Rzadka sytuacja. Bank zaoferował swoim klientom 300 zł w gotówce jeśli zgodzą się… zamknąć wszystkie swoje konta i karty. Oferta jest ograniczona czasowo, ale chyba korzystna. Zwłaszcza, że chodzi o bank, który za swoimi klientami już nie przepada. W dużej części przypadków – z wzajemnością
Jednym z mikrobanków, prowadzących na polskim rynku działalność detaliczną niejako „z przymusu”, jest norweski DNB. Jakiś czas temu to był nieźle zapowiadający się bank detaliczny, ale – podobnie, jak większość skandynawskich instytucji finansowych – nie znalazł nad Wisłą wystarczająco dużo fanów i zaznaczył swoją obecność głównie udzielonymi kredytami hipotecznymi.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kłopot w tym, że te kredyty DNB sprzedawał w „zgrzewkach” z kontami i kartami, więc gdy zdecydował się wycofać z polskiego rynku, został mu „nawis” w postaci klientów hipotecznych „ubranych” w te dodatkowe produkty.
Mniej więcej wtedy DNB przestał tych klientów lubić i doszedł do wniosku, że trzeba z nich wycisnąć ile się da. Bank ustalił, że część kredytobiorców nie przestrzega warunków, które uprawniają ich do promocyjnej, niższej marży kredytu hipotecznego. Te warunki to m.in. „wykręcenie” kartą kredytową określonych miesięcznych obrotów, albo zapewnienie w każdym miesiącu określonych wpływów na konto. Bank zaczął podwyższać klientom marżę, co oznaczało dla wielu z nich podwyższenie kosztu kredytu o kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Czytaj też: Od trzech lat walczą o to, by bank zachował się przyzwoicie. Teraz dostali do ręki ważny argument
Pomysł na „ostatni skok” nie był zły, ale Norwegowie przekombinowali. Część klientów – ci, którzy zostali ukarani za minimalne niedociągnięcia (np. zasilili konto ostatniego dnia miesiąca, a bank zaksięgował wpłatę o dzień później) – zaczęła się burzyć. Bank najpierw oświadczył, że zasad trzeba przestrzegać, a potem pewnej części klientów ulżył, uwzględniając ich reklamacje po trzecim lub czwartym podejściu. Część osób odesłanych z kwitkiem złożyła pozwy do sądu. Ostatnio UOKiK wydał decyzję, która być może części klientów pomoże, ale nie jest to w 100% pewne.
List z banku DNB: weź 300 zł i rozstańmy się w pokoju
Już widać DNB na całym zamieszaniu niewiele zyskał, a może sporo stracić. Bank chyba ma już tej całej „zabawy” powyżej uszu i postanowił ją zakończyć szybkim cięciem. Jeden z klientów DNB doniósł mi, że ostatnio dostał od banku list z propozycją nie do odrzucenia.
„Bank namawia mnie do zamknięcia konta osobistego i oszczędnościowego oraz do likwidacji kart debetowych i kredytowych w zamian za 300 zł. Kartę kredytową oczywiście wcześniej trzeba spłacić, w moim przypadku to kwota 7500 zł. Nie rozumiem – karta, konto i kredyt hipoteczny były ze sobą powiązane warunkiem niskiego oprocentowania kredytu. Teraz bank namawia mnie, żebym z tych produktów dodatkowych zrezygnował”
Z pisma wynika, że DNB chce całkowicie wycofać się z usług bankowości detalicznej i skupić się na obsłudze największych firm w Polsce. Kredyty hipoteczne nadal klienci będą mogli spłacać, ale bank nie chce zajmować się kontami, ani kartami.
„Chcąc zrekompensować niedogodności związane ze zmianą strategii przez bank, przygotowaliśmy dla Państwa specjalną ofertę, która polega na wypłaceniu Państwu kwoty 300 zł brutto, o ile spełnią Państwo określone wymagania”
– czytamy w liście. Jakie to wymagania? Złożenie rezygnacji ze wszystkich posiadanych produktów poza kredytem hipotecznym (kont osobistych i walutowych oraz rachunków oszczędnościowych, kart debetowych oraz kredytowych, a także korzystania z bankowości elektronicznej) poprzez złożenie w banku załączonego do listu formularza oraz całkowitą spłatę zadłużenia w kartach kredytowych do 24 maja.
Dyspozycję zamknięcia wszystkich produktów klienci DNB mają złożyć do końca marca. Można wysłać ją pocztą zwykłą lub wysłać skan e-mailem. Obiecane trzy stówki bank wpłaci 31 maja na wskazane przez klientów konta w innych bankach. Od czerwca bank udostępni klientom nowy rachunek techniczny do spłaty rat oraz prosty system do sprawdzania sald, wpłat i harmonogramów online.
„W najbliższym czasie skontaktują się z Państwem nasi konsultanci celem przedstawienia warunków niniejszej oferty specjalnej i udzielenia dodatkowych informacji”
– pisze bank. I dorzuca mimochodem, że oferta jest ograniczona czasowo i trzy stówki nie będą czekały bez końca.
Akcja-ewakuacja, czyli koniec toksycznej relacji z bankiem?
Akcja jest obliczona najwyraźniej na to, żeby w miarę możliwości wszyscy klienci sobie poszli i ograniczyli swoje związki z DNB do terminowego wpłacania rat kredytowych na rachunek techniczny.
Oferta chyba nie jest nowa, została umieszczona na stronie internetowej DNB już 24 grudnia 2018 r. Być może mój czytelnik odczytał list z opóźnieniem lub też bank dopiero teraz rozpoczął „papierową” komunikację z klientami.
Czy warto ulżyć bankowi i sobie pójść? W zasadzie chyba tak. Po co siedzieć tam, gdzie nas nie chcą? Ale gdy już zadzwonią, to pewnie warto zadać kilka pytań. Z listu nie wynika czy po rezygnacji z produktów dodatkowych klienci będą mogli nadal korzystać z dotychczasowych marż, które bank do tej pory w przypadku przygniatającej większości klientów uzależniał od obrotów na kontach i kartach. Z regulaminu oferty, który „wisi” na stronie to również nie wynika.
Nie wiem do jak dużej grupy klientów ten list został wysłany. Na pewno ofertą nie są objęci ci klienci, którzy mają promocyjną marżę w zamian za korzystanie z podsuniętego przez DNB ubezpieczenia, bo to akurat wprost wynika z regulaminu powieszonego na stronie.
Czytaj też: Nie chcesz bankowej polisy? Bank nałoży na ciebie 500 zł kary
Ciekawe też co ta propozycja oznacza dla klientów, którzy są w sporze z bankiem DNB w sprawie podwyżek ich marż a powodu nie spełniania warunków promocji. Czy oni również zasłużą na „wolność”, czyli anulowanie roszczeń banku i możliwość utrzymania niższej marży? Jeśli bankowi rzeczywiście zależy na zakończeniu obsługi ROR-ów i kart…
Z całą pewnością DNB ma już dość walk z klientami, bo zaczyna kosztować to więcej, niż jest warte. Może więc ta oferta stanowi rodzaj gałązki oliwnej? „Weź, kliencie, kasę i już przestań nam głowę zawracać”. Rozwód za porozumieniem stron wydaje się być dobrym rozwiązaniem. Szkoda, że od kredytu hipotecznego DNB i klienci nie mogą wziąć rozwodu. No, ale to akurat nie jest dziwne. W końcu nie od dziś wiadomo, że kredyt wiąże bardziej, niż jakikolwiek ślubny kwitek.