W ostatnich latach na polskim rynku byliśmy świadkami kilku fuzji bankowych. Zasada była taka, że bank przejmował majątek drugiego banku, ale m.in. bez portfela kredytów walutowych. Jego obsługę przejmowała specjalna spółka. Teraz wychodzi na jaw przykra dla niektórych klientów konsekwencja fuzji – mają „upośledzone” możliwości zaciągnięcia innych kredytów. Kredyt hipoteczny w banku, który „odpuścił” sobie działalność na polskim rynku, staje się więzieniem.
Fundamentalny warunek łączenia się banków, któremu ponoć hołduje Komisja Nadzoru Finansowego, jest taki, że w wyniku fuzji sytuacja klientów nie może się pogorszyć. Jak to zmierzyć, skoro w dużej mierze to, czy się pogorszyło, czy nie, może być subiektywnym odczuciem klienta? Komuś może nie spodobać się już sam fakt, że będzie obsługiwany np. nie przez austriacki a francuski bank.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Generalnie chodzi o to, by ceny usług bankowych po fuzji nie poszły w górę, albo żeby sposób korzystania z usług był co najmniej tak samo przyjazny jak w „starym” banku. Dlatego zazwyczaj klientów przejmowanych nie przymusza się do zmiany produktów i usług, a jeśli tak, to banki próbują zachętami namówić klientów do migracji na inne warianty rachunków.
W praktyce bywa z tym różnie. Np. BNP Paribas, który w ubiegłym przejął majątek banku Raiffeisen Polbank, naruszył pewne tabu. Uznał bowiem, że nie będzie dalej prowadził „Wymarzonych kont”, czyli sztandarowych rachunków w Raiffeisenie i od razu zamieni je na ROR-y ze swojej oferty.
Na taki krok nie zdecydował się Santander, który przejmował większą część biznesu Deutsche Banku. Dla przypomnienia, w ostatnim czasie Bank Millennium łączył się z Euro Bankiem, a kilka dni temu połączyły się Alior Bank z T-Mobile Usługi Bankowe, choć w ostatnim przypadku zmiany nie powinny zaboleć klientów, bo od początku istnienia tego telekomowego banku usługi i produkty i tak dostarczał Alior. Ale jest kilka usług, z którymi klienci ex-T-Mobile Usług Bankowe muszą się pożegnać.
Kredytobiorca upośledzony kredytowo
Zasada, iż po fuzji klientowi nie powinno się pogorszyć, chyba najmniej zadziałała w przypadku fuzji BNP Paribas (wówczas bank działał jeszcze jako BGŻ BNP Paribas) z Raiffeisen Polbank. Rzesza niezadowolonych to przede wszystkim osoby, które w Raiffeisenie spłacali kredyty walutowe.
Nie zostali oni bowiem wchłonięci do francuskiego banku. Ich obsługą zajął się Raiffeisen Bank International, czyli oddział austriackiego Raiffeisena. Lista problemów, z jakimi miesiącami borykali się klienci, była dość długa. Dziurawy system elektroniczny do obsługi kredytów, brak aneksów do umów, sparaliżowana infolinia, to tylko niektóre z nich.
Dopiero teraz na jaw wychodzą inne przykre konsekwencje tej fuzji, choć w tym samym stopniu dotykają klientów, którzy w wyniku fuzji spłacają kredyty w spółce, która zajmuje się tylko ich obsługą i nie prowadzi żadnej inne działalności bankowej. Chodzi o to, że ci klienci stracili dostęp do możliwości zaciągnięcia innego kredytu, którego zabezpieczeniem jest jedna nieruchomość. O sprawie napisał do nas pan Przemysław.
„Od 10 lat spłacam kredyt hipoteczny we frankach, który otrzymałem jeszcze w Polbanku. Zatem spłaciłem już czwartą część wartości nieruchomości. Od momentu zaciągnięcia kredytu wartość nieruchomości wzrosła co najmniej o 10-20%. Chciałem wziąć dodatkowy kredyt hipoteczny w macierzystym banku, np. na remont mieszkania. Niestety bank nie prowadzi żadnej akcji kredytowej”
– opisuje czytelnik. Zapytał w Raiffeisen Bank International (RBI), jakie ma pole działania. Jedyne, co mu doradzono, to ubiegać się o kredyt w dowolnym innym banku, o ile ten zgodzi się wpisać do hipoteki jaki drugi.
„I tu jest problem – żaden bank się na to nie zgodzi, tymczasem osoby, które mają kredyty frankowe w bankach prowadzących normalnie swoją działalność, mają taką szansę i dostają kredyty. Czy zatem w momencie przejęcia naszych kredytów przez Raiffeisen Bank International, nie zostały poważnie naruszone nasze prawa? To „upośledzenie” możliwości kredytowych osób spłacających kredyty hipoteczne w tej instytucji finansowej. Być może nawet jest to sprawa do KNF”
– pisze pan Przemysław.
Przeczytaj też: Listonosz przyniesie rentę, emeryturę, list polecony i… kredyt. Nowe zajęcie dla blisko 9500 pracowników Poczty Polskiej. Tylko czy je polubią?
Kredyt niezabezpieczony albo refinansowanie
Hipoteka to dla banku solidne zabezpieczenie kredytu. Jeśli klient przestanie go spłacać, otwiera bankowi drogę do przejęcia i sprzedaży nieruchomości. Ale czy można jedną nieruchomością zabezpieczyć dwa kredyty? Teoretycznie tak.
Większe szanse mamy na to, jeśli kredytu głównego i dodatkowego udziela ten sam bank. Rzecz jasna, pierwszy kredyt musi mieć odpowiednie parametry, a więc aktualne zadłużenie musi stanowić tylko część wartości nieruchomości. Np. stan zadłużenia to np. 100.000 zł, a aktualna wartość rynkowa nieruchomości to 300.000 zł. Trzeba mieć – choć to oczywiste – wystarczającą zdolność kredytową, żeby udźwignąć spłatę dwóch kredytów.
Jak sprawa dwóch kredytów wiszących na zabezpieczeniu w postaci jednej nieruchomości wygląda w praktyce? I to w sytuacji, kiedy do hipoteki wpisuje się inny bank jako drugi? Doradca finansowy, z którym o tym rozmawiałem, mówi, że to praktycznie niemożliwe, bo dla banków to zbyt duże ryzyko. A KNF nie przewiduje możliwości „podżyrowania” całej operacji w sytuacjach, w których klient nie może podwyższyć kredytu w swoim banku (bo bank nie świadczy takiej usługi), a nie może go też refinansować.
Pan Przemysław ma więc ograniczone pole manewru. Może szukać kredytu niezabezpieczonego, czyli kredytu gotówkowego. Jeśli nieźle zarabia i ma zdolność kredytową, oferta bankowych pożyczek na 50.000 – 100.000 zł jest w zasięgu, choć w czasie pandemii banki przykręciły kredytową śrubę i kredyt nie jest już tak łatwo. Drugi mankament kredytu niezabezpieczonego, to cena. Obecnie maksymalne nominalne oprocentowanie kredytów to 7,2% w skali roku, ale banki śrubują koszty prowizji, o czym pisałem w tym artykule.
Pan Przemysław – by liczyć na tańszy kredyt „pod hipotekę” – musiałby się najpierw wyrwać ze szponów Raiffeisena, czyli zrefinansować kredyt frankowy na złotowy w innym banku. I to najlepiej w takim, który skłonny będzie udzielić mu dodatkowego kredytu, np. na remont, pod to samo zabezpieczenie.
Mam świadomość, że opisany problem dotyczy zapewne ograniczonej grupy kredytobiorców. Wygląda jednak na to, że zasada pozostawienia portfela kredytów walutowych w spółkach, które zajmują się ich obsługą i nie prowadzą działalności kredytów, kłóci się z fundamentalną zasadą fuzji bankowych: żeby klientom się nie pogorszyło.
——————
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA” (ODC. 31)
W 31. odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy z Adamem Drozdowskim oraz Piotrem Bujko, zarządzającymi funduszami InValue Multi Asset. Pytamy o to, jak widzą przyszłość rynków akcji (i w co teraz inwestować?), jak gospodarka przetrwa postpandemiczny kryzys, czy biliony wydrukowanych przez banki centralne euro i dolarów odbiją nam się czkawką w postaci inflacji, które waluty mogą dziś najlepiej ochronić wartość oszczędności, czy warto kupować złoto? Aby posłuchać podcastu – kliknij tutaj
Rozpiska odcinka:
02:38 – Co łączy, a co dzieli Samcika i Drozdowskiego, czyli cztery ćwiartki kontra trzy klasy
07:07 – Kto powinien inwestować oszczędności na rynku kapitałowym, a kto nie?
16:07 – Spółka spółce nierówna. Czym charakteryzują się spółki value, a czym spółki growth? I jakie ma znaczenie w które inwestujemy?
26:40 – Jak będzie wyglądała światowa gospodarka po pandemii? Czy grozi nam kryzys zadłużenia lub inflacja?
37:40 – Złoto jest drogie, ale czy w najbliższych latach da się jeszcze na nim zarobić? Lepiej trzymać pieniądze w dolarach, czy euro?
——————