Co łączy Apple Card z kartą kredytową Banku Millennium? W obydwu przypadkach padły zarzuty, że kobietom bank przyznaje mniejsze limity tylko dlatego, że są… kobietami. Zgłosiła się do nas czytelniczka, która czuje się dyskryminowana przez bank. Czy słusznie?
Statystycznie kobiety zarabiają mniej. I nie chodzi tylko o to, że wiele zawodów o niskich zarobkach jest sfeminizowanych (np. pielęgniarki, nauczycielki), ale problem w tym, że kobiety dostają mniej pieniędzy za tę samą pracę i na tym samym stanowisku, co mężczyźni. Ile wynoszą różnice? Instytut Badań Strukturalnych i firma Personel Service szacują tzw. lukę płacową na 18-20%.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Powody? Była minister pracy Elżbieta Rafalska mówiła (ja tylko cytuję…), że to kwestia wykonywanych ról społecznych, niższej samooceny, czy mniejszych oczekiwań finansowych kobiet. Do tego można dopisać diagnozy Komisji Europejskiej: że kobiety opiekują się dziećmi lub członkami rodziny. No i mają przerwy w pracy związane z macierzyństwem. A poza tym – że bywają przypadki zwykłej dyskryminacji (choć jest to prawnie zakazane, ale trudne do udowodnienia).
Dwie karty kredytowe, takie same zarobki, a limity różne?
Dyskryminacja jest zakazana również w świecie finansów – sytuacja, w której kobieta płaci więcej (albo mniej) za OC samochodu mimo identycznej historii szkodowej, jaką ma mężczyzna – jest niedopuszczalna. Podobnie jest z oceną wiarygodności kredytowej. Płeć wnioskodawcy nie powinna mieć nic do rzeczy. Ale czy te reguły są przestrzegane? Zgłosiła się do nas czytelniczka, której bank zaproponował trzy razy mniejszy limit kredytowy, niż jej mężowi, choć zawartość portfela formalnie mają tę samą. A na koniec jej wniosek odrzucił, a jego – przyjął.
„Wraz z mężem prowadzę działalność gospodarczą w formie spółki cywilnej z udziałami dzielonymi 50/50. Nie mamy rozdzielności majątkowej, a nasze dochody są identyczne. Podczas spotkania w banku zaproponowano nam wyrobienie kart kredytowych, zapewniając (po obejrzeniu zaświadczeń o dochodach spółki) o braku przeszkód do przyznania dwóch niezależnych kart kredytowych. Jakież było moje zdziwienie, wprowadziwszy wszystkie dane do systemu, pracownica Banku poinformowała mnie, iż niestety system nie pozwala na wydanie karty z uwagi na „brak nadwyżki finansowej” . Widząc nasze niedowierzanie, Pani szybko przystąpiła do wprowadzania danych męża. Gdy to zrobiła, poinformowała nas, iż oczywiście mąż nie tylko otrzyma kartę ale również trzykrotnie wyższy limit, niż ten wstępnie zaproponowany dla mnie! Uzasadnienie banku: taki mamy system!”
Pierwsze skojarzenie – niedawna historia z USA. Może o niej słyszeliście – współzałożyciel Apple Steve Wozniak opisał w mediach społecznościowych o tym, jak zawnioskował z żoną o nowiutką, zrobioną wespół z Goldman Sachsem kartę kredytową Apple Card.
Ich zdziwienie też było duże, bo okazało się, że system przyznał mu limit kredytowy dziesięciokrotnie większy niż żonie, mimo, iż mają wspólnotę majątkową i podali taki same dane do wniosku. Poza tym, jak napisał na Twitterze, w przypadku innej, prestiżowej karty American Express Centurion (tutaj macie więcej na jej temat – to jest plastik, którego każdy pożąda), ich limity są takie same. Pod postem pojawiło się mnóstwo historii osób o podobnych doświadczeniach. Odpowiedź firmy? O dyskryminacji nie może być mowy, każdy wniosek jest rozpatrywany niezależnie, z uwzględnieniem sytuacji finansowej danej osoby i jej historii kredytowej.
The same thing happened to us. We have no separate bank accounts or credit cards or assets of any kind. We both have the same high limits on our cards, including our AmEx Centurion card. But 10x on the Apple Card.
— Steve Wozniak (@stevewoz) November 10, 2019
Jak się potoczyła historia w przypadku pani Anny? Pracownicy banku, żeby wyjść z twarzą, zaproponowali wydanie „pozaspółkowej” karty, z trzykrotnie mniejszym limitem wydatków, ale i trzykrotnie większą liczbą wymaganych operacji miesięcznie, by karta była bezpłatna. Nie dość, że to nijak zadośćuczyniło pani Annie, to jeszcze okazało się, że musi przejść kilkuetapowy proces weryfikacji przez pracownika infolinii telefonicznej.
„A przecież bank ma wszystkie moje dane, siedziałem przy okienku. Ale oczywiście mężczyzna zatwierdzający wszystko jednym podpisem jest wiarygodny. Kobieta nie”
– mówi wzburzona czytelniczka. Jestem daleki od stereotypizowania i nie mam pojęcia czym kierował się bank. Przecież nie chodzi o to, że kobieta z kartą kredytową robi bardziej nieodpowiedzialne zakupy niż mężczyzna. Wyuzdana konsumpcja niejednego sprowadziła na manowce, niezależnie czy nieszczęśnik był kobietą czy mężczyzną. Inna sprawa, że banki lubią klientów mających „włączoną” w głowie funkcję wyuzdanej konsumpcji, to przecież wyuzda… tfu, wymarzony „cel” do zaoferowania mu karty kredytowej.
Ale koniec z dygresjami. Przebieg wydarzeń w omawianym tu przypadku zdaje się sugerować, że mężczyzna – zdaniem banku – ma większe zdolności spłaty karty niż kobieta, choć dochody mają identyczne. A to już jest gra na granicy faulu i grozi czerwoną kartką.
Czytaj też: Karta kredytowa: jak wykorzystać ją do zarządzania domową kasą i do wyplątania się z długów?
Bank odpowiada: limit kredytowy jest ustalany indywidualnie
Co na to Millennium? Przekonuje, że scoring nie jest seksistowski, aczkolwiek bierze pod uwagę różne czynniki, nie tylko finansowe. I że różnica w przyznanym kredycie nie musi wynikać z płci. A w każdym razie nie jest tak, że zawsze to facet dostanie lepsze warunki.
„Decyzje kredytowe podejmowane są z uwzględnieniem wielu składowych. Bank analizuje m.in. przedstawione źródła spłaty, „kondycję finansową” kredytobiorcy, jego historię na rynku produktów finansowych i inne informacje zawarte w bazach zewnętrznych i wewnętrznych. Szczegółowa metodologia ustalania zdolności i wiarygodności kredytowej jest regulowana przez wewnętrzne przepisy banku, które z kolei podlegają ocenom instytucji i podmiotów zewnętrznych.
W efekcie stosowania tych przepisów, klienci wnioskujący o produkt kredytowy w oparciu o to samo źródło dochodu mogą finalnie otrzymać inną wysokość finansowania. Każda decyzja kredytowa banku poprzedzona jest badaniem zdolności kredytowej i wiarygodności klienta. Jednak na żadnym z etapów tego procesu bank pod żadnym kątem nie dyskryminuje klientów, również ze względu na płeć”
Nie ma dwóch takich samych osób. Nawet małżeństwo, którego strony czerpią dochód z tego samego źródła, zarabiają tyle samo, maja wspólny majątek, nie musi mieć w oczach banku – i systemów scoringowych – takiej samej wiarygodności. Ci z nas, którzy spłacali w przeszłości kredyty niosą ze sobą bagaż doświadczeń zapisany na BIK-owskich serwerach.
Czy spłacaliśmy rzetelnie i ile? Duży kredyt, czy miniratkę? Debet, czy kredyt gotówkowy? Czy wszystkie raty zostały spłacone w terminie? Jakie było opóźnienie? To wpływa na to, że każda osoba ma swoją indywidualną, punktową ocenę kredytową, na którą – bierzemy za dobrą monetę deklarację banku – nie wpływa płeć.
Żeby zweryfikować tłumaczenia banku trzeba by znaleźć małżeństwo, które nie zaciągało w życiu żadnych zobowiązań. Jeśli obie strony mają czystą historię BIK, i taką samą sytuację finansową, a tylko różną płeć, to i ofertę powinny mieć identyczną. Jak było w tym przypadku? Tego akurat nie wiemy, bo nie znamy historii kredytowej pani Anny (zresztą nawet gdybyśmy ją poznali, to wciąż nie byłby to szach-mat). Ale jeśli macie jakieś przemyślenia – lub doświadczenia swoje lub rodzinne – w podobnych sytuacjach – piszcie! Będziemy kontynuowali temat.
źródło zdjęcia: PixaBay