13 grudnia 2020

Brukselska rozróba, fundusz odbudowy i podpisane papiery, czyli dużo hałasu o nic? Nie do końca. Oto cztery skutki tej awantury, które zobaczymy w portfelach

Brukselska rozróba, fundusz odbudowy i podpisane papiery, czyli dużo hałasu o nic? Nie do końca. Oto cztery skutki tej awantury, które zobaczymy w portfelach

Najpierw przez kilka tygodni był pokaz histerii o tym, że stracimy setki miliardów złotych po zawetowaniu budżetu Unii Europejskiej i że ominie nas fundusz odbudowy, a teraz pyskówka o tym, czy to dobrze czy też źle, że podpisaliśmy to, co podpisaliśmy, a oni w zamian obiecali nam to, co obiecali. Oto cztery rzeczy, które warto zapamiętać z tej całej brukselskiej rozróby, bo mogą być ważne dla naszych portfeli

Pytaliście mnie w e-mailach dlaczego nie zajmujemy się na „Subiektywnie o finansach” zamieszaniem w sprawie weta unijnego budżetu i powiązanym z tym zagrożeniem, że ominie nas udział w potężnym funduszu ratunkowym, na który zgodziły się największe państwa.

Zobacz również:

Cóż, sprawa rzeczywiście jest ogromnie ważna, bo na każdego dorosłego Polaka przypada 26.000 zł unijnych pieniędzy w ciągu najbliższych siedmiu lat, czyli 3.700 zł rocznie. I rzeczywiście głupio byłoby te pieniądze stracić. Tyle, że politycy, którzy nami rządzą, może i są populistami, ale nie są idiotami. Nikt, to nie jest wariatem, nie dopuści do utraty takiej kasy. Byliśmy więc pewni, że się dogadają i spokojnie czekaliśmy na tę wiekopomną chwilę.

No i się dogadali, co oczywiście jest już ważnym wydarzeniem dla naszych portfeli, przynajmniej w dłuższym terminie. I nawet nie chodzi o te 3.700 zł rocznie na głowę, bo po pierwsze tak naprawdę nie wiadomo czy to będzie tyle, a po drugie – i tak tej kasy we własnym portfelu nie zobaczymy (szkoda).

Z ostatnich negocjacji przywódców Europy wynikają cztery wnioski, które mają dość fundamentalne znaczenie dla każdego z nas. Jakie?

Po pierwsze: do Polski popłyną pieniądze z Unii Europejskiej. Mniej, ale więcej, ale… nie wiemy jeszcze, ile. Porozumienie na szczycie unijnym w Brukseli oznacza, że ze składek państw członkowskich oraz z unijnych podatków popłynie do Polski kasa w łącznej wysokości 710-770 mld zł w ciągu siedmiu lat (w zależności od kursu euro).

To dużo. Dość powiedzieć, że przed kryzysem covidowym budżet państwa pozyskiwał z podatków od wszystkich Polaków i firm ponad 400 mld zł rocznie. Oczywiście: unijne pieniądze trzeba pomniejszyć o nasze składki wpłacane do unijnej kasy – realnie więc będzie ich mniej.

W ostatnich latach do Polski z Unii Europejskiej płynęło 40-65 mld zł rocznie, zaś nasze wpłaty do kasy unijnej wynosiły mniej więcej 15 mld zł rocznie. Mieliśmy więc rocznie 25-40 mld zł w budżecie państwa więcej, niż byśmy mieli bez przynależności do Unii Europejskiej.

Teraz teoretycznie te przypływy mogą być większe, bo oprócz standardowego budżetu Unia Europejska powołuje wart 750 mld euro fundusz odbudowy po Covid-19. Jego kawałek – i to wcale niemały – ma popłynąć do nas.

Powstanie funduszu odbudowy oznacza, że kasa z podstawowego budżetu Unii Europejskiej dla Polski będzie mniejsza, niż do tej pory. Z tego źródła będziemy dostawali o 5-7 mld zł rocznie mniej, niż w poprzednim, 7-letnim budżecie. Ale za to licząc już z funduszem…

Czytaj też: Budżet na 2021 r. się nie spina? Rząd poszuka pieniędzy w naszych kieszeniach

Czytaj też: Tak Czesi walczą z kryzysem pandemicznym. Będą płacili niższe podatki. A my – wyższe

Po drugie: ta kasa z Unii Europejskiej zmieni Polskę bardziej, niż poprzednia. Łącznie z dwóch źródeł – budżetu Unii i funduszu odbudowy – Polska ma dostać w formie dotacji 550-600 mld zł, zaś w formie wspólnych unijnych pożyczek – 150-175 mld zł. Pożyczki będzie trzeba kiedyś oddać (ale mogą być też rolowane na „wieczne nigdy”), ale będzie trzeba płacić od nich odsetki (niskie lub bliskie zeru).

Fundusz odbudowy będzie dzielony szybko (ma być wydany w ciągu 2-3 lat), ale jest warunkowy. Kasa w dużej części (co najmniej 30%) ma pójść na nowe technologie, zieloną energetykę, elektromobilność. To, ile pieniędzy uda nam się „wyrwać”, zależy od tego, jakie przedstawimy pomysły. Na razie znamy tylko górne limity tego, co nam „przysługuje”. A na nasz plan będą musiały się zgodzić inne rządy państw Unii. Warto więc się przyłożyć.

Nie ma się co więc cieszyć z rekordowych kwot, bo wciąż może się okazać, że nie będziemy w stanie unijnej kasy „podnieść”. Ale trzeba się cieszyć, że jest fundusz odbudowy, bo on zmusi nas do inwestowania w nowoczesność. Dzięki temu funduszowi Polska może zmienić się bardziej, niż w poprzednich kilkunastu latach.

„Babcia Angela” będzie stać nad nami i dzień po dniu zrzędzić, żebyśmy ładowali kasę w zieloną energię, elektromobilność i technologie. Może będzie z tego czystsze powietrze i tańszy prąd w naszych domach. Ta kasa, którą „podniesiemy”, siłą rzeczy będzie musiała być wydawana lepiej, niż by była w „normalnej” sytuacji. Fundusz odbudowy sprawia, że będziemy bardziej na widelcu.

Tutaj: Więcej informacji o tym, jak będzie wyglądał „dochód” Polski z Unii Europejskiej w kolejnych latach. Nie jest wcale tak różowo, jak mówił premier

Po trzecie: Unia Europejska od teraz nie będzie nam płaciła „za darmo”, trzeba się będzie ukorzyć. Jakkolwiek by nie oceniać zapisów o powiązaniu wypłaty pieniędzy z oceną praworządności – nie da się ukryć, że nadchodzi czas, w którym Zachód będzie uzależniał wypłaty na rzecz biedniejszych państw nie tylko od ich poziomu rozwoju.

Jeśli będziemy podzielali wartości tych, którzy rządzą Unią Europejską (Niemców i Francuzów), to będziemy dostawali więcej kasy. Jeśli nie będziemy ich podzielali – to dostaniemy mniej.

Nie oznacza to, że całkiem nas odetną: to im się nie opłaca. Unia Europejska działa bowiem tak, że bogaci płacą biednym, żeby ci ostatni mieli za co kupować nowe technologie i inwestycje u bogatych. Pieniądze z Unii Europejskiej w dużej części wracają tam, skąd przychodzą (w dochodach z inwestycji oraz zakupach rzeczy i usług wyprodukowanych na Zachodzie).

Interes się opłaca i nam i im. Dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej mamy nowoczesne drogi, infrastrukturę, przedsiębiorstwa, które płacą tutaj podatki. Ale Niemcy nie są unijnym płatnikiem netto tylko z dobroci serca – to największa gospodarka w Europie i dzięki istnieniu Unii Europejskiej zapewniają sobie rynek zbytu na to, co produkują niemieckie firmy.

Czytaj też: Thomas Piketty liczy, ile kosztuje nas Unia Europejska

Albo więc będziemy dumnym i niezłomnym krajem, który dostaje z Unii Europejskiej o kilkanaście miliardów złotych rocznie mniej, albo krajem „grzecznym”, który nie dokazuje i dostaje więcej lizaków. Z tego punktu zaczyna mieć znaczenie, kogo wybieramy do rządów. Przypomnę Wam o tym za trzy lata.

Po czwarte: Unia Europejska będzie teraz w Twoim imieniu się zadłużała. Nie wiadomo jeszcze czy to dobrze, ale na pewno to tanio. Połowa funduszu odbudowy to będzie dług, którego „zastawem” będą kolejne budżety Unii Europejskiej. Dług będzie wspólny, czyli de facto Unia Europejska zadłuży nas w naszym imieniu oraz w imieniu innych państw.

Unia Europejska zadłuży nas, Polaków, na dodatkowe 150 mld zł, ale dzięki jej wiarygodności będzie to tańszy dług, niż my byśmy zaciągnęli. Nie ma pewności, że sami aż na tyle dodatkowo byśmy się zapożyczyli (Polska nie należy do najbardziej potrzebujących w obliczu kryzysu Covid-19 państw). Ale gdybyśmy my tych pieniędzy nie wzięli, a inni by wzięli – bylibyśmy w gorszej pozycji konkurencyjnej.

Poniżej porównanie rentowności polskich (wyżej) i niemieckich (niżej) obligacji. Te europejskie obligacje, emitowane przez Komisję Europejską, będą zapewne miały wyniki finansowe bliskie niemieckim „bundom”.

Wspólny dług Unii Europejskiej oznacza, że mimo nieobecności Polski w strefie euro de facto stajemy się częścią wspólnego organizmu, bo nasze składki do budżetu Unii będą finansowały dług zaciągany na inwestycje np. w Hiszpanii, czy Francji. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że jeśli coś pójdzie nie tak, to w przyszłości będziemy spłacać de facto cudze długi. A jeśli pójdzie dobrze, to może Europy za 20 lat nie zjedzą Amerykanie i Chińczycy.

Jest też punkt piąty, czyli przyspieszenie redukcji emisji CO2, dzięki czemu Ziemia ma się mniej gotować. Będzie to kosztowało krocie, ale Unia Europejska ma nam do tego dopłacić. Czy dopłaci wystarczająco dużo, żebyśmy nie poszli z torbami po zamknięciu kopalń i elektrowni na węgiel? To temat na zupełnie inny artykuł.

Czytaj też: Czy sztuczna inteligencja powstrzyma zmiany klimatu? Oto technologie, które w tym pomogą

Zdjęcie tytułowe: Polsat News

Subscribe
Powiadom o
26 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Pan Krzysztof
3 lat temu

„Unia Europejska działa bowiem tak, że bogaci płacą biednym, żeby ci ostatni mieli za co kupować nowe technologie i inwestycje u bogatych.”
I to jest cały sens eurokołchozu, którego społeczeństwo otumanione propagandą telewizyjną nie pojmuje.
Ciekawe kiedy Polacy zrozumieją, że nie ma czegoś takiego jak tani dług i że w ten sposób to będziemy gonić dobrobyt naszych okupantów do us…j śmierci.

Krzysztof M.
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Kto sprzeda dług Unii i Kto w konsekwencji będzie nią rządził. Od czasów Ur i Hammurabiego ten sam problem.

Ula
3 lat temu
Reply to  Pan Krzysztof

Okupantów? Pan tak na poważnie? Heheszki od samego rana

Stef
3 lat temu
Reply to  Pan Krzysztof

1 zł dotacji unijnej to 0,23 zł VAT+0,19 zł PDOF+0,19 zł CIT+…

Bart
3 lat temu
Reply to  Pan Krzysztof

Nie wyjaśnił Pan dlaczego to źle

Janrk
3 lat temu

Panie macieju co sie dzieje z tymi wszystkiki innymo osobami co pisaly artykuly poza stalyni osobami

Roman
3 lat temu

Jak Pan uwzględni w tym bilansie sumy, które wyprowadzane są z Polski (patrz Thomas Piketty), oraz niezgodne z traktatem akcesyjnym wtrącanie się w nasze sprawy, to chyba nam się to jednak nie opłaca.

Tomek
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Otworzenie rynku dla obcego kapitału i towarów to jednak wiele miliardów z Polski, a nie do Polski. Nikt tego nie policzył, ale mogę się założyć, że jednak jesteśmy na minusie. Gdyby miało być inaczej, to nikt by nas do Unii nie wpuścił.

Andrzej
3 lat temu
Reply to  Tomek

Żeby się zamknąć na zewnętrzny rynek trzeba mieć lokalny, albo naród z twardą du… Proszę sobie rzuć okiem na Korę Południową i jej przemiana z biednego kraju rolniczego w jednego z czołowych graczy.

Roman
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Właśnie o to chodzi, że podatki nie zostają w Polsce, o tym pisze Piketty. Zyski są transferowane, ale firmy podatków nie płacą. Wiele dużych, zagranicznych firm nie deklaruje zysków w Polsce, albo zgłasza jakieś minimalne. Jest wiele mechanizmów, które to umożliwiają i Unia nic z tym nie robi. Szczególnie korzystają na tym europejskie raje podatkowe takie jak Holandia, Luksemburg, czy Cypr.

Mariusz
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Skoro ponosimy odpowiedzialność za część swojego długu a być może i „solidarnie” za dług niespłacany przez innych beneficjentów to jak możemy uznać prawo reglamentujące czymkolwiek możliwość korzystania z tych środków? No chyba że ktoś miał interes zgodzi się na taką lichwę.

Andrzej
3 lat temu
Reply to  Roman

Panie Romanie co stoi na przeszkodzie żeby zamiast kupować kolejną nieruchomość zainwestować bardziej ryzykownie w lokalny biznes i załatać tą gospodarczą dziurę.

Proszę zrozumieć że w większości branż nie ma lokalnej alternatyw.
Niestety wciąż jesteśmy magazynem i montownią.

Może wreszcie zamiast kłuć w oczy tą Unią warto by się przyjrzeć tym wszystkim patriotą co tak kręcą te lody na tych biznesach z Unią.

E.G
3 lat temu

Smaczku tej całej historii dodaje fakt że to Orban przyleciał do Warszawy i osobiście przekonywał Kaczyńskiego aby nie wetował, bo on Orban już się po cichu dogadał z Merkel , swoje ugrał i Polska zostanie z tym wetem sama. Jednym słowem Orban ograł Polskę i jeszcze na koniec wyrwało mu się – „biedny Mateusz”. Wszystko opisał red. Stankiewicz szef Onetu , jeden z najbardziej rzetelnych dziennikarzu obecnych czasów. Trudno jest ukryć że węgierski ogon wymachuje polskim psem. Wstaliśmy z kolan i…..walnęliśmy na pysk przed Orbanem.

Krzysztof M.
3 lat temu
Reply to  E.G

W sumie moglibyśmy na sali ze zdziwieniem stwierdzić samotność krzycząc liberum veto. Orban ma dobre stosunki z Niemcami to się dogadał, a że wykorzystał medialnie jego sprawa. Tylko, że to krotki marsz. Będzie potrzebował naszego wsparcia przy Słowakach, Serbach, Rumunach i Ukraińcach i … się zdziwi.

Marek
3 lat temu
Reply to  Krzysztof M.

Orban lawiruje pomiędzy wschodem i zachodem to żadna strona nie chce go stracić i każda strona przymyka oczy na jego zachowanie.
Nasi są skłóceni z wszystkimi wokół to zachód dobrze wie, że nasz kraj nie ma alternatywy (a USA też nie są już zbyt pewne, szczególnie że dopiero dzisiaj nasz prezydent planuje pogratulować Bidenowi zwycięstwa w wyborach).
Stąd Węgry łatwiej ugrają ustępstwa dla siebie, niż Polska.

Andrzej
3 lat temu
Reply to  Krzysztof M.

Nie zdziwi się, bo nikt nie wie co będzie. Niestety w naszej polityce zagranicznej jest jeden pewnik totalna nieprzewidywalność.

adre
3 lat temu

Po co ta politykierska agitka o wyborach za 3 lata? Naprawdę za kasę można sprzedać wszystko? Bo nie widzę tu żadnych „tak, ale”, a jedynie czysto bezwarunkową deklarację uległości wobec silnych. Przykre to w gruncie rzeczy, takie kundelkowskie.
Wiem, że sprowadzam ad absurdum (celowo) – ale jeśli „wspólne wartości” bedą oznaczały np. przymusową eutanazję beznadziejnych przypadków medycznych i zdarzy się to (odpukuję i pluję trzy razy przez lewe) Pańskiej Matce lub Ojcu – to też sprzeda Pan to za lizaka, Panie Samcik?

Last edited 3 lat temu by adre
adre
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale to jest rachunek zysków i strat, a nie świetlana przyszłość i kasa z helikopterów – jakby rodem z socjalistycznego agit-propu. No i rzecz oczywista – UE nigdy nie dała niczego za darmo – ale to przecież Pan nawet tam napisał.
I nie nakreśla Pan wyboru. Chcemy 700 mld czy nie (poza tym bez ściemy – to nie o 700 mld się rozbija, bo było prowizorium)? Pytanie co w zamian (ani jakakolwiek sugestia, że być może jednak coś) tu niestety nie pada……

Last edited 3 lat temu by adre
adre
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Z tego co pan pisze wynika ni mniej ni więcej tylko tyle, że stracimy – godząc się na „dodatkowy parametr” za bezdurno i nie mając nic w zamian. No i nic nie jest tu wcale oczywiste. Jeśli przypadek z eutanazją uważa Pan za absurdalny (acz wcale nie niemożliwy przecież) – to przytoczę inny. Gdy sieci handlowe z Eur. Zach. zdominowały rynek Eur Wsch. wykorzystując swoją przewagę konkurencyjną (kapitał, technologia) to był „wolny rynek”. Gdy polskie firmy transoprtowe zdominowały rynek Eur. Zach. wykorzystując swoją przewagę konkurencyjną (pozycja kosztowa) to ci złotouści hipokryci od „wspólnych wartości” wrzeszczą, ze to „nieuczciwa konkurencja”. Tak… Czytaj więcej »

DawidK
3 lat temu
Reply to  adre

Eutanazja nie może być przymusowa.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu