W marcu, gdy wybuchła pandemia, cena zwykłej maseczki chirurgicznej poszybowała nawet dwudziestokrotnie. Spekulanci podbijali ceny sprzętu medycznego. Ich ofiarą (?) padł nawet ustępujący minister zdrowia Łukasz Szumowski, który płacił za maseczki i respiratory, jak za zboże. Ale choć dziś liczba wykrywanych codziennie przypadków SARS-CoV-2 jest rekordowa, to na rynku trwa właśnie „promocja” – ceny osobistego sprzętu ochronnego – w tym maseczki antywirusowej z filtrem FFP – są najniższe od wybuchu pandemii. Może to dobry moment, by po rozsądnych cenach zaopatrzyć się przed jesienną falą koronawirusa, grypy i innych sezonowych chorób?
Koronawirusowy zegar tyka i odlicza czas do jesieni, kiedy pandemia może wybuchnąć ze zdwojoną siłą. W tym niepewnym czasie z resortu zdrowia odszedł jego szef Łukasz Szumowki, głównodowodzący walką z pandemią. Oficjalnie takie miał plany, ale decyzja wygląda na nagłą (nie ogłoszono natychmiast następcy). A tymczasem pandemia jest w tej postaci, której się bardzo na „Subiektywnie o finansach” obawialiśmy – mimo poniesienia ogromnych kosztów nie udało się wybić wirusa i musieliśmy przejść płynnie na wariant szwedzki, przecinany interwencyjnymi lockdownami lokalnymi („przymykanie” poszczególnych powiatów).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ostatnie miesiące były rajem dla sprzedawców maseczek, przyłbic, środków dezynfekujących. Ceny tych wszystkich rzeczy – oraz sprzętu medycznego – poszły do góry w sposób bezprecedensowy. A my byliśmy zmuszani do różnych dziwnych zachowań, żeby nie zostać na lodzie. Ale dziś, w połowie sierpnia, rynek się uspokoił. Może już na stałe (wzrosła podaż), a może to tylko urlopowy przestój.
Maciek Samcik rozmawiał ostatnio z szefem hurtowni, zaopatrującej w środki ochrony osobistej zakłady pracy. I ten człowiek zeznawał, że jeszcze kilka dni temu nie miał problemu z zamówieniem towaru od polskiego, renomowanego producenta, a dziś już dostał informację, że przyjmowanie zamówień jest wstrzymane.
W dalszym ciągu można kupić sprzęt z Chin, ale jego wartość (np. certyfikaty dla filtrów FFP) jest niepewna. Niewątpliwie „coś się dzieje”. Ale czy to przedsmak kolejnych braków na rynku, czy chwilowy problem ze skalibrowaniem popytu i podaży? Czas pokaże. Ale niewykluczone, że właśnie teraz jest ostatni dzwonek by zrobić zapasy – kupić maseczki, żele dezynfekujące i przyłbice przed zbliżającą się jesienią. Ile można zaoszczędzić?
Jesień 2020 – decydujące starcie z koronawirusem?
„W latach 1968-69, gdy szalał wirus grypy Hongkong (A/H3N2) na świecie zmarło 4 mln ludzi, z czego w Polsce kilka tysięcy w Polsce. Brakowało wtedy trumien” – mówiła mi Lidia Brydak, kierowniczka Krajowego Ośrodka ds. Grypy Państwowego Zakładu Higieny, która grypę bada od ponad pół wieku. Niestety, idziemy na wyrównanie tego czarnego rekordu, bo w Polsce na SARS-CoV-2 zmarło już prawie 1.900 osób (stan na 19 sierpnia 2020 r.).
Zdaniem Billa Gatesa bogate kraje z pandemią uporają się już w 2021 r. Będzie to możliwe dzięki masowym testom, używaniu maseczek, przestrzeganiu reżimu sanitarnego no i dzięki szczepionce, do której – jak wszystko wskazuje – jako pierwsi dostęp dostaną ci, którzy mają najwięcej pieniędzy. Problem w tym, że do tego 2021 r. trzeba jakoś dotrwać. Przed nami jesień i zima 2020, czyli okres ciężkiej próby.
Klasyczna grypa – która niechybnie nadejdzie jesienią – i choroba COVID-19 dają bardzo podobne objawy (wysoka gorączka, duszności, kaszel), a odróżnić je bez przeprowadzenia testów jest trudno. Zwłaszcza, że podejrzani o COVID-19 mają zakaz pojawiania się w przychodniach, mają zgłaszać się telefonicznie i czekać na diagnozę. Jest pewne, jak w banku, że będzie wielki chaos, którego ceną będzie niejedno życie ludzkie.
Służba zdrowia, zakład pracy, szkoły czy przedszkola nie będą się cackać ani niuansować przypadków grypopodobnych – masz gorączkę i kaszel? Musisz zostać w domu. Dość powiedzieć, że w trakcie typowego sezonu zimowego liczba podejrzeń i zachorowań na grypę przekracza 100.000. Tygodniowo.
Jedynym pewnym rozwiązaniem jest uniknąć zakażenia koronawirusem, ale też zwykłą grypą. A więc wyposażyć w obowiązkowy zestaw przetrwania: maseczkę z filtrem, rękawiczki a być może nawet w kombinezon medyczny. Patrząc na sytuację rynkową dla tych wszystkich towarów, wydaje się, że mamy obecnie dołek cenowy.
Jak bardzo przepłacaliśmy za sprzęt medyczny w pandemii? Nawet kilkaset procent
Do wiosny tego roku mało kto miał kiedykolwiek bezpośredni kontakt ze zwykłą maseczką chirurgiczną. Był to produkt „zarezerwowany” dla lekarzy, dentystów, weterynarzy czy pracowników salonów kosmetycznych. Pojawienie się pierwszych informacji o koronawirusie zwróciło uwagę opinii publicznej na maseczki. Rząd ogłosił obowiązek noszenia maseczek na powietrzu i w miejscach publicznych 16 kwietnia. Ale boom rynkowy zaczął się wcześniej.
Jeszcze w styczniu ceny były w normie, co oznacza, że zwykła maseczka chirurgiczna kosztowała jakieś 0,5-1 zł. Paczka 100 lateksowych rękawiczek była po 20 zł, a maska z filtrem, używana do tej pory głównie przez rolników podczas oprysków – po 20 zł. Ale w lutym ceny zaczęły piać się w górę, by punkt kulminacyjny osiągnąć w kwietniu i maju.
Hurtownie z trwogą obserwowały jak zapasy maseczek i rękawic wyprzedają się na pniu, a producenci nie nadążają z dostawami. Sprzedawało się wszystko: maseczki chirurgiczne, maseczki przeciwpyłowe i antysmogowe, FFP2 i FFP3. Te ostatnie były szczególnie pożądane, bo jako jedyne nie tylko chroniły innych przed nami (w sytuacji, gdybyśmy, jak 95% zakażonych, przechodzili chorobę bezobjawowo, ale zarażali), ale ich filtry są w stanie wyłapać wirusy przychodzące z zewnątrz.
Wkrótce cena zwykłej maseczki poszybowała z 0,5 zł do 10 zł. Maseczki z filtrem antywirusowym „chodziły” po 150 zł, a nie po 20 zł, jak wcześniej. Doszło do tego, że ministerstwo zdrowia nie wykluczało wprowadzenia maksymalnych marż i sztywnych cen na niektóre produkty, ale ostatecznie pomysł nie został wprowadzony w życie. Jak pisaliśmy w tym artykule, konsekwencje takiej regulacji przyniosłyby więcej złego, niż dobrego.
O skali zakupów świadczą wyniki polskiej spółki Mercator Medical. To jeden z większych w Europie producentów i dystrybutorów lateksowych rękawic (fabryka jest w Tajlandii, a surowiec pochodzi z Malezji, a rękawice są eksportowane do 72 krajów). W drugim kwartale spółka miała 374 mln zł przychodów. Prawie trzy razy więcej, niż w tym samym okresie przed rokiem. Zysk netto? Rekordowe 209 mln zł. „To nie są jednorazowe wyniki. Sytuacja nam sprzyja i chcemy z niej jak najwięcej wynieść” – mówił prezes spółki.
Akcje Mercator Medical od początku pandemii wzrosły o 1800%. O tym, że warto przyglądać się tej spółce pisaliśmy już 30 stycznia. Najwierniejsi czytelnicy „Subiektywnie o finansach” mogli więc kupić jej akcje jeszcze przed wzrostem ich wartości i na pandemii nieźle zarobić.
Oferta „last minute” na rynku maseczek. Czy warto teraz robić zapasy? Jak bardzo spadły ceny?
Po pierwszym szoku i strachu wywołanym pandemią kurz opadł. Rząd otworzył sklepy, potem zakłady fryzjerskie i granice, a my oswoiliśmy koronawirusa. Większość Polaków zaopatrzyła się też w wielorazowe, materiałowe maseczki, które można prać i w środku wakacji nikt nie myśli o tym, co przyniesie jesień. Gdy nasza czujność opadła, ja postanowiłem sprawdzić czy i o ile spadły ceny sprzętu medycznego. Za źródło danych posłużyły mi informacje z porównywarki cenowej Ceneo.pl, która archiwizuje ceny porównywanych produktów. Okazało się, że:
Półmaska filtrująca FPP3 potaniała od maja z 99 do 75 zł.
Opakowanie rękawic lateksowych rozmiar M potaniało o połowę – z 87 zł na 42 zł.
Maseczki antybakteryjne (50 sztuk) od kwietnia potaniało z 300 z do „skromnych” 50 zł.
Ciągle „w cenie” pozostają maseczki chirurgiczne. Ich cena ciągle przekracza 1 zł, ale i tak spadła o 83%.
Maseczka certyfikowana FPP3 w magiczny sposób potaniała z prawie 100 zł na 38 zł. Choć to spadek o 62%, to jest to ciągle drogo. W niektórych sklepach specjalistycznych znaleźliśmy je po 23 zł za sztukę.
Wyraźniej potaniały maseczki o niższej klasie bezpieczeństwa FPP2 – aż o 82%.
Tańsze są też stroje ochronne – cena spadła ze 165 zł na 109 zł (rozmiar XL)
Jak widać spadek cen to nie przypadek – dotyczy on każdej kategorii wyposażenia: od rękawic po maseczki i to w różnych kategoriach. Gdyby kupić w kwietniu maseczkę FFP (95 zł), opakowanie rękawic (87 zł) i strój ochronny (165 zł) zapłacilibyśmy 347 zł. W sierpniu sumaryczna cena tych samych produktów spadła do 38 zł (maseczka), 42 zł (rękawice) i 109 zł (strój ochronny) – razem tylko 189 zł. A więc o 158 zł mniej. Ceny są dziś niższe z grubsza o połowę, niż w szczycie pierwszej fali pandemii.
Czy jest zatem sens robić zapasy i zostać covidowym preppersem? (preppers – człowiek, który czyni przygotowania do tego, by przeżyć w czasie spodziewanego kataklizmu). Jeśli szanujemy pieniądze, nie chcemy dać oskubać przez chciwych sprzedawców w środku zimy, jak również chcemy mieć pewność, że uda nam się skompletować zestaw ochronny bez długiego oszczekiwania – to teraz jest być może najlepszy czas na zakupy.
Oczywiście, nie mamy gwarancji, że ceny, choć wróciły do stanu sprzed pandemii, jeszcze nie spadną. Ale ponieważ jesteśmy u progu nowego sezonu grypowego i powrotu do szkół (co ponownie nakręci popyt) wydaje się, że dołek cenowy właśnie został osiągnięty. Jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie? Jesteście już zaopatrzeni? A może uważacie, że ceny sprzętu medycznego już nie wzrosną? Jeśli uważacie, że mamy rację i czas iść na zakupy – podajcie ten artykuł dalej, żeby przeczytała go Wasza rodzina i znajomi.
źródło zdjęcia: PixaBay