Te wakacje będą inne niż zwykle. Ale zanim zaczniemy rezerwować wycieczki z uwzględnieniem nowego „reżimu sanitarnego”, wiele osób – zwłaszcza tych, które straciły pracę – próbuje odzyskać kasę za wczasy, które się nie odbyły. Nie zawsze idzie to gładko. To złośliwość biur podróży? A może touroperatorzy mają dobre powody, by się tak zachowywać?
Wiele krajów ma już szczyt wzrostu zachorowań na koronawirusa za sobą. Niektóre rządy decydują się na powolne znoszenie ograniczeń, choć na odzyskanie wszystkich utraconych „praw” – w tym swobody podróżowania – będziemy musieli jeszcze poczekać. W czarnym scenariuszu – dopóki nie zostanie wynaleziona szczepionka.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niektórzy jeszcze w lutym i na początku marca szusowali na nartach w zagranicznych kurortach albo wylegiwali się na plażach Wysp Kanaryjskich. Innych wybuch epidemii złapał tuż przed wylotem na ich upragnione wakacje. Ci drudzy walczą teraz o odzyskanie pieniędzy. Czy mają szanse?
Apel pana Jana: „Biuro podróży trzyma pieniądze. Pomóżcie!”
Rządy na całym świecie w walce z epidemią stosują niespotykane do tej pory metody. W tym całkowite zamrożenie możliwości podróżowania, zamknięcie granic, hoteli i kurortów. Również w Polsce sektor turystyki praktycznie przestał funkcjonować. Dziś śmiechu warte wydają się prognozy z początku marca, który mówiły, że może da się jeszcze zaplanować majówkę, albo ruszyć w dalszą podróż w czerwcu (wstępne prognozy firmy TravelData).
Biura podróży wstrzymały rezerwacje i będą walczyć w tym sezonie o finansowe przetrwanie. Pomóc ma w tym jeden z przepisów tarczy antykryzysowej, który wydłużył termin oddawania wpłaconych przez klientów zaliczek i opłat za wycieczki z 14 dni aż do 180 dni. Problem w tym, że zgłaszają się do nas osoby, które odwołały wycieczkę jeszcze przed pandemią, a biuro podróży i tak trzyma ich gotówkę, albo oferuje vouchery zamiast wypłaty. Czy to cios poniżej pasa? Dostaliśmy co najmniej kilka apeli o pomoc klientów Rainbow Tours, jednego z trzech największych działających w Polsce biur podróży – obok Itaki i TUI. Pisze pan Jan:
„Biuro nie chce oddać 3000 zł zaliczki, choć zrezygnowaliśmy z wycieczki na początku marca. Pierwszy ich odzew był taki, że oddadzą pieniądze, jednak po tygodniu im się odwidziało, ponieważ nasze chore państwo potwierdziło, że mają 180 dni na zwrot naszych pieniędzy! Jak to się okazało, to napisali, że jednak gotówki nie zwrócą, bo nie muszą. Później domagali się żebyśmy zmienili termin wycieczki na wrześniowy bądź odebrali voucher na inną wycieczkę. Napisaliśmy jasno i wyraźnie, że w tym roku nigdzie nie polecimy ponieważ część z nas straciła pracę. Po co nam voucher?”
Czas na „nową normalność”, czyli prawo zaczęło działać wstecz. Kiedy dostaniesz voucher zamiast pieniędzy?
Dlaczego firma nie chce oddać pieniędzy? Rząd rzeczywiście wydłużył terminy na oddanie pieniędzy do 180 dni, a dodatkowo umożliwił oddawanie nie gotówki, ale voucherów do przyszłego wykorzystania. Ustawa przewiduje, że voucher może być ważny nawet przez rok od dnia, w którym miała się odbyć impreza odwołana w związku z przeciwdziałaniem Covid-19.
Ale biura podróży idą dalej – wydłużają ważność bonu nawet do 1,5-2 lat, a dodatkowo zwiększają jego wartość o 10-15% w stosunku do pierwotnie wpłaconej przez klienta kwoty. Szkopuł w tym, że te nowe zasady na logikę powinny obowiązywać od czasu, gdy rząd ogłosił epidemię. Zapytaliśmy Rainbow Tours o przypadek pana Jana.
Okazało się, że diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Tarcza antykryzysowa oprócz jasnobrzmiącego art. 15k, który mówi, że termin zwrotu pieniędzy wydłużony jest z 14 dni do 180 dni ma jeszcze inny artykuł: 31h. Jego przytoczenie nic nam nie powie, bo składa się głównie z odnośników do innych ustaw. Ale sprowadza się on do tego, że ustawodawca zwolnił biura podróży z wymogu oddawania wpłat wniesionych przez klientów nawet przed wybuchem epidemii.
Przepis stanowi, że jeśli do wypowiedzenia umowy doszło na 14 dni przed 13 marca (rząd ogłosił wtedy stan zagrożenia pandemicznego), to również i w takich okolicznościach biuro podróży ma 180 dni na zwrot gotówki lub zwrot pieniędzy w voucherze.
To wyraźny i niski ukłon rządzących w stronę tourperatorów i trochę pokazanie figi klientom, że nie wspomnę o nagięciu rzymskiej zasady, że prawo nie może działać wstecz (lex retro non agit). Jeśli ktoś przeczuwał, że zaraz rząd zamknie granice i chciał zrezygnować z wycieczki, ale nie zmieścił się w 14-dniowym reżimie – nie dostanie prędko pieniędzy.
Czytaj też: Jak będzie wyglądać życie po pandemii? Oto nasza wizja „nowej normalności”
Czas dopieścić klientów, a nie wyciskać z nich pieniądze
W tej sytuacji biura podróży grają wedle ustalonych przez prawo reguł, więc jeśli pan Jan zrezygnował z umowy na początku marca, niestety wpadł już w tryby tarczy antykryzysowej, która chroni biura podróży. Oczywiście, firmy mogłyby się wykazać większą empatią, bo mogą sobie przy tej okazji zrazić klientów. Może należałoby wręczać voucher na 150-200% ceny wycieczki?
Co ciekawe, z informacji płynących od samych biur podróży wynika, że najwięcej nowych rezerwacji jest na sierpień – tak jakby ludzie podświadomie oczekiwali, że właśnie w tym miesiącu rząd otworzy granice. Czy tak się stanie? Nie wiadomo. Są za to pomysły, by wypoczywający w kurortach byli wyposażani w opaski – oprócz tych all inclusive również w takie, które będą świadczyć czy jesteśmy zdrowi, czy przebyliśmy już Covid-19 i czy jesteśmy w grupie ryzyka. To by dopiero była wakacyjna segregacja.
Jak zachowuje się konkurencja wobec klientów konkurencja Rainbow? Dawajcie znać! Wam też odmawiają gotówki, proponując voucher albo nic? Najwięksi touroperatorzy sami próbują podreperować płynność, nie liczą tylko na pieniądze klientów. Grupa TUI podała, że otrzyma kredyt pomostowy w wysokości 1,8 mld euro, który zwiększa skalę linii kredytowych do 3,1 mld euro. Według ekspertów pozwoli to na przetrwanie firmy do końca roku, albo nawet i do wiosny 2021. Również Rainbow Tours informował inwestorów giełdowych, że o sytuację płynnościową spółka jest spokojna.
źródło zdjęcia: PixaBay