Dziś Międzynarodowy Dzień Kobiet. Czego można z tej okazji życzyć? Zdrowia, szczęścia i pomyślności? W tym roku na Dzień Kobiet płyną zupełnie nowe życzenia – zrównania płac kobiet i mężczyzn. O tym, że to nie tylko czcze gadanie, świadczy pomysł ustawy, która obliguje pracodawców do ujawniania różnic płacowych
Do Sejmu wkrótce trafi ustawa, która zobowiązuje pracodawców do monitoringu i corocznego raportowania do Ministerstwa Pracy różnic w poziomie płac kobiet i mężczyzn. Czy takie przepisy są potrzebne? Czy trzeba uchwalać nową ustawę, żeby walczyć z nierównościami? A może żadnych nierówności nie ma? A może to pierwszy krok na drodze do ujawnienia płac w Polsce?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Cztery życzenia na Dzień Kobiet. Ich spełnienie jest konieczne, by żyło się lepiej. Wszystkim
Dzień Kobiety, czyli jest pomysł na miękkie dojście do jawności płac
Konfederacja pracodawców Lewiatan poinformowała właśnie, że Stowarzyszenie Kongres Kobiet przygotowało projekt ustawy w sprawie ograniczania różnicy w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn. Jej wprowadzenie nie rozwiązałoby od razu problemu luki płacowej, ale byłoby miłym prezentem na Dzień Kobiet. Tym bardziej, że propozycje są łagodne, to raczej metoda marchewki, a nie kija. Nikt nikogo nie zamierza biczować – przynajmniej w pierwszej fazie działania ustawy.
Według proponowanego pomysłu wszyscy pracodawcy zatrudniający ponad 20 pracowników mieliby obowiązek monitoringu i corocznego informowania resortu rodziny o procentowej różnicy w poziomie płac kobiet i mężczyzn. Gdyby okazało się, że różnice są duże, pracodawca musiałby podjąć „działania naprawcze”.
Lewiatan proponuje, by ewentualne vacatio legis było na tyle długie, żeby firmy zdołały wyrównać różnice płacowe, zanim zaczną publikować dane: duże firmy zatrudniające powyżej 500 pracowników miałyby taki obowiązek od 2023 r., a najmniejsze od 2025 r.
Myślę, że nikomu korona z głowy by nie spadła gdyby pensje ujawniono i wyrównano – Kto wie, może to początek drogi do jawności płac w Polsce? Na razie jesteśmy w gronie 15 krajów UE, które nie podjęły żadnych działań w tej materii.
Dzień Kobiet jak święto kiepskiej płacy?
Pomysł na obowiązek raportowania różnic wziął się oczywiście z tego, że kobiety zarabiają w Polsce mniej, niż mężczyźni. Ale co to w ogóle oznacza?
Wiadomo, że ogół kobiet w gospodarce będzie zarabiać mniej niż ogół mężczyzn, bo wiele kobiet pracuje jako pielęgniarki, nauczycielki, a rzadziej jako kierowniczki i prezeski. Te dwa pierwsze zawody, czyli pielęgniarze, pielęgniarki i nauczyciele, nauczycielki wciąż są licho wynagradzane.
Warto pamiętać, że same tylko niskie płace w niektórych, bardzo sfeminizowanych zawodach to jeszcze nie jest dowód na nierówności płacowe. Nierówności byłyby wtedy, gdyby pielęgniarka zarabiała mniej niż pielęgniarz z podobnym doświadczeniem w tym samym szpitalu i na tym samym oddziale. Czy tak jest naprawdę?
Badania nierówności płacowych nie są łatwe, bo żaden pracodawca przy zdrowych zmysłach nie powie, że pan Wiktor zarabia u niego więcej niż Wiktoria – oficjalnie dyskryminacja ze względu na płeć jest zabroniona. Mimo to jest kilka instytucji, które podjęły się trudu zbadania nierówności płacowych.
Weźmy dane Eurostatu. W nich Polska nie wygląda tak źle – w 2018 r. luka płacowa wynosiła u nas 8%, znacznie poniżej unijnej średniej wynoszącej 14,8%. Największe nierówności są w Estonii, Niemczech i Czechach, a najmniejsze w Rumunii, Luksemburgu i we Włoszech. W sumie mamy mniejsze powody do wstydu, niż wiele innych krajów. Ale czy rzeczywiście?
Dane Eurostatu wymagają komentarza. Po pierwsze, to dane nieskorygowane, czyli w dużym uproszczeniu obejmujące ogół pracowników bez względu na to jakie prace wykonują i w jakich zawodach. To dowód na to, że ogół facetów, których niewielu zostaje polonistami, czy pielęgniarzami. zarabia więcej od kobiet. Wartość takiego porównania jest wątpliwa. Dlatego – i to jest punkt drugi – trzeba się przyjrzeć poszczególnym branżom.
Największa luka płacowa jest w zawodach… finansowych. W Polsce to aż 30%! To poniekąd również efekt tego, że mniej jest kobiet na kierowniczych stanowiskach. Większe nierówności są w Wielkiej Brytanii (34%), Islandii (35,8%), Czechach (39%), czy Estonii (34%).
Dwucyfrowa różnice w zarobach kobiet i mężczyzn w Polsce są w zasadzie w każdej z dziewięciu kategorii zawodowych (szczegółowa tabelka tutaj) z wyjątkiem usług publicznych (praca w urzędach) i… rynku nieruchomości. Być może kobiety są lepszymi agentkami nieruchomości?
Ile naprawdę wynosi luka płacowa między kobietami i mężczyznami?
Dane skorygowane na temat luki płacowej opracował w 2015 r. Instytut Badań Strukturalnych – to założona w 2006 r. niezależna i apolityczna fundacja naukowa ciesząca się dużą renomą.
IBS starał się zbadać skorygowaną lukę płacową, czyli taką, która nie wynika z różnic wydajności – czyli uwzględniająca sytuację, że kobieta, która pracuje mniej wydajnie, niż mężczyzna, będzie zarabiać mniej. Albo, że mniej wydajny mężczyzna będzie miał niższą pensję. Jeśli różnicy płac nie można powiązać nie tylko z zatrudnieniem w poszczególnych zawodów, ale nawet z produktywnością, możemy mówić o dyskryminacji.
Jak zmierzyć tę różnicę? Naukowcy mają swoje sposoby. Np. „testuje” się pracodawców wysyłając im identyczne CV kandydatów kobiety i mężczyzny i sprawdza się, na które ogłoszenie odpowie rekruter i jakie warunki zaproponuje. Innym sposobem jest „bezwarunkowa dekompozycja kwantylowa”.
Przeprowadzone w Polsce badania na temat skorygowanej luki płacowej wykazały, że różnica w płacach rośnie, gdy uwzględni się fakt, iż kobiety w Polsce częściej są lepiej wykształcone i pracują w branżach o względnie wyższej wydajności. Po skorygowaniu o te i inne czynniki, przeciętna luka w zależności od zastosowanej metody szacowana jest na 16-24%!
Oznacza to, że „realna” różnica płac jest w Polsce baaaardzo wysoka. O ile budżetówka mniej więcej równo dzieli „biedę” (jest tam duży odsetek osób z pensją minimalną), o tyle w przedsiębiorstwach prywatnych, których udział w zatrudnieniu jest największy, różnica płac plasuje się znacząco powyżej średniej dla UE, a także wysoko na tle krajów regionu. A poza tym, jak wynika z badań IBS, nierówność płac widoczna jest także w elastycznych składnikach wynagrodzeń. Choć kobiety otrzymują premie i nagrody częściej, niż mężczyźni, są one znacznie niższe.
Naukowcy podsumowują, że luka jest na tyle wysoka, że otwiera się pole do interwencji państwa, które powinno zrobić porządek z płacami – głównie w małych firmach, z dala od dużych miast. Podoba się Wam taki pomysł? A może macie inny pogląd na różnice płac Polaków i Polek? Piszcie w komentarzach!
źródło zdjęcia:PixaBay