Jerzy Pruski, który został w zeszłym roku oddelegowany z fotela wiceprezesa Getin Banku do szefowania Idea Bankowi, by „posprzątać” po erze radosnego rozwoju za wszelką cenę i beztroskiego missellingu, nie mógł spodziewać się, że zastanie aż taki bałagan. Efektem porządków jest monstrualna strata banku za 2018 r. – prawie 1,9 mld zł! Bank tłumaczy: „jednym cięciem rozliczyliśmy się z przeszłością”. Ale czy po tym rozliczeniu będzie jeszcze co zbierać? Sprawdzam jaka naprawdę jest kondycja Idea Banku
1,891 mld zł – tyle dokładnie pieniędzy stracił Idea Bank w 2018 r., co przyznał w ogłoszonym właśnie raporcie. Na każdą akcję, wartą dziś na rynku 4 zł, przypada… 24,1 zł straty. Akcjonariusze notowanego na giełdzie banku (pakiet kontrolny ma Getin Holding należący w głównej mierze do Leszka Czarneckiego) powinni zapiąć pasy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Po rozpoczęciu notowań giełdowych akcje tąpnęły z 4,6 zł do 4,1 zł, ale trzeba pamiętać, że w połowie roku, gdy bank ogłosił 380 mln zł straty i po raz pierwszy oficjalnie zaczął pokazywać skalę swoich kłopotów finansowych – akcje przejściowo spadły nawet do 1,6 zł. Kto wie czy to nie jest poziom „docelowy” także i teraz. Całe szczęście, że zaczyna się długi weekend, inwestorzy będą mieli więcej czasu na refleksję i może jednak uda się uniknąć panicznych ruchów.
Czytaj też: Kolejna część imperium Leszka Czarneckiego w tarapatach. Idea Bank stracił w pół roku 380 mln zł
Idea Bank i zjedzony kapitał
Ogromne straty „zjadły” dużą część kapitału własnego banku i uderzyły w jego współczynnik wypłacalności. Komisja Nadzoru Finansowego wymaga, by grupa Idea Banku miała 10,9% kapitału najwyższej jakości w stosunku do skali prowadzonej działalności oraz 12,9% kapitału ogólnie (TCR). W przypadku Idea Banku po rozliczeniu 2018 r. współczynnik Tier 1 wynosi tylko 1,35%, a TCR – 2,7%. Tak niskie poziomy wypłacalności ostatnio widziałem chyba tylko w SKOK-ach.
Przeliczając to na złotówki, kapitał własny banku spadł z ponad 2,5 mld zł do nieco ponad 270 mln zł. Luka, którą musi uzupełnić, żeby prowadzić swobodnie działalność, sięga ponad 2 mld zł. Ciekawe czy znajdzie się chętny, by takimi pieniędzmi dokapitalizować Idea Bank.
Jedynym pocieszeniem jest to, że duża część strat została „wyprodukowana na zapas” – to po prostu rezerwy, które bank tworzy zakładając najczarniejszy scenariusz dotyczący spłacalności kredytów oraz odszkodowań dla klientów, którym w przeszłości sprzedano zupełnie nieidealne produkty.
Komu Idea Bank oddaje pieniądze? Ile dostaną ofiary Getbacku?
Główną przyczyną strat Idea Banku są rezerwy wynikające z ryzykownej strategii realizowanej przez poprzednie zarządy. I tak: Idea Bank spodziewa się, że będzie musiał zwrócić 50 mln zł prowizji, które uzyskał za sprzedaż produktów innych instytucji finansowych (chyba głównie inwestycyjnych), których nabywcy poczuli się oszukani.
Kolejne 76 mln zł bank spisał na straty z tytułu zwrotu prowizji, które pobrał za sprzedaż ubezpieczeń inwestycyjnych (słynnych UFK, czyli polisolokat). I jeszcze 190 mln zł z tytułu zwrotu prowizji za sprzedawanie polis i pakietów inwestycyjnych dodawanych do kredytów. Grubo.
Ponad 14 mln zł bank zarezerwował na pozwy i ugody związane ze sprzedażą obligacji Getbacku. Bank podaje, że do tej pory reklamacje złożyło 2000 klientów, którzy kupili obligacje Getback o wartości ponad 350 mln zł. Bank zawarł z 41 klientami ugody wypłacając im 6,7 mln zł. W sumie bank chce się dogadać ze 148 klientami, którzy mają obligacje o wartości 24 mln zł. Widać, że Idea Bank wytypował tych klientów, w których przypadku nie da się uniknąć odpowiedzialności za misselling i się z nimi próbuje dogadać.
Już 15 klientów pozwało bank w sprawie obligacji Getback (prawdopodobnie za nieetyczną sprzedaż). Biorąc pod uwagę stosunkowo niewielką wartość rezerwy zawiązanej na wypłaty – a tym samym niewielką chęć banku do zadośćuczynienia wszystkim nabywcom obligacji Getbacku – tych pozwów może być więcej. Idea Bank zwraca też uwagę, że wisi nad nim widmo kary od UOKiK-u, ale nie jest w stanie jej przewidzieć.
Oprócz tego 355 mln zł na utratę wartości TaxCare i 50 mln na utratę wartości Open Finance oraz 400 mln zł na odroczony podatek dochodowy. I mamy komplet – prawie 600 mln zł różnego rodzaju odpisów związanych ze „sprzątaniem”.
Kredyty słabo się spłacają, a za depozyty trzeba płacić sporo
Niewesoło przedstawia się jakość portfela kredytowego Idea Banku. Nie wiem na ile pogorszyła się nagle, a na ile nastąpiło urealnienie tych wskaźników po wejściu do banku Jerzego Pruskiego, eksperta w zakresie kontroli ryzyka (z raportu wynika, że zidentyfikowano błędy w modelu oceny ryzyka), ale faktem jest, że w 2017 r. wskaźnik złych kredytów wynosił w grupie kapitałowej Idea Banku 9,6%, teraz jest to… 17%.
Niemal co piąty kredyt w banku jest zagrożony! To wartości zdarzające się czasem w firmach oferujących chwilówki, ale nie w dużych bankach, nawet jeśli prowadzą obsługę małych firm. Na koniec 2018 r. wartość odpisów na straty kredytowe wzrosła z 1,3 mld zł do 2,2 mld zł. I to uderzyło w wyniki finansowe banku.
A podstawowa działalność? Zamieszanie powstałe po jesiennej publikacji „taśm Czarneckiego” spowodowało przejściowy odpływ depozytów i konieczność ograniczenia akcji kredytowej (portfel kredytów spadł o pół miliarda złotych, do 8,2 mld zł). W efekcie w banku spadły o 115 mln zł przychody z odsetek, a jednocześnie wzrosły o ponad 60 mln zł koszty odsetek, które bank musiał zapłacić m.in. klientom depozytowym.
Dobra wiadomość: ten bank wciąż jest duży
Patrząc na efekt całego zamieszania można dojść do wniosku, że bank wyszedł obronną ręką z kryzysu wiarygodności, bo na koniec zeszłego roku jego portfel depozytów był mniej więcej taki sam, jak na koniec 2017 r. Ale koszty – w sensie wzrostu kosztów odsetek płaconych i spadku tych otrzymywanych – były ogromne (prawie 200 mln zł).
Mówiąc wprost: bankowi udało się utrzymać skalę działalności na zbliżonym poziomie za cenę ogromnych strat finansowych, które uszczuplają kapitał własny. To się może opłacić w przyszłości, o ile na tych – utrzymanych wielkim kosztem – klientach da się w przyszłości zarobić. A więc jeśli klienci depozytowi zgodzą się trzymać w Idea Banku pieniądze na niższym oprocentowaniu, a klienci kredytowi będą lepiej spłacać pożyczki.
A prowizje? Bank musiał wycofać ze sprzedaży dużą część „podejrzanych” produktów, które miały tylko jedną zaletę – płaciły szybką i wysoką prowizję dla sprzedawców. Efekt nowej strategii? Bolesny dla banku, choć dobry dla jego klientów. Przychody prowizyjne spadły o 185 mln zł, zaś koszty płaconych prowizji – wzrosły o 290 mln zł. Efekt? Prawie pół miliarda złotych mniej w skarbcu.
Idea Bank leży na gotówce, czyli przygotowani na każdy scenariusz
Co teraz? Bank deklaruje, że po prostu rozlicza się z przeszłością i straty są wyłącznie jednorazowe. Ale widać, że szykuje się na wojnę – zwiększył ponad trzykrotnie wartość gotówki w skarbcach i ich równoważników. Na koniec zeszłego roku miał ponad miliard złotych „żywej gotówki” (rok wcześniej przy rozliczeniu rocznym było to 310 mln zł), zaś kilka dni temu – 3,6 mld zł. Widać więc, że szefowie banku starają się być przygotowani na każdy scenariusz, łącznie z kolejnym odpływem depozytów po ogłoszeniu fatalnych wyników.
Współczynnik LCR, prognozujący ile gotówki i jej odpowiedników bank ma w relacji do spodziewanych odpływów pieniędzy (prognoz na podstawie bieżącej sytuacji) w połowie stycznia wynosił 114%, pod koniec kwietnia wynosi 227%.
Bank policzył, że wartość tzw. depozytów chwiejnych, które mogą w każdej chwili odpłynąć, wzrosła ostatnim kwartale 2018 r. z 3,3 mld zł do 6,4 mld zł. Aby temu zaradzić bank pozyskał w pierwszym kwartale 2019 r. ponad 1,9 mld zł nowych depozytów i zwiększył ich termin zapadalności (oferuje przede wszystkim depozyty na okres powyżej trzech miesięcy). Z obliczeń banku wynika, że wartość depozytów przekraczających poziom gwarancji BFG spadł z 3,2 do 1,2 mld zł (i jest to już tylko 6% wszystkich depozytów).
Czytaj też: Trzymasz pieniądze w Idea Banku lub Getin Banku? Czekają cię niemiłe zmiany w gwarancjach depozytów
Czytaj też: Banki Leszka Czarneckiego toną na giełdzie. Początek krachu czy przejściowy kryzys?
Co dalej z Idea Bankiem? Poszuka inwestora na własną rękę czy wspólnie z Getinem?
Próbując jakoś ogarnąć umysłem katastrofę Idea Banku – która, jako rzekłem na początku, w pewnej części ma wymiar „czyszczenia na zapas” – trzeba zadać trzy pytania. Pierwsze dotyczy tego czy bank jest w stanie udźwignąć tak ogromne straty i uszczerbek kapitału. Mówimy o deficycie kapitału, który przekracza 3 mld zł!
Czy w takich okolicznościach da się znaleźć dla banku inwestora? Czy jest sens przyłączać Idea Bank do Getinu, który też ledwie żyje, ale przynajmniej odzyskał przytomność po resuscytacji? Może nie ma sensu łączyć Getinu z Idea Bankiem, gdy ten byłby głównie „pijawką” dosysającą się do kapitału Getinu (którego – umówmy się – też nie ma za dużo)? Ale jeśli nie łączyć to co?
No właśnie, tutaj dochodzimy do drugiego pytania – czy Idea Bank (zakładając, że jakimś cudem samodzielnie pozyskałby inwestora dającego 2-3 mld zł i de facto przejmującego kontrolę nad bankiem z rąk Leszka Czarneckiego) jest w stanie prowadzić stabilną i rentowną działalność w przyszłości? Te 2 mld zł strat to przecież w dużej mierze (choć nie tylko) stare grzechy.
Bankowi udało się utrzymać skalę działalności na poziomie 16-18 mld zł portfeli kredytów (i innych wierzytelności) oraz depozytów. To plus, instytucji budowanej od zera stworzenie takiej skali działalności zajęłoby długie lata i kosztowałoby ją to miliardy. Ale z drugiej strony portfel kredytów Idea Banku jest w złym stanie – to minus. Trzeba będzie go naprawić i stopniowo zastąpić lepszym, czego nie da się zrobić z dnia na dzień (zwłaszcza, że rynek sekurytyzacji, czyli sprzedaży niepracujących kredytów, leży po bankructwie Getbacku).
Czy bankowi uda się zmniejszyć koszty odsetkowe i zwiększyć prowizyjne? Musiałby zagrać w grę, w którą jeszcze nigdy nie grał – uczciwy daily banking zamiast naciągania na jednorazowe produkty dające sprzedawcy wysoką prowizję.
W poszukiwaniu utraconej (?) rentowności
Na dziś Idea Bank jest nierentowny – prowizje zwraca zamiast na nich zarabiać i musi płacić dużo za depozyty. Nawet jeśli „znikniemy” na chwilę jednorazowe rezerwy na kredyty (758 mln zł) i pozostałe odpisy na „rozliczenie z przeszłością” (588 mln zł), to wciąż mamy firmę, w której wynik z tytułu odsetek (542 mln zł na plusie) ledwie pokrywa koszty działania banku (498 mln zł na minusie). A przyszłe dochody prowizyjne są jedną wielką zagadką (choć pewnie ze 100 mln zł w skali roku da się wykręcić).
Miniony rok – jak słusznie pisze prezes Jerzy Pruski we wstępie do sprawozdania z działalności banku – był najgorszym w jego historii. Ale ten, który się zaczął cztery miesiące temu, może być jeszcze trudniejszy. Jeśli bank nie znajdzie inwestora i nie przekona go, że znów może zarabiać pieniądze, albo nie przyłączy się do Getin Banku (będąc mu na początku kulą u nogi)…