Pan Adrian, by bezpiecznie wrócić wypożyczonym samochodem z Zakopanego do Warszawy, był zmuszony wymienić na swój koszt klocki hamulcowe. Wypożyczalnia: „nie zwrócimy 600 zł, klient szuka dziury w całym”. Klient: „Mam na piśmie, że auto nie nadawało się do jazdy”. Jak żyć w takim motoryzacyjnym matriksie?
Wiele razy nasi czytelnicy opisywali historie z wypożyczalniami samochodów w tle. Królują przykłady zagraniczne, ale dziwne historie trafiają się też na naszym, rodzimym podwórku wypożyczania samochodów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Zgłosił się do nas pan Adrian, który opisał trudy powrotu wypożyczonym autem z Zakopanego. Auto było własnością warszawskiej firmy CarGarden i miało służyć naszemu czytelnikowi w trakcie jego podróży do stolicy Tatr, pomóc przy zwiedzaniu górskich bezdroży Polski i w drodze z powrotem. Ale pod koniec pobytu samochód zaczął wydawać z siebie dziwne, metaliczne dźwięki.
Czytelnik niezwłocznie zgłosił ten fakt do wypożyczalni, ale tam pracownik tylko stwierdził, że „prawdopodobnie pan wjechał w jakąś dziurę i coś ugiął”. Doradził, żeby dla pewności pokazać się w warsztacie samochodowym. Pan Adrian relacjonuje dalsze wydarzenia:
„W serwisie samochodowym, po oględzinach auta, mechanik stwierdził, że okładziny hamulcowe są na wykończeniu, blacha ochronna daje sygnały o konieczności wymiany klocków, zaś auto w tym stanie nie nadaje się do dalszej jazdy, a tym bardziej do podróży tak długiej jak powrót do Stolicy. Pan Adrian połączył mechanika z pracownikiem firmy wynajmującej samochody, by ten z pierwszej ręki mógł usłyszeć jaki jest stan samochodu”
Centrala firmy w Warszawie nie dała wiary opinii góralskiego, nieautoryzowanego warsztatu. Klient otrzymał dyspozycję, że ma nie narzekać tylko wsiadać dziarsko do auta i ruszać w drogę.
„Powiedzieli mi, że stan samochodu raczej powinien pozwolić nam na powrót do Warszawy i oni wtedy naprawią auto. Powiedziałem, że ja uzyskałem inną informację od mechanika i że jest duże ryzyko jazdy w takim stanie w dłuższą trasę”
Drogie części macie na tym Podhalu. Wyślemy swoje
Czytelnik twardo stał na stanowisku, że klocki trzeba wymienić. Wypożyczalnia zapytała ile to będzie kosztowało. Okazało się, że odpowiednie zaplecze i części do wymiany miał dopiero autoryzowany serwis marki fiat w Nowym Targu, który wycenił usługę na 600 zł (części i robocizna).
„Za drogo” – odpowiedziała wypożyczalnia. Ale trzeba przyznać, że nie porzuciła klienta w potrzebie, bo zaoferowała, że kurierem wyśle do Zakopanego potrzebne części, byle tylko znaleźć jakiś konkurencyjnie cenowo punkt wymiany. Wtedy wilk będzie syty i owca cała, a górale nie dostaną okazji żeby oskubać wędrowca z Warszawy.
Pan Adrian pewnie mógłby pójść na ten układ i poczekać jeden dzień na części, ale problem w tym, że właśnie kończył swój pobyt w górach i o godz. 11.00 tego samego dnia musiał się wymeldować z pensjonatu. Oznacza to, że zostało mu parę godzin do wyjazdu, a jest bez zdolnego do jazdy samochodu, za którego użyczenie płaci niemałe pieniądze.
Przyparty do ściany pan Adrian stwierdził: „Pal licho, wracam do domu bez naprawiania auta”. A że miał w pamięci słowa mechanika, który uznał, że auto do jazdy się nie nadaje, poprosił wypożyczalnię o „podkładkę” w postaci e-maila, że gwarantuje ona bezpieczny dojazd do Warszawy.
Biorąc auto z wypożyczalni powierzamy jej swoje bezpieczeństwo i ufamy, że auto jest sprawdzone i sprawne technicznie. W tym przypadku były co do tego wątpliwości, a mimo to wypożyczalnia uparcie twierdziła, że z klockami hamulcowe są w takim stanie, który „pozwala na podróż w standardowych warunkach”.
Opinia autoryzowanego warsztatu: auto trzeba uziemić
Pan Adrian ruszył w podróż, ale stan samochodu nie dawał mu spokoju. Nie miał pewności, że wróci autem bezpieczenie do Warszawy. Nie ma takiego e-maila z wypożyczalni, który by go tej niepewności mógł pozbawić.
„Biorąc pod uwagę swoje bezpieczeństwo oraz bezpieczeństwo pasażera, który ze mną podróżował, wracając z Zakopanego do Warszawy zajechałem do autoryzowanego serwisu w Nowym Targu i poprosiłem o ekspertyzę stanu okładzin hamulcowych. Pracownik stwierdził, że okładziny hamulcowe są zdarte nie tylko w jednym, ale w dwóch kołach”
Autoryzowany warsztat stwierdził, że auto nie nadaje się do jazdy. Dyskusje z wypożyczalnią nie wnosiły nic nowego, pan Adrian chciał już wrócić cało i zdrowo do stolicy, zapłacił więc za wymianę klocków hamulcowych te 600 zł i bezpiecznie dojechał do Warszawy.
Po powrocie pan Adrian poprosił wypożyczalnię o zwrot kosztów naprawy auta, czyli wymiany okładzin hamulcowych. W końcu to wypożyczalnia udostępniła mu auto, które już prawie nie nadawało się do jazdy.
„Wypożyczający oznajmił, że z racji, że sam wybrałem warsztat w którym wymieniłem okładziny i nie przystałem na ich warunki, nie zamierzają ponosić kosztów naprawy. Sprawę skierowałem do Miejskiego Rzecznika Konsumentów oraz wysłałem przedsądowe wezwanie do zapłaty. Firma nadal nie chce zwrócić kosztu naprawy. Na dziś jedyne co mogę zrobić, to ostrzec innych klientów przez tą wypożyczalnią”
Co innego mógł zrobić klient, jeśli zdaniem mechanika auto było niesprawne do jazdy, a firma mówiła coś w stylu: „zmieścisz się, śmiało”? Zastanawiam się co sam bym zrobił na miejscu pana Adriana. Pewnie spróbowałbym jednak skorzystać pośrednictwa firmy ubezpieczeniowej i polisy assistance. Ktoś przysłany przez firmę ubezpieczeniową miałby może większy dar przekonywania właściciela pojazdu, a w papierach byłby wyraźny ślad, że z autem było coś nie tak.
Mógłbym jeszcze iść na całość i pojechać do stacji kontroli pojazdów, która bada w trybie urzędowym czy auto nadaje się do jazdy czy nie. I jeśli ekspertyza by wykazała, że nie, byłaby to można byłoby wezwać drogówkę, która zarekwirowałaby dowód rejestracyjny. Może wtedy wypożyczalnia zrefundowałaby powrót jakimś innym autem?
Wypożyczalnia: klient szuka dziury w całym
Co do powiedzenia ma w tej sprawie wypożyczalnia o rajskiej nazwie CarGarden? Poprosiliśmy firmę o komentarz. Spora jego część to argumenty ad personam o problematycznym kliencie. Druga jest już ad rem i tę cytujemy:
„Klient, szukając dziury w całym, zadzwonił do nas i poinformował o braku klocków, a dokładnie, że klocki „szumią”. Poinformowaliśmy go, iż to auto posiada akustyczny czujnik zużycia klocków i poprosiliśmy aby podjechał do pobliskiego serwisu aby to sprawdzić jeśli ma obawy. W nieautoryzowanym serwisie w Zakopanem stwierdzono iż klocki mają jeszcze 2 mm i powinny wystarczyć na ok. 3000 km jazdy. Nie przemówiło to do klienta, który dalej szukał problemów i bez naszej zgody wymienił klocki. Nie przesłano nam żadnej kalkulacji, klient na własną rękę podjął decyzję. Nasze ceny części zamiennych pozwalają nam na zakup takich klocków w cenie dziesięciokrotnie niższej, za ok. 60 zł. Samodzielna wymiana kloców na nasz koszt byłaby działaniem na szkodę naszej firmy. Pan Adrian otrzymał od nas zwrot kwoty, za jaką my mogliśmy nabyć klocki. Naszym celem nie jest stwarzanie niebezpieczeństwa dla naszych Klientów oraz doprowadzenie do zniszczeń naszych aut (całkowity brak klocków zniszczyłby tarcze hamulcowe) natomiast ta sytuacja jest złośliwym działaniem Klienta przeciwko naszej firmie”
Nie dziwię się, że pan Adrian nie chciał dalej jechać. Na pokładzie miał kwit, że auto nie nadaje się do jazdy i oprócz kwestii bezpieczeństwa pozostaje kwestia formalnej odpowiedzialności w razie stłuczki lub grubszego wypadku. Gdyby doszło do kolizji nawet nie z jego winy, dokument, który poświadcza, że auto nie było sprawne techniczne, mógłby narazić go na konieczność pokrycia kwoty odszkodowania z jego kieszeni, a nie z OC sprawcy.
Jaki z tego morał? Myślę, że ta cała sprawa nie jest warta 540 zł, które chciała zaoszczędzić wypożyczalnia, nawet jeśli trafił się jej „najbardziej upierdliwy klient na świecie”. Firma pewnie by nie zubożała, a zyskała zadowolonego klienta, który poleciłby jej usługi. A tak ma klienta, dla ktorego nazwa CarGarden nie kojarzy się z rajskim ogrodem, tylko z niebezpieczeństwem. Być może klient powinien jednak poprosić niezawisły sąd o rozstrzygnięcie tego sporu?
źródło zdjęcia: RyanMcGuire/PixaBay