28 stycznia 2025

Co robić, gdy w BIK-u widnieje tajemniczy kredyt, którego nie zaciągaliście? „157 306 zł zaległości mi wisi” – pisze pan Artur. Sprawdzam co się dzieje

Co robić, gdy w BIK-u widnieje tajemniczy kredyt, którego nie zaciągaliście? „157 306 zł zaległości mi wisi” – pisze pan Artur. Sprawdzam co się dzieje

Pan Artur otrzymał alert BIK i musiał usiąść, bo dowiedział się, że podobno zaciągnął w banku kredyt na 157 306 zł. Jeszcze ciekawsze było oprocentowanie (0% w skali roku) i okres kredytu (1 dzień). Co to za tajemniczy kredyt? I jakie jest nieoczekiwane wyjaśnienie tej historii?

Zobacz również:

Biuro Informacji Kredytowej (BIK) oferuje dwie bardzo interesujące usługi. Pierwszą jest raport BIK, który zawiera informacje na temat spłacanych przez nas zobowiązań (aktualnych i historycznych). Drugą są alerty BIK, które zapewniają nam powiadomienie (SMS-em i e-mailem) w momencie, w którym jakiś bank sprawdza nas w BIK-u lub raportuje nasz nowy kredyt. I właśnie ta druga usługa zapaliła czerwoną lampkę w głowie naszego czytelnika.

Kredyt, którego nikt nie zaciągał

Napisał do mnie pan Artur, który otrzymał alert BIK o nowym kredycie. Czytelnik nie tylko nie zaciągał żadnego kredytu w ostatnim czasie, ale ma zastrzeżony PESEL, więc fizycznie nawet nie mógłby tego zrobić. Alert był jednak całkiem realny, więc pan Artur sprawy nie lekceważył i niezwłocznie wykupił raport BIK, aby zrozumieć, co się wydarzyło.

A jak go wykupił, to od razu zabrał się do lektury. I wyczytał: kredyt w Banku Pekao, kwota: 157 306 zł. Parametry kredytu: oprocentowanie 0% w skali roku, a okres kredytu – 1 dzień. Klient nie ma już konta w tym banku. Wziął jednak telefon i zadzwonił na infolinię, aby wyjaśnić sprawę jak najszybciej.

Najpierw zadzwonił na numer, pod który trzeba dzwonić, gdy podejrzewamy, że ktoś wziął kredyt na nasze dane albo padliśmy ofiarą innego oszustwa (banki mają takie dedykowane działy bezpieczeństwa i numery). Tam jednak uznali, że nie wiedzą, o co chodzi i przekierowali połączenie do działu kredytów. A tak to wyglądało w raporcie BIK:

Pan Artur zadzwonił więc na ogólną infolinię. Tam usłyszał przeprosiny, ale zagadki nie rozwikłał. Konsultant potwierdził prawidłowość danych z kredytu i stwierdził, że pierwszy raz spotkał się z taką sytuacją. Pomóc miał telefon do działu windykacji, ale następnego dnia okazało się, że i tam nie mają żadnej wiedzy. Pracownicy tego działu zobowiązali się jednak do pomocy klientowi. Czytelnikowi pozostało więc czekać.

Czytaj też: Zaskoczył mnie niespodziewany alert BIK. Pomyślałem, że ktoś mnie okrada, ale… zawinił pracownik banku. Czy Santander nie przesadza?

Tajemniczy kredyt. Co się wydarzyło?

W międzyczasie sprawę rozgryzał też prawnik pana Artura, do którego ten również zwrócił się o radę. I pojawiły się pewne poszlaki. To, co poniżej przeczytacie, jest czystą dedukcją. Mogło tak być, ale nie musiało. Ale – łącząc kropki – można przypuszczać, że to dość realny scenariusz.

Otóż pan Artur w 2006 r. zaciągnął kredyt we frankach szwajcarskich. Wtedy bank wypłacił mu dokładnie 157 306 zł (po przeliczeniu na złote), co jest identyczną kwotą jak feralne zadłużenie widniejące teraz w BIK-u. Później, w 2019 r., czytelnik spłacił cały kredyt z odsetkami. Było to konieczne, bo sprzedawał nieruchomość i w związku z tym nie mogło „wisieć” na niej żadne obciążenie hipoteczne.

W kolejnym roku jednak znów przypomniał sobie o kredycie. Frankowicze zaczęli wygrywać w sądach, więc na fali popularności pozwów frankowych także pan Artur poszedł do sądu. A ten uznał, że umowa kredytowa jest nieważna. A to oznaczało, że bank powinien zwrócić czytelnikowi różnicę pomiędzy tym, co ów klient spłacił w ratach, a kwotą 157 306 zł (swoją drogą czytelnik ciągle czeka na rozliczenie tego kredytu).

I prawdopodobnie efektem tej procedury jest ten tajemniczy kredyt, którego istnienie zaraportował klientowi BIK w ramach wykupionej przez pana Artura usługi alertów. Bank „utworzył” kredyt, żeby klient mógł „wirtualnie oddać” mu pieniądze, które wynikają z orzeczenia sądowego (czyli pierwotną kwotę kredytu). Bank zaś zwróci klientowi kwotę wpłaconą w ramach rat przed laty.

„Bank zapewne chce rozliczyć kredyt zgodnie z wyrokiem, a że konstrukcja systemu informatycznego takiej operacji nie przewiduje, to pojawiło się tajemnicze obciążenie mojego salda kredytowego, które ma być podstawą do rozliczenia kredytu”

– podejrzewa czytelnik. I faktycznie może mieć rację. Kłopot polega na tym, że bank zaczął raportować to „księgowe” zobowiązanie klienta do BIK-u. Zapewne jakiś inny system automatycznie zaczytał ten kredyt do bazy, nie „wiedząc”, że to jedynie księgowy zapis, a nie realne zobowiązanie klienta.

Gdyby nie przekazanie kredytu do BIK, to pan Artur pewnie nawet by się o tym nie dowiedział. A tak… nieco (?!) się zestresował. Tym bardziej że kredyt hipoteczny wziął w jeszcze innym banku (który potem był obiektem fuzji). Dajcie znać w komentarzach, czy przytrafiło Wam się kiedyś coś podobnego.

Czytaj też: Bank szybki jak gepard. Przypadkiem kliknąłem reklamę pożyczki, a on już mnie sprawdził w BIK. Nie za szybko?

Tajemniczy kredyt to potencjalne problemy

Pan Artur na razie nie miał z tego powodu jakichś większych nieprzyjemności. Chociaż i tak poświęcił nerwy (stresował się, że jacyś oszuści zaciągnęli wysoki kredyt na jego dane), czas (analiza sytuacji, telefony do banku) i pieniądze (koszt prawnika, zakup raportu BIK). Potrafię sobie jednak wyobrazić osobę, która na takiej sytuacji straciłaby znacznie więcej. Opisywaliśmy już problemy, które ludzie mieli z powodu znacznie mniejszych kwot (tutaj np. kuriozalny groszowy problem).

Gdyby bank wykonał taki ruch na koncie kogoś, kto akurat stara się o kredyt hipoteczny (lub nawet konsumencki), to mógłby solidnie zamieszać w tych planach. W rezultacie ktoś mógłby nie otrzymać kredytu (lub otrzymać go z opóźnieniem). W najlepszym przypadku skutkowałoby to odłożeniem w czasie zakupu mieszkania. W najgorszym mogłoby prowadzić nawet do utraty zadatku, jeśli taki był wpłacony na konto dewelopera.

Czytaj też: Dziwna autoryzacja transakcji w internecie: wymagany kod SMS i… nazwisko panieńskie matki. Bank chroni klienta czy – paradoksalnie – naraża go na kłopoty?

Zdjęcie główne: wirestock  Freepik

Subscribe
Powiadom o
7 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Jarek
9 miesięcy temu

I taki problem to ja w pełni rozumiem! A nie, że ktoś nie przeczytał albo nie zrozumiał regulaminu 😉
Czekamy na informację czy bank jednak ostatecznie zajął jakieś stanowisko w sprawie tego wpisu w BIK.

IRR
9 miesięcy temu

Bardzo ciekawy i dobrze udokumentowany przypadek.

Moim zdaniem w takiej sytuacji po rozmowach telefonicznych z pracownikami banku warto napisać pismo, które opisuje sytuację oraz wszystkie ustalenia z pracownikami i wysłać je listem poleconym do banku. To zbyt poważna sprawa aby poprzestać na rozmowach telefonicznych.

(banki mają takie dedykowane działy bezpieczeństwa i numery)
Panie Michale,
chętnie przeczytałbym artykuł jak powinno się raportować oszustwa do banków. Które banki mają do tego specjalne numery telefonów i czego od nas oczekują? Co zrobić jeśli bank nie ma specjalnego numeru, a zwykła infolinia ma akurat długi czas oczekiwania? – a sprawa jest pilna,

Ania
9 miesięcy temu

A taki „niespłacony” kredyt to nie bruździ teraz w historii kredytowej, obniżając zdolność kredytową?

Filip
9 miesięcy temu

Jakby mnie tak zestresował bank to bym musiał iść do psychologa i chyba pozwałbym o odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu psychicznym.

Bambino
9 miesięcy temu

Sprawa dla rzecznika finansowego?

0xmarcin
9 miesięcy temu

Potencjalne problemy tylko jak ktoś chce brać kolejny kredyt…

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu