Co zmienia kolejny wyrok dotyczący nieważności kredytu opartego na stawce WIBOR? Suwalski sąd okręgowy może stać się mekką dla posiadaczy kredytów opartych na stawce WIBOR, którzy nie mają chęci płacić odsetek od swojego zobowiązania. Sąd ten już drugi raz uznał bowiem za nieważną umowę o zmiennym oprocentowaniu. Podobnie, jak w poprzednim przypadku, powodem jest niedochowanie przez bank obowiązków informacyjnych. Czy to już początek lawiny czy raczej incydent? Co mówią ustne motywy orzeczenia?
Kilka dni temu gruchnęła w świecie finansów wieść o uznaniu przez suwalski sąd nieważności umowy kredytowej ze względu na abuzywność klauzuli zmiennego oprocentowania kredytu złotowego – opartej rzecz jasna na wskaźniku WIBOR. Prawnicy uwielbiają się przechwalać pierwszeństwem, więc w eter poszła wieść, że jest to pierwsze tego typu orzeczenie. Ale w sierpniu 2024 r. ten sam sąd podjął już podobną decyzję w stosunku do innego kredytu, innego banku i innego kredytobiorcy (było o tym w „Subiektywnie o Finansach”).
- Zastanawialiście się kiedyś, ile śladu węglowego generuje Wasza firma? Warto wiedzieć, bo coraz częściej mogą Was o to pytać. Jak policzyć swój ślad? [POWERED BY BANK PEKAO]
- Na jaki procent założyć lokatę, żeby ochronić swoje pieniądze przed inflacją? Trzy kroki [POWERED BY RAISIN]
- Polska na ścieżce inwestycji, Europa na ścieżce konfrontacji. Dr Ernest Pytlarczyk o deglobalizacji [POWERED BY BANK PEKAO]
Znów wyrok dotyczący nieważności kredytu WIBOR-owego
Tym razem chodziło o umowę kredytu oraz o umowę pożyczki, obu pochodzących z 2015 r. Na mocy wyroku klient może odzyskać 246 000 zł, bo tyle wpłacił bankowi. Niestety nie wiem, jaka była bazowa wartość umów, ale z materiałów, które otrzymałem, wynika, że w ramach przelewania bankowi rat kapitałowo-odsetkowych klient nie spłacił jeszcze kapitału. Zatem nieważność umowy może oznaczać, że klient nie zapłaci odsetek od kredytu, ale będzie musiał spłacić bankowi pożyczony kapitał (czyli więcej, niż wynosi suma rat pobranych przez bank do tej pory).
Piszę, że „może oznaczać”, bowiem sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Podobnie jak w pierwszym „suwalskim” wyroku mówimy o orzeczeniu pierwszej instancji, zaś bank – w tym przypadku Velobank, który przejął zobowiązanie po upadłym Getin Banku – zapowiedział apelację. Nie ma jeszcze nawet uzasadnienia wyroku na piśmie. Od prawniczki reprezentującej klienta – mec. Beaty Strzyżowskiej, właścicielki poznańskiej kancelarii prawniczej specjalizującej się w sprawach frankowych, WIBOR-owych oraz tych dotyczących sankcji kredytu darmowego – otrzymałem stenogram ogłoszonych przez sędzię ustnych motywów orzeczenia.
Podobnie jak w sierpniowej sprawie podstawą orzeczenia nieważności umowy było niewypełnienie obowiązków informacyjnych przez bank. A więc fakt, że klientowi nie wytłumaczono, czym jest WIBOR, jak się go ustala, kto się tym zajmuje oraz gdzie można prześledzić historyczne notowania WIBOR-u. Sąd w ogóle nie zajmował się tym, czy WIBOR był ustalany uczciwie i rzetelnie, czy nie był manipulowany przez banki i czy jego wskazania były właściwe. Abuzywność klauzuli zmiennego oprocentowania orzekł na podstawie niewłaściwego poinformowania klienta o jego sytuacji.
Czy to kolejny kamień, który może uruchomić lawinę podobnych orzeczeń? Oczywiście, mając w pamięci jak „rozkręcało” się kwestionowanie kredytów frankowych, nie można tego wykluczyć. Choć na razie skala kwestionowania WIBOR-u jest znacznie mniejsza – w sądach jest raptem 2000 pozwów klientów przeciwko bankom dotyczących kredytów WIBOR-owych. Natomiast gdyby otworzyła się „prawna autostrada” do skutecznego kwestionowania takich kredytów, liczba chętnych do tego zapewne wzrosłaby wykładniczo.
Czytaj więcej o tym: WIBOR już w TSUE. Polski sąd zadaje pytania prejudycjalne, ale ich uzasadnienie daje do myślenia. Jaką prognozę wyczytałem w papierach?
Pracownik banku: „nic nie wiedziałem, nic nie powiedziałem”
Nie dam sobie nic uciąć (a zwłaszcza nic cennego) za to, że zapadłe 13 stycznia 2025 r. orzeczenie o nieważności umowy opartej na WIBOR-ku utrzyma się w drugiej instancji. A to z tego powodu, że większość argumentacji sędzi opiera się na zeznaniach pracownika banku, który udzielał kredytu będącego przedmiotem sporu. W czasie przesłuchania ów pracownik banku przyznał, że nie wie, jak ustalany jest WIBOR, nie ma zielonego pojęcia kto, go ustala, ani gdzie można znaleźć notowania (twierdził, że na stronie NBP).
„W ocenie sądu bank nie dochował swoich obowiązków informacyjnych przy kontraktowaniu przedmiotowych umów, wykorzystując tak naprawdę nieznajomość funkcjonowania rynku kredytowego, jak też wskaźnika WIBOR po stronie powodów, bo powodowie wiedzy odnośnie do zasad tworzenia WIBOR-u, kto go tworzy, gdzie jest ten WIBOR publikowany, także nie mieli. Argument strony pozwanej, że powodowie powinni wiedzieć jako, ogólnie rzecz biorąc, uczestnicy rynku gospodarczego, no proszę Państwa nie może znaleźć zrozumienia w oczach sądu”
– czytam w ustnych motywach wyroku. Zdaniem sądu, jeśli chodzi o oprocentowanie (i kredytu, i pożyczki), tak naprawdę klientom nie przekazano żadnych informacji na ten temat „poza suchymi zapisami, które istnieją w umowie”.
„Na żadnym etapie, ani przedkontraktowym, ani już w momencie podpisywania umowy, powodów nie poinformowano, czym jest stawka WIBOR, kto ją tworzy, na jakich zasadach. Nie wskazano też powodom, gdzie mogą szukać informacji w tym zakresie. Tak więc obowiązek informacyjny nie został wykonany. Powyższego nie zmienia okoliczność podpisania przez kredytobiorców oświadczenia dotyczącego ryzyka zmiennej stopy procentowej. Wobec zeznań świadka oświadczenia te potraktować należało jako blankietowe i niepotwierdzające rzeczywistego stanu rzeczy, bo takiego ryzyka powodom po prostu nie uświadomiono.”
Takie podejście do sprawy otwiera pole do dyskusji, którą będzie musiał odbyć sam ze sobą sąd drugiej instancji. Po pierwsze czy rzeczywiście nie wystarczy, że klient przeczyta w umowie, iż punktem odniesienia do oprocentowania jego kredytu jest WIBOR? I że podpisze oświadczenie, że zdaje sobie sprawę ze zmienności oprocentowania? I że wartość stawki WIBOR sprawdzi sobie w dowolnym miejscu internetu? Czy trzeba klientowi tłumaczyć, czym ten WIBOR jest i w jaki sposób powstaje?
To ostatnie wynika z dyrektywy konsumenckiej Unii Europejskiej, ale nie sposób nie zastanawiać się, czy sytuacja konsumenta w tym przypadku byłaby inna, gdyby pracownicy banku przedstawili mu pakiet informacji o wskaźniku WIBOR. Byłoby tam napisane, że ustala go stowarzyszenie ACI, że wartość wynika z kwotowań, których uczestnikami są takie a takie banki (Getinu wśród nich nie było), że wartość powstaje na fixingu, którego reguły są takie a takie. I że wskaźnik odzwierciedla oczekiwania banków co do ceny pieniądza w przyszłości. Oraz że jest publikowany tu i tam. Może nawet pojawiłby się jakiś mniej lub bardziej skomplikowany wzór. Czy klient, uzbrojony w tę wiedzę, podjąłby inną decyzję?
Szczególne okoliczności i grząski grunt
Mamy w tej sytuacji dwie okoliczności szczególne. Pierwsza to zeznania pracownika banku, z których wynika, że nie wiedział nic o WIBOR-ku, więc nie mógł klientowi żadnych wiadomości przekazać (nawet gdyby chciał). Druga to fakt, że kredyt był podpisywany jeszcze przed wejściem w życie unijnego rozporządzenia BMR, dzięki któremu WIBOR wszedł na listę nadzorowanych przez państwo wskaźników referencyjnych. W tym momencie państwo dało temu wskaźnikowi „pieczęć” wiarygodności.
W przypadku franków szwajcarskich abuzywność wynikała z nieprecyzyjnego brzmienia konkretnego punktu umowy. Tutaj sąd stwierdził ją na podstawie konstatacji, że klientowi należało dokładniej (a właściwie jakkolwiek) objaśnić kluczowe fragmenty umowy (bo same zapisy były prawidłowe, a rzetelności wskaźnika WIBOR sąd nie badał).
Wchodzimy na bardzo grząski grunt: w którym momencie klient jest wystarczająco poinformowany – w momencie, w którym przeczyta umowę niezawierającą nieprecyzyjnych klauzul? W momencie, w którym dowie się, że jego kredyt ma zmienne oprocentowanie oparte na danym wskaźniku i podpisze oświadczenie, iż zdaje sobie z tego sprawę? W momencie, w którym dowie się, jak powstaje ów wskaźnik? A może w momencie, w którym zostanie przeegzaminowany z wiedzy o tym wskaźniku (ankieta podobna do tej, która wynika z dyrektywy MIFID w przypadku inwestycji)?
Bardzo jestem ciekaw, jak sądy będą sobie radziły z tą sytuacją. Tu już nie chodzi o to, że jakiś zapis w umowie jest nieprecyzyjny. Trzeba ustalić, gdzie jest granica między poinformowaniem a niepoinformowaniem klienta o jego sytuacji. Nie zawsze będzie tak komfortowa sytuacja, że podłoży się pracownik banku i zezna, że nic nie wie o żadnym WIBOR-ku.
W tym przypadku sąd pierwszej instancji stwierdził, że skoro z umowy wypada abuzywna klauzula zmiennego oprocentowania, to bez zapisów dotyczących wynagrodzenia banku utrzymanie umów kredytu i pożyczki nie jest możliwe. Bardzo ciekawie w tej sprawie zapowiada się apelacja. I w ogóle cały spór o to, ile klient powinien wiedzieć o wskaźniku, od którego zależy cena kredytu. O ile sprzedawcy samochodów już nie tłumaczą klientom, jak działa silnik kupowanego przez nich samochodu, o tyle w przypadku działania kredytów bankowych sprawa nie jest tak jednoznaczna.
Dni WIBOR-u policzone. Wiemy, jaki wskaźnik zastąpi go w naszych umowach. Banki wrócą do nas z aneksami do umów kredytowych. A potem wyrok dotyczący nieważności kredytu o zmiennej stopie się już nie zdarzy?
Prawnicy też dostali po łapach od TSUE. Kolejne orzeczenie TSUE w obronie konsumentów. Tym razem po łapach dostali… prawnicy. Czego można wymagać od adwokata, gdy zawieramy umowę?
A co z sankcją kredytu darmowego? Prawnicy marzą o nowych żniwach, kredytobiorcy zastanawiają się, czy to im się opłaci, a banki… znalazły obejście problemu
Mój problem z WIBOR-em. Zbyt wysokie oprocentowanie kredytów? Zbyt niskie oprocentowanie depozytów? Co jest nie tak z tym WIBOR-em? Wideofelieton
Zobacz też „Express Finansowy”. „Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube.
——————————-
POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:
>>> FST (249): DLACZEGO NIE OPŁACA SIĘ MIEĆ DZIECI? W najnowszym odcinku naszego podcastu Ekipa Samcika – w składzie Maciek Danielewicz, Piotr Rosik oraz sam Samcik – omawia sprawy ważne dla świata, ale też dla naszych portfeli. W co inwestować pieniądze w erze Donalda Trumpa? Czy akcje w USA mogą być jeszcze droższe? Czy Trump zniszczy wartość dolara czy też wyniesie ją na nowe szczyty? Ale nie samym Trumpem ciułacz żyje, a w związku z tym przyglądamy się też katastrofie na rynku diamentów oraz zaskakującym badaniom naukowców, z których wynika, że nie mamy dzieci, bo nam się to już… nie opłaca. Zapraszam do posłuchania.
>>> FST (247): OBNIŻEK STÓP PROCENTOWYCH NIE BĘDZIE? W najbliższych latach – nie w najbliższym roku, lecz latach! – nie będzie przestrzeni do cięć stóp procentowych banku centralnego – mówi w rozmowie z Maciejem Danielewiczem prof. Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej. Inflacja wciąż jest podwyższona, a obecny poziom stóp procentowych – zdaniem prof. Tyrowicz – nie gwarantuje sprowadzenia jej do celu NBP, który wynosi 2,5%. Duża dawka rzetelnej wiedzy od wybitnej ekspertki od polityki pieniężnej i rynku pracy. Warto posłuchać i się czegoś nauczyć. Tu można wysłuchać podcastu.
——————————-
zdjęcie tytułowe: Pixabay/Copilot Designer