Koronawirus sparaliżował działalność niektórych branż. Stanęła turystyka, poważnie oberwało się gastronomii i artystom. Na lodzie są setki tysięcy drobnych przedsiębiorców działających w różnych branżach i sektorach gospodarki. Choć teoretycznie mogą pracować, to przymusowa bądź dobrowolna (i rekomendowana) kwarantanna powoduje, że kontakt z klientami jest ograniczony. A to oznacza ryzyko utraty części lub nawet całej pensji. Przedstawiciele których zawodów najbardziej dostaną po kieszeni? Ile wyniosą ich straty finansowe? Jak należałoby im pomóc?
Mój przyjaciel jest architektem prowadzącym jednoosobową działalność gospodarczą. Specjalizuje się w architektonicznej dokumentacji odtworzeniowej, a po ludzku – rysuje plany budynków. Ale najpierw musi wejść do mieszkania, żeby zrobić pomiar. Kto go teraz wpuści? Nie wie, co go czeka, a rachunki trzeba płacić. Nie panikuje, bo ma głowę na karku i odłożył trochę zaskórniaków na czarną godzinę. Ale jak długo gospodarka utrzymywać się będzie w stanie zawieszenia?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Setki tysięcy, a może miliony Polaków nie dostaną w tym miesiącu pieniędzy?
Niektóre branże pracują na pół gwizdka. Dobrym przykładem jest handel. Działać mogą sklepy spożywcze, apteki czy drogerie. Otwarte są też markety budowlane. Reszta stoi. Przedsiębiorcy (pośrednio pracownicy) z niecierpliwością czekają na obiecany przez rząd pakiet pomocy. Swoją ofertę przygotowały banki, nie tylko dla klientów indywidualnych, ale i firm. Każdy może na co najmniej trzy miesiące odroczyć spłatę kredytu. Tu znajdziecie szczegóły tego planu.
Przeczytaj też: Co robić z pieniędzmi, gdy koronawirus atakuje gospodarkę? Kupować akcje, złoto, waluty obce, nieruchomości? A może… nic?
Przeczytaj też: Czy przez „domową kwarantannę” zapłacimy bankom wyższe prowizje za konta i karty? Czytelnicy alarmują. Co na to bankowcy?
Setki tysięcy pracowników, drobnych przedsiębiorców czy małych firm drżą o to, czy za miesiąc dostaną pensję, albo czy kontrahent opłaci fakturę. Ile pieniędzy może nie trafić do naszych kieszeni? Postanowiłem to policzyć, ale od razu uprzedzam, że z kilku powodów szacunki nie są precyzyjne.
Szacunki oparłem na danych Głównego Urzędu Statystycznego, a konkretnie na raporcie: „Struktura wynagrodzeń według zawodów”. GUS robi takie badanie co dwa lata, a najświeższy raport pochodzi z października 2018 r. (od tamtego czasu pensje w sektorze przedsiębiorstw wzrosły o 6,5%). Analiza GUS pokazuje tylko część rynku pracy, dane pochodzą z firm zatrudniających co najmniej dziewięć osób. A tymczasem zarejestrowanych jednoosobowych działalności gospodarczych jest blisko 3 mln (tę liczbę oczywiście trzeba ściąć o kilkaset tysięcy, bo nie wszystkie firmy działają aktywnie).
Przeczytaj też: Koronawirus zarazi polskie firmy. Na śmierć. Jak ratować przedsiębiorców przed bankructwem? Może tak, jak… studentów?
Co wynika z tych danych? W raporcie GUS wyszczególnia blisko 160 zawodów. Wybrałem z nich ok. 30 profesji, które moim zdaniem w największym stopniu narażone są na ekonomiczne skutki pandemii wywołanej przez SARS-CoV-2. Chodzi o pracowników tych branż, które mają obecnie przestój, albo działają na zwolnionych obrotach.
W raporcie GUS znajdziemy średnie wynagrodzenie brutto w danym zawodzie. Na tej podstawie oszacowałem, ile pieniędzy z tytułu wynagrodzenia nie trafi do pracowników przy założeniu, że dany sektor całkowicie stanie i nie dostanie żadnego wsparcia.
Handlowcy, sprzedawcy, transportowcy, pokojówki… Oni stracą najwięcej
Zacznę od najliczniejszej grupy, a więc sklepowych sprzedawców. Według stanu na koniec 2018 r. (w firmach od dziewięciu pracowników w górę) w tym zawodzie pracowało ok. 431.000 osób, z czego prawie wszyscy w sektorze prywatnym. Średnia pensja brutto na tym stanowisku to 3.050 zł. Łatwo więc policzyć, że gdyby cały handel stanął, a pracownicy nie dostaliby żadnego wsparcia (od pracodawcy lub pośrednio w postaci jakiegoś państwowego programu), do ich kieszeni nie trafiłoby jakieś 1,3 mld zł miesięcznie. Pamiętajmy jednak, że nie cały handel stoi, a jakaś część zatrudnionych pracuje np. w sklepach prowadzących handel internetowy. Pracują też sklepy spożywcze. Z drugiej strony te liczby nie obejmują małych sklepików rodzinnych i jednoosobowych.
Drugą pod względem wielkości grupą zawodową (narażoną na przestój) są kierowcy ciężarówek i autobusów. Według GUS w firmach zatrudniających od 9 pracowników, pracowało blisko 237.000 osób, a średnie zarobki to 3.553 zł. Miesięcznie kierowcy zarabiają więc 841 mln zł. Ale oczywiście część transportu nadal funkcjonuje. Ktoś musi dowieźć towar z fabryk i hurtowni do sklepów, w ograniczonym stopniu działa komunikacja miejska, ale koronawirus dał się we znaki krajowej komunikacji autobusowej.
Trzecia pod względem wielkości zagrożona grupa to pomoce i sprzątaczki domowe, biurowe i hotelowe. Będąc w domu na kwarantannie, możemy zrezygnować z tych usług, zlecenia ostro mogą zredukować hotele, bo nie mają gości. Zatrudnienie w tym zawodzie: ponad 216.000, a średnie zarobki to 2.644 zł. Czyli na miesięczne pensje idzie 572 mln zł. Ale to oczywiście grupa mocno niedoszacowana, bo mówimy tylko zatrudnieniu w co najmniej 9-osobowych firmach. A ile jest mniejszych firm sprzątających, ile osób pracuje w tym zawodzie w szarej strefie? Ci ostatni mogą najbardziej odczuć skutki kryzysu.
Problem mogą mieć też pracownicy ochrony, którzy zabezpieczają np. nieczynne obecnie sklepy. W sumie ta grupa to ponad 127.000 pracowników ze średnią pensją 2.845 zł, czyli na ich pensje idzie miesięcznie 362 mln zł. Duża część ochroniarzy ma przymusowe wolne, bo ochraniane przez nich obiekty są zamknięte, a więc nie trzeba pilnować, żeby klient nie ukradł batonika.
Moją listę zamykają dentyści (2400 zatrudnionych ze średnią pensją 5497 zł), straty 13 mln zł. W rankingu amerykańskiego dziennika „The New York Times” ten zawód znalazł się bowiem w czołówce najbardziej narażonych na złapanie koronawirusem. Nic więc dziwnego, że w obawie o własne bezpieczeństwo, sporo gabinetów będzie czasowo zamkniętych. Zresztą dochodzą mnie słuchy, że umówić się do dentysty w Polsce jest obecnie bardzo trudno. Liczba 2.400 dentystów też jest niedoszacowana, bo gabinet stomatologiczny zatrudniający co najmniej 9 osób, to już niemalże klinika. Większość to mniejsze gabinety.
Przeczytaj też: Koronawirus zrobi więcej dla uratowania świata, niż wszystkie szczyty klimatyczne i Greta Thunberg? Oto smutna prawda o klimacie
Przeczytaj też: Darmowe gigabajty do wykorzystania, więcej kanałów w telewizji, darmowe dni z filmami i… porno w gratisie. Promocje na kwarantannę
Wytypowane przeze mnie zagrożone zawody, wraz z liczbą zatrudnionych i średnim wynagrodzeniem znajdziecie w poniższej tabeli. Ale gdyby założyć, że pracownicy wszystkich wytypowanych przeze mnie zawodów nie dostaliby w ogóle pensji, ich straty należy oszacować na blisko 7 mld zł miesięcznie. W rzeczywistości straty mogą być mniejsze, bo poszczególne branże nie dostają po głowie hurtowo. Z drugiej jednak strony raport GUS nie pokazuje tego, co dzieje się w mniejszych firmach (w tym jednoosobowych). A tu może być prawdziwy dramat.
Pensja będzie, ale niższa
W kontekście utraty zarobku ciekawe dane udostępnił mi Sedlak & Sedlak, firma specjalizująca się w monitorowaniu rynku pracy i wynagrodzeń. Jej eksperci wskazali zawody bądź stanowiska pracy o najwyższym udziale płacy zmiennej w płacy całkowitej. Dane dotyczą 2019 r. i uwzględniają jedynie pracowników zatrudnionych w oparciu o umowę o pracę. To oznacza, że brak klientów może uszczuplić wynagrodzenie.
Najwięcej prowizyjnej część pensji – aż 25% – mają kierownicy ds. wsparcia sprzedaży oraz fryzjerzy. Blisko co czwartą złotówkę (23%) w ten sposób zarabia przedstawiciel handlowy w branży medycznej oraz dyrektor oddziału banku (22%). Taką samą ruchomą część pensji ma kosmetolog, a w zawodzie kosmetyczki wynosi ona 21%. Prowizyjna część stanowi piątą część wynagrodzenia regionalnego kierownika sprzedaży czy doradcy zamożnego klienta w banku.
Nie ma wątpliwości, że koronawirus mocno uderzy po kieszeni firmy i przeciętnego Kowalskiego. Jak powinniśmy się wspierać? Jaką pomoc powinien zaoferować rząd, a jak powinny pomagać pracownikom pracodawcy? Czy wystarczy taki sam pakiet pomocowy dla wszystkich poszkodowanych, a może należałoby szukać narzędzi uwzględniających specyfikę branży? Czujecie się się zagrożeni? Jakiej pomocy oczekujecie? Zapraszam do dyskusji.