14 września 2025

Ile kosztuje nas drogowa brawura? Podliczyli koszty zbyt szybkiej jazdy w skali kraju. Jak „zaoszczędzić” życie i pieniądze? Technologia na pomoc

Ile kosztuje nas drogowa brawura? Podliczyli koszty zbyt szybkiej jazdy w skali kraju. Jak „zaoszczędzić” życie i pieniądze? Technologia na pomoc

Ile kosztuje drogowa brawura? Czy Polska jest krajem wariatów drogowych? Zapewne nie, a bezpieczeństwo na polskich drogach – także dzięki poprawie ich jakości oraz nowym przepisom – się poprawia. Ale jednak co i rusz słyszymy w mediach o bandycie drogowym, który pędził przez miasto ponad 200 km/h. Każdego dnia (!) na drogach statystycznie ginie pięć osób, zaś polska gospodarka z powodu wypadków drogowych rocznie traci ponad 50 mld zł. Jak zmniejszyć te liczby? 

W ubiegłym roku na polskich drogach zginęło blisko 1 900 osób. Policja odnotowała ponad 21 000 wypadków (czyli średnio prawie 60 dziennie), w których było niemal 25 000 rannych.  To tyle, ile mieszka w małym mieście. Każda śmierć to tragedia, a część osób rannych nigdy nie wraca do zdrowia, ich życie zmienia się na gorsze. Choć żyją. W ciągu ostatniej dekady życie straciło na drogach blisko 25 000 osób.

Zobacz również:

Te liczby mają też wymiar finansowy. W „Subiektywnie o Finansach” na ten aspekt zwracamy zawsze największą uwagę. Ile tak naprawdę kosztuje nas brawura na drogach? Czy są jakieś sprawdzone sposoby, by mniej ludzi ginęło i odnosiło rany w wypadkach? Czego potrzebujemy? Więcej technologii? Więcej policji? Kolejnych zmian w przepisach? Jeszcze wyższych mandatów? Przebudowy dróg? Zakazu wjeżdżania samochodów w niektóre miejsca i nakazu przesiadania się do komunikacji miejskiej? A może zdrowego rozsądku? Jak ochronić prawie 2000 ludzkich (polskich) istnień i zaoszczędzić 50 mld zł rocznie?

Ile kosztuje nas brawura na drogach?

W czasie tegorocznych wakacji było 4 666 wypadków, czyli więcej o 3% niż w zeszłym roku. Wzrosła liczba rannych, ale spadła o 10% liczba ofiar śmiertelnych (było ich 347, czyli o 34 mniej). Zapewne miało na to wpływ, że nowe samochody są nie tylko coraz droższe, ale też i bezpieczniejsze. A zaostrzone przepisy i wyższe mandaty działają. Ale mimo wszystko prawie 2000 osób podróżujących w tym roku samochodem nie dojedzie nigdy do celu.

Wraz z tragedią rodzin i bliskich ofiar wypadków drogowych idą także policzalne koszty, które obliczyła Krajowa Rada Bezpieczeństwa Drogowego. Wycenę kosztów zdarzeń drogowych przeprowadzono metodą PANDORA, która opiera się na wycenie kosztów „kapitału ludzkiego” (czyli utraty dochodu narodowego z pracy zmarłej osoby i jej popytu konsumpcyjnego)  i strat materialnych generowanych przez zdarzenia drogowe oraz oczywiście koszty leczenia, hospitalizacji, niezdolności do pracy, odszkodowań.

Metoda ta obejmuje wycenę kosztów czterech kategorii konsekwencji wypadku: ofiary śmiertelnej, ofiary ciężko rannej, ofiary lekko rannej i kosztach materialnych. Rozliczenie obejmuje także utracony produkt krajowy brutto oraz niezrealizowaną konsumpcję w wyniku przedwczesnej śmierci i niezdolności do pracy ofiary wypadku drogowego. Uwzględniając te wszystkie czynniki, wyliczono, że koszty wszystkich wypadków i kolizji w Polsce opiewają na 52 mld zł, co jest odpowiednikiem ok. 2% całego polskiego PKB.

Jakie są orientacyjne koszty pojedynczego wypadku? To oczywiście zależy od tego, jak duże były jego konsekwencje. W przypadku śmierci jest to 2,6 mln zł na osobę, a w przypadku osoby ciężko rannej – aż 4,2 mln zł. Osoby lekko ranne „kosztują” (czyli generują dla państwa rachunek) w okolicach 55 000 zł. Wyliczono także, ile średnio kosztuje wypadek i kolizja na drodze – wypadek to niemal 2 mln zł straty, a kolizja – 40 000 zł.

Gdyby udało się wyeliminować wszystkie poważne wypadki, to gospodarka zaoszczędziłaby ponad 5 mld zł (o tyle byłby wyższy PKB w skali roku). Natomiast gdyby udało się uniknąć nie tylko wszystkich wypadków, ale też kolizji – co w oczywisty sposób jest niemożliwe – „uzysk” byłby dziesięciokrotnie wyższy. Nie wszystkich wypadków da się uniknąć, ale wolniejsza jazda – która w wielu przypadkach „kosztuje” tylko o kilka minut późniejsze dotarcie do celu – pozwoliłaby uniknąć dużej części wypadków (albo przynajmniej zmniejszyć ich skutki).

Brawura na drodze kosztuje. „Mistrzu, zwolnij”

Mniej ofiar śmiertelnych i rannych to mniej dramatów ludzkich i mniej kosztów dla systemu zdrowia, ZUS i całej gospodarki (absencje, renty, rehabilitacja). Wśród „wygranych” byłyby też oczywiście firmy ubezpieczeniowe, które muszą wypłacać odszkodowania i świadczenia ofiarom wypadków i kolizji. Gdyby udało się wypracować spadek „wypadkowości”, to być może konsekwencją byłoby nie tylko dodatkowe kilka miliardów złotych napędzające gospodarkę, ale też bardziej przystępne ceny polis OC i auto-casco.

Ale na razie jest jak jest. Policja podkreśla, że mimo długofalowego spadku liczby wypadków, wciąż zbyt wielu kierowców, jadąc samochodem, przekracza rozsądną prędkość i ignoruje podstawowe zasady bezpieczeństwa na drodze. „Kluczowe jest, aby wszyscy uczestnicy ruchu respektowali przepisy i okazywali sobie szacunek” – mówi nadinspektor Roman Kuster, zastępca Komendanta Głównego Policji.

Największy polski ubezpieczyciel, PZU (ma ponad 30% polskiego rynku) likwiduje rocznie pół miliona szkód komunikacyjnych. PZU mówi wprost: „Ponad 180 000 szkód rocznie można byłoby potencjalnie ograniczyć dzięki skutecznej prewencji”. Mniej szkód to wolniej rosnące składki w dłuższym horyzoncie oraz lepsza dostępność ochrony ubezpieczeniowej dla grup wysokiego ryzyka (bo to właśnie im ubezpieczyciele podnoszą ceny składek w pierwszej kolejności).

Być może zobaczyliście na drogach wielkie plakaty o treści: „Mistrzu, zwolnij”. To część realizowanej we współpracy z Policją kampanii edukacyjnej PZU – ma wywołać u kierowców prosty nawyk: nie spiesz się. Dojedziesz pięć minut później, ale ograniczysz do minimum ryzyko śmierci lub kalectwa. Akcja wystartowała 2 września i potrwa do końca miesiąca. W telewizji i internecie (a także w kinach) zobaczycie też trzy wersje spotów w reżyserii Jana Komasy, które pokazują typowe niebezpieczne zachowania i ich konsekwencje. A więc to, co najczęściej kończy się kolizjami i wypadkami.

W PZU wychodzą z założenia, że czasem złe rzeczy dzieją się przez brak koncentracji, brak świadomości dotyczącej skali ryzyka – pewnie gdyby kierowcy zdawali sobie sprawę, że każde zmniejszenie średniej prędkości na drogach tylko o 1 km/h przekłada się na 3% spadku liczby wypadków i 5% spadku liczby ofiar śmiertelnych – mniej by się spieszyli.

W ramach akcji organizowanej przez PZU do kierowców trafi milion naklejek z hasłem „Mistrzu, zwolnij” – z założenia nie ma być to gadżet, tylko deklaracja typu „jeżdżę ostrożnie” oraz zachęta, by zwracać uwagę na ryzykowną jazdę. Wzdłuż najważniejszych tras ustawiono ponad sto wielkoformatowych nośników przypominających, że najbardziej zdradliwe bywa ostatnie kilka kilometrów podróży, gdy zmęczenie i pośpiech usypiają czujność. To też pomysł, by uczulić kierowców, że jeśli cel jest już blisko, to trzeba się skupić, jechać nie dać się ponieść pośpiechowi, bo rośnie ryzyko, że coś pójdzie nie tak.

PZU pokusiło się też o „prowokację”: wypuszcza na ulice Warszawy specjalnie oznaczone auto jadące zawsze dokładnie z dozwoloną prędkością – ani szybciej, ani wolniej niż to, co wynika z przepisów. Może niektórzy z czytelników „Subiektywnie o Finansach” ten samochód już widzieli. Proszę nie trąbić, to auto ma Was skłonić do refleksji czym różni się zbyt szybka jazda od bezpiecznej. Całość spina prosta obietnica: mniej brawury to mniej stresu, mniej formalności i mniej szkód – dla nas, dla ubezpieczycieli, dla państwa.

Jak jeszcze można walczyć z brawurą na drogach

Pytanie brzmi, jak daleko warto się posunąć w walce o bezpieczeństwo na drodze. Wysokie mandaty, możliwość konfiskaty samochodu (gdy kierowca prowadzi po pijanemu i spowoduje wypadek), coraz wyższe odszkodowania (niestety wliczane w ceny polis płacone przez wszystkich), pierwszeństwo pieszego jeszcze zanim wejdzie na przejście – to wszystko już mamy. Czy trzeba iść dalej, czyli uzależnić wysokość mandatów od dochodu kierowcy (tak jest np. w Finlandii), ograniczyć prędkość w mieście do 30-40 km/h i spróbować zaoszczędzić choćby część z pieniędzy, które „giną” razem z ofiarami śmiertelnymi i ciężko rannymi w wypadkach drogowych?

A może uznamy, że samochód jest narzędziem na tyle niebezpiecznym, że należy usunąć go z miast? Ile byśmy zaoszczędzili? Cóż, z niemal 2000 osób, które giną w skali roku na polskich drogach, mniej więcej 450 osób to piesi. Finansowe konsekwencje tych śmierci to 1,2 mld zł (większość śmiertelnych ofiar wypadków to jednak kierowcy, którzy zabijają się poza miastami).

Każde dalsze zaostrzenie zasad poruszania się samochodami prawdopodobnie oznaczałoby konieczność zainwestowania w rozwój infrastruktury dodatkowej, czyli transportu publicznego, tramwajów, autobusów i parkingów „park and ride”. W dużych miastach to i tak się dzieje, ale w niektórych miejscach komunikacja miejska jest wciąż mocno nieperfekcyjna, więc wprowadzenie ograniczeń prędkości poruszania się samochodów zapewne wywołałoby żądania, by tę komunikację poprawić.

Najprostsza prawda o bezpieczeństwie na drogach jest niewygodna: wypadki nie „się” dzieją. Powstają z mieszanki prędkości, nieuwagi, zmęczenia, źle zaprojektowanej infrastruktury i zbyt optymistycznej wiary w własne umiejętności. Człowiek zawsze będzie popełniał błędy, ale droga (jej jakość i oświetlenie oraz sprofilowanie), pojazd (poziom bezpieczeństwa i technologie wspomagające kierowcę), prawo (ryzyko bardzo wysokiej lub przynajmniej nieuchronnej kary za złamanie zasad) i kultura jazdy mają sprawić, że skutkiem błędu nie będzie niczyja śmierć ani kalectwo.

Jeśli jesteśmy przy drogach: one – zdaniem policjantów i specjalistów od bezpiecznej jazdy – powinny wybaczać błędy. To cały katalog detali, które ratują życie: od odsunięcia twardych przeszkód od jezdni, przez bariery, które „prowadzą” auto, po ronda zamiast skrzyżowań tam, gdzie najczęściej dochodzi do groźnych zderzeń czołowych i bocznych. Gdy projektant drogi weźmie pod uwagę, że kierowca może się zagapić, a pieszy może przechodzić przez drogę z głową w ekranie smartfonu, rośnie margines bezpieczeństwa dla wszystkich. To są inwestycje, które zwracają się szybciej, niż się intuicyjnie wydaje, bo „wycinają” z naszej rzeczywistości najcięższe wypadki, te kosztujące ponad 4 mln zł. Czasem modernizacja drogi kosztuje niewiele więcej.

Samochody też potrafią dziś bardzo dużo — zwłaszcza te najnowsze, najdroższe. Płacimy m.in. za bezpieczeństwo. Układy stabilizacji toru, automatyczne hamowanie przed przeszkodą, asystent utrzymywania samochodu na pasie ruchu, monitorowanie martwego pola przy zmianie pasa, rozpoznawanie znaków i ograniczeń prędkości i ostrzeganie o ich przekroczeniu, światła automatycznie doświetlające pieszych — to wszystko ogranicza skutki ludzkich błędów. Równie ważna jest podstawa: sprawne opony (z odpowiednią głębokością bieżnika), poprawne ciśnienie, dobre wycieraczki i czyste szyby. Zimą — opony zimowe wtedy, kiedy temperatura naprawdę spada, a nie „jak spadnie śnieg”, bo przyczepność kończy się wcześniej, niż widać.

Nowoczesne technologie na drogach. To może być gamechanger

Jeśli chcemy mieć mniej wypadków, musimy lepiej mierzyć i szybciej poprawiać. Otwarte, aktualne dane o zdarzeniach pozwalają samorządom i zarządcom dróg uderzać w „czarne punkty” chirurgicznie: doświetlić konkretne przejście, zamienić skrzyżowanie w rondo, dobudować azyl, postawić odcinkowy pomiar tam, gdzie kierowcy naprawdę rozpędzają się za mocno. Bez danych będziemy „czuć”, a nie wiedzieć. Z danymi — możemy liczyć zwrot z każdej złotówki wydanej na bezpieczeństwo i stale poprawiać priorytety. Technologia może nam pomóc.

Równie ważne jest to, co dzieje się po wypadku. Szybkie powiadomienie służb (eCall w nowych autach jest game-changerem), umiejętność zabezpieczenia miejsca zdarzenia i udzielenia pierwszej pomocy, jasno oznaczone numery służb w telefonie, dobrze wyposażona apteczka — to czynniki, które decydują o życiu jeszcze zanim zapracuje świetna infrastruktura i mądre prawo.

Walka z wypadkami to mniej efektowna odsłona nowoczesności niż nowe autostrady, ale właśnie ona najszybciej przekłada się na życie, zdrowie i pieniądze. Gdy ograniczamy prędkość tam, gdzie najczęściej boli, uczymy się trzeźwości i skupienia za kierownicą, poprawiamy detal po detalu w infrastrukturze, kupujemy i serwisujemy auta pod kątem bezpieczeństwa, nagradzamy dobre nawyki i szybko pomagamy po zdarzeniu — statystyka zaczyna pracować dla nas. A to oznacza mniej tragedii, mniej stresu, mniej kosztów i… więcej spokoju, którego nie da się przeliczyć na złotówki, ale który codziennie odczuwamy wszyscy.

——————————–

CZYTAJ WIĘCEJ O BEZPIECZEŃSTWIE NA DROGACH:

——————————-

CZYTAJ TEŻ W CYKLU „BEZPIECZNY PORTFEL”:

jak ubezpieczyć przedszkolaka lub ucznia

błąd na wakacjach dotyczący polisy

Przeczytaj też: Sezon rowerowy w pełni. Każdy już wie, że nie wsiadamy na rower bez kasku, ale trzeba mieć też dobre ubezpieczenie. Dobre, czyli jakie?

Nie przegap tego: Musi Cię być stać na bezpieczeństwo. Ubezpieczyć można wszystko, ale jakie ubezpieczenia powinny być bezwarunkowo elementem domowego budżetu?

Zobacz też poradnik: Ubezpieczenie życia, zdrowia i przyszłości: kiedy warto zapłacić, żeby je mieć? I za co warto zapłacić? O co zapytać agenta lub brokera?

Czytaj też: Masz ubezpieczone mieszkanie i czujesz się bezpieczny? Sprawdź cztery rzeczy – dopiero wtedy wyjedź na święta albo na wakacje

Przeczytaj też ważny poradnik: Jakie usługi warto dorzucić do ubezpieczenia turystycznego, żeby w podróży wakacyjnej zapewnić sobie święty spokój? Prześwietlam opcje

Czytaj również: Z czego powinno się składać ubezpieczenie na zimowy wyjazd? Jaką ochronę zapewniają opcje „sportowe” i „narciarskie”?

————

Artykuł jest częścią cyklu edukacyjnego „Bezpieczny Portfel”, którego Partnerem merytorycznym i komercyjnym jest PZU

Źródło zdjęcia tytułowego: Andrew Petrishev, Unsplash

Subscribe
Powiadom o
53 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
dark
1 miesiąc temu

Pierwsze co mi się nasuwa to … statystyka. Czytałem jakiś czas temu, że te nasze statystyki ofiar i wypadków są NIEWIARYGODNE i unijne agendy ich nie respektują. W tym artykule było podniesione to że ofiar śmiertelnych jest więcej bo u nas uwzględnia się tylko tych co na miejscu zginęli. W unii są brani do ofiar także ci co zmarli do 7 (albo 5) dni po zdarzeniu… po drugie ten temat jest bardzo niebezpieczny dla rządzących (kimkolwiek oni są). Lobby kierowców w Internecie jest bardzo silne i rządzący ich się boją. Mandaty i ich wysokość – śmiech na sali !!! Ktoś… Czytaj więcej »

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  dark

Ooo, ciekawe spostrzeżenie. Nie wiedziałem. Sprawdzę czy rzeczywiście są rozbieżności w statystykach

WojtekbezPortek
1 miesiąc temu
Reply to  dark

Pełna zgoda. To co dzieje się na drogach (szczególnie z S w nazwie) jest już naprawdę męczące. W XXI w Europie powinno to jednak inaczej wyglądać.

Admin
1 miesiąc temu

Czyli jak?

WojtekbezPortek
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

To proste. Warto byłoby przestrzegać przepisów. Ograniczenie prędkości, zachowanie bezpieczenej odleglości. Do tego szczypta zdrowego rozsądku i byłoby pięknie 🙂

Admin
1 miesiąc temu

Polak przez 300 lat był uczony, że przestrzeganie zasad jest śmiertelnie niebezpieczne i utrudnia przetrwanie, więc to nie jest łatwe 😉

Ppp
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

To może zacząć od sprawdzenia JAKOŚCI tego prawa? Nie tylko na drodze z resztą. Jeśli chodzi o prędkość, zapomina się o klimacie – zależnie od pogody, bezpieczna prędkość może być różna na tej samej trasie. Jeśli zatem urzędnicy postawią ograniczenie na stałe, a ono ma sens tylko w dni nauki szkolnej (jeśli to okolice szkoły) i przy brzydkiej pogodzie – normalne jest, że przy pięknej Niedzieli prędkość przekraczają praktycznie wszyscy poza traktorzystami. Widzę, że nabraliście się na propagandę „tylko kilka minut dłużej”. a przecież do pracy jedzie się „tam i z powrotem”, przez jakieś 220 dni w roku! Czyli każda… Czytaj więcej »

Jacek
1 miesiąc temu
Reply to  Ppp

Cenna uwaga. Dynamiczne znaki lub pewna tolerancja dużo by zmieniła. Często poza tym ograniczena są naprawdę nierealne i jechanie 90 na pięknej drodze aż wydaje się nierealne i frustrujące. Trzeba tez mieć trochę frajdy z jazdy.

james85
1 miesiąc temu

Na pewno co poniektórym przydałoby się spoglądać w lusterka przy zmianie pasa ruchu. Ja dużo jeżdżę i nagminne jest zmienianie pasa przez samochód, który porusza się prawym pasem za ciężarówką jadącą z prędkością 90 km/h, prawie bezpośrednio przed pojazd jadący lewym pasem z prędkością co najmniej 110 km/h. Co zmusza jadącego lewym pasem do hamowania i jednocześnie powoduje duże podobieństwo wystąpienia kolizji z pojazdami poruszającymi się za nim.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  james85

Pełna zgoda, patrzenie w lusterka co kilka sekund to w ogóle dobry nawyk pomagający kontrolować przestrzeń wokół samochodu (albo przynajmniej monitorować)

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Przepis na bezpieczeństwo drogowe: 1. Kara za spowodowanie kolizji 25 tys zł + 50 krotność mandatu za każde wykroczenie ktore nastąpiło przed kolizją (ważne, żeby uprościć proces karania nje badamy czy wykroczenie spowodowało wypadek czy nie, chcemy uczuć ludzi ze jak popełniają wykroczenia to robią to nie narażając innych uczestników ruchu). Np. wjeżdżasz na skrzyzowanie ignorując sygnalizator i powidujesz kolizję to zamiast dzisiejszego 1500 zł + (daj boże ) 500 zł dostaniesz 25000 zł + 50*500 zł, jak dostanie 50 tys mandatu za kolizję to się następnym razem zastanowi czy warto walić na czerwonym. I przy ojazji dać ludziom do… Czytaj więcej »

Rob
1 miesiąc temu
Reply to  Patryk

Zasadniczo pozostaje życzyć każdemu domagającemu się takich idiotyzmów, by sam padł ich ofiarą – ale trudno spodziewać się czegoś sensownego po delikwencie piszącym „będzie udzielać przymusowych pożyczek sprawcą”, „jakieś mandaty os zarobków, żeby wyciągać kasę od zadnych, a leniwym wyborcą dac”.

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Rob

Co jest idiotycznego w rozliczaniu sprawców? Kolizja i wypadek to nie przypadek tylko efekt braku szacunku, myślenia i odpowiedzialności. Dziś masz system w którym jak dwa razy podjedziesz pustą drogą o 2 w nocy, dobrze oświetloną drogą z prędkością adekwatną do warunków to dostanie 1,5 tys + 3,0 tys za recydywe. Ale jak dwa razy tuż przed tym fotoradarem skasujesz inny samochód to dostanie 1,5 tys o ile nie uda Ci się dogadać polubownie z kierowcą. To jest absurd, że za stworzenie kolizji masz mniejszy mandat niż za potencjalne ryzyko stworzenia kolizji. I dlatego nie dziwi mnie, że ludzie tacy… Czytaj więcej »

kamel
1 miesiąc temu
Reply to  Patryk

Idiotyczne jest zakładanie, że sprawca kolizji w ogóle dopuszczał do głowy myśl, że dojdzie do kolizji. Wtedy każdy by się po prostu zatrzymał… Problemem w Polsce jest brak policji drogowej. Przez chyba 28 lat kierowania zostałem do kontroli zatrzymany 1 raz. Zdarzyło mi się zgłaszać niebezpiecznych kierowców bez żadnej reakcji ze strony policji. Ludzie jeżdżą jak idioci, bo zwykle im to uchodzi na sucho i nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Gdyby dostawali nawet po 200 zł, ale co tydzień – to by się nauczyli przestrzegania przepisów (szczególnie po uzbieraniu na 3 miesięczne wakacje samochodowe). A dlaczego jesteśmy nauczeni ignorować przepisy? –… Czytaj więcej »

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  kamel

„Idiotyczne jest zakładanie, że sprawca kolizji w ogóle dopuszczał do głowy myśl, że dojdzie do kolizji. Wtedy każdy by się po prostu zatrzymał…” Ależ oczywiście, że nikt nie zakłada, że dojdzie do kolizji. Po internecie latają nagrania z livea patostreamera drogowego, którego z jakiegoś powodu policja jeszcze nie pozbawiła prawa jazdy (z tego co wiem) i na jednym z tych nagrań był tak zagadany ze swoją przygodną-koleżanką, że wywalił z podporządkowanej prosto pod samochód mający pierwszeństwo na pełnej prędkości, patologiczny-streamer nie zdążył na to nawet zareagować i zorientował się co się stało już jak był za skrzyżowaniem, na szczęście tamten… Czytaj więcej »

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  kamel

[CENZURA-red, niecenzuralne słownictwo]

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  kamel

„Gdyby dostawali nawet po 200 zł, ale co tydzień – to by się nauczyli przestrzegania przepisów” Mądry kolego, w pełni się z tobą zgadzam. Ale ja nie wierzę, że dojdziemy do sytuacji gdzie to się stanie, że bedzie tylu policjantów żeby łapać każde wykroczenie (juz pominę, że mnie mało interesuje czy popełniasz wykroczenia, to co mnie interesuje to czy stwarzasz zagrożenie i za wykroczenia i przestępstwa które prowadzą do zagrożenia bym karał solidnie). A dziś policja idzie po najmniejszej linii oporu, skoro najwieksza sznasa, że ktoś zlamie przepisy jest tak gdzie zlamanie przepisów nie powoduje zagrożenia, to najczęściej widzę patrole… Czytaj więcej »

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  kamel

Z resztą komentarza się zgadzam,.a szczególnie z ostatnim akapitem
Też tego nie rozumiem.

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Rob

A jak myslisz jaki jest cel mandatów od zarobków twoim zdaniem. Podaj to na przykładzie mojego sąsiada ktory ma odziedziczony majątek kilkudziesięciu milionów złotych i zerowy dochód bo już nigdy w życiu nie będzie musiał pracować. Rozważ też syna mojej koleżanki z biura, która pracuje u nas żeby się nie nudzić w domu bo jej mąż jest swietnie zarabiającym prawnikiem, są taką wyższa klasą średnia ale niestety 28 letni syn im tak wyszedł, że dalej żyje na koszt rodziców, którzy zasponsorują mu wszystko co sobie dzieciątko małe zażyczy. Sam zarabia blisko minimalnej, jest zdemotywowany i leniwy. Czemu on mając dostęp… Czytaj więcej »

Ppp
1 miesiąc temu
Reply to  Patryk

Jaki jest PROCENT rentierów w Polsce?
Oczywiście, jeśli ktoś nie wykazuje żadnych dochodów z PIT ani CIT, to trzeba by to zbadać i wziąć pod uwagę inne dochody – dotyczy to jednak niewielu ludzi. A jeśli ktoś ma oszczędności dające kilkadziesiąt czy kilkaset PLN miesięcznie, to jego sytuacja ekonomiczna nie zmienia się zbytnio, więc nie ma sensu brać tego pod uwagę.
Pozdrawiam.

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Rob

„Zasadniczo pozostaje życzyć każdemu domagającemu się takich idiotyzmów, by sam padł ich ofiarą – ale trudno” Panie potencjalny sprawco wypadkuz który boisz się kar adekwatnych do przewinienia. Skoro jesteśmy przy złośliwych zyczeniach to ja za to życzę tobie uczestniczenia w nastepujacym wydarzeniu: Żyjesz sobie spokojnie i odbieraez telefon w którym policjantka tlumaczy Ci, że twoje dziecko, ktore wychowywałeś, uczyłeś bezpieczeństwa itd. wbiegło w niedozwolonym miejscu pod samochód, ale nie przejmuj się nic wielkiego się nie stało. „Kierowca wjechał w 14-latkę na pasach w Rzeszowie. Policja skłamała w notatce, że dziewczynka wbiegła „w miejscu niedozwolonym”.” Potem okazuje się ze nic się… Czytaj więcej »

Rob
24 dni temu
Reply to  Patryk

Fajnie tak czasem zajrzeć do już czytanego artykułu, a zwłaszcza do komentarzy 🙂 Widzę, że dostałeś straszliwej biegunki z tymi komentarzami, do tego już włączyła ci się projekcja i przypisujesz obcej osobie, o której nic nie wiesz, wymyślone przez siebie cechy i na tej „podstawie” oceniasz tę osobę – co już świadczy o problemach psychicznych. A mnie jakoś całkowicie czyste konto punktowe i brak jakichkolwiek zdarzeń (poza byciem poszkodowanym w jednej kolizji) oraz ogólnie spokojny styl jazdy, bo jestem starym sknerą i lubię niskie spalanie – nie przeszkadza uważać, że propozycje kar idących w setki tysięcy złotych za kolizję (stłuczka… Czytaj więcej »

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Rob

„Zasadniczo pozostaje życzyć każdemu domagającemu się takich idiotyzmów, by sam padł ich ofiarą” Jak mam złapać się na wysoki.mamdat dla najgorszych kierowców na świecie – czyli tych powodujących kolizje i wypadki, skoro ja nie powoduje kolizji ani wypadków? Jeżdżę długo widziałem na własne oczy kilkanaście kolizji i ze dwa wypadki. I jedno Ci powiem, żaden z nich to nie była sytuacja gdzie „sprawca nie miał szans go uniknąć” w większości wypadków zanim doszło do uderzenia zdazylem powiedzieć do pasażerki „patrz co za kretyn jedzie” i dopiero nastąpiła kolizja lub wypadek. Materiał dydaktyczny: youtu(dot)be/DL1mtTUhdgQ Skoro jesteś taki życzliwy to ja Ci… Czytaj więcej »

Bart
26 dni temu
Reply to  Patryk

To, co opisujesz, to w zasadzie system progresywnego karania za kumulację wykroczeń w ramach jednego przejazdu, połączony z wyższą odpowiedzialnością za wypadki spowodowane po wcześniejszym złamaniu przepisów. Jak to wygląda dziś w różnych krajach: W Niemczech funkcjonuje system punktów karnych w Flensburgu (FAER). Za każde wykroczenie kierowca otrzymuje punkty i mandat. W razie spowodowania wypadku w stanie „rażącego naruszenia” (na przykład przejazd na czerwonym zakończony kolizją) sąd może zastosować znacznie surowsze sankcje: odebranie prawa jazdy, grzywnę proporcjonalną do dochodów, a nawet karę więzienia. W Szwajcarii obowiązują bardzo ostre przepisy drogowe znane jako Via Sicura. Wielokrotne naruszenia, zwłaszcza jeśli prowadzą do… Czytaj więcej »

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  james85

Tylko taki stary bolek, który bezprawnie wyjeżdża prosto pod jadacego 130 na ograniczeniu do 120 kierowcę, potem wraca do domu i w telewizji slyszy, że wszystko winą prędkości, piesi giną prędkość, kierowcy giną prędkość i bolek jeszcze bardziej się utwierdza w tym, że olewanie innych i robienie manewrów na pałę jest spoko, może niebezpiecznie ale przynajmniej powoli. Typ miał 5 kolizji w życiu z jego winy ale przynajmniej jeździć powoli. Jak jeżdżę to taki wypadek wynikający wyłącznie z nadmiernie prędkości na żywo widziałem raz, szczęśliwie kretyn który wariował i wypadł z drogi zakleszczył się sam w barierach energochłonnych. I mówimy… Czytaj więcej »

WojtekbezPortek
1 miesiąc temu
Reply to  Patryk

Dżizas co za bzdury. wygląda na to, że jesteś właśnie jednym z tych, przez których tak fatalnie jeździ się na eSkach. „W tym czasie gdy policjant jest zajety na karaniu nie stwarzającego zagrozenia kierowcy, którego udało się przyłapać na zlamaniu zakazu ” – naprawdę? kolejny, który uzurpuje sobie prawo do samodzielnej oceny czy jego jazda stwarza zagrożenie czy nie. I jakoś zawsze wychodzi mu, że nie 😉

Patryk
1 miesiąc temu

„kolejny, który uzurpuje sobie prawo do samodzielnej oceny czy jego jazda stwarza zagrożenie czy nie. I jakoś zawsze wychodzi mu, że nie 😉” Nie wiem czy coś uzurpuje. 20 lat, ponad milion kilometrów w trakcie których nigdy nawet nie uczestniczyłem w kolizji nawet jako poszkodowany, bo zawsze umiałem naprawić błędy takich ludzi jak ty, powodują ze faktycznie wolałbym zeby statystyczny kierowca jeździł tak jak ja niż żebym ja jeździł tak jak statystyczny kierowca. Jeżeli w zyciu dostałeś choć jeden najmniejszy mandacik, to nie dorównujesz mi niestety i pytanie dlaczego ty uzurpujesz sobie prawo do oceny czy na s-kach się jeździ… Czytaj więcej »

Tomiszon
1 miesiąc temu

Bezpieczeństwo ruchu drogowego ma trzy składniki:
1. Bezpieczna droga
2. Sprawny pojazd
3. Mądry kierujący

A co od Ciebie zależy?

Wszystko w temacie.

Moon
1 miesiąc temu

„Samochody też potrafią dziś bardzo dużo”
Szczególnie modne w ostatnich latach i coraz większe suvy z wysoko poprowadzoną linią maski. Gdzie pieszy jak już wlezie przed samochód to zamiast wylądować na masce wpada pod koła.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Moon

Pod SUv opłaca się wpaść tylko jak się ma minimum dwa metry wzrostu. Uważam, że w przypadku innych osób wpadanie pod SUV powinno być zabronione

Stef
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Patrzyłem ostatnio na modnego suma marki na „T”. Nawet mając 2.5 metra wysokości wpadnie sie pod koła bo maska jest na wysokości 1..4 m. Praktycznie dostaje sie w zebra i pewnie perforacja płuc gwarantowana.
Jakim cudem takie auto dostało 4 * za ochronę pieszego?

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Stef

Może chodzi o ochronę pieszego uzbrojonego 😉

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Moon

Tez widziałeś to nagranie gdzie kierowca suva zatrzymał sie przed pasami co oczekujące na pasach dziecko zinterpretowało jako puszczenie, tylko on tak naprawdę nie widział dziecka, zatrzymał sie kliknąć coś w telefonie (powoli i bezpiecznie) po czym ruszył prosto na to przechodzące dziecko i wciągnął je pod siebie? Na szczescie dziecku nic się nie stało. U mnie byłobyza kolizję: 25000 + (1500+1500+300)*50 = 190 000 zł (mandaty za nieustapienie pierwszeństwa pieszemu, korzystanie z telefonu podczas jazdy i nieuzasadniony postoj przed pasami) dostaniecie 190 tys mandatu to się zastanowicie kolejnym razem czy dojeżdżając do przejścia dla pieszych należy obserwować czy czekają… Czytaj więcej »

Paweł
1 miesiąc temu

Mimo wszystko mam wrażenie że kultura jazdy na polskich drogach poprawia się – powoli, ale jednak. Nadal wielu kierowców jeździ za szybko, ale agresywnych wyprzedzaczy i poganiaczy sukcesywnie ubywa. Starzy się starzeją, a młodzi mają coraz mniej okazji do obserwowania takiego stylu jazdy więc mniej tym „nasiąkają”.
A najlepszym z istniejących sposobem na poprawę kultury jest moim zdaniem odcinkowy pomiar prędkości – wszyscy jadą spokojnie w okolicach ograniczenia bo inaczej nie ma sensu. Jak dla mnie mogłoby tak być na całej sieci dróg A/S.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Paweł

Też mi się wydaje, że idzie trochę ku dobremu. A ten pomysł z pierwszeństwem człowieka zbliżającego się do pasów moim zdaniem bardzo złagodził nastroje w okolicach przejść dla pieszych. Upowszechnienie odcinkowych pomiarów rzeczywiście byłoby gamechangerem. Ale postulowałbym też przegląd ograniczeń, bo tu i ówdzie są wyjątkowo głupie

kamel
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Pierwszeństwo pieszego zbliżającego się do pasów to wymysł kilku sądów (inne twierdzą coś zupełnie przeciwnego) – nie ma uzasadnienia w przepisach i „trwa spór w doktrynie”. Nie był to zresztą cel ministerstwa – no ale nędzna legislacja to jedno. Natomiast praktyka – oczywiste jest, że w pierwszym „pokoleniu” zwiększa bezpieczeństwo: piesi już byli nauczeni uważać przed przejściem – dzięki temu mogli się uratować przed błędem kierowcy, kierowcy muszą bardziej uważać przed przejściem – ratują przed błędami pieszego, efekt pierwszego rzędu: więcej uczestników uważa przed przejściem. Ale pomijamy w ten sposób zupełnie efekty drugiego rzędu i kolejne następstwa. Drugą oczywistością jest… Czytaj więcej »

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  kamel

Coś w tym jest: nieważne czy masz pierwszeństwo, ważne czy wszyscy to pierwszeństwo będą respektowali

Marek
1 miesiąc temu

Napiszę pewnie coś kontrowersyjnego, ale nie widzę żadnego powodu, dla którego pojazdy dopuszczone do ruchu po drogach publicznych mogą rozwijać prędkości po 200 km/h albo i znacznie wyższe. Dla rejestracji w danym kraju powinien obowiązywać legalny limit i z 20-25% tolerancji na nadzwyczajne sytuacje drogowe powodujące konieczność chwilowego przyspieszenia. Czyli pojazdy rejestrowane w Polsce (gdzie zresztą autostradowy limit 140 km/h jest jednym z najwyższych w Europie) powinny mieć zakładaną blokadę na poziomie 170-180 km/h. Brak blokady powinien być traktowany jak brak ważnych badań technicznych z wszystkimi tego konsekwencjami. To by skutecznie załatwiło problem piratów jeżdżących po 250-300 km/h. Jeżeli masz… Czytaj więcej »

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Marek

Czyli tak-troszkę-ubezwłasnowolnienie 😉

Marek
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale czy zakaz posiadania broni to też ubezwłasnowolnienie? Zdaniem skrajnej prawicy tak, ale rozsądni ludzie chyba się zgodzą, że ograniczenia ratują tu życie. Wystarczy sobie porównać sytuację w Europie i w USA.
Jazda po drodze publicznej z prędkością 300 km/h jest równie niebezpieczna dla otoczenia jak strzelanie na oślep z broni palnej. Dla dobra nas wszystkich lepiej, żeby pierwszy lepszy Seba czy Karyna po prostu nie mieli takiej możliwości.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Marek

Raczej niewykonalne…

Bart
26 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

Czy Volvo nie wprowadziło takiego rozwiązania? Z tego, co wiem, wszystkie ich auta mają ograniczenie prędkości do 180 km/h.

Admin
25 dni temu
Reply to  Bart

Chyba tak. Moje Volvo ma silnik-potwora, a nie rozpędzi się bardziej niż do 180 km/h. A kilkunastoletnia Toyota ze znacznie słabszym silnikiem potrafi jechać prawie 200 km/h.

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Marek

O tym, że takie coś nie zadziała juz wiemy, przecież takie dokładnie przepisy obowiązują hulajnogi elektryczne. Tylko jak zweryfikujesz działanie takiej blokady w mieście? Przecież oczywiście zrobi się u Mirka system który ją włącza/wyłącza w zależności czy chcesz poszaleć czy na wypadek kontroli. Poza tym to rozwiązuje jakiś tam mały problem na autostradach, w mieście nawet te 90 km/h to w pewnych miejscach obiektywnie za dużo. A wypadki wariatów jadących 300 są efektowne ale nie stanowią znacznego odsetka wszystkich wypadków. De facto więc nawet gdyby zrobić taką blokadę to udowodnienie, że ktoś sobie ją wyłączył/zdjął będzie równie trudne jak przyłapanie… Czytaj więcej »

Marek
1 miesiąc temu
Reply to  Patryk

OK, to w sumie techniczne pytanie – czy da się taką blokadę wprowadzić tak, żeby próby jej obejścia przez Mirka od razu wychodziły w razie kontroli. Co do tego, że 90 w mieście to większy problem niż wariaci na autostradzie – pewnie i racja. Jedno i drugie trzeba wypalać gorącym żelazem. Co do wyższych kar za kolizje – to nie zadziała, bo każdy jeżdżący „szybko, ale bezpiecznie” uważa się za mistrza kierownicy, który nie powoduje kolizji… dopóki jej nie spowoduje. Bezwzględnie karane powinny być zachowania obiektywnie grożące wypadkiem, a już podwyższanie kar za samo doprowadzenie do niego to m.zd. drugorzędna… Czytaj więcej »

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Marek

Po pierwsze. Ie mam proboemu z tym, że niebezpieczne zawalidrogi zapłacą wysoki mandat – bo im się wydawało. Trochę jak z jazdą po pijaku, tych ktorzy wpadną i stracą samochód nie żal, a Ci którzy po nagłośnieniu sprawy po prostu powstrzymali się od jazdy po pijaku, to zwycięstwo systemu. Win-win bandyta drogowy albo rezygnuje z bandyterki albo płaci. Problem z „Bezwzględnie karane powinny być zachowania obiektywnie grożące wypadkiem, a już podwyższanie kar za samo doprowadzenie do niego to m.zd. drugorzędna sprawa.” Ale wtedy nigdy nie ukarzesz kogoś kto np. zagadał się za kierownicą i nie obserwuje drogi, taka osoba stwarza… Czytaj więcej »

Freak
1 miesiąc temu

Dlaczego limity prędkości wprowadzone w Polsce w latach 60/70 przystosowane do Warszawy dużego fiata są cały czas obniżane? Przecież technika cały czas idzie do przodu, a my w tym zakresie się cofamy. Jak ktoś widzi jakieś śmieszne 30 zamiast 50 w terenie zabudowanym to niech nikt się nie dziwi, że tego nie przestrzega, bo uwaga nawet traktor dziś szybciej jedzie. Następnie poza terenem zabudowanym powinno być 90, tutaj również coraz bardziej ograniczają i są częste 70. Kolejno w nocy w terenie zabudowanym było 60 dziś jest 50. Tutaj jest problem

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Freak

Tak, to powinno być mądrzejsze, ale też i egzekwowane z żelazną konsekwencją…

Marek
1 miesiąc temu
Reply to  Freak

Dlatego, że może technika idzie do przodu, ale już zdolności percepcyjne ludzkiego organizmu niekoniecznie? Poza tym jest też kilka argumentów w drugą stronę – współczesne auta częściej są większe (SUVy), więc skutki uderzenia np. w pieszego czy rowerzystę są gorsze, poza tym obecnie jest znacznie więcej czynników rozpraszających kierowcę niż w czasach analogowych.
30 w zabudowanym na lokalnych uliczkach powinno być zasadą, 50 powinno zostać tylko na ulicach o znaczeniu tranzytowych.

Freak
1 miesiąc temu
Reply to  Marek

Czyli twierdzisz, że zdolności ludzkiego organizmu na przestrzeni 60 lat się pogorszyły? Kolejno dzisiejsze samochody są homologowane pod kątem zderzenia z pieszym, 60 lat temu nikt o tym nie myślał. Popatrz na drogę hamowania Warszawy a np. Dacii Logan. 30 kmh to jest porażka powinno być 50, także niech nikt nie dziwi się że tego się nie przestrzega. Poza tym niska prędkość powoduje, że szukasz rozrywki np. w postaci telefonu ( którego można używać podczas jazdy, nie można trzymać go w dłoni ) lub rozglądasz się po domach, bo czujesz się pewny siebie – bo jadę tylko 30 kmh, a… Czytaj więcej »

Tomek Bodył
1 miesiąc temu

Tekst jest wybitnie propagandowy i pisany pod tezę, nie mając nic wspólnego z rzeczywistością. To nie jest kwestia brawury, ale koszt życia lub zdrowia kierowców i innych użytkowników wynika ze straszliwych zaniedbań Państwa w tym obszarze: złych przepisów, fatalnego systemu szkolenia kierowców (na wszystkich poziomach) czy instrastruktury (zwłaszcza organizacji ruchu). Sprowadzanie wszystkiego do „zbyt szybkiej jazdy” jest, co daj Boże, efektem niewiedzy Autora, a co nie daj Boże celową manipulacją i propagandą. Wystarczy rzucić okiem na statystyki policyjne (a przypuszczam, że Autor tego nie zrobił) by zobaczyć, że przyczyną największej liczby wypadków nie jest prędkość, ale wymuszenie pierwszeństwa przejazdu. Co… Czytaj więcej »

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Tomek Bodył

Każdy robi to, co może robić. Korporacja zajmuje się edukacją (to dobrze). Państwo powinno zajmować się budową bezpiecznych dróg, sensownego oznakowania i systemem kar odpowiednio wpływającym na kierowców. Policja powinna zająć się skuteczną egzekucją prawa. A kierowcy powinni bezpieczniej jeździć. Nie uważam, żeby odpowiedzialność za bezpieczną jazdę trzeba było przerzucać na państwo.

Ppp
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Tomek Bodył ma całkowitą rację.
A co do obowiązków stron – dlaczego zatem TYLKO kierowcy są karani, skoro wiele stron ma obowiązki? Jakoś nie słychać o karach dla zarządów dróg za źle postawione znaki. Jakoś nie słychać o karaniu policjantów za wyłudzanie mandatów na drobne a czasem wręcz wydumane wykroczenia (= marnowanie czasu służby). Jakoś nie słychać o karaniu kolejarzy, gdy przejazd kolejowy bez szlabanów i sygnalizacji świetlnej jest otoczony wysokimi krzakami, w wyniku czego nic nie widać.
Zwykle nie piszę kilku długich komentarzy, ale ten artykuł jest bardzo jednostronny i właściwie każdy akapit trzeba by omawiać i poprawiać.
Pozdrawiam.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu