Bank chciał wreszcie zamknąć spór z frankowiczami i zaproponował satysfakcjonującą ich ugodę. Ale od intencji do realizacji długa droga. Prawnicy klientów nabrali podejrzeń, że to tylko gra na czas, a bank do podpisania ugody jednak nie dopuści, a przynajmniej odsunie to w czasie najbardziej, jak się da. Emocje tylko rosły: na spotkaniu mediacyjnym, które miało zakończyć się podpisaniem ugody, okazało się, że… To była wyjątkowo tajemnicza ugoda. Kto pomoże rozwiązać zagadkę?
Jeszcze kilka lat temu propozycje ugód składane przez banki były dla klientów mało opłacalne – wiązały się z koniecznością spłaty części odsetek, a do tego banki wprowadzały do treści ugód niekorzystne postanowienia. Alternatywą dla frankowiczów było zainicjowanie długotrwałego i kosztownego procesu sądowego. Dopiero z czasem koszty prowadzenia spraw frankowych nieco spadły (bo wyspecjalizowało się w tym wielu prawników), a prawdopodobieństwo wygranej w sądzie wzrosło do 98-99%.
- Jak zacząć inwestować? Jak kupić swój pierwszy ETF? Gdzie go znaleźć i na co uważać? Przewodnik krok po kroku dla debiutantów [POWERED BY XTB]
- Prawdziwym królestwem gotówki nie są Niemcy. Jest nim dalekowschodni gigant znany z nowych technologii. Ludzie wolą tam banknoty. Dlaczego? [POWERED BY EURONET]
- Ile kosztuje nas drogowa brawura? Podliczyli koszty zbyt szybkiej jazdy w skali kraju. Jak „zaoszczędzić” życie i pieniądze? Technologia na pomoc [POWERED BY PZU]
Zgoda, zgoda! Już ponad 11 000 ugód frankowych kwartalnie
Spowodowało to zalanie sądów pozwami frankowymi. Powołanie specjalnego wydziału frankowego w Sądzie Okręgowym w Warszawie tylko trochę przyspieszyło bieg spraw. Klienci muszą mieć jednak dużo cierpliwości, bo niektórzy czekają na rozprawę już trzy, cztery lata. A bankowcy? Wreszcie zaczynają doceniać możliwość zawarcia z klientami ugód. Skoro i tak przegrywają w sądach, to lepiej dogadać się z klientem szybko, bez angażowania działów prawnych w drogie procesy.
Dziś to banki zachęcają klientów do zawierania ugód i proponują atrakcyjne warunki, takie jak rozliczenie kredytu po kursie z dnia jego udzielenia oraz częściowe umorzenie pozostałej kwoty do spłaty. W niektórych przypadkach warunki ugód proponowanych przez banki nie różnią się drastycznie od tego, co klient może ugrać w sądzie. A zyskuje czas i trochę pieniędzy (koszty prawnika).
Czytaj więcej o tym: Saga frankowa skończy się szybciej? Coraz więcej ugód. Banki „cisną” na kończenie spraw, nie odwołują się od wyroków. Czy idą nowe kłopoty?
Zainteresowanie ugodami widać w sądowych statystykach. Na początku czerwca 2025 r. Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że „po okresie intensywnego napływu pozwów sytuacja w sądach w sprawach frankowych ulega wyraźnej zmianie”. W pierwszym kwartale tego roku spadła liczba toczących się postępowań, co zdaniem resortu, wynika nie tylko ze zmniejszającego się zainteresowanie drogą sądową wśród frankowiczów, ale również wyraźnego przyspieszenia procesów.
A co z ugodami? Związek Banków Polskich donosił, że na koniec 2024 r. zawarto ich ok. 130 000, z czego blisko 10 000 zawarto w trakcie procesu sądowego. Tylko w pierwszym kwartale 2025 r. zawarto 11 495 ugód.
Dla banku dobra ugoda (czyli zawarta na jego warunkach, której klient nadmiernie nie negocjuje) to wygrana na loterii. Po pierwsze dlatego, że obniża koszty. „Redukcja ryzyka prawnego” – tak mówią na to banki. Informacja o przegrywanych sprawach źle też wygląda wizerunkowo. Nikt nie chce, by pisano o nim jako przegranym z powodu nieuczciwych umów, jakie podsuwał klientom. Zawierając ugody banki prezentują się jako skłonne do kompromisów, a może nawet dobroduszne?
Tajemnicza ugoda. Bank chce ją zawrzeć, ale…
Ale nie zawsze jest tak słodko. W sprawie, którą opisał w mailu do „Subiektywnie o Finansach” dolnośląski prawnik zajmujący się sprawami frankowymi, bank nie pokazał się z najlepszej strony. Na początku nic tego nie zapowiadało. Raiffeisen Bank, bo to on jest bohaterem tej historii, na początku przyjął jednak strategię łagodnego baranka. Jako proponowany sposób rozwiązania sporu wskazał przeprowadzenie mediacji przed mediatorem działającym przy Komisji Nadzoru Finansowego.
Sprawa zapowiadała się prosto i łatwo. Jeśli kredytobiorcy są zainteresowani mediacją, wypełniają wniosek, wysyłają do banku, a bank przekazuje wniosek od Centrum Mediacji przy KNF. Klienci powiedzieli: „wchodzimy w to”. Wcześniej uzyskali wyrok I instancji unieważniający ich umowy kredytowe. Bank nie miał więc wielkiego pola manewru: zaproponował, że umorzy im kredyt i wypłaci ponad 115 000 zł.
„Propozycja okazała się atrakcyjna. Nie dawała kredytobiorcom korzyści równych korzyściom z zakończenia sprawy wyrokiem, jednak pozwalała na szybsze zamknięcie tematu, przy aktualnym znacznym obłożeniu sądów sprawami frankowymi” – relacjonuje radca prawny.
Przygotował wniosek o mediację, licząc na szybkie dogadanie warunków umowy. I wysłał do banku. Jakież było jego zdziwienie, gdy – mimo zgodności z wstępnymi ustaleniami na poziomie prawników obu stron – wniosek został odrzucony przez bank. Prawnik myślał, że to pomyłka, więc wysłał go drugi raz. Ale znów to samo. Po zgłębieniu przyczyny nagłego „usztywnienia” okazało się, że bank zwrócił dokument, bo… pełnomocnik nie wskazał numeru telefonu w polach oznaczonych jako fakultatywne.
Bank może i łagodny, ale i dokładny. Poprawiony wniosek o mediacją został wysłany po raz trzeci i tym razem uwzględniony. Pod koniec maja 2025 r. odbyło się spotkanie mediacyjne. I nie było to miłe spotkanie ludzi w garniturach. Spotkania ludzi tak ubranych w ogóle rzadko bywają miłe, ale to było w dolnych widełkach normy.
„Pełnomocnik banku wskazał, że proponuje obniżenie kwoty dodatkowej wypłaty dla klientów do jedynie 37 000 zł. Na pytanie, dlaczego nagle kwota się zmienia, choć warunkiem przystąpienia przez klientów do mediacji było trzy razy więcej pieniędzy pełnomocnik banku nie potrafił odpowiedzieć” – relacjonuje prawnik. Oczywiście kredytobiorcy na taką woltę się nie zgodzili. Pełnomocnik banku wyglądał jakby był nieprzygotowany na takie dictum i oświadczył, że nie może podjąć decyzji samodzielnie, zobowiązał się do udzielenia odpowiedzi w ciągu siedmiu dni.
Siedem dni przeciągnęło się do 40 dni, aż w połowie lipca pełnomocnik banku przedstawił kolejną propozycję: zwrot 75 000 zł. To nadal mniej, niż wynikało z wstępnych ustaleń. Klienci nie zaakcentowali również tej propozycji, a prawnik, który napisał do „Subiektywnie o Finansach” nie potrafi zrozumieć, co kierowało prawnikami banku, który ma „na stanie” mnóstwo procesów, których raczej nie wygra. Po co mu jeszcze takie zamieszanie?
„My poświęciliśmy czas, klienci poświęcili czas. A bank też poświęcił czas i jeszcze zrobił wszystkich na szaro. Nakłonił klientów do ugody licząc na to, że jeśli już się znajdą w tej procedurze, to zgodzą się na mniejsze pieniądze. Najpierw „obcinka” była trzykrotna, a potem o jedną trzecią. Postępowanie niegodziwe, po raz kolejny wskazujące, że banki nie traktują klientów poważnie” – załamuje ręce prawnik.
Zapytałam oczywiście o tę sytuację Raiffeisen Bank. Zakładam, że mógł mieć jakieś istotne powody, które wywołały zmianę stanowiska. A może stronom tylko wydawało się, że są dogadane? Bank nie potwierdził ani nie zaprzeczył przedstawionej przeze mnie sytuacji. Biuro prasowe oświadczyło, że nie komentuje konkretnych sytuacji klientów w mediach. Zapewniło też, że bank „dokłada wszelkich starań, aby współpraca z klientami przebiegała na najwyższym poziomie”, a dowodem na zaangażowanie jest tytuł instytucji finansowej przyjaznej mediacjom, który w zeszłym roku przyznała mu Komisja Nadzoru Finansowego.
„To wyróżnienie obejmuje aktywność w zakresie wprowadzenia i promocji programu ugodowego między bankiem a klientem, dotyczącego kredytów CHF. Promuje ono polubowne metody rozwiązywania sporów instytucji finansowych z klientami i wskazuje podmioty szczególnie zaangażowane w upowszechnianie mediacji na rynku finansowym” – czytam w mailu, który przesłał do mnie bank. Tym bardziej dziwna jest ta sytuacja. Czy bank miałby jakąkolwiek korzyść z szarpania swojej reputacji instytucji przyjaznej ugodom, nie osiągając w zamian właściwie nic? O co tu może chodzić?
Tajemnicza ugoda, czyli dopóki piłka w grze…
Tajemnicza (niedoszła) ugoda, czyli historia, którą podzielił się z nami prawnik, jest dowodem na to, że klienci muszą być w sporach z bankami czujni do samego końca, a przed złożeniem podpisu pod ugodą muszą starannie kilka razy przeczytać jej treść. Od niekorzystnie zawartej ugody raczej nie ma już odwrotu: banki zastrzegają w jej treści, że zawierając ją, strona uprawniona, czyli kredytobiorca, zrzeka się ewentualnych innych roszczeń.
Gdyby więc w omawianej sytuacji klienci nie wykazali się refleksem (albo nie ustanowili pełnomocnika, którego zdaniem jest upewnienie się, że wszystkie dokumenty są korzystne dla klientów) i podpisali ugodę, nie zauważywszy znacząco niższych kwot, później nie mogliby się w sądzie domagać podwyższenia świadczenia głównego wynikającego z ugody powołując się tylko i wyłącznie na swój błąd.
Jasne, gdyby ktoś im przystawił pistolet do głowy i kazał podpisać albo czymś odurzył i błąd wynikałby z wyłączenia świadomości, to można by domagać się unieważnienia ugody, ale to co napisałam brzmi jak scenariusz filmu, a nie typowy opis zawierania ugody z poważnym bankiem (choć relacja mecenas Szczęśniak rodzi pytanie, na ile poważny był ten bank).
Odsuwając więc na bok scenariusze o celowym wprowadzeniu klientów w błąd: za większość niekorzystnie zawartych umów, niezależnie od etapu, odpowiadamy my, klienci. Pośpiech, podejście na zasadzie „jakoś to będzie”, a często wstyd przed przyznaniem się pracownikowi banku, że czegoś nie rozumiemy – więc godzimy się, choć jego wyjaśnienia są dla nas niejasne – powodują, że zawieramy umowy, które powodują dużo szkody, a odkręcenie ich skutków zabiera czasem lata. Zasada ograniczonego zaufania obowiązuje nie tylko na drodze.
Jeśli macie pomysł na to jaki cel mogłaby mieć niestandardowa taktyka negocjacyjna banku w procesie ugodowym – dajcie znać. Przyznam, że z sygnałów, które do mnie dochodzą, nie słychać by banki, które rozpoczną z klientami negocjacje ugodowe, miały problem z ich „dowiezieniem”. Jeśli już ktoś się w ostatniej chwili wycofuje, to raczej klienci, przekabaceni przez prawników. Przeciągający się proces to z jednej strony wyższe wynagrodzenie prawnika, z drugiej – kiedy już się zakończy – wyższe odsetki ustawowe od przyznanej klientowi kwoty.
Przeczytaj więcej o frankowych ugodach:
———————————-
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
———————————-
ZOBACZ 'EXPRESS FINANSOWY”:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube
zdjęcie tytułowe: Pixabay/Canva