W handlu brakuje rąk do pracy, więc sieci sklepów dają podwyżki. Biedronka – nawet 350 zł. Praca kasjera jest ciężka i mało prestiżowa, ale lista zawodów, w których zarabia się już mniej, niż „na kasie w supermarkecie” jest coraz bardziej zastanawiająca
W Polsce rosną pensje. Oczywiście nie wszystkim i nie po równo, ale przecież nikt nie obiecywał idealnej sprawiedliwości (no dobra, jest jedna taka partia, która równość ma na sztandarach, i której program przeanalizowaliśmy tutaj). Ale czy równość to sprawiedliwość? Można polemizować.
- Wysoki sezon na grypę. Jak chorować z głową? Czy pracodawca może nam w tym pomóc, a firma (za dużo) na tym nie stracić? [POWERED BY HALEON]
- Spoofing, czyli jak oszust może zadzwonić do Ciebie z numeru osoby bliskiej? Co zrobić, by nie paść ofiarą oszustwa? [POWERED BY BNP PARIBAS BANK POLSKA]
- Jak zdobyć motywację do inwestowania? Jak osiągnąć ten stan, w którym łatwiej nam jest odłożyć pieniądze, niż je wydać? Kluczowe jest… pierwsze 100 000 zł? [POWERED BY UNIQA TFI]
Jedną z branż, w których pracownik jest na wagę złota, jest handel. Wiedzą to nie tylko sieci odzieżowe, sklepy, które mają butiki w galeriach handlowych, ale też markety i dyskonty. Dwaj najwięksi pracodawcy – Biedronka i Lidl – żeby zatrzymać najlepszych kasjerów ścigają się na podwyżki. Efekt? Kasjerzy już na starcie mogą dostać wyższe pensje, niż przyszli kardiolodzy, czy pedagodzy.
Mamy dwa miliony kasjerów i sprzedawców. Czy można ich jakoś zastąpić?
W Polsce pracowników handlu jest za mało. Jak policzył związek zawodowy UNI Europa (to organizacja zrzeszająca 60 związków zawodowych z 35 krajów europejskich) – w tej branży pracuje ok. 2 mln. Gdyby przełożyć tę wartość na liczbę sklepów, to okazuje się, że „obłożenie” pracownikami marketów jest w Polsce o kilkaset tysięcy osób mniejsze, niż we Francji czy Wielkiej. Brytanii.
Liczba sklepów rośnie, a pracowników nie przybywa w aż takim tempie. Dziś Biedronka ma ponad 3000 sklepów, Lidl – 700. Oznacza, to, że Biedronce w ciągu ostatniej dekady przybyło ponad 1200 punktów handlowych, a Lidlowi 300. A przecież powstawały całe nowe galerie, markety i nowe sieci. Biedronka zatrudnia 67.000 osób, a Lidl – 13.000. Razem to tyle, ilu jest w Polsce górników!
Kasjer to podobno zawód wymierający. Można go zastąpić kasami samoobsługowymi i takie próby są podejmowane, ale… na razie nikomu to się jeszcze nie udało w 100%. Owszem, przybywa takich kas w drogeriach, a w supermarketach są już chyba standardem, ale kolejek do kas samoobsługowych raczej nie ma. Widziałem to już nie raz, nie dwa: kasy samoobsługowe mogą świecić pustkami, a do dwóch dyżurnych kasjerów kolejki ciągną się przez cały sklepy.
Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze: to dla klientów zbyt ciężka robota przerzucać duże ilości zakupów z miejsca na miejsce. Po drugie, własnoręczne nabijanie cen, ważenie, wpisywanie liczby bułek, itp. zajmuje niewprawnym rękom klientów więcej czasu, niż profesjonalistom a kasy notorycznie sprawiają psikusy. Psują się, zacinają, albo coś im nie pasuje. I po wizycie w sklepie w głowie dźwięczy powtarzający się komunikat: „proszę odłożyć towar do strefy pakowania”. Albo: „za chwilę podejdzie asystent”. Wystarczy mała różnica w faktycznej wadze produktu i tej zarejestrowanej w pamięci kasy i już towar „nie przechodzi”.
Zapełnienie obsady marketów „żywymi” kasjerami nie jest łatwe także dlatego, że kasjerzy są do bólu nielojalni. Według Instytutu Badawczego Randstad kasjerzy i sprzedawcy są wśród osób, które najczęściej zmieniają pracę (zrobiło tak 38% badanych). Główna motywacja? Oczywiście finansowa. Po prostu sklep naprzeciwko płaci więcej. Ile?
Czytaj też: Nie masz już siły słuchać od swoich pracowników, że chcą podwyżek? Daj im te bonusy
Kto płaci więcej? Niemiec, czy Portugalczyk?
Ile teraz zarabia się „na kasie” w Biedronce? Firma od tego roku dała pracownikom podwyżki. Przy tej skali działalności nie ma jednak jednej, uniwersalnej listy płac. Stawki różnią się od tego czy praca jest w dużym mieście, czy w miasteczku i oczywiście od stażu pracownika. Ale generalnie podwyżki wyniosą 100-350 zł brutto.
Po zmianach stawki kształtują się następująco: od 3050 zł do 3200 zł brutto na start, wliczając w to nagrodę za obecność. Po roku pensja rośnie o 100 zł, a po trzech latach wyniesie od 3200 zł w mniejszych miejscowościach do 3650 zł brutto w największych miastach. Jak to brutto przekształca się na wypłatę netto? Początkujący kasjer na rękę ma 2240-2340 zł, czyli wciąż mniej, niż zarabia 75% Polaków (według szacunków Wynagrodzenia.pl). Po trzech latach pensja na rękę wynosi 2340-2660 zł i nadal dwie trzecie Polaków zarabia więcej.
Lidl, który działa w mniejszej skali, hojnymi podwyżkami (o 10%) obdarował pracowników w marcu ubiegłego roku. Stawki „u Niemca” wynoszą: 3100-3850 zł brutto na początku zatrudnienia. A żeby pracownika nie kusiło do konkurencji, po roku wypłata rośnie o co najmniej 100 zł, po dwóch latach stażu – wynosi już 3450-4350 zł brutto (kwoty bez dodatków).
Jak to się ma do przeciętnego wynagrodzenia w Polsce? W grudniu 2019 r. wyniosło ono dokładnie 5604 zł brutto, czyli ponad 6% więcej niż przed rokiem. I mniej więcej 4000 zł na rękę. A do płacy minimalnej? Ona od stycznia poszła w górę aż o 350 zł brutto, do 2600 zł. Na rękę wychodzi 1920 zł. Markety płacą znacznie powyżej płacy minimalnej. Jak na tle rynku prezentują się zarobki „na kasie” dyskontu w porównaniu do innych zajęć?
Kasjer kontra nauczyciel. Komu lepiej płacą?
3000-3800 zł brutto na początek i 3200-4400 zł brutto po dwóch-trzech latach pracy, czyli od 2250 zł do 3200 zł na rękę – czy to satysfakcjonujące pieniądze za pracę „na kasie”? Cóż, biorąc pod uwagę rosnące koszty utrzymania – mimo wszystko szału nie ma. Wiadomo, że to znacznie więcej, niż 1920 zł na rękę płacy minimalnej, ale wciąż trudno mówić o tym, że praca w markecie pozwala opływać w dostatki. Nawet biorąc pod uwagę, że nie wymaga bardzo wysokich kwalifikacji.
Postanowiłem sprawdzić jak nowe stawki za pracę w marketach mają się do uposażeń w innych zawodach, zarówno na początku kariery zawodowej, jak i dla osób z doświadczeniem. Co się okazało?
Kasjer w Lidlu czy Biedronce zarobi więcej niż nauczyciel. Ciężka jest dola polskiego nauczyciela. Na niewiele zdały się ubiegłoroczne strajki, pensje jak były, tak zostają niskie. Rząd co prawda zdecydował się je trochę podnieść, ale głównie dlatego, żeby po podwyżce pensji minimalnej nie dochodziło do paradoksów, że w zarobki woźnego były większe, niż nauczyciela.
Jeszcze rok remu nauczyciel stażysta dostawał 2535 zł brutto. Wtedy to było więcej niż płaca minimalna, która wynosiła 2250 zł brutto. Od 1 stycznia płaca minimalna wynosi 2.600 zł brutto (1.920 na rękę). Wzrost nauczycielskich uposażeń nie podlega pod rozporządzenia Rady Ministrów ws. płacym minimalnej, bo wynagrodzenia pedagogów wynikają z innych przepisów.
Na jesieni zapadła decyzja żeby podnieść nauczycielom pensje i na starcie można dostać 2782 zł brutto. To mniej, niż w markecie. Podwyżki nie będzie dla ich lepiej wykształconych kolegów: nauczycieli dyplomowanych, ale również stażystów, kontraktowych i mianowanych, którzy zdobyli dyplom magistra i mają przygotowanie pedagogiczne. Oznacza to, że nauczyciel mianowany zarobi 3250 zł brutto, a dyplomowany – 3817 zł. To zarobki porównywalne z uposażeniem kasjerów po 2-3 latach pracy.
Lekarze kontra kasjerzy. W dyskoncie można zarobić więcej?
Co łączy lekarzy i pracowników handlu? Lekarz stażysta, czyli taki, który skończył 6-letnie studia i ma prawo wykonywania zawodu w placówce, ale brakuje mu doświadczenia, zarabia na start 2600 zł.
Również i w tym przypadku rząd musiał podnieść stawki dla stażystów, bo po podwyżce pensji minimalnej ich wynagrodzenie byłoby mniejsze od minimum – do tej pory dostawali 2465 zł brutto. Jednak 2600 zł na start dla lekarza to i tak niewiele, biorąc pod uwagę, że salowa z dodatkiem za wysługę lat dostanie więcej.
Doskonale wiemy, że lekarz po kilku, kilkunastu latach pracy może dorobić się sporego majątku. Ale przeważnie tylko pod warunkiem, że haruje na przysłowiowych trzech etatach, np. w szpitalu, w przychodni publicznej i w prywatnej poradni.
Nie zmienia to faktu, że początkujący lekarz zarabia mniej, niż początkujący kasjer. Podobnie rzecz się ma z innymi zawodami medycznymi: np. pielęgniarkami bez specjalizacji po studiach I stopnia (2688 zł brutto). Po studiach II stopnia i ze specjalizacją – wypłata rośnie do oszałamiających 3066 zł brutto. Inny przykład: diagności labolatoryjni (3000 zł brutto), czy fizjoterapeuci. Ci zatrudnieni w państwowych placówkach zgarniają całe 2900 zł brutto.
Urzędnicy i aktorzy kontra kasjerzy. Kto ma wyższą pensję?
Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej podwyżka płacy minimalnej obejmie 56.000 pracowników sektora publicznego: urzędników niższego szczebla, pracowników samorządów, członków korpusu służby cywilnej.
W ich przypadku zarobki równe są pensji minimalnej, od której liczone są dodatki, np. funkcyjne, czy za wysługę lat. Jednak przeciętnemu urzędnikowi trudno jest pobić zarobki kasjera z 3-letnim doświadczeniem. Według firmy Sedlak&Sedlak Jeszcze w ubiegłym roku jedna czwarta urzędników w Polsce zarabiała mniej niż 2750 zł brutto. Zarobki połowy z nich mieszczą się w widełkach 2750-4560 zł brutto – czyli ci najlepsi dostają niewiele więcej, niż doświadczony pracownik marketu.
Czytaj też: Warszawa jest jedną z tańszych metropolii na świecie? No to sprawdźmy ceny i zarobki. Nasze i singapurskie
Kasjerzy zarabiają też więcej niż… aktorzy. Oczywiście nie ci znani z telewizji, lecz młodzi, na dorobku. Świeżo upieczony aktor, który chce się skupić na grze w teatrze, dostaje na start 2300-3100 zł brutto. Do tego 180-220 zł brutto za każde przedstawienie. Jeśli zagra dziesięć przedstawień w miesiącu ma co najmniej 4300 zł. Czyli zaczyna wyprzedzać kasjera.
Mogą dorabiać grając w serialach (2500 zł za dzień zdjęciowy dla początkującego „nazwiska” aż po 10.000 zł dla gwiazdy). Do tego udział w reklamach, ale – powiedzmy sobie szczerze – topowe zarobki dotyczą kilku procent wszystkich aktorów w Polsce.
Kasjerzy zarobią też więcej niż pracownicy działów edukacji (3130 zł brutto), inspektorzy ochrony środowiska (3349 zł brutto), czy asystenci i lektorzy na uczelniach wyższych (3250 zł brutto).
Co to wszystko oznacza? Wygląda na to, że wolny rynek określił pensje kasjerów jako znacznie powyżej minimalnych (zapewne także dlatego, że jest mało prestiżowa i pracownicy muszą dostawać ekwiwalent gotówkowy za wykonywanie zajęć nudnych i powtarzalnych), a rząd drastycznie zaniża pensje „swoich” pracowników. Skoro państwo jest tak złym pracodawcą, to może trzeba coś z tym zrobić przy wyborczych urnach?
Tak, czy owak – już za rok płaca minimalna będzie wynosiła – według planów rządu – 3000 zł brutto. Bardzo jestem ciekaw, czy w Biedronce, czy Lidlu nadal płace będą wówczas wyższe o 450-600 zł, niż płaca minimalna.
Źródło zdjęcia: PixaBay