Nadchodzi wielka nowość na rynku… no właśnie: inwestycyjnym? Hazardowym? Politycznym? Ruszają kontrakty wyborcze na wynik listopadowych wyborów prezydenckich. Zaoferuje je wielka firma inwestycyjna, obecna również w Polsce. Kupujesz np. za 48 centów wart jednego dolara kontrakt. Jeśli wygrywa Twój kandydat, dostajesz dolara. Jeśli nie – kontrakt jest bezwartościowy. To lepsze od akcji i kryptowalut? Zachęci miliony do giełdy? A może to raczej… przyszłość rynku hazardowego?
Jedno z najbardziej znanych na świecie internetowych biur maklerskich, amerykańskie Interactive Brokers, za pośrednictwem swojej spółki zależnej ForecastEx, oferuje już klientom możliwość handlu kontraktami prognostycznymi na nadchodzące publikacje danych ekonomicznych i wskaźniki klimatyczne. Teraz Interactive Brokers uruchamia kontrakty prognostyczne na wydarzenia wyborcze.
- Osiągnąłeś sukces? Nie chcesz tego zaprzepaścić? Zaplanuj sukcesję. Może w tym pomóc notariusz. A jak? Oto przegląd opcji [POWERED BY IZBA NOTARIALNA W WARSZAWIE]
- Kiedy przychodzi ten moment, że jesteś już gotowy do lokowania części oszczędności za granicą? Pięć warunków, od których to zależy [POWERED BY RAISIN]
- Tego jeszcze nie było. Złoto drożeje szybciej niż akcje. Jak inwestuje się w „papierowy” kruszec? I po co w ogóle to robić? [POWERED BY XTB]
Wybory będą ustawiane jak mecze piłkarskie?
Popularna platforma inwestycyjna Interactive Brokers – która ma ponad 3 mln klientów na całym świecie – planuje w najbliższych dniach uruchomić usługę Election Markets. Dzięki niej inwestorzy będą mogli obstawiać wynik listopadowych wyborów prezydenckich. To ma być pierwszy krok w ekspansji do klientów niekoniecznie zainteresowanych inwestowaniem, za to interesujących się polityką. Założyciel Interactive Brokers Thomas Peterffy zapowiedział, że pójdzie ona za ciosem, oferując zakłady na wynik wyborów do Senatu.
Czyżby nowa okazja „inwestycyjna” dla polskich inwestorów znudzonych lokowaniem w akcje, ETF-y i krypto? „Kontrakty wyborczej będą dostępne niestety tylko dla klientów w USA, Singapurze i Hongkongu. Nie będą dostępne dla klientów w Europie” – powiedziała mi Katherine Ewert, dyrektorka ds. PR w Interactive Brokers.
Interactive Brokers będzie mogła zaoferować takie rozwiązanie dzięki orzeczeniu sądu federalnego, które skutecznie zalegalizowało tzw. zakłady wyborcze w USA. Sąd odrzucił wniosek Komisji Handlu Towarowymi Kontraktami Terminowymi (Commodity Futures Trading Commission) o orzeczenie nielegalności rynku zakładów wyborczych z powodu szkodliwości dla interesu społecznego. Sędzia Jia Cobb z Dystryktu Kolumbii orzekła w piątek, że CFTC przekroczyła swoje uprawnienia blokując działalność start-up’u Kalshi, który kontrakty wyborcze wprowadził na rynek.
Komisja CFTC argumentowała, że kontrakty wyborcze mogą uderzać w uczciwość wyborów w USA. „Eksplozja hazardu wyborczego na amerykańskich giełdach kontraktów terminowych zaszkodzi interesowi publicznemu. Potencjalne szkody obejmują manipulacje rynkowe i brak uczciwości wyborczej” – argumentowała CFTC. Jednak sędzia Cobb odrzuciła argumenty CFTC. Komisja odwołała się od tego orzeczenia.
Przeciwnicy tzw. zakładów wyborczych wskazują, że ich istnienie może wypaczać wyniki samych wyborów. Dlaczego? Otóż mogą pojawić się ludzie, którzy będą chcieli manipulować wynikami wyborów w celu uzyskania korzyści finansowych. I rzeczywiście, coś w tym jest, bo przecież istnienie zakładów sportowych sprawia, że nierzadko mecze są ustawiane, tak by padł odpowiedni wynik – dla tych, którzy na niego postawili.
Jednakże zwolennicy zakładów wyborczych twierdzą, że dzięki pojawieniu się takiego rynku pojawią się również użyteczne informacje w czasie rzeczywistym na temat dynamiki zmian poparcia dla polityków. Jako przykład podają fakt, że w trakcie trwającej kampanii wzrosła mocno aktywność na rynku predykcyjnym Polymarket – opartym na kryptowalutach. Jego użytkownicy postawili już setki milionów dolarów zarówno na Kamalę Harris, jak i Donalda Trumpa. Tymczasem Polymarket jest niedostępny dla Amerykanów od 2022 r.
Wkrótce po tym, jak zapadł wyrok przed amerykańskim sądem w sprawie zakładów wyborczych, start-up Kalshi uruchomił dwa rynki, na których można obstawiać czy to Demokraci czy Republikanie zdobędą kontrolę nad Izbą Reprezentantów i Senatem w listopadzie. I właśnie śladem start-upu pójdzie wielkie biuro maklerskie Interactive Brokers.
Kontrakty wyborcze. Postaw dolara na Kamalę, na Donalda
Kontrakty wyborcze Interactive Brokers będą częścią niedawno uruchomionego rynku predykcyjnego ForecastEx podlegającego CFTC. Ten rynek pozwala użytkownikom kupować kontrakty „tak” lub „nie” w odpowiedzi na konkretne pytanie. Kto prawidłowo wskaże odpowiedź, otrzymuje 1 dolara. Ceny kontraktów wahają się od 2 centów do 99 centów – w zależności od tego, ile gracze są skłonni zapłacić. Jednak z uwagi na toczącą się przed sądem sprawę, pytania na rynku ForecastEx ograniczały się do gospodarki i klimatu.
Co ciekawe, bardzo podobnie wyglądają zasady działalności giełdy Kalshi. Na tej giełdzie notowane są kontrakty na zdarzenia (tzw. event contracts). Wycenione są nominalnie na 0,01-0,99 dolara. Każdy kontrakt daje zarobić dolara jeśli zdarzenie będzie miało miejsce, a nie płaci nic, jeśli zdarzenie nie będzie miało miejsca. Czyli jeśli kontrakt na dane zdarzenie ma cenę 0,30 dolarów, to kupując 100 kontraktów ryzykuje się 30 dolarów dla 100 dolarów potencjalnego zysku. Można też stracić wszystko (gdy kontrakt okaże się bezwartościowy).
Obecnie na giełdzie Kalshi można obstawiać nie tylko wybory do amerykańskiego parlamentu, ale też m.in. kto będzie najbogatszym człowiekiem na świecie na koniec 2024 r. lub ile razy Fed obniży stopy procentowe w tym roku. Na dziś z Kalshi mogą korzystać tylko obywatele USA.
Zakłady polityczne mają odzwierciedlać to, w jaki sposób uczestnicy rynku oceniają prawdopodobieństwo wygrania przez danego kandydata w wyborach. Prezes Peterffy powiedział, że Interactive Brokers planuje szeroko zakrojony marketing nowego produktu. Będzie m.in. kupować reklamy cyfrowe na najważniejszych stronach internetowych (np. w „The Wall Street Journal”) oraz na X. Chce by na tych reklamach wyświetlały się – w trybie „na żywo” – ceny kontraktów wyborczych. To oznacza, że obserwatorzy widzieliby poparcie dla wybranych polityków. Interactive Brokers chce udostępniać rynki ForecastEx innym brokerom.
Co ciekawe, mimo że funkcjonowanie zakładów wyborczych w USA było do niedawna wedle prawa nielegalne, chcący i tak znaleźli sposób, by się w taki sposób bawić. Dość popularna wśród Amerykanów jest nie tylko wspomniana już platforma Polymarket, ale też np. PredictIt. Obie zdołały ominąć legislacyjne zasieki.
To będzie hit? Niskie marże, sezonowość i ryzyko regulacyjne
A czy rynek zakładów wyborczych rzeczywiście może odgrywać znaczną rolę w przestrzeni inwestycyjnej i hazardowej? Czy może zacząć realnie wpływać na politykę? Warto się nad tym głębiej chwilę zastanowić, a odpowiedź nie jest oczywista.
Otóż trzeba zacząć od tego, że takie kontrakty są niskomarżowymi produktami. Oferujące je firmy inwestycyjne mogą nie chcieć wydawać na ich promocję takich kwot, które ściągnęłyby odpowiednio dużą liczbę klientów. Na tyle dużą, by te rynki zaczęły realnie oddziaływać na politykę.
Pamiętajmy także, że na rynku amerykańskim istnieje już wiele kontraktów terminowych na najróżniejsze aktywa bazowe i ten rynek jest wart wiele dziesiątków miliardów dolarów, a giełda CME w 2023 r. była trzecią największą na świecie (6,1 mld zawartych kontraktów), zaś CBOE piątą (3,7 mld). Czy zakłady wyborcze mogą rzeczywiście zachwycić Amerykanów, skoro już teraz mają oni do wyboru mnóstwo podobnych instrumentów?
Pewną odpowiedź daje oparty na kryptowalutach rynek Polymarket. W pierwszych ośmiu miesiącach tego roku zawarto na nim zakłady wyborcze za blisko 1 mld dolarów. W samym tylko sierpniu ok. 64 000 traderów zawarło na nim zakłady wyborcze o wartości ok. 473 mln dolarów (co daje średnią około 7 000 dolarów na inwestora). Czy to są liczby robiące wrażenie? I tak, i nie. Oczywiście trzeba pamiętać, że to rynek tylko dla „kryptowaluciarzy” i że wielu inwestorów operujących na akcjach i kontraktach tam nie zagląda, jednakże te cyfry nie powalają, szczególnie jeśli chodzi o wartości kontraktów.
Idąc dalej, tworzenie nowatorskiego produktu od podstaw wymaga czasu. Tymczasem do wyborów prezydenckich w USA pozostały dwa miesiące. Można powiedzieć, że przez sądową epopeję zarówno Interactive Brokers jak i Kalshi są mocno spóźnione w pozycjonowaniu marketingowym swoich produktów pod tegoroczne wybory (idealną okazją dla reklamowania kontraktów wyborczych byłaby słynna telewizyjna debata kandydatów). A gdy wybory odbędą się, tego rodzaju produkt wejdzie w długi stan uśpienia.
No i pozostaje jeszcze kwestia ryzyka regulacyjnego. Czy naprawdę firmy oferujące zakłady wyborcze mają 100% pewności, że tego rodzaju produkt będzie po wsze czasy legalny w USA? Żeby inwestować w jego rozwój, należałoby mieć pewność, że nie zostanie podważona jego „prawomocność” i że będzie to pełnoprawny produkt inwestycyjny. W horyzoncie kilku lat będzie to poddawane wątpliwościom i testowane przez prawników. Dopóki nie będzie pewności, że kontrakty wyborcze wchodzą do mainstreamu – nie będą hitem promocyjnym w biurach maklerskich. Choć ich popularność może stopniowo rosnąć.
Co myślicie o takim produkcie inwestycyjnym, czy też raczej hazardowym? Czy takie lokowanie kapitału można w ogóle nazwać inwestowaniem? A może w czasie, gdy inwestowanie w akcje, czy ETF-y jest uznawane za sensowne tylko przez 10-15% społeczeństwa (pozostała jego część woli trzymać pieniądze w banku albo je wydać) trzeba się chwytać każdej metody, żeby popularyzować giełdę. Co prawda trudno taki kontrakt uznać za „papier wartościowy”, ale z drugiej strony można powiedzieć, że jest to „akcja Kamali” albo „akcja Donalda”. Tyle, że jej wartość może spaść do zera.
Więcej o tym pomyśle w Yahoo! Finance:
Źródło okładki: Kalshi