Lombardów w Polsce jest naprawdę dużo, a więc nie dziwi, że ktoś w końcu stworzył mobilny lombard. Nazywa się Lombi i jego reklamy pokazały się w telewizji. To kolejne uproszczenie zadłużania się. Przyjedziemy do Ciebie, podpiszesz w drzwiach umowę, zabierzemy przedmioty, damy gotówkę, której nawet nie musisz oddawać – najwyżej stracisz przedmioty. Tylko czy to w ogóle lombard i czy to się może opłacać zwykłemu człowiekowi?
Strona główna Lombi aż roi się od dobrych informacji. „Możesz otrzymać gotówkę, której nie musisz oddawać”, „otrzymasz bezzwrotną gotówkę z dostawą do domu”, „napisz kwotę, jaką chciałbyś od nas otrzymać i gotowe”. Trochę pomijany jest fakt, że do otrzymania gotówki musimy pozbyć się jakiegoś – najczęściej dobrego i drogiego – przedmiotu. I że nie wyceniają oni tych przedmiotów zbyt wysoko. No, ale lombardów w Polsce jest cała masa, więc czemu by miał nie powstać mobilny lombard?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W teorii zasady działania są bardzo proste. Rejestrujesz się, robisz zdjęcia zbędnych przedmiotów, akceptujesz wycenę, podpisujesz umowę i dostajesz gotówkę do ręki. Następnie, w ciągu 30 dni, możesz odkupić przedmioty, przedłużyć okres zastawu o kolejne 30 dni lub całkowicie zrezygnować z przedmiotów. Wszystko bez wychodzenia z domu.
Ile kosztuje taki mobilny lombard? Według informacji na stronie Lombi – nic. Na jednej podstronie jest wprost napisane, że „Nie płacisz za nic – wszelkie koszty pokrywa Lombi”. Ja jednak jestem trochę sceptyczny – a moje obawy nasilają się wraz z czasem korzystania z serwisu (więcej na ten temat niżej).
Czy to ma sens? Próbuję coś sprzedać!
Nie byłbym sobą, gdybym takiego serwisu nie przetestował na własnej skórze. Rejestracja w serwisie jest bardzo prosta i na szczęście nie wymagają od nas żadnych newralgicznych danych. Imię, nazwisko, data urodzenia, następnie potwierdzamy email i gotowe – możemy sprzedawać (z opcją odkupu) zbędne rzeczy.
Na start spróbowałem sprzedać elektronikę. Trafiło na przedmiot pod ręką, a w zasadzie na ręce – zegarek smartwatch Garmin VENU czarny. W celu wyceny trzeba podać już trochę więcej danych sprzedawanego przedmiotu, ale generalnie większość z nich jest nam znana. Cały proces trwa kilka sekund, a wycenę otrzymałem w niecałe 10 minut.
Cena niestety nie była zadowalająca – zegarek wycenili na 300 zł. Tego typu nowy zegarek w sklepie kosztuje 1 499 zł. Wiadomo, że za używany produkt cena musiała być niższa, ale nie spodziewałem się aż takiej różnicy. Z drugiej strony ten sam zegarek możemy potem odkupić.
Z ciekawości spróbowałem wycenić to samo, ale bez pudełka i dowodu zakupu. Różnica? Brak – cena ta sama, 300 zł. Dla porównania przeszedłem się też do zwykłego, naziemnego, losowego lombardu wycenić ten zegarek. Oferta? Trochę lepsza – 400 zł.
Następnie wystawiłem jeszcze drugi produkt – grę FIFA 20 na konsolę PS4. Jest już nowa wersja (zarówno gry, jak i konsoli), a więc chciałem sprawdzić, czy starsze przedmioty też można wystawiać za sensowną cenę. Grę wyceniłem sobie na 30 zł i czekałem na wycenę. Tym razem okazało się, że mój produkt jest bez wartości dla Lombi, a oferta została przez nich odrzucona.
Podpisz umowę, aby dowiedzieć się na co się zgadzasz
Myślałem, że doradca się ze mną skontaktuje, a potem będzie mnie namawiał do oddania przedmiotu, ale nie. Przez siedem dni nikt nie zadzwonił, a oferta na 300 zł wisiała w serwisie. Nie wiem, czy to celowe działanie, czy po prostu firma jeszcze nie zdążyła wdrożyć odpowiednich procedur, ale jest tutaj dla nich spora wartość do zyskania. Ja dłużej jednak nie czekałem i postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. W celu finalizacji nacisnąłem przycisk weź pieniądze i… pojawiły się kolejne dane do uzupełnienia i zgody do zaznaczenia:
Z natury jestem trochę ostrożnym człowiekiem, a więc przed podaniem danych do umowy i jej podpisaniem chciałbym ją… chociaż przeczytać (wiem mało osób to robi, ale ja jakoś lubię). W regulaminie Lombi wszystko wydaje się sensowne. Mamy tam zapis:
„Zasady zawarcia i rozwiązania Umowy oraz warunki i okres na jaki Umowa może zostać zawarta, prawa i obowiązki obu stron Umowy jak również warunki jej wykonywania, są określone w Umowie, której wzór udostępniany jest na Portalu Klienta”+
Problem w tym, że wzoru umowy nie ma w Portalu Klienta. Nie da się też go zdobyć w żaden sposób. Spróbowałem na czacie – bez skutku, a jedyne co potrafił zaproponować konsultant to kontakt telefoniczny.
Ten także nie przyniósł rezultatu. Ciągle otrzymywałem informację od pani w słuchawce, że z umową przyjedzie doradca po zaakceptowaniu przeze mnie oferty. No, z całym szacunkiem – mam zaakceptować umowę, której nie mogę przeczytać? Czy to w ogóle jest legalne? Znając życie dałoby się prawnie bez problemu wyplątać z takiego podpisu (zakładam, że nawet Lombi gra fair i nie traktuje tego jako podpisania umowy), ale jednak zgadzanie się na „niewiadomo-na-co” i parafowanie tego kodem z SMS-a, nr dowodu osobistego i nr PESEL jest bardzo ryzykowne i uczy złych nawyków.
Lombi ma tutaj sporo do poprawy, bo spędziłem wiele czasu na ich stronie i infolinii, a ciągle nie wiem na jakich warunkach można odkupić ten przedmiot i przez jaki czas.
Zadłużenie społeczeństwa będzie rosło?
Zadłużenie gospodarstw domowych w Polsce stopniowo rośnie. Na koniec 2019 roku wartość bilansowa brutto portfela kredytów konsumpcyjnych wyniosłą 171,6 mld zł i była wyższa o 4,4%, niż w 2018 roku. Wzrosła również wartość kredytów mieszkaniowych (o 6,3% do 432,2 mld zł). Dla porównania w 2010 roku było to odpowiednio 134,1 mld zł i 267,5 mld zł, a w 2015 roku 140,2 mld zł i 381,3 mld zł. Wzrost jest widoczny i stabilny.
Ale zadłużenie gospodarstw domowych to nie tylko kredyty i pożyczki. W końcu zadłużamy się też kupując na raty, pożyczając w parabankach, korzystając z kart kredytowych, pożyczając pieniądze od znajomych i rodziny, korzystając z zakładowych pożyczek, czy właśnie z lombardów!
Oszacowanie wysokości zobowiązań zaciąganych przez gospodarstwa domowe jest niemal niemożliwe. Głównym problemem jest brak rejestru niektórych instytucji zadłużeniowych, takich jak właśnie lombardy. Pewnych informacji dostarczają jedynie szacunkowe dane liczby takich placówek, ale dokładna liczba lombardów w Polsce nie jest znana. Szczególnie, że udzielaniem pożyczek pod zastaw zajmują się także kantory, punkty skupu złota, niektóre komisy oraz punkty mobilne.
Często nie zdajemy sobie sprawy, że zaciągamy zobowiązania. Nie tak dawno sam uczestniczyłem w opracowaniu badania, które miało między innymi wykazać świadomość kredytową Polaków. Bez wchodzenia w zbędne szczegóły – aż 41% badanych, którzy twierdzili, że nie zaciągają zobowiązań, myliło się. Najczęściej dotyczyło to właśnie pożyczek od znajomych i rodziny, zakupów na raty, kart kredytowych i pożyczek w zakładach pracy.
Pytanie, czy kolejne ułatwienie w sposobie zaciągania zobowiązań jeszcze bardziej ich nie spopularyzuje. A to może wpędzić kolejne gospodarstwa domowe w spiralę długów, z której trudno potem wybrnąć. Szczególnie, że Lombi na swojej stronie zaznacza, że nie udziela pożyczek, nie jest firmą pożyczkową, bankiem ani… lombardem. Cóż – nie było mi dane zobaczyć umowy (mimo usilnych starań), więc tego nie zweryfikuję, ale pytanie, jak zdefiniujemy pożyczkę i lombard (w tym wypadku mobilny lombard).
Pomysł na mobilny lombard (albo firmę tanio skupującą zbędne rzeczy i dającą prawo ich odkupu) wydaje się interesujący i – jak każde usprawnienie i przeniesienie do internetu – ma szanse na sukces. Lombi w moim odczuciu powinno jednak popracować nad przejrzystością. Wzór umowy – zgodnie z ich regulaminem – powinien być od razu dostępny i to bez kruczków, a z jasnym opisem kosztów całej zabawy. Alternatywnie można też zmienić slogan na „Liczymy się My!”. No chyba, że twórcom zależy na mniej świadomych użytkownikach.
Zdjęcie główne: rupixen Unsplash, Lombi.com / screeny: Lombi.com