Sąd Najwyższy na pomoc frankowiczom. Koniec probankowej interpretacji słynnego art. 385 k.c.? Przez nią wielu frankowiczów przegrało procesy

Sąd Najwyższy na pomoc frankowiczom. Koniec probankowej interpretacji słynnego art. 385 k.c.? Przez nią wielu frankowiczów przegrało procesy

Sąd Najwyższy – zaledwie na kilka dni przed tym, gdy stał się przedmiotem batalii o utrzymanie demokratycznego trójpodziału władzy – ogłosił decyzję niezwykle istotną dla walczących w sądzie frankowiczów. Jednozdaniowym orzeczeniem odciął bankowcom ważny argument w procesach z klientami. Kto wie czy to orzeczenie nie przeważy szali w wielu procesach frankowiczów z bankami

Niedawno pisałem na tych stronach o jednym z pierwszych prawomocnych wyroków, w którym klient wywalczył unieważnienie umowy kredytowej. I prawdopodobnie pierwszym, który dotyczył „standardowego” sporu, bez dodatkowych, nietypowych elementów. Nie jest to wyrok, który wyznaczałby już nową linię orzecznictwa, ale z pewnością w najbliższych miesiącach warto zerkać na wokandę, bo owa linia orzecznicza właśnie zaczyna się wykuwać.

Zobacz również:

Aby frankowe boje stały się dla klientów mniej ryzykowne (dziś obstawianie wyniku przypomina zabawę u bukmachera) musiałyby zdarzyć się trzy rzeczy. Po pierwsze Sąd Najwyższy musiałby wyraźnie wesprzeć frankowiczów nową wykładnią prawa dotyczącą legalności kredytów walutowych (dotychczasowa jest dla nich niekorzystna). Po drugie rząd musiałby poprawić ustawę o pozwach zbiorowych, by procesy przebiegały szybciej i były mniej skomplikowane proceduralnie.

Czytaj też: TSUE stanął w rozkroku w sprawie abuzywności. To oznacza, że nie będzie przyspieszenia procesu o franki. Ale nie wszystko stracone

Czytaj też: Najsłynniejszy polski frankowicz uważa, że kredyt frankowy naruszył jego prawa człowieka. Walczy w Europie i nie jest bez szans

Czytaj też: Sąd Najwyższy ostry jak chilli. Nie wystarczy, że bank poinformował klienta o ryzyku walutowym. Powinien też zadbać o to, by…

Abuzywność „na osi czasu”, czyli niebezpieczna wizja świata

Po trzecie sądy musiałyby dojść do wniosku, że na abuzywność poszczególnych zapisów w umowach można patrzeć bardzo prosto i szeroko zarazem. Bankowcy bowiem starają się interpretować abuzywność „na osi czasu”. Nawet jeśli już sąd dojdzie do wniosku, że dany zapis umowy kredytowej jest niezgodny z prawem konsumenckim, to przekonują sądy, by sprawdzał „okoliczności” tej abuzywności. Np. wyciągając argument, że przecież klient mógł spłacać raty bezpośrednio we frankach odkąd jest ustawa na to pozwalająca.

Prawnicy reprezentujący mBank tłumaczyli mi kiedyś jak powinienem czytać art. 385 Kodeksu cywilnego. To ten, który jest podstawą przygniatającej większości pozwów klientów. Jego druga część mówi, że „oceny zgodności postanowienia umowy z dobrymi obyczajami dokonuje się według stanu z chwili zawarcia umowy, biorąc pod uwagę jej treść, okoliczności zawarcia oraz uwzględniając umowy pozostające w związku z umową obejmującą postanowienie będące przedmiotem oceny”.

Czytaj więcej: Tak prawnicy bankowi interpretując art. 385 Kc. Tam gdzie sądy podzielają tę interpretację, klienci-frankowicze z reguły mają przerąbane

Prawnicy reprezentujący banki z ostatniej części tego przepisu wywodzą wniosek, iż sąd nie może poprzestać na ustaleniu, że dany zapis w umowie jest abuzywny. Ba, ich zdaniem to dopiero początek „zabawy”, która otwiera niezmierzoną przestrzeń do podrzucania nowych argumentów i interpretacji. Prawdziwa Puszka Pandory, szalenie niebezpieczna z punktu widzenia strony klientowskiej.

„Oceniając indywidualną umowę trzeba zawsze zbadać okoliczności zawarcia tej umowy i przesłankę rażącego naruszenia interesów klienta. To, że jakaś klauzula narusza – jak stwierdza Sąd Ochony Konkurencji i Konsumentów – interesy konsumentów nie oznacza, że w danej umowie bank naruszył rażąco interesy konkuretnego klienta. Sąd może wziąć pod uwagę okoliczności zawarcia umowy, np. to, że klientowi proponowano w pierwszej kolejności kredyt złotowy. Sądy orzekały w ostatnim czasie, iż kredytobiorca powinien udowodnić, że jego interes został naruszony w stopniu rażącym, bo nawet jeśli SOKiK badał sporną klauzulę pod kątem abuzywności, to siłą rzeczy nie mógł zbadać czy i w jakim stopniu – czy rażąco? – ta klauzula narusza interes konsumenta”

– przedstawiał mi niedawno bankową wizję świata mec. Krzysztof Gajewski z kancelarii WMG. I tego właśnie punktu w argumentacji bankowców – niezwykle istotnego jeśli spojrzeć na sprawy z dystansu – dotyczy ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego, podjęte 20 czerwca 2018 r. w składzie siedmiu sędziów (czyli full opcja).

Rzecznik Finansowy pyta, Sąd Najwyższy ucina spekulacje

Sąd Najwyższy został w tej sprawie „zatrudniony” przez Rzecznika Finansowego, p. Aleksandrę Wiktorow, która zadała mu następujące pytanie prawne do rozkminienia.

„Czy na podstawie art. 385 (1) i 385 (2) ustawy Kodeks cywilny badanie, w kontroli incydentalnej, przesłanek zgodności dobrymi obyczajami i rażącego naruszenia interesów konsumenta – a więc nieuczciwego (abuzywnego) charakteru postanowienia (warunku) umowy – dokonywane jest według stanu z chwili zawarcia umowy, biorąc pod uwagę jej normatywną treść, uwzględniając okoliczności jej zawarcia oraz z odniesieniem, w momencie jej zawarcia do innych warunków tej umowy lub innej umowy, od której ta jest zależna, czy też ocena ta dokonywana jest z uwzględnieniem sposobu stosowania (wykonywania) badanego postanowienia i umowy w praktyce w okresie od daty jej zawarcia do chwili wyrokowania?”

Innymi słowy, Rzecznik Finansowy zapytała Sąd Najwyższy czy sędziowie, oceniając abuzywność zapisów umów, m.in. w ramach rozpatrywania sporów klientów i banków – głównie na tle kredytów frankowych, ale przecież nie tylko – powinni się ograniczać wyłącznie do tego co jest napisane w umowie (czyli do momentu zawarcie kontraktu) czy też uwzględnić to jak umowa była stosowana (czyli zgodnie z wizją, którą propagują prawnicy reprezentujący banki. Sąd Najwyższy wyraził się krótko i węzłowato:

„Oceny, czy postanowienie umowne jest niedozwolone (art. 385 § 1 k.c.), dokonuje się według stanu z chwili zawarcia umowy”

Wykładnia ta w zasadzie odcina wszelkie spekulacje dotyczące interpretacji tego fragmentu Kodeksu cywilnego, który mówi o abuzywności. To, co w tym fragmencie jest napisane a propos „okoliczności” ma być rozumiane wyłącznie jako okoliczności w postaci analizy innych zapisów tej umowy, a nie np. okoliczności w postaci np. wejścia w życie kilka lat później ustawy antyspreadowej.  Dla zainteresowanych: orzeczenie ma sygn. akt III CZP 29/17 (Izba Cywilna Sądu Najwższego)

Wydaje mi się, że orzeczenie Najwyższego odcina też możliwość uwzględniania przez sądy faktu, iż klientowi proponowany był wcześniej kredyt w złotych, co nie ma przecież znaczenia dla oceny abuzywności zapisów umowy kredytu frankowego (a bankowcy twierdzą, że może mieć wpływ na „stopień naruszenia interesów klienta”).

Jakkolwiek więc Sąd Najwyższy wciąż nie stanął po stronie frankowiczów w sprawie zasadniczej (w mocy pozostaje „arbuzowa” interpretacja abuzywności zaserwowana przy badaniu sprawy „Nabitych w mBank”)…

Czytaj też: Nowy patent w sądowej wojnie o franki. Niektórzy klienci grają va banque i… wygrywają

Czytaj też: Po jakim kursie spłacać kredyt, gdy klauzula „walutowa” wypadła z umowy? Sąd Najwyższy filozofuje

Czytaj też: Sąd Najwyższy o kredycie frankowym. Dług istnieje, ale jaki?

…to jednak w kwestii interpretacji przepisów art. 385, który jest głównym polem walki bankowców i klientów, prawdopodobnie bardzo się frankowiczom przysłuży.

Kto walczy z bankiem w sądzie – albo to rozważa – niech koniecznie zapyta swojego prawnika czy zna to najnowsze orzecznictwo Sądu Najwyższego.

Tutaj: uzasadnienie tego orzeczenia Sądu Najwyższego

 

Subscribe
Powiadom o
7 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
6 lat temu

Wizja świata wg. mec. Krzysztofa Gajewskiego z kancelarii WMG…. hehhe. Przecież ta kancelaria reprezentuje mBank w sprawach ,,kredytów CHF” Wszystko jasne 🙂

mJakZlodziej
6 lat temu
Reply to  pozwalembank

A Pan Maciej to z czego żyje? Też przecież z banków. Jak nie wprost (a może i tak), to pośrednio, via reklamy. Na pewno nie z naszych pieniędzy….

mJakZlodziej
6 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Z przyjemnością zapłacę! Tym bardziej, że Pana materiały i zdobytą informację wykrozystuję jako jeden z dowodów w pozwie. Zresztą, nie ma nic złego w tym, że banki Panu płacą. Dzielenie się informacją jest pracą, jak każda inna. Byle ją robić rzetelnie i wiarygodnie, i to Panu często wychodzi.

dw1
6 lat temu

Jak to niektórzy mówią „Roma locuta, causa finita”. Poza tym logika wskazywała na takie rozstrzygnięcie. Trudno też posądzać aby SN został skorumpowany przez „frankowiczów” – chociaż takie działania w wykonaniu banków już nie są tak nieprawdopodobne 😉 .
Orzeczenie jest takie jakie orzeczenia powinny być : zwięzłe, logiczne i zgodne z prawem.
Osobiście mam nadzieję, że powyższe orzeczenie mocno przyspieszy rozstrzygnięcia sporów sądowych „frankowiczów” z bankami.

z17
6 lat temu

Czekam jeszcze na przyspieszenie w kwestii pozwów zbiorowych. Ten przeciwko Getinowi ślimaczy się już od kilku lat. W lutym Sąd Okręgowy w Warszawie niby przyjął go w końcu do rozpoznania i…. cisza.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu