Opaska medyczna na ręce, ubezpieczeniowy dron nad mieszkaniem, polisa z satelity. Tak będą nas ubezpieczali?

Opaska medyczna na ręce, ubezpieczeniowy dron nad mieszkaniem, polisa z satelity. Tak będą nas ubezpieczali?

Opaska medyczna na ręce, która pilnuje, żeby ubezpieczony dobrze się prowadził. Dron ubezpieczeniowy nad domem, który zbiera informacje do ubezpieczenia nieruchomości. Dane satelitarne jako podstawa do polisy ubezpieczenia biznesu. Czy tak będą wyglądały ubezpieczenia przyszłości?

Wiecie co jest moim marzeniem? Żebym mógł ubezpieczyć wszystko co chcę dosłownie na jeden klik. Żebym nie musiał podawać żadnych danych, wypełniać skomplikowanych formularzy, przesyłać dokumentów. Żeby firma, która mnie ubezpiecza, sama dowiedziała się wszystkiego na mój temat oraz na temat przedmiotu ubezpieczenia i żeby na tej podstawie przedstawiła mi cenę. Drugim, trochę łatwiejszym do spełnienia marzeniem jest to, żeby warunki ubezpieczeń były proste i nie zawierały żadnych obostrzeń (ale to temat na inną rozmowę).

Zobacz również:

Czy to marzenie da się w przewidywalnym horyzoncie czasowym spełnić? Cóż, niedawno prawie kupiłem ubezpieczenie samochodu w samoobsługowym urządzeniu przypominającym bankomat i wystarczył do tego tylko skan kodu AZTEC z dowodu rejestracyjnego oraz wypełnienie kilku pól formularza. Ubezpieczenia turystyczne też są już proste do bólu. W Revolucie można kupić nawet polisę, która sama „wie” kiedy ma się „włączyć”. Ale generalnie ubezpieczenia jeszcze nie są tak proste, jak być powinny.

Czytaj też: Revolut pokazał ubezpieczenie, które samo się „włącza”, gdy wyjeżdżasz za granicę

Czytaj też: To chyba najszybszy sposób na ubezpieczenie samochodu. Wystarczy zeskanować kod

Czego muszą nauczyć się ubezpieczyciele, żeby było prościej?

Co się musi zmienić? Było o tym przez pół dnia na Kongresie Polskiej Izby Ubezpieczeń. Są dwie hipotezy. Jedni – wśród nich jest m.in. Grzegorz Bielec, wiceprezes Warty (drugiego największego ubezpieczyciela w Polsce) – mówią, że firmy ubezpieczeniowe muszą po prostu nauczyć się przetwarzać duże zbiory danych o swoich klientach, którymi dysponują. Bielec mówi, że np. w ubezpieczeniu samochodu wystarczyłoby znać numer rejestracyjny samochodu, by – w oparciu o dane z publicznych rejestrów – wystawić klientowi ofertę cenową.

Ergo: jeśli ubezpieczyciele nauczą się korzystać z danych, które na nasz temat są zgromadzone w różnych bazach, to nie będą musieli zadawać nam dziesiątek pytań, prosić o wypełnianie formularzy i tracić naszego cennego czasu. Bo, umówmy się, procedura ubezpieczania się jest z punktu widzenia przeciętnego Polaka stratą czasu w czystej postaci.

Druga hipoteza jest taka, że ubezpieczyciele muszą przestać kisić się we własnym sosie, tylko zacząć współpracować z zewnętrznymi posiadaczami różnych informacji na temat ich klientów lub potencjalnych klientów. Przykłady? Jakub Ryzenko z Centrum Informacji Kryzysowej PAN twierdzi, że gdyby ubezpieczyciele chcieli, to mogliby dostać mnóstwo danych satelitarnych dotyczących różnych zjawisk meteo. Albo wręcz już gotowe raporty statystyczne na zadany temat.

Dzięki nim mogliby lepiej szacować ryzyko różnych nieszczęść (np. powodzi, pożarów) oraz wyprowadzić na szersze wody nowe typy ubezpieczeń, których dzisiaj się boją, więc są one drogie (np. business interruption, czyli takie, które płaci wtedy, gdy firma czy fanbryka musi przerwać pracę z przyczyn od siebie niezależnych).

Nie byłoby wielkim wyzwaniem wynająć firmy zarządzające „flotami” dronów, żeby robiły zdjęcia lub mapy nieruchomości na danym terenie. Dzięki temu można byłoby uprościć przynajmniej niektóre ubezpieczenia (te dotyczące domów na wsi czy gospodarstw rolnych) oraz zmniejszyć liczbę wyłudzeń (np. sytuacji, gdy klient mówi, że trzeba mu zapłacić więcej pieniędzy, niż wyniosły straty).

Michał Pizon z firmy Sidly zachwalał specjalne opaski, które można zakładać klientom na rękę i badać im podstawowe parametry życiowe. Z jednej strony dzięki temu da się lepiej szacować ryzyko np. zawału, z drugiej – sprawdzać jaki tryb życia prowadzi klient (i stymulować go obniżkami składki, by prowadził się zdrowiej), a z trzeciej – działać prewencyjnie (opaski mają np. przycisk „ratunkowy”, który automatycznie powiadamia pogotowie ratunkowe).

Czytaj też: Opaska, która zmierzy puls i zbierze informacje o twoim stanie zdrowia. Dostaniesz ją za darmo. A co w zamian?

Korzystanie z nowych pokładów danych przez branżę ubezpieczeniową miałoby duże znaczenie dla klientów. Z jednej strony dałoby szansę na „wynalezienie” nowych, lepiej dopasowanych ubezpieczeń, a z drugiej – na większe zróżnicowanie składek, dzięki czemu klienci mniej ryzykowni płaciliby za polisy znacznie mniej, niż płacą dziś, zaś ci bardziej ryzykowni – więcej. Byłoby sprawiedliwiej.

Czytaj też: Ubezpieczenie mieszkania – pewnie już je masz, ale czy na pewno dobrze cię chroni?

Nowe dane w ubezpieczeniach: pomogą ogarnąć chaos czy go… pogłębią?

Jak pogodzić te dwie wizje, z których jedna mówi: „nauczmy się korzystać z tego co mamy i wystarczy”, a druga „przestańmy się kisić we własnych danych, korzystajmy z danych zewnętrznych”?

Odpowiedź na to pytanie tkwi tak naprawdę w rachunku zysków i strat. A więc w ustaleniu czy koszty wynikające z „dochodzenia do prawdy” dzięki nowym danym nie okażą się wyższe, niż zyski wynikające z lepszego dopasowania składek i produktów do konkretnych klientów. Przykład: czy jeśli ubezpieczyciel kupi dla swoich klientów opaski medyczne za, powiedzmy, 500 zł (co będzie stanowić równowartość kwartalnej przeciętnej składki), to czy to mu się zwróci w mniejszych wydatkach na wypłaty świadczeń?

Czytaj też: Sprawdzasz cholesterol i tętno, ćwiczysz raz w tygodniu, a oni ci za to płacą

Pamiętajmy, że klienci oczekują dodatkowych korzyści w zamian za to, że pozwalają się „inwigilować”. A więc kupując klientowi opaskę ubezpieczyciel musi mu zaoferować „prezent”, a nie tylko sfinansować dostęp do nowoczesnej technologii. Owszem, sprzedawca opasek na gwarantowany zysk, ale bilans po stronie ubezpieczyciela jest mniej oczywisty (choć być może w firmach ubezpieczeniowych powstają takie kalkulacje – w końcu pracują tam wysoko opłacani spece od szacowania ryzyk w oparciu o posiadane dane).

Nie jest dla mnie jasne, czy firmy ubezpieczeniowe nie inwestują na dużą skalę w zakup i analizę danych zewnętrznych dlatego, że nie umieją oszacować ich wartości i się boją (skoro obecny model działa, a klienci grzecznie płacą wyższe składki to po co gmerać?), czy też dlatego, że nie mają policzonego bilansu tej inwestycji w stosunku do zysków z lepszego szacowania ryzyka.

Wicepreses Warty mówił podczas kongresu, że przy ubezpieczaniu samochodów korzysta z 800 danych i jeśli kupi na rynku jeszcze drugie 800 to wcale nie będzie mu lepiej, ani klientom. Lepiej będzie tylko tym, którym trzeba będzie zapłacić za te dane. Trochę to potwierdzają poglądy niektórych ubezpieczycieli na telemetrię. Mając dodatkowo dane o stylu jazdy poszczególnych klientów ubezpieczyciele wciąż nie podchodzą do nich zbyt poważnie, tzn. zniżki proponowane klientom nie przekraczają poziomu standardowego rabatu.

Ubezpieczenia przed rewolucją

Być może nie ma sensu inwestować w unowocześnianie obecnego modelu biznesowego tylko trzeba czekać na rewolucję, która przyniesie trzęsienie ziemi w branży ubezpieczeń? W Sopocie prezentację futurystyczną miał Grzegorz Lindenberg, którego teza jest następująca – po rewolucji internetowej nadchodzi dużo poważniejsza, związana ze sztuczną inteligencją i modyfikacjami genetycznymi.

Jeśli większość naszych zajęć i aktywności przejmą maszyny, to po pierwsze zmieni się w wielu przypadkach zmieni się przedmiot ubezpieczenia (będzie się ubezpieczało np. samochody autonomiczne, a nie kierowców), a po drugie zmieni się model oceny ryzyka. Modyfikacje generyczne z czasem mogą wyeliminować większość chorób, od których się dziś ubezpieczamy, trzeba będzie natomiast wymyślić polisy od nieudanych zmian ludzkich genomów. Karierę zrobią np. ubezpieczenia od cyberprzestępczości (to już się dzieje).

To może wywrócić do góry nogami całą branżę ubezpieczeniową oraz spowodować, że „stare” firmy ubezpieczeniowe znikną i w ich miejsce pojawią się nowe. No, chyba, że obecni gracze będą na tyle innowacyjni, że szybko przystosują się do nowych warunków. A to będzie możliwe, jeśli nauczą się uczyć wykorzystywać nowe dane, oceniać nowe ryzyka i ogólnie bardziej otworzyć się na świat. I kółko się zamyka.

 

Subscribe
Powiadom o
3 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
4 lat temu

A ja się boję, że w efekcie czegoś takiego: a) wzrośnie – co oczywiste – powszechna inwigilacja (choć czasem mam wrażenie, że jestem chyba ostatnim na tej planecie, któremu to jeszcze przeszkadza), b) życie jeszcze bardziej stanie się pozycją w arkuszu kalkulacyjnym (bo każdy nasz krok i każe ryzyko będzie przeliczalne na pieniądze) – a tych, którzy już teraz narzekają na konsumpcjonizm i bezduszność, będziemy wspominać jako niepoprawnych romantyków (polecam dukajowe „Czarne oceany” i wizję asystentów prawniczych), c) ubezpieczenia od realnych ryzyk znikną, bo to dla ubezpieczycieli będzie nieopłacalne, a zamiast tego będziemy dostawać oferty pewnego zarobku od ubezpieczycieli, zarabiających… Czytaj więcej »

Anna
4 lat temu
Reply to  torero

Pisze Pan o „Czarnych oceanach” a mnie przypomina się raczej Houellebecq i jego „Możliwość wyspy”,gdzie właściwie nie wiemy,jakie czynności bohaterom są w ogóle potrzebne,bo wszystko jest zmierzone,dopasowane i dostarczone w stosownym czasie…Ale nie ukrywam, wizja bezbolesnego załatwiania – proszę zauważyć,to od słowa „łatwy” – podstawowych czynności jest bardzo kusząca.

Joanna
4 lat temu

Panie Macieju, sęk w tym, że funkcjonujące w Polsce firmy ubezpieczeniowe, w przeciwieństwie do banków, są na bakier z nowoczesnymi technologiami. Wymieniona kilkukrotnie w artykule firma jest pod tym względem jedną z najgorzej prezentujących się na polskim rynku ubezpieczeniowym. Taką „kaszanę” w danych jak oni to mało kto ma – a przecież dane to największy kapitał ubezpieczycieli 🙁 Żeby sprawdzić postępy w informatyzacji firm ubezpieczeniowych i słuszność mojej tezy o zacofaniu polskiej branży ubezpieczeniowej, wystarczy wybrać się na targi pracy IT i popytać o używane technologie – i wtedy widać, że jest naprawdę fatalnie. Żeby było śmieszniej, w Polsce zaczynają… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu