Państwo to instytucja, która uczciwego obywatela nie powinna krzywdzić. Państwo jest po to, by bronić uczciwego obywatela przed złymi ludźmi. Jakkolwiek państwo wciąż wymyśla sobie nowe zadania i pod pretekstem ich wykonywania zabiera coraz więcej naszych pieniędzy w podatkach, ale zadanie pt. obrona obywatela przed niesprawiedliwością jest absolutnie podstawową funkcją państwa. Bardzo się denerwuję, gdy państwo tej funkcji nie wypełnia. Albo wypełnia, ale na odwrót – dokopując obywatelowi.
Jakiś czas temu opisywałem historię czytelnika, który wyręczył państwo w dochodzeniu praw z tytułu toksycznej polisy ubezpieczeniowej. Państwo dopuściło do sprzedaźy to g…, nie było w stanie wyegzekwować od firmy ubezpieczeniowej unieważnienia produktu, zaś kiedy klient – własnym sumptem i na własny koszt – uzyskał zwrot wpłaconych pieniędzy, państwo zgłosiło się po… podatek od tego umorzenia. A potem jeszcze po podatek od podatku. Nie dość, że nie pomogli, to jeszcze dokopią. A jakże.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dziś trochę podobna sprawa. Napisała do mnie pani Róża, której mama, pani Zofia, otrzymuje emeryturę znacznie niższą od minimalnej. I – jak się okazuje – otrzymuje ją w takiej wysokości z powodu tego, iż… państwo uszczęśliwiło ją na siłę.
„Moja, która ma dziś 83 lata, do marca br. pobierała najniższą emeryturę – 882,56 zł brutto. Mama pracowała w sumie ok. 12 lat, po czym na skutek ciężkiej choroby ZUS przyznał jej I grupę inwalidzką. Orzeczono całkowitą niezdolność do pracy i przyznano rentę inwalidzką. Gdy ZUS zorientował się, że mama skończyła 60 lat, z urzędu zamienił rentę na emeryturę”
– opowiada pani Róża. Jej mama bardzo ucieszyła się z obiecanej przez rząd podwyżki najniższej emerytury do kwoty 1000 zł brutto. Niestety, nie skorzystała z podwyższenia świadczenia minimalnego, bo – jak stwierdzono – nie ma przepracowanych 20 lat. Sytuacja prawna jest dziś taka, że zarówno renta minimalna, jak i emerytura minimalna wynoszą po 1000 zł.
Jednak w przypadku emerytury wypłata w tej wysokości jest uwarunkowana stażem pracy. W przypadku renty takiego wymogu nie ma. Gdyby więc mama pani Róży miała rentę, dostałaby podwyżkę do 1000 zł. Ponieważ jednak pobiera emeryturę – nic z tego.
Czytaj też: Ile tak naprawdę kosztuje chorowanie? Policzyłem i… radzę jak sfinansować te wydatki
Czytaj też: Jak wieść żywot niemieckiego emeryta? Ile na to potrzeba kasy? I skąd ją wziąć? Podpowiadam
Mama pani Róży padła więc ofiarą „ujemnych praw nabytych”. Jeśli ktoś np. w 2015 r. w wyniku choroby przeszedł na rentę inwalidzką i otrzymał najniższy jej wymiar czyli te 882 zł, to 1 marca 2017 r. jego renta została podwyższona do 1000 zł. Jeśli dodatkowo ta osoba w lipcu 2017 r. znalazła się w wieku emerytalnym, to ZUS zamienił jej rentę na emeryturę. A ponieważ nowe świadczenie nie być niższe od dotychczas pobieranego, więc dostała emeryturę 1000 zł, niezależnie od tego czy spełnia warunki przepracowanych lat czy nie.
Pani Barbara przeszła z renty na emeryturę już jakiś czas temu i ominęły ją zarówno podwyżki minimalnej renty (bo już się nie załapała), jak i emerytury (bo nie ma przepracowanych lat). Podobno w takiej sytuacji jest kilkadziesiąt tysięcy osób. Z reguły mają po 80 lat i więcej, są schorowani, starzy i nie mają sił walczyć o równe prawa, często czują się wręcz zagubieni w ZUS-owskich regulacjach i ciągle zmieniającym się prawie.
„Mama – z moją pomocą – wystąpiła do ZUS z wnioskiem o podwyżkę emerytury do 1000 zł, opisując całą sytuację. ZUS w odpowiedzi wyjaśnił jej, że żadnej nowelizacji prawa na razie nie ma – choć podobno ma być – i jak mantrę powtarza, że mama nie ma przepracowanych 20 lat, więc podwyżka jej się nie należy. Należy się jedynie waloryzacja w wysokości 10 zł, które przecież dostała. Tak jakby w ZUS w ogóle nie rozumieli o co mamie chodzi lub udawali, że nie wiedzą o tej jawnej niesprawiedliwości”
– pisze pani Róża. Poza tym jest dość przerażona tym, co słyszy nieoficjalnie w ZUS, że nawet jeśli prawo się zmieni – a moi koledzy-dziennikarze specjalizujący się w tematach emerytalnych zeznają, że rząd wniósł już do Sejmu stosowne poprawki do ustaw – to podwyżkę do 1000 zł dostaną tylko osoby, które napiszą specjalny wniosek i o to wystąpią.
„A jak ktoś jest samotny i nie ma mu kto podpowiedzieć i pomóc? ZUS wie komu rentę z urzędu zmienił na emeryturę, więc teraz z urzędu mógłby takim osobom podwyższyć emeryturę do 1000 zł lub z powrotem zmienić emeryturę na rentę”
– opowiada moja czytelniczka. Prosi mnie o pomoc, a ja – przyznaję szczerze – w sprawach zahaczających o świadczenia społeczne, ZUS i emerytury jestem dość bezradny. Z prezesem banku mógłbym usiąść przy kawie i przekonać go, że niesprawiedliwość powinna być naprawiona. Ale na Nowogrodzką, obawiam się, nie uda mi się wkręcić. Tym niemniej mam nadzieję, że za kilka miesięcy niespawiedliwość zostanie naprawiona.
Czytaj też: Tankujesz na Orlenie? Masz polisę PZU? Kredyt w PKO? Sprawdź ile płacisz za billboardy
Czytaj też: Typowy hedonista. Już czeka na wypłatę z ZUS. Sowitą
źródło zdjęcia tytułowego: Pixabay.com