dziennikarzem. Nie wyłączam telefonu po 17.00. W odróżnieniu od etatowców, to ja podejmuję decyzje, które za etatowców podejmują ich kierownicy. Przez 20 lat pracowałem na etacie w korporacji medialnej i podejmowałem wtedy 10 razy mniej decyzji, niż teraz. Moja odpowiedzialność jest dziś znacznie większa. Wynagrodzenie za sukces – również.
Uważam, że pieniądze zarabiam uczciwie, ale też przyznaję, że moje opodatkowanie nie jest proporcjonalnie wyższe, niż w przypadku ludzi na etacie, z niewielkimi zarobkami. I myślę podobnie, jak Rafał Woś, że w Polsce z podatkami powinno być trochę równiej. Nowy pomysł premiera Morawieckiego i prezesa Kaczyńskiego na ustawienie nam podatkowego życia ma mnóstwo wad – które zaraz pokrótce wymienię – ale ma też dwie zalety. A raczej miałby, gdyby przyświecały mu inne cele.
Po pierwsze: ci, którzy dużo zarabiają, winni oddawać proporcjonalnie trochę więcej państwu, niż ci, którzy zarabiają mało. Można się kłócić jak intensywna powinna być ta progresja (żeby nie zabijała innowacyjności) i od jakiego poziomu powinna się zaczynać, ale intencja jej przywrócenia w Polsce jest jakoś-tam zrozumiała. Z całego bałaganu, jakim jest PiS-owski program, wygląda, że opodatkowanie płacy minimalnej wyniesie 9%, a wysokich zarobków – 27-32%, w porywach do 41%.
Po drugie: jeśli „Polski Ład” rzeczywiście miałby się skończyć tak, że przedsiębiorca będzie miał „sztywne” opodatkowanie na poziomie 19% plus 9% składki na NFZ bez kwoty wolnej od podatku, to… przestanie się opłacać przechodzenie na „fikcyjną” działalność gospodarczą. Fikcyjną, czyli robioną tylko po to, żeby płacić niższe podatki, niż od etatu. Bo etatowiec (17% podatku plus 7,75% składki na NFZ) dostanie kwotę wolną od podatku i prawdopodobnie jeszcze jakąś ulgę podatkową. A przedsiębiorca nie.
Skończy się więc wypychanie ludzi do działalności gospodarczej tylko po to, żeby zaoszczędzić pieniądze po stronie pracodawcy i pracownika. To byłby duży krok w celu wyeliminowaniu jednej z największych patologii polskiego rynku pracy. O tym, jaka może być skala tego zjawiska świadczy poniższy wykres.
Wśród najwięcej zarabiających mamy drastyczny wzrost przedsiębiorców (składających zeznanie podatkowe na formularzu PIT-36L). Oczywiście: może to wynikać z faktu, że pieniądz robi pieniądz i żeby mieć go dużo, najlepiej być przedsiębiorcą. Ale może być też tak, że przy dobrych zarobkach dobrze jest „uciec w działalność”, żeby robić to samo, ale z niższymi podatkami.
Gdybym na tym mógł skończyć, to bym kwiczał z radości. Tak, jak Rafał Woś. Albo i razem z Wosiem, w chórku. Problem polega na tym, że jak pogrzebać w „Polskim Ładzie” głębiej, to wyłania się niezłe szambo.
Skomplikowali jeszcze bardziej to, co mogłoby być bardzo proste
I nie myślę tu tylko o chaosie, którym jest owiany cały ten koncept. No bo zobaczcie: ci goście z PiS chcą jednocześnie zwiększyć kwotę wolną od podatku (dobrze dla biednych), podwyższyć próg, od którego płaci się wyższy podatek (dobrze dla bogatych), wprowadzić składkę na NFZ (źle dla wszystkich) oraz ulgę podatkową dla umiarkowanie zarabiających (żeby „dobrze dla wszystkich” plus „dobrze dla bogatych” minus „źle dla wszystkich” nie dawało „źle dla umiarkowanie zarabiających”).
Ten sam efekt mogli by osiągnąć wprowadzając – po prostu – odpowiednio wysoką kwotę wolną od podatku i jedną stawkę podatkową od dochodów przekraczających tę kwotę wolną. Efektywna stopa opodatkowania byłaby tym wyższa, im większa część dochodu byłaby opodatkowana.
Proste? Na pewno prostsze od manewrowania jednocześnie kwotą wolną, progiem podatkowym, składką zdrowotną i ulgami podatkowymi. Czy ktoś mi może powiedzieć po jaką cholerę oni postanowili tak skomplikować tak prostą rzecz? To dlatego, że za sprawę zabrały się jakieś „nieogary” czy też twórcom tego bajzlu przyświecał jakiś ukryty cel?
———————————-
Czytaj też o ułatwieniach, jakie „Polski Ład” przewiduje dla osób chcących kupić mieszkanie:
- Na czym będzie polegała gwarancja kredytowa dla kupujących mieszkanie w ramach programu „Mieszkanie bez wkładu własnego”?
- Trzy długofalowe konsekwencje programu „Mieszkanie bez wkładu własnego”
- Dom do 70m2 bez pozwolenia, czyli jak łatwo będzie można się wybudować pod rządami „Polskiego Ładu”
———————————-
„Równiej znaczy lepiej”? Ale gdzie tu jest równiej?
Prawdziwym szambem jest kilka innych rzeczy, których Rafał Woś zapewne nie zauważył, bo wtedy musiałby się przestać cieszyć. Po pierwsze: pozostawienie bez żadnych zmian niesprawiedliwości w odprowadzaniu składek na NFZ. Przedsiębiorcy, zamiast 380 zł miesięcznie, mają płacić 9% od dochodu, nieważne jak wysokiego (czyli tak, jak etatowcy – oni też płacą bez limitu). A rolnicy? Oni już nie? To ma być to „równiej, czyli lepiej”?
Po drugie: bardziej agresywna redystrybucja zamiast porządnych usług publicznych. Cały „Polski Ład” opiera się na tym, żeby zabrać jednym Polakom (głównie tym zamożniejszym) i oddać drugim (głównie biedniejszym oraz dzieciatym). Według moich przewidywań z tego nie będzie dużych pieniędzy do budżetu państwa – kasa przepłynie od obywateli do obywateli. Nie będzie z tego lepszych szkół, ani szpitali, ani więcej przychodni.
Rodzice mają dostać po 12.000 zł na dziecko i wynająć sobie za to nianię na wolnym rynku. Premier nie zobowiązał się do wybudowania żłobków i przedszkoli, tylko powiedział: „dostaniecie kasę i coś sobie za to kupcie”. To jest ciąg dalszy budowy dziadowskiego państwa. Jak to się może podobać lewicowcowi? Nie ogarniam.
Po trzecie: podważenie zaufania do usług publicznych poprzez ich niesprawiedliwą wycenę. Takie rzeczy, jak składka na zdrowie albo na emeryturę, powinny być skorelowane wartościowo z usługami, które dostajemy w zamian. To są składki celowe, które mają być „biletem wstępu” do określonych usług.
Tak samo, jak bilet miesięczny na autobus ma stałą cenę dla każdego, a nie np. 1% twoich zarobków, tak i dostęp do służby zdrowia lub systemu emerytalnego nie powinien być wyceniany w oderwaniu od wartości świadczonej usługi. Od wyrównywania szans, dopłacania biednym z kasy bogatych, zmniejszania nierówności są podatki. One są wyrażone procentowo w stosunku do dochodów i to jest OK.
Pomysł PiS, żeby ktoś, kto zarabia 100.000 zł miesięcznie, płacił na NFZ 9.000 zł miesięcznie, zaś pracownik supermarketu za tę samą usługę – dostęp do lekarzy, przychodni i szpitali oraz częściowo leków – np. 300 zł miesięcznie, jest, pisząc kolokwialnie, do d… To niszczy zaufanie do usług świadczonych przez państwo. Jeśli brakuje pieniędzy na zdrowie, to trzeba podnieść kwotową, miesięczną stawkę na zdrowie. A redystrybucję poprawiać podatkami.
Po czwarte: dyskryminowanie „prawdziwej” działalności gospodarczej. Największy wzrost podatków czeka drobnych przedsiębiorców i specjalistów różnej maści (np. informatyków, lekarzy), zatrudniających się na kontraktach b2b. To, że chce się wykarczować fikcyjnych „przedsiębiorców” (którzy porzucili etat tylko w celu zmniejszenia podatków) nie oznacza, że można dociskać podatkami ludzi, których wiedza, pracowitość i pomysłowość gwarantuje krajowi wzrost.
Jeśli rzeczywiście dla przedsiębiorcy nie będzie kwoty wolnej od podatku (tej nowej, sięgającej 30.000 zł), a jednocześnie będzie musiał płacić co najmniej 28% danin zamiast obecnych 19%, podczas gdy średnio zarabiający pracownik na etacie będzie miał efektywną stawkę podatkową rzędu 14-18% (zamiast dzisiejszych 17%) – trzeba się zastanawiać czy w niechęci do wszystkiego, co prywatne, rząd nie zapędza się za daleko.
Można nie lubić przedsiębiorców (bo często wyzyskują pracowników, o czym Pisze Rafał Woś i ma rację, że to krytykuje), ale trzeba szanować ich ciężką pracę (tych prawdziwych, nie fikcyjnych). Oni ponoszą ryzyko prowadzenia działalności, ryzykują całym swoim majątkiem, a mają płacić znacznie wyższe podatki, niż etatowcy. Tak nie zbudujemy zamożnego kraju.
Czytaj również, to też ciekawe: Co przynosi „Polski Ład” polskim informatykom? Co zapowiada dla polskich technologii?
Czy Rafał Woś widzi coś, czego ja nie dostrzegam?
Te cztery właściwości polityki podatkowej Zjednoczonej Prawicy sprawiają, że nie rozumiem z czego cieszą się publicyści, którzy chwalą „Polski Ład”. Moim zdaniem o tym programie „równiej znaczy lepiej” można powiedzieć tylko wtedy, gdy się pozostanie na poziomie politycznych sloganów, takich jak te, którymi raczy publikę premier Morawiecki, mówiąc o bogaczach, którzy korzystają z dróg, ale za nie nie płacą.
Tak naprawdę to nie jest „Polski Ład”, o jakim mogliby mówić zwolennicy wyrównywania szans, wspierania potrzebujących, budowania silnego państwa, dostarczającego wysokiej jakości usług publicznych i rozdzielającego sprawiedliwie owoce wzrostu. No chyba, że to ja czegoś nie dostrzegam. Jeśli tak jest, uprzejmie proszę – wyprowadźcie mnie z błędu.
——————————————–
Podcast „Finansowe sensacje tygodnia”: łatwiejszy dostęp do mieszkania czy gwarancja podwyżek cen?
W kolejnym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o planach Zjednoczonej Prawicy, dzięki którym Polacy mają mieć łatwiejszy dostęp do mieszkania. Naszym gościem specjalnym jest też pani Katarzyna Przybylska z fundacji Habitat for Humanity Poland, która pomaga nam ocenić plany rządzących oraz opowiada o tym jak należałoby wspierać mieszkaniowe aspiracje młodych Polaków. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem.
Spis treści:
01:24 – Wyższa kwota wolna od podatku, podniesiony drugi próg podatkowy, ale bez możliwości odliczenia składki zdrowotnej. Kto zyska, a kto straci na podatkowych zmianach opisanych w „Polskim Ładzie”?
05:54 – Rząd chce, by młodzi ludzi zaciągali kredyty hipoteczne bez wkładu własnego. Zamiast niego będzie specjalna gwarancja. Czy to dobry pomysł?
13:52 – Czy programy mieszkaniowe z „Polskiego Ładu” wpłyną na ceny nieruchomości?
23:54 – Rozwój mieszkalnictwa w „Polskim Ładzie” okiem eksperta. Katarzyna Przybylska z fundacji Habitat for Humanity Poland podpowiada, jak powinno się wspierać potrzeby mieszkaniowe młodych Polaków.