Pani Katarzyna kupiła nowiuteńką zmywarkę do zabudowy. Zamówiła meble i montaż w IKEA. Ale coś poszło nie tak, ktoś nie dokręcił zaworka i mieszkanie zalane. Koszt naprawy – 9.500 zł. IKEA: „my tylko ich poleciliśmy”. Firma montażowa: „ale o co chodzi?”. No to teraz my pytamy jednych i drugich: o co tu, do diaska, chodzi?
Panią Katarzynę, naszą czytelniczkę, spotkała wyjątkowo niemiła przygoda. Kupiła zmywarkę w sklepie IKEA. A że montaż takiego urządzenia to nie w kij dmuchał, Ikea wysłała specjalistów przez małe „s” z firmy „No Limit” (choć to mogli być też jej podwykonawcy, bo w ich pracy widać było pewne limity… jakościowe, o czym za chwilę).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Pech, pośpiech, a może zwykłe niedbalstwo spowodowały, że montażyści nie dokręcili przyłączy do zmywarki przy zaworze. Efekt? Bardzo powoli, ale nieprzerwanie woda ciekła przez nieszczelną instalację. Usterka była na tyle podstępna, że nie dawała początkowo o sobie znać. Woda sobie leciała, ale że zmywarka była zabudowana, kałuża robiła się pod szafkami.
„Szkody w wyniku zalania są ogromne – zalana posadzka i konieczność jej osuszania przez nawierty, znaczne zawilgocenie, pleśń na ścianie, konieczność demontażu i wymiana szaf wnękowych, demontaż kuchni, listw przypodłogowych oraz skuwania płytek. W pakiecie – zalane mieszkanie sąsiada”
Najdroższa zmywarka świata
Wezwany od razu hydraulik bez cienia wątpliwości pisemnie stwierdził, że powodem szkody było niedokręcenie przyłączy do zmywarki przy zaworze. Czyli, że wina leży po stronie monterów.
Czytaj też: Startuje dostawczy carsharing IKEA. Ale auta nie zostawisz gdzie chcesz. Kto na to pójdzie?
Pani Katarzyna po bożemu skierowała reklamację tam, gdzie kupiła zmywarkę, czyli do IKEA. A także do firmy montażowej. Mijały kolejne tygodnie i nic się w sprawie nie działo. Rzecz opisała też na Facebooku, licząc że media społecznościowe pokażą swą moc. I też niewiele wskórała. Aż w końcu chwyciła ostatnią deskę ratunku, czyli napisała do ekipy „Subiektywnie o Finansach”:
„Moja reklamacja nie dotyczy skrzypiącego łóżka czy krótszej nogi krzesła. Tu chodzi o poważne pieniądze. Wszyscy odmawiają wzięcia odpowiedzialności za to zdarzenie. Pomożecie?”
Rzeczywiście, to była najdroższa zmywarka na świecie. Pani Katarzyna musiała za własne pieniądze naprawić uszkodzenia – w sumie wydała na to 9500 zł.
Teoretycznie są aż trzy drogi dochodzenia zwrotu tych kosztów. Pierwsza to IKEA, w której zmywarka została kupiona i która zarekomendowała wybitnych fachowców w dziedzinie montażu (to nie byli ludzie z ulicy, tylko wskazani przez renomowaną szwedzką sieć!). Druga to firma montażowa, a trzecia – ubezpieczyciel.
Mieszkanie jest ubezpieczone, więc może to firma ubezpieczeniowa powinna zająć się tą sprawą – pokryć koszty naprawy i ściągnąć pieniądze z winnych zdarzenia? Trop dobry, ale nie do końca. Ubezpieczyciel mieszkania i osoby pani Katarzyny – Link4 – pokrył z tytułu polisy OC koszty napraw u sąsiada, któremu zalało mieszkanie. Ale kosztów remontu w mieszkaniu swojej klientki już pokryć nie chciał. Bo numer, który wykręcili montażyści zakwalifikowano jako „rażące niedbalstwo”. Dobrze, że nie jako sabotaż.
Czytaj też: Deweloper spaprał garaż, samochód uszkodzony. Rada dla klienta: „może wystarczy auto porządnie umyć?”
Czytaj też: Dom wariatów? Odmówili wypłaty kasy z polisy, bo… czują, że coś jest nie tak. Ale co?
IKEA: „No limit”? Prawie ich nie znamy
My swoje śledztwo w sprawie zaczęliśmy od szwedzkiej sieci, znanej ze swojej wysokiej kultury i troski o klienta w każdym momencie zakupów. A także po zakupach. To Szwedzi polecili firmę „No Limit” jako godną zaufania, poręczyli za nią swoją własną reputacją.
I co? Można powiedzieć, że nie zawiedliśmy się tempem działania IKEI, ale już nie „treścią” tego działania. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, już następnego dnia. I można ją streścić sloganem: „IKEA – niech żyje dom, ale bez montażu”:
„Zgodnie z regulaminem usługi zewnętrznej IKEA, który klientka podpisała wykupując usługę montażu, stroną odpowiedzialną za realizację, a tym samym proces reklamacyjny usługi jest firma zewnętrzna – w tym przypadku No Limit. W związku z tym reklamacja została przekazana do firmy zewnętrznej i jednocześnie zamknięta w IKEA. Z informacji jakie uzyskaliśmy z Działu Obsługi Klienta No Limit sprawa jest nadal w toku. IKEA nie jest stroną w tym postępowaniu reklamacyjnym, dlatego nie mamy wpływu na ostateczne decyzje w tej sprawie”
W tej sytuacji swe kroki skierowaliśmy w kierunku firmy „No Limit”. I zapytaliśmy jak zamierza rozwiązać sprawę Katarzyny. Czekaliśmy niemało dni, ale do tej pory nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Postanwiliśmy więc przekwalifikować nasze pytanie na „list otwarty”. Może to pomoże firmie zająć jakieś stanowisko? A może pomoże firmie IKEA we wzięciu odpowiedzialności za jakość pracy oraz obsługi klienta firm, z którymi pracuje i za które ręczy dobrym imieniem?
Na razie „No limit” chyba udaje, że nie widzi pytań. Pani Katarzyna też nie zasypia gruszek w popiele i już wysłała firmie „No Limit” przedsądowe wezwanie do zapłaty na kwotę 9500 zł – e-mailem i listem poleconym. Wiemy, że IKEA, która również dostała kopię wezwania, zainteresowała się sprawą. „No limit” początkowo udawała Greka i twierdziła, że żadnego pisma nie dostała, a potem przyznała, że faktycznie, może coś-tam wpłynęło. Ale na razie reakcji brak.