Rząd ogłosił dwa miesiące bolesnego pół-lockdownu oraz plan stopniowego „odmrażania” gospodarki w nadziei na to, że wiosną nadejdzie ratunek w postaci szczepionki. Przy okazji analizowania tego planu można ustalić, na ile rządzący „wyceniają” każde życie uratowane w czasie walki z epidemią
Premier Mateusz Morawiecki po raz pierwszy dał sygnał, że rząd ma jakąkolwiek strategię odmrażania i zamrażania gospodarki. Przedstawił bowiem plan działań na najbliższe aż dwa miesiące i to nawet w kilku wariantach. Na razie – o czym pisałem w poprzednim artykule – będziemy mieli zamknięte szkoły, hotele, restauracje, siłownie oraz kina i teatry, ale za to otwarte zostaną galerie handlowe.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Rząd będzie prawdopodobnie zniechęcał Polaków do podróżowania na święta Bożego Narodzenia oraz utrzyma zamknięte hotele również na Sylwestra. Już zapowiedziano „likwidację” ferii zimowych – przesunięto je dla całego kraju na jeden termin, zamykając jednocześnie wyciągi i hotele.
Mamy więc przed sobą dwa miesiące całkiem solidnego pół-lockdownu, w czasie którego zamknięte będzie wszystko poza sklepami i usługami. No, chyba że stanie się cud i liczba oficjalnie wykrywanych zakażeń zacznie spadać – wtedy jest możliwość, że kraj lub poszczególne jego regiony staną się strefami czerwonymi, żółtymi, a potem zielonymi.
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
Dwa miesiące pół-lockdownu, a potem powolne „odmrażanie”
Kryterium przechodzenia między poszczególnymi stopniami obostrzeń ma być liczba oficjalnie wykrywanych zakażeń. Przykładowo strefa żółta (gdy średnia zachorowań z poprzedniego tygodnia wynosi 4.000-9.500 zachorowań dziennie) oznacza częściowe otwarcie szkół i restauracji, a także kin, hoteli i siłowni oraz pełne otwarcie sklepów.
A w strefie czerwonej (10.000-19.000 zachorowań dziennie) hotele i restauracje oraz siłownie będą zamknięte, ale kina i szkoły jeszcze częściowo otwarte, sklepy też. A powyżej 19.000 zachorowań dziennie będzie już narodowa kwarantanna, czyli zakaz wychodzenia z domu i zamknięte wszystko, łącznie z handlem.
Przy okazji objawienia tego planu rząd ujawnił, na ile tak naprawdę „wycenia” jedno uratowane w czasie pandemii życie. Każdy poziom obostrzeń wynika bowiem z określonej liczby oficjalnych zakażeń, na podstawie której można oszacować „prawdziwą” liczbę zakażanych wirusem osób (pięć-dziesięć razy tyle, ile „oficjalnych”) oraz liczbę osób, które umrą (ok. 0,5% zakażonych z trzytygodniowym przesunięciem.
Wiadomo więc, ile mniej więcej osób będzie umierało przy poszczególnych szczeblach obostrzeń, a z drugiej stronie można też próbować oszacować koszty dla gospodarki.
Wiemy na przykład, że pełna narodowa kwarantanna kosztuje mniej więcej 40-50 mld zł miesięcznie. Strefa czerwona (czyli z poważnymi zakazami, ale otwartym handlem i częściowo szkołami) to koszt 6-7 mld zł miesięcznie. Hotele, restauracje i branża eventowa oraz transportowa – to głównie one cierpią w tym wariancie.
Skoro więc wiemy, ile osób umiera na Covid-19 w sytuacji, w której Polska jest bardziej lub mniej „przymrożona”, możemy ustalić na ile rząd – określając poziom „przymrożenia” wycenia każde uratowane w czasie pandemii życie. To oczywiście rodzaj prowokacji intelektualnej, bo żaden, nawet najbardziej cyniczny i populistyczny rząd nie ma excela z „wyceną elektoratu”.
Czytaj też: Niewykluczone, że pojawią się w galeriach nowinki technologiczne, od których zrobi nam się nieswojo, ale to dla naszego dobra
Czytaj też: Sylwester w czasach pandemii. Czy jest sens rezerwować w tym roku hotel?
Ile „kosztuje” jedno życie?
Wiemy więc, że przy 20.000 oficjalnie stwierdzanych zachorowań (poziom narodowej kwarantanny) mamy realnie między 100.000 a 200.000 osób naprawdę zakażanych, choć niewykrywanych żadnymi testami. Za trzy tygodnie 0,5% z nich umrze, czyli będziemy mieli 500-1000 trupów.
To by się zgadzało z oficjalnymi danymi – dziś mamy w najgorsze dni po ponad 600 zmarłych, a na początku miesiąca (czyli trzy tygodnie temu) mieliśmy 24.000-27.000 oficjalnie wykrywanych przypadków. 600 zmarłych dziennie to 18.000 w skali miesiąca.
Aby do tego nie dopuścić, rząd wprowadza czerwoną strefę, gdy zakażeń jest 10.000-20.000 (w przybliżeniu). Przy takiej liczbie wykrywanych zakażeń realnie wirusa „dostaje” 50.000-150.000 osób dziennie, z których po trzech tygodniach 0,5% umrze. Czyli mamy 250-750 trupów dziennie.
Realne dane mówią przy takiej wykrywalności wirusa realnie umierało do tej pory 250-300 osób. Gdyby przełożyć to na skalę miesiąca, mamy 7.500 zmarłych w skali miesiąca. Różnica między liczbą zgonów w kwarantannie narodowej i w czerwonej strefie to 10.000 w skali miesiąca. Różnica w kosztach dla gospodarki – to jakieś 30 mld zł w skali miesiąca. Stąd prosty rachunek, że jedno ludzkie życie jest (w ramach obostrzeń) wyceniany na 3 mln zł.
Można też przeliczyć to na jednego obywatela, w tym przypadku „składka” wynosi 10 gr. na głowę w utraconych dochodach na jedną uratowaną osobę.
Z kolei różnica między zgonami w strefie czerwonej (250-300 osób dziennie) i zielonej (80-100 zmarłych dziennie) wynosi 6.000 zmarłych miesięcznie, co oznacza, że w tym zakresie rząd „wycenia” jedno uratowane życie na 1 mln zł. Koszty są niższe, bo restrykcje mniej kosztowne, wzrost umieralności na Covid-19 mniejszy.
Jak widać – im bardziej niebezpieczna jest sytuacja, tym droższe staje się każde uratowane życie.
Czytaj też: Dramatyczny wybór rządu. Ratować ludzi czy gospodarkę?
Czytaj też: Ile kosztowałoby wykupienie „polisy ubezpieczeniowej” od drugiego lockdownu?
We Francji ratują drożej. Bo grają ostrzej i są zamożniejsi
Jakiś czas temu francuski ekonomista oszacował koszt uratowania każdego z 20.000 istnień ludzkich w trakcie hard-lockdownu. Straty dla gospodarki ocenił na 125 mld euro miesięcznie, co oznacza, że jedno życie „warte” jest 6 mln euro. Więcej, niż u nas, ale we Francji lockdown jest znacznie bardziej restrykcyjny (z godziną policyjną włącznie), a koszty są wyższe, bo wartość dodana, wypracowana przez firmy i pracowników jest we Francji trzy razy większa, niż w Polsce.
————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W najnowszym odcinku środowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o tegorocznym Sylwestrze (czy można zarezerwować hotel i czy oddadzą pieniądze gdyby premier zrobił to, co z cmentarzami), o bezpiecznych patentach na walkę z inflacją (podajemy aż cztery pomysły!), o tym skąd wziąć lekarzy do walki z wirusem (z Niemiec, z Ukrainy, ze… szkoły?), o tym czy nieruchomości to naprawdę tak pewna inwestycja, jak myślą niektórzy (naprawdę wierzycie, że nie skonfiskują? to posłuchajcie tego) oraz o wpadce ubezpieczeniowej porównywarki.
Zapraszamy do posłuchania: trzeba kliknąć tutaj albo w baner poniżej.
Zdjęcie tytułowe: Jason Mowry/Unsplash