Szukacie taniego i zarazem niedrogiego noclegu? Zapewniającego prywatność i ciszę miejsca do spania? Spędziłem (pół)noc w bodaj jedynym w Warszawie hotelu kapsułowym, który ruszył ledwie kilkanaście dni temu. Plusem tego przybytku, zbudowanego na wzór „japoński”, z pewnością jest niska cena. Za takie pieniądze pokoju w „normalnym” hotelu nie znajdę. Ale czy mimo wszystko nie jest ona za wysoka, biorąc pod uwagę całokształt? Sprawdziłem na własnej skórze
Hostel „Kapsuła” ruszył ledwie przed chwilą, w listopadzie, więc to nówka-sztuka. Jest położony niemal tuż przy stacji metra „Świętokrzyska”, rzut beretem od Ministerstwa Finansów i Narodowego Banku Polskiego, a więc w ścisłym centrum stolicy. Nie wiem czy jest jedynym działającym w Warszawie hotelem (?) kapsułowym – słyszałem, że rok temu powstało podobne przedsięwzięcie na Żoliborzu, choć chyba już nie działa – ale z pewnością jest to nowinka na rozgrzanym do czerwoności rynku hotelowym.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Hostel „Kapsuła”, czyli budujemy drugą Japonię
Koncepcja takich miejsc noclegowych powstała w Japonii, gdzie przestrzeń jest wyjątkowo cenna, a miliony ludzi zajmują się wyłącznie dwoma aktywnościami – pracą i spaniem. Pierwszy hotel z kapsułami do spania zamiast pokoi powstał tam w okolicach 1980 r. Czy ten koncept ma szansę sprawdzić się nad Wisłą?
Dziś jeśli chcę tanio zanocować – naprawdę tanio, poniżej 100 zł za dobę – to mam do dyspozycji głównie kilkuosobowe pokoje w hostelach. Przeszukując serwisy rezerwacyjne widziałem ceny rzędu 50-60 zł za noc. Hotel kapsułowy ma być alternatywą dla takich przybytków. Zaletą jest prywatność. Kapsułę – w odróżnieniu od pokoju w hostelu – mam tylko dla siebie. Wady? Mała przestrzeń i nie tylko.
Nocleg w hostelu „Kapsuła” zarezerwowałem przez internet i to jest chyba najtańsza możliwa opcja. Zapłaciłem z góry 69 zł (można płacić BLIK-iem, kartą i przelewem ekspresowym). W tej cenie dostałem pomieszczenie przypominające minigaraż (głównie ze względu na „bramę do pokoju” otwierającą się na pilota) mające pewnie ze dwa metry kwadratowe. Materac, pościel, listwa z delikatnym oświetleniem, dwa gniazdka z prądem, internet, przyzwoicie działająca wentylacja i to wszystko.
Obok „pokoju” jest szafka na mniejsze bagaże (większe trzeba zostawić w recepcji), toaleta i prysznic oczywiście są na zewnątrz. Warto mieć swoje mydło i ręcznik, bo za hotelowe się płaci. Ponieważ kapsuły służą w zasadzie tylko do spania, w recepcji hostelu trzeba też zdeponować buty i założyć „firmowe” kapcie.
Sypialnia perfekcyjna, tania, jednoosobowa
Z dobrych wiadomości: w kapsule – wykończonej bez szaleństw, ascetyczne ścianki z jakichś materiałów drewnopodobnych i tylko w miarę wygodny podgłówek – w tubie jest dość ciepło i cicho (chociaż jeśli ktoś wchodzi lub wychodzi to przeważnie jest mały hałas). Podobno ścianki są dźwiękoszczelne, ale „brama garażowa” siłą rzeczy już nie. Przepuszcza też trochę światła, które non stop świeci się w korytarzu. Aczkolwiek ze spaniem nie ma żadnego problemu, a materac jest wygodny.
W kapsule bez problemu zmieści się jedna osoba, ale np. niskobudżetowa noc z dziewczyną okraszona namiętnym seksem zdecydowanie odpada – stłuczenia gwarantowane (zresztą na piętro, gdzie mieści się pomieszczenie z kapsułami, nie można wprowadzać nikogo nie zameldowanego). No i obowiązuje nakaz ciszy 24/7.
Kiepsko rozwiązali kwestię toalet i pryszniców, żeby się przebić do tych pomieszczeń trzeba bowiem wyjść na klatkę schodową, na której jest zwyczajnie zimno. Ale może chodzi o to, by odizolować części „niesypialne” i pomóc zachować w niej ciszę. Oczywiście nie ma żadnego cateringu. Na dole jest całodobowa recepcja, ale to jedyna usługa, która zawiera się w cenie hostelu.
Podobno wybudowanie tego hostelu kosztowało ok. 2 mln zł. Na małej przestrzeni naliczyłem ponad 100 kapsuł, czyli tyle, ile pokoi ma całkiem spory hotel. Tyle, że w hotelu musi być restauracja, pokojówki, jakiś barek. W hotelu kapsułowym to wszystko odpada. Ale doba „tubowa” – jak w dobrym hotelu – zaczyna się dopiero od 15.00, a kończy już o 11.00. No, ale w sumie po co spędzać czas w tubie za dnia?
Czytaj też: Zła wiadomość. Policzyli jak bardzo boom nieruchomościowy zaburza tempo bogacenia się rodzin
Czy to się może udać? W ciągu kilku godzin, które spędziłem w kapsule ciągle ktoś wchodził lub wychodził, więc ruch w interesie jest. Podobno od uruchomienia hostelu mieli już gości z 15 krajów świata, głównie turystów. Widziałem kapcie przy killkunastu tubach, co by oznaczało „obłożenie” na poziomie 10-15%.
Nie jestem pewien czy chciałbym płacić 69 zł (a podobno cena bazowa jest wyższa – 89 zł) za miejsce, w którym co prawda jest podstawowa „infrastruktura”, czyli prąd i bezpłatne wi-fi, ale nie ma np. nic do siedzenia i do jedzenia (no dobra, jest automat z kawą na dole i można kupić w recepcji wodę). Hotel jednogwiazdkowy Ibis Budget ma pokoje w cenach 89-119 zł za dobę. Jeśli podróżuję z kimś to dwie kapsuły – abstrahując od kwestii mniejszej przestrzeni – wychodzą drożej, niż jeden pokoik w budżetowym hotelu.
Słyszałem, że w japońskich „kapsułach” – abstrahuję od tego, że często mają dość luksusowy standard wykończenia – można spotkać nie tylko „podwójne pokoje”, ale i np. dodatkowe poduchy i pufy, małe telewizory z słuchawkami, systemy VOD, konsole do gier, czy tablety z możliwością komunikowania się z recepcją i zamawiania dodatkowych usług.
Minimalizm i asceza, level hard
Nie ulega wątpliwości, że w mieście, w którym o każdej porze roku hotele klasy ekonomicznej mają obłożenie blisko 100%, a średnia cena za pokój trzygwiadkowy to pewnie ze 200 zł za dobę, taka alternatywa jest potrzebna. Czekam aż ten koncept się rozwinie i będę mógł spędzić noc w nieco bardziej „luksusowej” kapsule, niż ta wyglądająca jakby była low-costowa (choć w recepcji mówią, że to najwyższy standard przeciwpożarowy).
W ogóle na każdym kroku widać w warszawskim hotelu kapsułowym taniość i oszczędność. Nie ma maestrii na poziomie desingu, niedużo jest przytulności i ciepła, gdy poruszamy się po tym hostelu. W kapsule też oświetlenie mogłoby być przyjemniejsze. A szkoda, bo jak już zabiorą mi buty, to chciałbym poczuć się trochę bardziej jak w domu, a trochę mniej jak w garażu ;-). Chociaż oczywiście wiem, że w garażach często powstają najlepsze biznesy ;-).
Na pewno tego rodzaju hostel jest „po linii” preferencji młodego pokolenia. Oni nie lubią przepłacać za luksusy, które są tylko po to, by wyciągać od nich pieniądze. Wolą inwestować w przeżycia, doświadczenia, przygody, a nie w pokoje w pięciogwiazdkowych hotelach. W tym sensie hotel kapsułowy może być dobrym pomysłem. Tylko moim zdaniem „pokój” nie powinien kosztować więcej, niż 40-50 zł za dobę. No, kończę, bo zgłodniałem, a nie mają tu automatu z kanapkami. Lecę do „Żabki”.
Czytaj też: Wynajem mieszkania dla początkujących. Jak nie dać się właścicielowi?
Czytaj też: W Polsce boom na condohotele i apartamenty na wynajem. Czy na tym można stracić?