Czy trzeba zamykać całą – lub prawie całą – gospodarkę, żeby ograniczyć transmisję wirusa Covid-19? Amerykańscy naukowcy wzięli pod lupę dane z telefonów komórkowych prawie 100 mln ludzi, przeanalizowali ich przemieszczanie się przez kilka miesięcy od początku pandemii, połączyli te dane z gęstością zakażeń w poszczególnych regionach i czasie, by ustalić – gdzie wirus tak naprawdę się rozprzestrzenia? Wyszło im, że 10% miejsc odpowiada za 85% zakażeń. Nie trzeba więc zamykać wszystkiego, a jedynie stosować lockdown punktowy. I to niekoniecznie lockdown całkowity! Czy polski rząd weźmie sobie do serca ustalenia z tych badań?
Powtarzający się lockdown – w wersji mniej lub bardziej restrykcyjnej – to dziś jedyny skuteczny sposób na spowolnienie rozprzestrzeniania się epidemii Covid-19. W optymistycznym wariancie lockdowny doprowadzą one do tego, że większość społeczeństwa będzie mogła się zaszczepić (dotrwa do wynalezienia antidotum), a w mniej optymistycznym – że po prostu służba zdrowia będzie w stanie pomóc wszystkim tym, którzy są w stanie pokonać chorobę, ale wymagają pomocy w oddychaniu. Kto musi umrzeć, to umrze, ale niektórym będzie można pomóc.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jest i trzecia koncepcja – że powtarzany co kilka miesięcy lockdown (ale w wersji „celowanej”, obejmujący głównie grupy ryzyka) to narzędzie powolnego nabierania odporności stadnej przez społeczeństwo. Gdy Covid-19 przechoruje połowa ludzi w kraju, to wirus będzie miał już coraz większe kłopoty z rozprzestrzenianiem się. Tylko jak zrobić, żeby przechorowała to-to tylko na „silniejsza” połowa?
Niezależnie od tego, którą drogę walki z Covid-19 przyjmiemy – to warto też odpowiednio skalibrować wersję lockdownu. Walka o kilkadziesiąt tysięcy istnień nie może oznaczać wykończenia kilkuset tysięcy ludzi, którzy zostaną skazani na bankructwo i biedę.
Ostatnio Ukraina zapowiedziała testowanie ciekawej wersji lockdownów „weekendowych”, by ograniczyć straty dla gospodarki. Różnie poszczególne kraje podchodzą też do zamykania szkół. W niektórych krajach wprowadza się godzinę policyjną, w innych nie.
Lockdown całej gospodarki? A może zamknąć tylko to, co „sieje”?
Podstawowe pytanie brzmi: co trzeba zamknąć, żeby maksymalnie ograniczyć transmisję wirusa, a czego zamykać nie trzeba, bo tam wirus i tak się nie rozprzestrzenia. W Polsce ostatnio toczy się gorący spór o sklepy meblowe (zostały zamknięte, ale mają zostać odblokowane) oraz o galerie handlowe (zostały częściowo zamknięte).
Handlowcy przekonują, że u nich o zachowanie dystansu jest łatwo, dezynfekcja i higiena też może być porządnie egzekwowana, więc powodów, żeby „uziemiać” ten biznes nie ma. Tym bardziej, że idą święta, a w samych tylko galeriach kupujemy w listopadzie i grudniu tyle towaru, co we wszystkich sklepach internetowych przez niemal pół roku. Jak więc bez galerii wyobrazić sobie Boże Narodzenie?
Polski rząd ani myśli wyjaśniać motywów swoich decyzji, nie wiadomo też na jakich badaniach, czy statystykach się opierał zamykając sklepy z butami w galerii handlowej, ale pozostawiając otwarty zakład szewski w tej galerii. Czy są jakieś badania, z których wychodzi, że jedno miejsce jest siedliskiem wirusa, a drugie – oazą bezpieczeństwa?
Czytaj też: Czy galerie handlowe przeżyją drugą falę pandemii? Oto pomysły z Zachodu, które mówią jak je zmienić
Czytaj też: Galerie handlowe częściowo zamknięte? CCC znalazł „obejście” – oferuje turbodostawy!
U nas rządzący prawdopodobnie są jak dzieci we mgle, ale są na świecie miejsca, w których podobne badania się prowadzi. Ostatnio przeczytałem w Bloombergu, że naukowcy z Uniwersytetu Stanforda oraz Northwestern University wzięli na warsztat dane z telefonów komórkowych 98 milionów ludzi i połączyli je z wynikami danych wykorzystywanych do modelowania ryzyka infekcji w różnych lokalizacjach.
Badacze wykorzystali dane zebrane od marca do maja w miastach w całych Stanach Zjednoczonych, aby zmapować ruch ludzi. Sprawdzali co ci ludzie robili, gdzie przebywali, jak długo byli w konkretnym miejscu, ile było tam innych osób i z jakich okolic przybywali (czyli jaki był poziom „pomieszania” ludzi z różnych regionów).
Następnie połączyli te informacje z danymi dotyczącymi liczby przypadków i sposobu rozprzestrzeniania się wirusa. Wyniki zostały opublikowane w najnowszym wydaniu magazynu Nature. I są bardzo znamienne. Wychodzi z nich bowiem, że ok. 10% zbadanych lokalizacji stanowić może źródło 85% przewidywanych infekcji. A więc nie trzeba zamykać wszystkiego, wystarczy zablokować ruch w tych 10% miejsc!
Czytaj też: Naukowcy sprawdzili w jaki sposób Covid-19 rozprzestrzenia się w pociągu. Gdzie nie należy siedzieć?
Oczywiście trzeba od razu dodać dwa zastrzeżenia. Po pierwsze: badania z natury rzeczy nie objęły stadionów, koncertów i innych imprez masowych, na których zagęszczenie ludzi jest największe. Takich imprez od początku pandemii po prostu nie ma. Nie są również wypełnione kina i teatry (więc trudno sprawdzić co by było, gdyby były wypełnione).
Analiza nie obejmuje też oczywiście kwestii noszenia lub nienoszenia maseczek. Wiadomo, że jeśli wszyscy w danym miejscu je noszą – ryzyko zakażenia Covid-19 spada. Tutaj jednak chodzi o to, w jaki sposób wirus rozpowszechnia się niezależnie od noszenia maseczek.
Czytaj też: Czy wsiadanie do samolotu w czasie pandemii jest bezpieczne? Trzy ważne pytania
Restauracje i hotele na cenzurowanym. Ale jest i dobra wiadomość
Jeden z wniosków mówi, że ważnym źródłem zakażeń są restauracje. Na podstawie badań wystawiono prognozę, że np. w Chicago ponowne otwarcie restauracji bez limitów oznaczałoby trzy razy więcej infekcji, niż w przypadku otwarcia innych miejsc. Ale – co ciekawe – badacze stwierdzili, że nawet restauracji nie trzeba by zamykać w 100%.
Ograniczenie „obłożenia” restauracji do 20% dostępnych miejsc zmniejsza przewidywane w badaniu nowe infekcje o ponad 80%. Co ciekawe, model podaje, że w takim przypadku restauratorzy nie straciliby 80% przychodów. Ponieważ straty ograniczyłyby się głównie do godzin szczytu, klientów byłoby mniej tylko o 42%.
Czytaj też: Oto zestaw pomysłów dla restauratorów, by znów odzyskali nasze portfele po lockdownie
A więc ograniczenie maksymalnej liczby osób w restauracji może zadziałać prawie tak samo skutecznie, jak zamknięcie restauracji w ogóle, ale straty ograniczyć „tylko” do mniej, niż połowy obrotów. Oczywiście: skutek mógłby być jeszcze lepszy, gdyby restauracje zainwestowały w odpowiedni „osprzęt”. Tutaj widać jak mogłoby to wyglądać:
Drugim ważnym miejscem zakażeń okazały się hotele. A w zasadzie nie tyle same hotele, co fakt, że w tych miejscach, gdzie są one w pełni dostępne, gromadzi się najwięcej ludzi i wirus szybciej się rozpowszechnia. W badaniach piszą też o siłowniach jako ponadprzeciętnie „gęstych” źródłach zakażeń.
Czytaj też: Zaczęły się ograniczenia w podróżowaniu. Kto może przenocować w hotelu i jakie warunki musi spełnić?
Mniej zamożni ludzie zakażają się częściej
Badacze doszli też do innych, na pierwszy rzut zaskakujących wniosków. To nie ludzie zamożni, teoretycznie bardziej mobilni i skłonni do rozrywania się „na mieście” są częściej źródłem zakażeń, lecz ludzie o niskich dochodach. Okazało się, że populacje o niższych dochodach są bardziej narażone na zakażenie, ponieważ częściej odwiedzają mniejsze, bardziej zatłoczone miejsca i jednak rzadziej ograniczają ogólną mobilność (być może z powodu mniejszej świadomości zagrożenia).
Te wnioski potwierdzili też analitycy banku JP Morgan Chase, którzy analizowali obroty na kartach płatniczych swoich klientów i łączyli te dane z nowymi przypadkami w konkretnych regionach i dzielnicach miast. Na podstawie danych z 30 mln kart płatniczych okazało się, że wyższe wydatki w pojedynczych klientów w supermarketach wskazują przekładają się po kilku tygodniach na słabszy wzrost liczby nowych zakażeń.
To sugeruje dwie rzeczy: albo kupujący w zamożniejszych regionach i bardziej luksusowych sklepach robią zakupy rzadziej, lecz na większe kwoty (czyli ograniczają kontakty społeczne), albo są ostrożniejsi, zaś „droższe” sklepy ułatwiają im utrzymywanie dystansu od innych ludzi.
Te wszystkie dane można – i naukowcy już nad tym pracują – połączyć w jedną wielką matrycę, na podstawie której, być może z użyciem sztucznej inteligencji, można byłoby podejmować błyskawiczne i punktowe decyzje dotyczące tego, które miejsca trzeba zamknąć, a które można otworzyć.
Czytaj też: Sztuczna inteligencja przeczyta twoje tablice rejestracyjne. I co z tego wyniknie? Niekoniecznie coś dobrego
To mogłoby znacznie ograniczyć straty dla gospodarki z powodu lockdownów, które – do czasu wynalezienia szczepionki – będą zapewne najskuteczniejszą bronią przeciwko wirusowi. Pytanie tylko czy naukowcy zdążą połączyć kropki przed końcem pandemii i śmiercią wszystkich, którzy po prostu na wirusa są nieodporni. Albo przed tym, jak kolejny lockdown już finalnie rozwali światową gospodarkę.
————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W nowym odcinku środowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o tym:
>>> jak może wyglądać ewentualny listopadowy lockdown (o ile rząd zdecyduje się go zarządzić) oraz jak powinien wyglądać, gdyby miał zostać wprowadzony z głową.
>>> dlaczego polscy przedsiębiorcy (np. ci, którzy sprzedają znicze na cmentarzach, zamkniętych przez rząd w ostatniej chwili przed 1 listopada) nie ubezpieczyli się od takiego ryzyka.
>>> czy ekstaza mediów dotycząca szczepionki na koronawirusa jest uzasadniona
>>> jak z kryzysem finansowym postanowili walczyć, wprowadzając nową płacę minimalną – równowartość 100 zł za godzinę.
>>> że pojawiła się pierwsza karta płatnicza, która działa wszędzie, choć nie istnieje „w plastiku”. Czy to nowy trend w polskiej bankowości?
Zapraszamy do posłuchania: trzeba kliknąć tutaj albo w baner poniżej.
————————-
ZOBACZ ZAPIS WEBINARU O LOKOWANIU OSZCZĘDNOŚCI W CZASIE PANDEMII
Kilka dni temu odbyło się webinarium „Subiektywnie o finansach”, w którym poruszaliśmy następujące kwestie ważne także dla Twojego portfela:
>>> jak banki teraz na nas zarabiają, na jakie opłaty uważać?
>>> jak bezpiecznie przechować pieniądze i cokolwiek na nich zarobić? Cztery miejsca, o których warto pomyśleć
>>> lokata z funduszem, produkty strukturyzowane – czy warto dać się w to „ubrać” i ewentualnie na jakich warunkach?
>>> jak uchronić się przed inflacją lokując oszczędności na rynku kapitałowym, a jednocześnie spać spokojnie (dwa konkretne pomysły)
>>> jak wycisnąć z oszczędności na emeryturę 2400 zł w ciągu roku?
>>> czy nieruchomości i złoto to dobry pomysł na najbliższe miesiące?
>>> jak lokować oszczędności w walutach obcych?
Na te wszystkie pytania odpowiadałem ja oraz mój gość – Łukasz Bugaj z TFI AXA, czyli firmy zarządzającej pieniędzmi Polaków (w tym i kawałkiem moich oszczędności na fundusz spełniania marzeń), dzięki której to webinarium mogliśmy nagrać i udostępnić Ci za darmo.
Poza tym oczywiście były odpowiedzi na pytania widzów live. Zapis webinarium znajdziesz poniżej:
zdjęcie tytułowe w artykule: Shawn Ang/Unsplash