Wiele osób wyczekuje szczepionki na koronawirusa, jak wygranej w Lotto. I ma nadzieję, że gdy szczepionka trafi na rynek, pandemia stanie się tylko epizodem na kartach historii. W praktyce nic na to nie wskazuje, bo liczba osób, które deklarują, że chcą się zaszczepić, nie osiąga poziomu, który pozwoliłby na wygaszenie pandemii. Czy zatem szczepionka powinna być obowiązkowa? A może lepiej zadziała system zachęt? Jak skłonić społeczeństwo do zaszczepienia się na Covid-19, gdy będzie to już możliwe?
Wyścig o szczepionkę na koronawirusa SARS-CoV-2 wychodzi na ostatnią prostą. Substancje, które będą odpowiadać za budowę odporności na wirusa są w zasadzie gotowe. To kwestia już chyba nie lat, ale miesięcy, gdy szczepionka trafi do dystrybucji.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Dziś już wiadomo, że spośród kilkunastu firm, które opisywaliśmy w tym artykule, najbliżej wynalezienia szczepionki są Moderna, AstraZeneca i Johnson&Johnson. Zaczynają się testy na pacjentach, które zajmą następnych kilka miesięcy (co najmniej). Brytyjski koncern farmaceutyczny AstraZeneca nawet nie czeka na wyniki – już napełnia substancją miliony strzykawek. A jeśli okaże się, że są silne efekty uboczne, zniszczy je.
28% Polaków mówi, że się nie zaszczepi na koronawirusa
Ile będzie kosztowała szczepionka i czy szczepienia będą obowiązkowe? Lęku części przed nowym lekiem nie można bagatelizować, ani zbywać drwiną. Według przeprowadzonego w połowie czerwca badania przez firmę ARC Rynek i Opinia aż 28% Polaków mówi, że się nie zaszczepi na koronawirusa. Raptem 37% odpowiada, że się zaszczepi, a 34% nie ma jeszcze zdania.
Zobacz świetną wizualizację: jak ostatnio zmienia się umieralność na „najpopularniejsze” choroby?
Oznacza to, że spośród 31,4 mln pełnoletnich Polaków, tylko 11,6 mln odpowiada, że będzie się szczepić. Czy wyniki badań, to dowód, że coś z Polakami jest nie tak? Niekoniecznie. Według cytowanych przez magazyn Science badania 26% Francuzów deklaruje, że też się nie zaszczepi, podobnie odpowiada 30% Amerykanów.
Generalnie Polacy uważają, że szczepionki są skuteczne, ale nie zawsze bezpieczne (tak twierdzi 39% ankietowanych). Jedynie 7% z nas to „antyszczepionkowcy”, którzy twierdzą, że szczepionki to wymysł koncernów farmaceutycznych, że są nieskuteczne i niebezpieczne. Z roku na rok rośnie liczba osób, które nie chcą się szczepić.
Według danych Państwowego Zakładu Higieny w czasie ostatnich 5 lat liczba uchyleń od szczepień obowiązkowych zwiększyła się 3-krotnie, do prawie 50.000 w ubiegłym roku. To trend ogólnoświatowy – ludzie unikają szczepień, a efekty już widać – w USA w ubiegłym roku zanotowano rekordową liczbę przypadków odry.
Czytaj też: Kto zarobi grube miliardy na naszym strachu? I jak się przyłączyć?
Czy problemem może być wysoka cena szczepionki?
Naukowcy obliczyli, że w przypadku koronawirusa dla skutecznego powstrzymania epidemii konieczny jest poziom odporności stadnej wynoszący 67% populacji. Oznacza to, że świat będzie balansował na krawędzi epidemii, jeśli ok. 30-40% nie będzie chciało się zaszczepić.
Ile będzie kosztować szczepionka i kto za nią zapłaci? Dawek będą setki milionów, więc koszt jednostkowy będzie niewielki – najdroższe są leki na choroby rzadkie, podawane niewielkiej liczbie pacjentów. Tyle, że cena nie musi być decydująca dla „używalności” szczepionki. Np. szczepionka na grypę kosztuje kilkadziesiąt złotych, a szczepi się 2% z nas.
Czy szczepionka na koronawirusa w ogóle będzie płatna? To zależy. Jeśli szczepienia będą obowiązkowe, tak jak w przypadku odry, czy różyczki, państwo refunduje szczepionkę. Niewykluczone, że pojawi się kilka szczepionek, z których jedne będą tańsze, a inne droższe (bo np. pewniejsze?). Może z czasem będzie tak, jak z innymi szczepionkami – chcą mieć „lepszą”, skuteczniejszą wersję trzeba dopłacić.
Możliwe, że ze szczepionką będzie tak, jak z testami na koronawirusa – tu najpierw państwo miało monopol (i testowano tylko osoby spełniające pewne warunki), a potem prywatne firmy zaczęły na własną rękę importować testy i badać wszystkich chętnych pacjentów na warunkach rynkowych, czyli za opłatą rzędu 300-600 zł. Jeśli ktoś będzie chciał się zaszczepić szybciej – bo np. do „państwowego” szczepienia będzie kolejka, albo w pierwszej kolejności darmowa dawka będzie udostępniona tylko osobom z grup podwyższonego ryzyka – może będzie musiał dopłacić. Ceny są jednak zagadką.
Zresztą nie każdy będzie się musiał zaszczepić, bo niektórzy zyskają naturalną odporność. Wiadomo, że część osób – zapewne kilka procent społeczeństwa – przeszła wirusa bezobjawowo. Takie osoby już mają przeciwciała, które zwalczają kolejne infekcje. Ile jest takich osób? Niedawne dane ze Szwecji mówią, że kontakt z wirusem (i przeciwciała) ma 6-7% populacji. Ale być może sprawdzą się słowa Angeli Merkel, która powiedziała, że 60-70% Niemców zarazi się koronawirusem zanim zostanie wynaleziona szczepionka.
Co zrobić, gdy część społeczeństwa powie „nie”?
W interesie państwa – które wydaje ogromne pieniądze z naszych podatków na walkę z wirusem – jest pozbycie się Covid-19, co będzie możliwe tylko wtedy, gdy szczepionka będzie popularna wśród obywateli. Jak sprawić, żeby to się stało?
Załóżmy, że rząd nie może zmusić obywateli do szczepień (choć przecież większość z nas poddaje się obowiązkowym szczepieniem bez mrugnięcia okiem). Co zrobić z tymi niezaszczepionymi? Być może można uszanować ich wolę, ale chronić przed nimi resztę społeczeństwa. Jak? Były już „godziny dla seniorów” w sklepach, więc mogłyby być „godziny dla niezaszczepionych”.
Nie trzeba ograniczać się do sklepów – podobny system można wprowadzić w innych miejscach publicznych. Jest tylko jeden problem – wymagałoby to zastosowania technologii śledzenia dostępu za pomocą specjalnych aplikacji – na modłę chińską. To potwornie kosztowne.
Być może do szczepień przekonają ograniczenia w podróżowaniu dla osób, które nie posiadają „dowodu”, że są odporne na wirusa lub zaszczepione. Niektóre kraje – jak Czechy, czy portugalska wyspa Madera – oczekują, że turyści pokażą na granicy wyniki badań, z których wynika, że są zdrowi.
W wersji podstawowej może być to zwykła pieczątka w paszporcie, którą wstawia lekarz na podstawie wyników badań albo szczepień. W wersji maksimum – wszczepiany pod skórę chip z informacją o statusie danej osoby. Są oczywiście warianty pośrednie, np. specjalna aplikacja mobilna, będąca „paszportem technologicznym”. Jedna z polskich spółek z rynku NewConnect ogłosiła, że zamierza ubiegać się o pieniądze z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na badania nad rozwojem wszczepianego między kciuk a palec wskazujący chipa, który wykryje zakażenie koronawirusem.
Stosunkowo łatwe i szybkie do wprowadzenie jest rozwiązanie, które premiuje finansowo osoby zaszczepione i pozwala im zachować nieco pieniędzy przy okazji rocznego zeznania PIT. Takim pomysłem jest odpis podatkowy dla osób, które zdecydowały się zaszczepić (ewentualny karny domiar dla tych, którzy robią uniki). Rząd chce wprowadzać ulgi dla kupujących nowe mieszkania, więc rzutem na taśmę może do ustawy budżetowej wstawić też ulgę „covidową”. By była skuteczna powinna być odczuwalna, czyli co najmniej 1.000 zł. Być może powinna być jakoś skorelowana na wydatki państwa na leczenie chorych na Covid-19.
Duży odsetek osób, które deklarują, że się nie zaszczepią na Covid-19, może oznaczać, że z epidemią będziemy jeszcze długo walczyli. Najprawdopodobniej (niestety) po wynalezieniu szczepionki niewiele się zmieni – reżimy sanitarne, ograniczenia w podróżowaniu do różnych krajów, limity w kinach, autobusach i biurach, mogą pozostać z nami.