26 listopada 2025

mBank policzył co się stanie z naszymi portfelami, gdy ogłoszą pokój na Ukrainie. I przedstawił kilka „szokujących prognoz”. Co mogą oznaczać?

mBank policzył co się stanie z naszymi portfelami, gdy ogłoszą pokój na Ukrainie. I przedstawił kilka „szokujących prognoz”. Co mogą oznaczać?

Ekonomiści mBanku chyba pozazdrościli Duńczykom z Saxo – którzy za każdym razem przed końcem roku wystawiają swoje „szokujące prognozy” – i też postanowili się wyróżnić. Policzyli, ile polska gospodarka straci jeśli wojna się skończy i Ukraińcy wyjadą. Obstawiają też scenariusz bardzo niskich stóp procentowych i każą… nie przejmować się ogromną dziurą budżetową Polski. Co może oznaczać dla naszych portfeli, jeśli „szokujące prognozy mBanku” się sprawdzą?

Zobacz również:

Koniec roku to czas, w którym ekonomiści przedstawiają swoje prognozy na przyszłość. Z reguły nie są one nadmiernie sensacyjne. Analitycy spodziewają się jeszcze dwóch-trzech obniżek stóp procentowych (do 3,75-3,5%), przyzwoitego wzrostu gospodarki (3,5-4% powyżej inflacji), mizernego wzrostu wynagrodzeń. A więc okoliczności sprzyjających „małej stabilizacji” w naszych portfelach.

Ekonomiści mBanku trochę wyszli poza „rejestr” i w opublikowanym właśnie opracowaniu postawili kilka prognoz, które mogą nieco zaskakiwać, bo odróżniają się od tego, co mówi ekonomiczny mainstream. Jednak zanim do nich przejdę i zastanowię się co mogłyby oznaczać dla naszych portfeli, dwa słowa o bardzo ciekawych szacunkach, jakie mBank przedstawił „w temacie” Ukraińców. Jak wiemy, toczą się rozmowy pokojowe pod auspicjami USA i nie można wykluczyć jakiejś formy zawieszenia wojny. To mogłoby mieć wymierne skutki dla naszych kieszeni. Jakie?

Oczywiście częściowo byłyby to skutki pozytywne: spokój w okolicy to większy popyt na polskie akcje i być może też na obligacje (choć tutaj sytuacja jest stabilna i niezła – płacimy nieco ponad 5,2% za dziesięcioletni dług), być może też większy optymizm konsumentów, a więc większe zakupy (kosztem oszczędzania). Niewykluczone, że polskie firmy zarobiłyby trochę na odbudowie Ukrainy, ale w żadne eldorado ekonomiści mBanku nie wierzą.

„Kolejne próby wymuszenia na Ukrainie traktatu pokojowego przez USA połączone z mocniejszą pozycją negocjacyjną Rosji, oraz coraz większe zainteresowanie procesem przez Turcję (rola „brokera pokojowego”) świadczą w naszej opinii o tym, że zaangażowanie w odbudowę będzie dominujące w przypadku tych trzech państw (tym bardziej, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że w wyniku podpisania traktatu najbardziej zniszczone ziemie przypadną właśnie Rosji)”

mBank policzył co oznacza dla naszych kieszeni pokój na Ukrainie

Natomiast to, co by polskiej gospodarce mocno zaszkodziło, to ewentualny odpływ pracowników ukraińskich z Polski. O ile wzrostu optymizmu konsumenckiego Polaków oraz zysków firm odbudowujących Ukrainę nie da się łatwo oszacować, o tyle potencjalne straty spowodowane powrotem Ukraińców do kraju są – zdaniem autorów analizy – całkiem nieźle kwantyfikowalne.

mBank przyjmuje odważne założenie, że z Polski z dnia na dzień mogłoby w przypadku zakończenia wojny zniknąć ok. 500 000 pracowników z Ukrainy (i przyznaje, że jest to scenariusz w wersji „naprawdę ostrej”). To byłaby prawie połowa wszystkich cudzoziemców pracujących nad Wisłą. Po wrzuceniu tych danych do modelu ekonometrycznego okazało się, że największe straty z odpływu pracowników byłyby w tempie wzrostu PKB, którym tak się chlubimy.

Ekonomiści szacują, że to mogłoby nam „odciąć” 0,8 pkt procentowego PKB w 2026 r., a w dłuższym okresie – w latach 2027-2030 – tempo wzrostu polskiej gospodarki byłoby przeciętnie o 0,2 pkt procentowego niższe. Zatem w przyszłym roku musielibyśmy się pożegnać z szansami na wzrost PKB o ponad 4%, mógłby się zatrzymać na poziomie 3-3,5%. To na pewno nie pomogłoby tym, którzy oczekują podwyżek wynagrodzeń – wolniej kręcąca się gospodarka nie potrzebuje tylu rąk do pracy.

"Szokujące prognozy" mBanku, czyli co będzie jeśli zapanuje pokój na Ukrainie?
„Szokujące prognozy” mBanku, czyli co będzie jeśli zapanuje pokój na Ukrainie?

A inflacja? Brak pracowników do wykonywania niektórych prac (tych, których Polacy podejmują się niechętnie) podwyższyłby ceny niektórych usług. Szacunki oparte na przyjętym modelu pokazały, że inflacja w takim przypadku podniesie się o 0,5-0,6 pkt proc. w skali roku.

„Oznacza to, że zamiast fluktuacji w pobliżu celu inflacyjnego NBP (2,5%) przechodzimy do systematycznego przekraczania poziomu 3%. Podwyższona inflacja wymusza lekką korektę polityki NBP – wpływ rosnącej  inflacji przeważa nad stratami PKB. Dlatego Rada Polityki Pieniężnej będzie utrzymywać wtedy wyższe stopy procentowe”.

To oznaczałoby kłopot dla tych z Was, którzy trzymają pieniądze głównie w bankach (trudniej byłoby je ochronić przed inflacją) oraz dla tych, którzy mają kredyt hipoteczny. Odpływ Ukraińców z polskiego rynku pracy kosztowałby Was jakieś 100-200 zł wyższej raty (przy założeniu, że Rada Polityki Pieniężnej musiałaby utrzymywać stopy o dwie ćwiartki wyżej).

Jak widać – o czym zresztą było już w „Subiektywnie o Finansach” – na Ukraińcach zarabiamy więcej, niż wynosi wartość świadczeń społecznych, które do nich trafiają (choć zgadzam się z tym, że nie doszacowujemy wpływu dodatkowych, częściowo „bezskładkowych” pacjentów na sytuację zapchanej i chwiejącej się ochrony zdrowia. Warto jednak powiedzieć, że mBank przygotował swoje prognozy dla naprawdę najczarniejszego scenariusza. W realu ani tak wielu Ukraińców nie powinno wyjechać, ani nie stanie się to z dnia na dzień.

Więcej o tym jaki jest bilans pobytu Ukraińców w Polsce:

800 plus dla ukraińców bilans zysków i strat

Wcale nie (po)jedziemy na ścianę? „Szokujące prognozy”? A może nie?

mBank ma też kilka ciekawych prognoz dotyczących polskiej gospodarki. Otóż jego analitycy uważają, że… nie ma co wpadać w depresję z powodu wielkiej dziury budżetowej w tym roku oraz prawie takiej samej zaplanowanej na przyszły rok. Polska będzie krajem, w którym różnica między dochodami, a wydatkami państwowego budżetu i samorządów będzie w przyszłym roku największa w Europie – będzie stanowiła równowartość 6,3% polskiego PKB, czyli wszystkiego, co w skali roku wytwarzamy.

W tym roku ta dziura wyniesie 270 mld zł, czyli mniej więcej 7% PKB. Nasze zadłużenie jest może i niewysokie (właśnie dojeżdża do 60% PKB, gdy np. Francuzi mają 100%, Włosi 130%, Amerykanie też mniej więcej 130%), ale większość ekonomistów uważa, że nie może iść w górę w takim tempie, bo to zwyczajnie niebezpieczne.  Więcej o tym pisałem w tym felietonie:

co wyczytałem między wierszami projektu budżetu

Analitycy mBanku nie uważają, że jedziemy na ścianę i że koniecznie musimy szykować poduszki bezpieczeństwa. Za to mówią dwie rzeczy. Po pierwsze jeśli „odessać” wydatki wojskowe sięgające 5% PKB – które są niezbędne i każde zachodnie dziecko kupujące polskie obligacje o tym wie – to dziura budżetowa wcale nie jest tak wielka, jak to wyglądać może na pierwszy rzut oka. Po drugie wzrost wydatków na transfery społeczne odbył się w latach 2020-2023 i żadnych dodatkowych szaleństw się nie przewiduje. A więc nie można powiedzieć, że przyspieszamy jazdę na ścianę.

Po trzecie, jeśli duża część dziury wynika z wydatków na wojsko, które realizujemy za granicą – to ta część dziury w ogóle nie będzie wpływała na wzrost inflacji w Polsce. A dziura budżetowa „bezinflacyjna” jest mniej niebezpieczna, niż ta, która wywołuje inflację (bo wtedy trzeba podwyższać stopy procentowe, rośnie koszt obsługi długu, osłabia się waluta i kryzys gotowy).

„Polska będzie w przyszłym roku krajem z najwyższym deficytem w Unii Europejskiej, sięgającym 6,3% PKB. Nie jesteśmy tym faktem specjalnie zatroskani. (…) Pomimo dużo wyższych potrzeb pożyczkowych netto w 2026 r. w porównaniu poprzednim rokiem (433 mld zł zamiast 300 mld zł), emisje papierów skarbowych nie wrosną. Zawdzięczać mamy to w dużej mierze funduszom unijnym, które będą istotnym źródłem finansowania”.

Czyli część nowego długu „wrzucimy” sobie w transfery z Unii Europejskiej. W rezultacie – jak uważają ekonomiści mBanku – nie powinniśmy spodziewać się wzrostu tzw. premii za ryzyko jeśli chodzi o oprocentowanie obligacji. To kiepska wiadomość z punktu widzenia oszczędzających. Dziś detaliczne obligacje skarbowe dają znacznie wyższe zyski, niż przeciętny depozyt. Ale Ministerstwo Finansów systematycznie tnie oprocentowanie obligacji metodą salami.

Jeśli ekonomiści mBanku mają rację – to rentowność polskich obligacji na rynku nie wzrośnie, a więc w dalszym ciągu będzie można ciąć oprocentowanie detalicznych obligacji „równo z trawą”. Przy okazji zapraszam do obejrzenia rozmowy z Arkadiuszem Balcerowskim, jednym z członków zespołu ekonomistów mBanku (głównym ekonomistą banku jest Marcin Mazurek), którą niedawno w ramach podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” przeprowadził Maciek Danielewicz:

„Szokujące prognozy” mBanku: ciąg dalszy. Stopy spadną aż tak nisko?

Ostatnia z „szokujących prognoz” (pisząc pół-żartem, bo jednak słynne prognozy Saxo są bardziej kontrowersyjne) dotyczy docelowego poziomu stóp procentowych. Według ekonomistów mBanku inflacja ustabilizuje się w drugiej połowie przyszłego roku na jeszcze niższym poziomie, niż uważają inwestorzy (wyceniając „zakłady” o przyszły poziom stóp procentowych) i niż obstawia większość analityków. Czyli będzie to być może tylko 2,3%. Żywność ma podrożeć tylko o 1%, dobra trwałe o 4%, a usługi o 4,5%. Czyli „prywatna inflacja” tych z Was, którzy mają wyższe dochody (większy udział usług w konsumpcji) będzie wyższa, niż ta „oficjalna”.

To poziom, który – jak sądzą ekonomiści banku – pozwoli Radzie Polityki Pieniężnej obniżyć stopy procentowe do 3%, a więc znacznie poniżej tego, co dziś jest uważane za docelową stopę (3,5-3,75%). Powtórzmy: mówilibyśmy o obniżeniu stóp procentowych (dziś główna wynosi 4,25%) jeszcze aż o pięć ćwiartek. Przypomnę: w 2023 r. stopa spadła o punkt (z 6,75% do 5,75%). W 2025 r. o półtora punktu (z 5,75% do 4,25%). Czyżbyśmy byli jeszcze aż tak daleko od końca spadkowego cyklu?

Ekonomiści mBanku wyliczają argumenty: inflacji nie spowoduje ani dziura budżetowa (o tym było wyżej), ani sytuacja na rynku energii (nic nie wskazuje, by przestało być tanio), ani kurs złotego (skoro nie będzie wyższej premii za ryzyko inwestowania w Polsce to nie ma powodu, żeby złoty spadał), ani wzrost wynagrodzeń.

Czytaj więcej o zaskakującym (?) zakończeniu spirali cenowo-płacowej:

wynagrodzenia rosną wolniej

A co ze spodziewanym boomem kredytowym? Skoro gospodarka ma rosnąć o 4-4,5%, to może i płace powinny znów przyspieszyć? Ekonomiści uważają, że ożywienie inwestycji spowodowane pieniędzmi z Unii Europejskiej to będzie zbyt krótkotrwały impuls, by przywrócić spiralę cenowo-płacową.

Inflacja 2,3% w 2026 r. oznacza, że nawet depozyt oprocentowany na 2,8% powinien dać ochronę realnej wartości pieniądza. A takich dzisiaj nie brakuje w ofertach banków. Znajdziesz je w samcikowym rankingu najlepszych obecnie depozytów – zapraszam. Po „odjęciu” promocji wyłącznie dla nowych klientów i na krótki termin widzę aż cztery lokaty roczne z oprocentowaniem co najmniej 4,5% (kliknij żeby sprawdzić):

Również topniejące w oczach oprocentowanie rządowych obligacji detalicznych w tym scenariuszu jest re-we-la-cyj-ne. Trzyletnie obligacje o stałym oprocentowaniu mają „płacić” 4,65%, a jeszcze przez kilka dni można je kupić z oprocentowaniem 4,9%. Chyba warto się spieszyć (o ile wierzycie w prognozy mBanku).

Więcej o nadchodzących zmianach w oprocentowaniu obligacji:

oferta obligacji skarbowych

Gdyby stopy miały spaść do 3% rocznie, to kredyty hipoteczne miałyby oprocentowanie z „czwórką” z przodu, przynajmniej dla najlepszych klientów. Jeszcze więcej byłoby do ugrania przy refinansowaniu kredytu stałoprocentowego (warto ostro negocjować, bo nawet dzisiejsze „atrakcje” na poziomie 5% nie będą takimi, gdyby sprawdziły się prognozy mBanku).

A co by to oznaczało dla rynku nieruchomości? Cóż, lepsze byłyby też widoki dla rynku najmu (nawet niezbyt wysoka rentowność najmu prawdopodobnie przebiłaby zyski z lokaty bankowej), a może nawet wróciłby złoty czas „kawalerek inwestycyjnych”? A czy wróciłyby dwucyfrowe w skali roku wzrosty cen nieruchomości? Wierzycie w takie cuda? Więcej o obecnej sytuacji na rynku nieruchomości i o sytuacji finansowej deweloperów poczytajcie tutaj:

Bank Pekao prognozuje o ile spadną ceny mieszkań w 2026 r.

wyniki finansowe atal - dużej firmy deweloperskiej

A może to jest tak, że wpływ na „szokujące prognozy” mBanku ma fakt, że to… bądź co bądź odnoga niemieckiego banku? Akcjonariuszem strategicznym jest tu Commerzbank.  Czyżby ekonomiści mBanku spędzili ostatnio trochę czasu we Frankfurcie i nasłuchali się o problemach niemieckiej gospodarki? Na tym tle rzeczywiście Polska nie ma prawie żadnych trosk i jest krajem mlekiem i miodem płynącym. Wszystko jest kwestią punktu odniesienia. Jak uważacie, te „szokujące prognozy” mBanku mogą się sprawdzić?

——————————-

ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:

>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.

>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.

———————————

ZOBACZ EXPRESS FINANSOWY I ROZMOWY O PIENIĄDZACH:

„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube

zdjęcie tytułowe: schlappohr/pixabay/canva

Subscribe
Powiadom o
41 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
RafałX
19 godzin temu

Tak tak już widzę te kolejki na granicach. Do czego niby mają tam wracać? Do najniższych pensji w Europie i powszechnej korupcji.
Jeśli ktoś sądzi, że Rosja pogodzić się z tym, że nie przejęła całej UKR to jest naiwny. Nawet jak nastanie pokoj to na kilka lat.

RafałX
13 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Ile będzie pieniędzy to się jeszcze okaże. Pewnie pierwsze 2-3lata będą inwestycje, a później świat o UKR zapomni. Zresztą przeciętny Ukrainiec tego nie odczuje. UKR podobnie jak ROS ma system oligarchiczny i to będą główni beneficjenci.

Niestety większość będzie żyła w skrajnej biedzie, co świetnie było widać przez 30lat wolnej UKR.

Jak rozmawiam z Ukraińcami to oni wcale nie są skorzy do powrotu i mają raczej negatywny stosunek do tego co się dzieje w ich ojczyźnie.

I tak się stanie
10 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

I najprawdopodobniej właśnie tak się stanie. Wskazują na to wyniki ankiety przeprowadzonej przez NBP wśród imigrantów z Ukrainy w okresie od 7 kwietnia do 20 czerwca 2025 r.: „w Polsce planuje zostać 51 proc. migrantów przedwojennych z Ukrainy i 24 proc. uchodźców, w obu przypadkach o 3 punkty proc. więcej rok do roku”.

Niko
18 godzin temu

Trochę Ukraińców zapewne wróci, niektórzy są nastawieni na pobyt tylko zarobkowy i powrót z kasą do swojego kraju, tam kupują nieruchomości za gotówkę więc najemców może być mniej czy Polska jest ciekawym rynkiem dla emigrantów zarobkowych, tego nie wiem jak to mówią wszędzie dobrze ale w domu najlepiej 😉 demografia i starzejące się społeczeństwo wizją smutna niestety i mało wesoła.

Sławek
17 godzin temu

Mamy coraz wiecej prognoz. Od zapowiedzi najwiekszego światowego kryzysu, aż po dalszy rozwoj swiatowej gospodarki. Polska też albo bedzie bankrutować, albo rozwoj bedzie taki, ze pozwoli bezbolesnie zejsc z dlugiem do bezpiecznych poziomow.

Sławek
15 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Kazdy moze wybrac cos dla siebie. Ja obstawiam, ze bedzie cos po srodku, czyli bez bankructwa ale lądowanie bedzie z lekkimi turbelencjami i wszyscy je lekko odczujemy.

Ppp
17 godzin temu

Ukraina po wojnie będzie BIEDNYM krajem, a Ukraińcy, którzy tu przyjechali w 2022r mieli trzy lata na ustabilizowanie swojej sytuacji. Pracują, dzieci posyłają do szkół i wątpliwe, by ktokolwiek spieszył się z wracaniem. Może poza tymi, co i tak kursują tam i z powrotem.
Życzę Ukrainie zwycięstwa, ale nawet w optymistycznej wersji – lekko im potem nie będzie.
Pozdrawiam.

Sławek
14 godzin temu
Reply to  Ppp

Ty sie lepiej zacznij martwić, czy 15-20 lat od zakonczenia wojny gospodarka Ukrainy nie zacznie wyprzedzac naszej. Juz ustawia sie kolejka chetnych na odbudowę tego kraju. USA juz zabezpieczają swoje surowcowe interesy w Ukrainie. Ukraina nadal jest w posiadaniu bardzo żyznych ziem. Nawet teraz, mimo spadajacych rakiet, zwykli ludzie inwestują tam w nieruchomosci (sam znam Polaków, którzy kupili tam mieszkania i szukają kolejnych pod inwestycje).

mietek
10 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

No nie wiem. Szeroko rozumiany zachód pożyczy/przekaże UKR pieniądze, którymi UKR zapłaci zachodnim firmom za odbudowę. Trochę jak ratowanie Grecji, tj. przekazanie jej środków, żeby faktycznie wypłacić sobie, bo inaczej bankrut nic by nie oddał.

Max
9 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

My sobie sami robimy kuku. Przez przeregulowanie, kontrole, rozdawnictwo, życie na kredyt. A kto powiedział, że u nas nie będzie oligarchizacji i większej korupcji? My przejadamy już tylko owoce wzrostu po liberalizacji gospodarki po upadku komunizmu, oni dopiero startują. Przeszkodą dla Ukrainy może być demografia, ale akurat w tym to my sami jesteśmy w czarnej d…

BadaczTalmudu
16 godzin temu

[CENZURA-red, komentarz pozbawiony źródła danych, użytkownik objęty szczególnymi zasadami]

Phx
11 godzin temu
Reply to  BadaczTalmudu

+ za cenzurę 🙂 (dopisek, by nie pomyśleć że komentarz był wartościowy)

Piotr Ka
16 godzin temu

Spokojnie, poradzimy sobie bez dodatkowej sily pracujacej ze wschodu. Tak samo dobrze, jak radzilismy sobie te 10 czy 15 lat temu. Niech po prostu wszystko bedzie po staremu.

Sławek
14 godzin temu
Reply to  Piotr Ka

Nie, nie poradzimy sobie. Jesli dzis wszyscy Ukraińcy by postanowili wrocic do swoich domow, to od jutra moge nie przychodzic do pracy. Bo nie mam po co. Mlodzi polacy nie chca pracowac, wolą zostac influenserami.

Hipolit
14 godzin temu
Reply to  Piotr Ka

A teraz zapraszam do analizy, ilu pracujących Polaków przypadało na jednego emeryta 15 lat temu, a ilu teraz…

das
11 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

To i tak nie będzie jak było. Trzeba by było podnieść (albo wariant minimalny wyrównać) wiek emerytalny a i to może nie pomóc …

Niko
11 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

O kulach,, balkonikach, ledwo chodzących 🤔ciężko będzie im jakiś job wychaczyć😉chyba, że ma Pan, na, myśli pseudo emerytów przed 50😉

Cassandra
15 godzin temu

Ciekawe wyliczenia, warto poczytać dane, może skończy się biadolenie, jak to Polska niby utrzymuje Ukraińców i do nich dokłada, a nic z nich, rzekomo, nie ma… jest juz znane wiele danych i badań zarówno dot. poziomu zatrudnienia Ukraińców/Ukrainek w Polsce (wg wielu badań wyższe niż… wśród dorosłych Polaków!) jak i ich wkładu „składkowego” do polskiego systemu (ZUS, FUS, ale i.. NFZ)… nie chce mówić, że życzę im (nam?) dalszego trwania wojny, ale… Trzeba też pamiętać o budowie wzajemnych relacji, kontaktów, rozwoju kulturowym obu narodów itp. – to są takie kwestie, które są trudno mierzalne, ale przecież też istotne (a często… Czytaj więcej »

Koszty dodatkowe do uwzględnienia
14 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Zapewne tak jest. Warto jednak zapytać ile NETTO zarabiamy na tej wojnie. Netto, czyli po pomniejszeniu korzyści (m.in. z tytułu napływu dodatkowej siły roboczej z zagranicy, podatków i opłat płaconych przez emigrantów wojennych etc.) o dodatkowe KOSZTY, które ponosimy w porównaniu do scenariusza „wojny nie ma” (zakupy uzbrojenia, koszty utrzymania nowych jednostek wojskowych, etc.). Takie wyliczenie dałoby obraz korzyści ekonomicznych z tej wojny (jakkolwiek brutalnie to brzmi) bliższy prawdzie.

Adam
10 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Zgadzam się. Scenariusz alternatywny nazwałem „wojny nie ma”, neutralnie wobec stron konfliktu. Koszty zakupu dodatkowego uzbrojenia są więc w scenariuszu przeciwnym (tym, który się realizuje) „kosztami zawinionymi przez wojnę”. Uważam jednak, że dla prawidłowości metodologicznej, w ogólnym rozrachunku uwzględnić je należy.

Sławek
9 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Plan budżetu obronnego, to taka fajna pozycja w wydatkach panstwa, ktora jest bardzo lubiana przez ministerstwo finansow. Dlaczego? Bo mozna sobie zalozyc te 5% na obronnosc i zrealizować w całosci lub (w razie potrzeby) tylko cześciowo. Tam zawsze jest urywany jakiś procencik albo pół.

Nieprzypadkowo dziś zostala wybrana oferta szwedzkich okretów podwodnych dla naszej Marynarki Wojennej. One jeszcze nie weszly do slużby i minie kilka (moze nawet 10) lat zanim my je otrzymamy. A to oznacza, ze nie musimy juz teraz wydawac miliardow zlotych, tak jak by to bylo, gdybysmy wybrali okrety z innej oferty (już istniejące i produkowane).

Phx
11 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Na każdej wojnie zarabiają państwa „zaangażowane”, najlepiej nie bezpośrednio w działania wojenne. Najeźdźca zarabia, tylko jeżeli szybko i bezboleśnie wygrywa. Zaatakowani zawsze tracą.

Chociaż raz Polska nie jest gospodarzem igrzysk…

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu