Pieniądze szczęścia nie dają – mówi znana maksyma. Ale czy to przypadkiem nie jest totalna ściema? Amerykańscy analitycy wzięli tę kwestię na warsztat i porównali poziom bogactwa społeczeństw z poziomem ich szczęśliwości. Wyszło im, że do pewnego stopnia pieniądze szczęście jednak dają. A później już nie
Czy pieniądze mogą przynieść ci szczęście? Na to pytanie postanowił odpowiedzieć Jeff Desjardins, analityk zajmujący się graficznym wizualizowaniem zjawisk ekonomicznych. Wziął w tym celu na warsztat dane Banku Światowego dotyczące PKB przypadającego na mieszkańca w poszczególnych krajach (czyli wartości dóbr i usług, które ów średni mieszkaniec wypracował) oraz cyferki z raportu „World Happiness Report 2017”.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Oto lista krajów, w których najłatwiej być szczęśliwym. Jedziemy?
Co się okazało? Że w pewnym zakresie liczb istnieje powiązanie między wzrostem liczby pieniędzy przypadających na mieszkańca a poziomem szczęścia. Później – wraz z dalszym wzrostem bogactwa – ta korelacja się osłabia i można wręcz zakwestionować jej istnienie.
A więc – choć Golec Uorkiestra słusznie śpiewają, że pieniądze to nie wszystko – można powiedzieć, że ma pewien wpływ na to, ile tego „wszystkiego” (w sensie duchowym) mamy.
Pieniądze szczęścia nie dają? To niestety nie do końca jest prawda
Gdy bogactwo kraju wzrasta z 10.000 dolarów PKB na mieszkańca do 20.000 dolarów, to zwiększa się również przeciętny poziom szczęścia jego mieszkańców. W przypadku podwojenia dochodu narodowego z 30.000 dolarów na mieszkańca do 60.000 dolarów, ten związek wciąż istnieje, ale jest od niego więcej wyjątków. Powyżej 60.000 dolarów PKB na mieszkańca poziom szczęścia w zasadzie przestaje zależeć od pieniędzy.
Jest to nawet logiczne. Jeśli mamy kogoś, kto zarabia 2000 zł miesięcznie i nagle zacznie zarabiać 4000 zł miesięcznie, to zaspokoi za te pieniądze większą część potrzeb podstawowych. I będzie dzięki temu szczęśliwszy, bo mniej zestresowany „krótką kołdrą finansową”. Jeśli mamy człowieka, który zarabia 20.000 zł, a nagle zaczyna zarabiać 40.000 zł, to będzie trochę szczęśliwszy, bo pojedzie do Australii i zwiedzi Malediwy, ale nie będzie to już aż takie przełomowe, bo przecież był już w kilku ładnych miejscach na świecie.
A jak ktoś zarabiał 200.000 zł, a teraz zarabia 400.000 zł miesięcznie, to poziom jego szczęścia się nie zmieni, bo jest mu już wszystko jedno – i tak stać go na zaspokojenie wszystkich potrzeb. Jego poczucie szczęścia przestaje zależeć od pieniędzy.
Dobra wiadomość i… wyzwanie dla polskich polityków
Zaraz przejdę do omówienia szczegółów, ale najpierw dwie uwagi ogólne. Po pierwsze trzeba pamiętać, że ta analiza jest mocno uproszczona, bo przecież poziom PKB nie mówi wszystkiego o bogactwie obywateli. Tylko część PKB (w Polsce dość niewielka) trafia do pracowników w formie pensji (reszta biegnie do właścicieli kapitału oraz na inwestycje). A nawet jeśli do pracowników trafia, to nie jest równo dzielona.
Czytaj więcej o nierównościach: Globalne zabójstwo klasy średniej dokonuje się na naszych oczach. Oto scenariusz ostatecznej zagłady. Skończy się wojną lub rewolucją?
Po drugie z tej analizy wynika, że Polacy są dziś na tym etapie bogacenia się, że więcej pieniędzy w portfelu oznacza więcej szczęścia. PKB Polski na mieszkańca do jakieś 16.000 dolarów na obywatela, co plasuje nas w gronie krajów z dużą korelacją pieniędzy i szczęścia. Czyli: wciąż opłaca nam się bogacić. Jedni bogacą się szybciej, inni wolniej, a jeszcze inni w ogóle, ale warto pomyśleć o tym, by bogacenie się było bardziej demokratyczne, bo wtedy będzie szybciej rósł nasz potencjał szczęścia.
Jesteśmy więc w ważnym miejscu naszej historii, a od tego jak ustawimy zależności między liczbą osób ciężko pracujących, a liczbą osób czerpiących z tej pracy dochody, zależy poziom zadowolenia i szczęścia w kraju na najbliższych kilkadziesiąt lat.
Piramida szczęścia i bogactwa. Gdzie Polska?
Wykres, który to wszystko obrazuje, jest dość złożony i warto zobaczyć go w dużym powiększeniu. Generalnie rzecz przypomina trójkąt, który u podstawy ma poziom PKB na mieszkańca, a na krawędzi lewej krawędzi poziom szczęścia. Kraje szczęśliwe i jednocześnie zamożne powinny mieścić się w górnej części i po prawej stronie piramidy, czyli w tym żółtym obszarze.
Mniej więcej w połowie trójkąta jest linia trendu, czyli miejsce, które dzieli kraje proporcjonalnie mniej szczęśliwe względem posiadanego bogactwa (dolna część) oraz te proporcjonalnie bardziej szczęśliwe w proporcji do posiadanego bogactwa (górna część). Polska jest niemal idealnie na samym środku trójkąta, co oznacza, że nasz poziom szczęścia bardzo mocno odpowiada zawartości portfela.
Bardzo blisko linii trendu są też Chińczycy i Rosjanie (mniej szczęśliwi i biedniejsi), a także Hiszpanie, Francuzi, Niemcy, Szwedzi, Holendrzy, Szwajcarzy (w kolejności – coraz bogatsi i coraz szczęśliwsi).
Chcesz zobaczyć ludzi szczęśliwych i niewyrachowanych? Tam jedź
A odchylenia? Z grubsza są dwa. Pierwsze polega na tym, że w Ameryce Łacińskiej ludzie deklarują, że są bardziej usatysfakcjonowani, niż przewidywałaby to zależność między pieniędzmi a szczęściem. Szczególnie wyróżnia się Kostaryka, w której PKB na jednego mieszkańca wynosi 15.400 dolarów, a na drabinie szczęścia ten kraj jest jednym z najwyżej ocenianych (czyli jego mieszkańcy są najszczęśliwsi). Kostaryka ma wyższe wskaźniki szczęścia niż Stany Zjednoczone, Belgia czy Niemcy – czyli kraje o znacznie wyższym poziomie zamożności.
Relatywnie więcej szczęścia niż bogactwa jest też w Brazylii, Argentynie, Meksyku… Z tym że warto pamiętać, że to kraje o bardzo dużym rozwarstwieniu dochodów, więc to szczęście nie jest zbyt demokratycznie rozłożone.
Jeśli chcecie zobaczyć ludzi szczęśliwych, szczerze życzliwych i nienastawionych na pieniądze oraz dobra doczesne – odwiedzajcie Kostarykę i… Tajlandię. Ten azjatycki kraj ma szczęśliwych obywateli, a pod względem PKB na mieszkańca mieści się w średniej światowej albo nawet i ciut poniżej niej.
Bogaci ropą i… nieszczęśliwi
Na Bliskim Wschodzie sytuacja jest w większości państw odwrotna. Kraje takie jak Arabia Saudyjska, Katar, Iran, Irak, Jemen, Turcja i Zjednoczone Emiraty Arabskie są poniżej linii trendu – czyli są mniej szczęśliwe, niż wskazywałby na to ich portfel.
W Katarze, który jest najbogatszym krajem na świecie w przeliczeniu na jednego mieszkańca (127.000 dolarów PKB per capita), sytuacja jest najgorsza. Jego mieszkańcy są znacznie mniej szczęśliwi niż np. Polacy. W pobliżu Kataru są kraje – Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Oman, które są uboższe, ale są szczęśliwszymi miejscami.
I jeszcze kilka wyjątków od reguły. Miejsca takie jak Hongkong, Irlandia, Singapur i Luksemburg są mniej szczęśliwe, niż mógłby wskazywać na to poziom ich bogactwa narodowego.
Tutaj: źródłowa wersja analizy