Według GUS w ostatnich miesiącach ceny rosną o 2,6-2,9% w skali roku. Ale słuchając zwykłych ludzi w sklepach i na bazarach można usłyszeć, że tak naprawdę wzrost cen jest znacznie większy, niż podaje GUS. Że ceny podstawowych artykułów spożywczych poszły w górę o kilkanaście procent, a do sklepu po jedzenie chodzimy przecież najczęściej. Sprawdzam: jak to jest z tym wzrostem cen żywności i czy ktoś robi nas w konia?
Ceny rosną w największym tempie od 6 lat. Inflacja jest blisko górnych widełek wyznaczonych przez NBP (2,5% plus-minus 1 pkt. proc.). W porównaniu z jesienią przed rokiem wzrosły ceny żywności (o 7-8%), restauracji i hoteli (o 4-5%), usług zdrowotnych (3-4%), rekreacji i kultury (o 2-3%), czy mieszkania (o mniej więcej 2%).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ceny żywności, czyli niezły bigos
Drożejąca żywność boli najbardziej, bo jedzenie kupują wszyscy. Szczególnie w budżetach osób mniej zamożnych żywność stanowi dużą część koszyka zakupowego. Jak bardzo dla GUS liczą się ceny żywności? Stanowią jedną czwartą koszyka zakupowego przeciętnego, polskiego gospodarstwa domowego. W tym roku „portfel” wygląda tak:
- żywność i napoje bezalkoholowe – 24,89%
- użytkowanie mieszkania i nośniki energii – 19,17%
- transport – 10,34%
- rekreacja i kultura – 6,44%
- napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe – 6,37%
- restauracje i hotele – 6,2%
- inne towary i usługi – 5,58%
- wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego – 5,7%
- zdrowie – 5,12%
- odzież i obuwie – 4,94%
- łączność – 4,18%
- edukacja – 1,07%
Jeśli chodzi o wagę żywności i napojów w modelowym koszyku zakupowym, to jest ona mniej więcej stała od 7 lat, wzrosła za to w koszyku wartość wydatków na wyposażenie mieszkania – z 4,6% do 5,7%.
Czytaj też: Alarm dla oszczędzających! Inflacja na dobre ruszyła w górę. W których bankach dziś ochronisz realną wartość swoich oszczędności?
Kto chodzi do sklepu, to widzi, że najbardziej wzrosły rachunki w dziale owocowo-warzywnym. Według oficjalnych statystyk w ostatnich miesiącach najbardziej zdrożały warzywa: kapusta (nawet o 500%), pietruszka (jest dwa razy droższa), cebula (prawie trzy razy droższa), czy buraki (prawie dwukrotny wzrost ceny).
Trudno byłoby coś ugotować z samej cebuli, pietruszki. No, może z kapusty dałoby się zrobić bigos. A to oznacza, że wzrost cen pojedynczych produktów nie oznacza, że obiad będzie aż o tyle droższy. Ale widząc, jak ceny galopują, możemy mieć subiektywne odczucie, że inflacja jest wyższa, niż podaje GUS. Inna sprawa, że w ostatnich latach pensje rosły statystycznie o 6-7% czyli znacznie powyżej inflacji.
Jabłka w takich cenach, jakby były ze złota? Jeśli masz pecha…
GUS podaje swoje urzędowe statystyki, ale każdy z nas ma przecież swój, indywidualny koszyk, w zależności od tego, gdzie robi zakupy, czy je mięso, jaką ma dietę, czy mieszka na wsi, czy w mieście.
Przykład? Ostatnio chciałem kupić dwa kilogramy polskich jabłek na osiedlowym targowisku. Pewny siebie zacząłem wybierać co bardziej dorodne okazy, ale gdy zobaczyłem cenę za kilogram, cofnąłem rękę – moim oczom ukazała się wielka, okrągła liczba – 5 zł! Wiosną w tym samym miejscu cena wynosiła 3 zł. A przecież te 3 zł to i tak było powyżej ceny „marketowej”, czy bazarowej – w dyskontach jabłka były po 1,99 zł/kg.
Podobnie rzecz się miała z pomidorami – 18 zł za kilogram (!!) to są ceny księżycowe. Odpuściłem i poszedłem do marketu, gdzie było na pewno taniej (choć nie wiem czy zdrowiej). Inflacja u każdego z nas jest różna, w zależności od tego, gdzie robimy zakupy. Znaczenie ma także czas zakupów, promocje i strategie marketingowe sklepów, w których kupujemy.
Jak można próbować ją zobiektywizować? Trzeba byłoby monitorować ceny w sklepach najpopularniejszych produktów w ramach konkretnych koszyków zakupowych (choć jeśli ktoś chodzi na zakupy z aplikacją mobilną albo zbiera paragony, to nie jest to mission impossible).
Koszyk zakupowy w przez lata, czyli dziwne dane, twarde dane
Portal dlahandlu.pl (należy do tej samej grupy PTWP, która organizuje kongres EKG w Katowicach) prowadzi trwający od 2009 r. projekt spisywania cen popularnych produktów w ponad 20 różnych sieciach handlowych: wśród nich są dyskonty, super- i hipermarkety, delikatesy.
Na stronie możemy przeglądać np. ceny serka wiejskiego Piątnica w różnych miastach, w różnych sklepach i w różnych czasie, sięgając 10 lat wstecz! Badanie jest rzetelne – uznawane przez Komisję Europejską za wzór porównywarki, korzystają z niego odpłatnie, np. sieci handlowe.
Jak zmieniały się ceny wybranych produktów? Weźmy np. ziemniaki. We wrześniu 2018 r. za kilogram ziemniaków płaciliśmy 1,67 zł. Rok później ich średnia cena to 2,89 zł – co oznacza wzrost o 73% w skali roku. Pieczarki? W lipcu 2018 r. były po 7,77 zł za kilogram – a latem tego roku – po 9,27 zł – w górę o 19%.Papryka? W lipcu 2018 r. kosztowała 8,35 zł za kilogram. W tym roku w środku lata – 13,31 zł (wzrost o 59%). Kilogram schabu bez kości w lipcu 2018 r. kosztował 13,8 zł – w tym roku latem już 16,9 zł (plus 22%).
Specjalnie wzięliśmy niezbyt świeże dane z lipca, bo wtedy wzrost cen był największy. Ale już w sierpniu różnice nie były takie duże – schab zdrożał z 14 zł do 15,9 zł, czyli już „tylko” o ok. 14%. A pieczarki? W sierpniu za kilogram płaciło się 7,92 zł – czyli wróciły do cen sprzed roku.
Z cenami żywności jest jak z cenami akcji na giełdzie. To, że wzrosły znacznie w ostatnim czasie nie znaczy jeszcze, że jest drogo. Przykłady? Cukier Biały Kryształ. W sierpniu przed rokiem kilogram kosztował średnio 2 zł – w tym roku po wakacjach 2,47 zł. Ale dwa lata temu kosztował nawet 3 zł, a osiem lat temu – nawet 4,72 zł! Albo Serek Wiejski Piątnica – cena tego żelaznego składnika wielu koszyków zakupowych w zasadzie od 10 lat się nie zmieniła i wynosi 1,9 zł plus minus 15 groszy.
Koszyk Kaczyńskiego: najbardziej znany koszyk zakupowy w Polsce. Jak prezesowi zmieniły się ceny? Sprawdzamy!
Ponieważ każdy ma swój koszyk zakupowy do celów statystycznych warto by było go jakoś ujednolić. Do tej pory najsłynniejsze zakupy w Polsce zrobił w 2011 r. ówczesny poseł opozycji Jarosław Kaczyński – dziś prezes partii rządzącej. Na zakupy w świetle kamer wybrał się do dość drogiego, osiedlowego sklepu. Dla przypomnienia kupił i zapłacił za:
- 2,5 kg ziemniaków – 5 zł
- 1 kg jabłek – 4 zł
- 2 kg cukru – 13,2 zł
- pierś z kurczaka – 20,6 zł
- chleb – 2,8 zł
- 10 jajek – 7,1 zł
- 1 kg mąki – 2,9 zł
W sumie kwota na paragonie wyniosła 55,6 zł. Postanowiliśmy sprawdzić, ile dziś wart jest koszyk tych siedmiu produktów. Żeby dane były wiarygodne, należałoby się udać na warszawskie Okęcie, do tego samego sklepu. Niestety, spożywczaka już nie ma, więc musimy znaleść jakiś inny sposób, który by sprawił, że dane będą porównywalne. Z rozwiązaniem przychodzi raport portalu Dlahandlu.pl – sprawdziliśmy wartość najbardziej znanego koszyka w Polsce dziś i w marcu 2011 r.
Po pierwsze: polityk mocno przepłacił. „Zrobiłem zakupy w polskim sklepie, a nie w dyskoncie” – podkreślał prezes PiS. Uwzględniając średnie ceny w tamtym czasie jego koszyk wart byłby nie 55,6 zł, ale 48,34 zł, czyli o 7,26 zł mniej i prezentowałby się tak (dla uproszczenia nie zmieniamy ceny kurczaka, bo ani nie była znana jego gramatura, ani cen filetów nie ma w archiwum):
- 2,5 kg ziemniaków – 5,6 zł
- 1 kg jabłek – 3,41 zł
- 2 kg cukru – 9,42 zł
- pierś z kurczaka – 20,6 zł
- chleb – 3,57 zł
- 10 jajek – 3,71 zł
- 1 kg mąki – 2,03 zł
A jak to się ma do obecnych cen? Skoro znamy już uśrednioną wartość koszyka z marca 2011 r. to czas przyjrzeć się aktualnym cenom. A wynoszą one:
- 2,5 kg ziemniaków – 6,9 zł
- 1 kg jabłek – 2,53 zł
- 2 kg cukru – 4,94 zł
- pierś z kurczaka – 20,6 zł
- chleb – 3,73 zł
- 10 jajek – 4,05 zł
- 1 kg mąki – 2,3 zł
W sumie: 45,05 zł. Wniosek? W latach 2011-2019 koszyk zakupowy Kaczyńskiego potaniał o 3,29 zł. To minimalne różnice – mocno podrożały ziemniaki, podrożała mąka, bardzo mocno potaniał cukier (z 4,71 zł/kg do 2,47 zł/kg). A przecież cukier jest niezdrowy i można by go w ogóle wyrzucić z koszyka – wtedy jego wartość spadłaby nie o 3,29 zł, ale aż o 8,23 zł – do 36,82 zł.
Koszyk nieco mniej znany, ale za to bardziej pojemny. Taniej, czy drożej?
Faktem jest, że koszyk polityka nie był zbyt ciężki i zwykle nasze zakupy nie ograniczają się do 7 produktów. Dlatego wzięliśmy pod lupę kosz zakupów składający się z 50 popularnych produktów, wyliczany przez portal dlahandlu.pl. I również sprawdziliśmy, jak zmieniała się jego wartość. To już daje jakieś pojęcie o tym, czy ceny rosną, czy nie.
Ale aż trudno w to uwierzyć, ale według tych danych wartość koszyka 50 produktów w ciagu ostatnich 7 lat praktycznie się nie zmieniła (na tej stronie jest wykres z danymi) i fluktuowała wokół wartości 280-290 zł! Ba, były lata, gdy mimo, że inflacja według GUS wynosiła 2%, a wartość koszyka spadała, tak jakby była deflacja.
Częściowym wytłumaczeniem może być zacięta konkurencja między sieciami sklepów, które robią promocje na wybrane produkty. Dane pokazują kolosalne różnice między poszczególnymi sklepami. Gdyby jeździć od sklepu do sklepu w poszukiwaniu najtańszego produktu, to wartość koszyka wyniosłaby 166 zł. Dla porównania: koszyk najdroższy to 450 zł, a koszyk średni – 283 zł. Różnica między najtańszym, a najdroższymi zakupami wyniosła 284 zł!
Czytaj też: „Biedronka”, świetny pomysł na sobotnie kupowanie i… wściekli klienci. Co poszło nie tak?
Jeśli jesteście ciekawi jak zmieniała się ceny pietruszki, czy cebuli to tych danych nie ma. W tym celu zajrzeliśmy na stronę wieścirolnicze.pl, która archiwizuje giełdowe ceny warzyw i owoców. Jak wynika z ostatnich komunikatów giełdy, ceny raczej ostatnio spadały: tańsza niż w ostatnich miesiącach jest marchewka, cebula i ziemniaki, a niemały w tym udział mają towary z importu i większa podaż (gdy ceny są wysokie, rolnicy obsiewają pola tym, co im się najbardziej opłaca).
GUS-ie, mimo wszystko chyba dobrze, że jesteś
Bogatszy o te wyliczenia, mam trzy wnioski. Po pierwsze – wskaźnik zmian cen można z dużą swobodą tak kształtować, by udowodnić, to co się chce: że albo jest galopada cen, albo że jej nie ma. Albo, że jest bardzo drogo, albo tylko umiarkowanie drogo, albo, że jest taniocha.
Wszystko zależy od tego, gdzie i kiedy zrobimy zakupy i co włożymy do koszyka. Ceny w sieciach sklepów bardzo się od siebie różnią i jeśli znajdziemy tani sklepy (nie musi to być dyskont), to możemy skutecznie bronić się przed wzrostem cen. przynajmniej niektórych produktów.
Po drugie, konsumenci gdy widzą, że coś drożeje, zaczynają kupować tego mniej, a więcej kupują produktów takich, które nie podrożały lub nawet potaniały – np. margarynę zamiast masła. Jeśli mamy dość drożyzny, zwykle bronimy się przed nią i przestajemy kupować to co jest najdroższe i niepotrzebne. A więc podświadomie ograniczamy naszą „prywatną inflację”.
I po trzecie – dobrze, że państwa mają urzędy statystyczne, które biorą na siebie wyłuskanie najbardziej wiarygodnych i miarodajnych cen. Takich, które nie będą oddawać naszego subiektywnego poczucia inflacji, ani koszyków zakupowych w tym, czy innym sklepie. Z GUS-em jest jak z demokracją – nie jest idealny, ale nic lepszego nie wymyślono i na na podstawie urzędowych danych statystycznych powstaje obiektywny miernik.
A na koniec jeszcze krótkie zestawienie zmian cen w ciągu 10 lat autorstwa nieruchomościowej firmy HRE Investments. Warto pamiętać, że w ciągu tych 10 lat nasze wynagrodzenia wzrosły pewnie o jakieś 50%…
Koszyk produktów to fajne narzędzie, ale nie pokazuje całego obrazu gospodarki. Handel w sieciach sklepów to nie cała gospodarka – wartościowo niewiele mniej pieniędzy zostawiamy w małych, niezależnych sklepach. 57% sprzedaży produktów szybkozbywalnych przypada na markety i dyskonty, a to oznacza, że cała reszta to w większości małe, niezależne sklepy. Ich badanie koszyka zakupowego 50 produktów nie objęło – zrobił to dopiero GUS, który ma własny, utajony koszyk.
Na wzrost cen jest całkiem skuteczna broń polegająca na zmianie nawyków zakupowych, wybieraniu innych produktów, szukaniu tańszych zamienników i tańszych sklepów.
A na koniec mam dla Was fajną grafikę pokazującą jak realnie zmieniły się ceny różnych grup towarów w USA w ciągu ostatnich 20 lat (no, prawie ostatnich, bo historia kończy się na roku 2016). Co stało się bardziej dostępne, a co mniej?
źródło zdjęcia:PixaBay