W długim terminie nie trzeba przejmować się tym czy jest hossa, czy bessa. Ważne jest tylko to czy mamy dobrą spółkę w portfelu. Nawet bardzo konserwatywny inwestor powinien mieć co najmniej 10% swoich oszczędności w akcjach – mówi w rozmowie z „Subiektywnie o finansach” Leszek Kasperski, szef Caspar Asset Management, jednej z większych, niezależnych od banków firm zarządzających funduszami inwestycyjnymi. I zdradza kryterium wyboru akcji, dzięki któremu w długim terminie trudno stracić pieniądze na inwestowaniu
My tu się zastanawiamy jak zainwestować 10.000 zł, a Pan ma swój fundusz inwestycyjny z furą pieniędzy Polaków w środku. To dobre zajęcie?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Leszek Kasperski, prezes Caspar Asset Management: Rynek jest przeregulowany. W USA żeby wystartować z funduszem inwestycyjnym wystarczą 2-3 osoby. W Polsce potrzebujemy ich kilkukrotnie więcej. Rynek się zmienia, banki rezygnują z szerokiej oferty funduszy inwestycyjnych i sprzedają tylko te z własnej grupy kapitałowej. Ale to szansa dla firm z otwartą architekturą, pośredniczących w sprzedaży różnych funduszy, a także dla internetowych platform funduszy. Takich jaką my dysponujemy (F-Trust).
Czego dzisiaj oczekują od Pana klienci? Krociowych zysków? Bezpieczeństwa? Jednego i drugiego, choć to niemożliwe do osiągnięcia?
Pracuję głównie z osobami, których majątki wyrosły z powodzenia ich własnego biznesu. Założyli kiedyś firmy, które dobrze sobie radzą i mają nadwyżki finansowe. Coś z tymi pieniędzmi trzeba robić. I choć w Polsce ciągle większość osób woli trzymać je na lokatach bankowych, to ta tendencja nie dotyczy przedsiębiorców. Oni szukają czegoś bardziej efektywnego i akceptują większe ryzyko. Momentem przełomowym w życiu każdego przedsiębiorcy jest sprzedaż firmy – wtedy apetyt na ryzyko maleje, istnieje potrzeba o zatroszczenie się o majątek.
Łatwiej inwestować swoje czy cudze pieniądze?
Zarządzanie cudzymi pieniędzmi jest trudniejsze. Jeśli robię coś ze swoimi pieniędzmi i zaliczę stratę, no to mogę sobie powiedzieć: „trudno, idę dalej”. Ale jeśli popełnię błąd w zarządzaniu cudzym majątkiem, to rzutuje na mój biznes, reputację, a na końcu na mój własny majątek. To dużo większa waga i odpowiedzialność.
No dobra, koniec pieszczot. Teraz niech Pan powie moim czytelnikom co mają zrobić z pieniędzmi? W co dziś zainwestować?
Przede wszystkim mogę powiedzieć w co nie inwestować. W te wszystkie produkty, których konstrukcji finansowej nie rozumiemy. Jeśli coś jest skomplikowane, to nie lepiej tego nie dotykać. No i jeszcze uważajmy na ludzi, którzy zapewniają nas, że możemy dobrze zarobić bez ryzyka. Niestety na rynku ciągle można spotkać się ze zjawiskiem missellingu, czyli sprzedawaniem produktów, które w ogóle nie odpowiadają potrzebom klientów. Ludzie myślą, że jak kupują obligacje firm dające 6% w skali roku to to jest coś tak samo bezpiecznego jak lokata na 1%.
Na jak długo inwestuje Pan swoje prywatne pieniądze?
Jeśli mój tzw. horyzont inwestycyjny sięga nie dalej niż dwóch tygodni, to to nie jest inwestowanie, tylko spekulacja. Oczywiście: nie ma tym nic złego, ale jeśli spekuluję, to muszę brać pod uwagę, że mogę dużo stracić. Natomiast jeśli dobrze znam firmę, jej produkt, rozumiem jej sytuację i znam warunki, które rządzą jej wynikami, to trudno stracić na inwestycjach na giełdzie. Stawiam tezę, że w długim terminie nie trzeba przejmować się tym czy jest hossa, czy bessa. Ważne, czy mamy dobrą spółkę w portfelu. Zachęcam każdego do inwestycji na giełdzie, nawet bardzo konserwatywny inwestor powinien mieć co najmniej 10 proc. swoich oszczędności w akcjach.
Jak znaleźć spółkę, która da nam zarobić?
Trzeba szukać firm, które będą rosły. Jak to rozpoznać? Ich produkty spełniają oczekiwania klientów, zarząd ma pomysł, zapał, chce budować wartość dla akcjonariuszy, a nie tylko odcinać kupony. Taką polską spółką jest np. CD Projekt. Mam dwóch synów, którzy przed laty recenzowali dla mnie „Wiedźmina”. I już wtedy wiedziałem, że to jest firma, która budzi ekscytację, ma dobry produkt, jest globalna i ma szansę na odniesienie międzynarodowego sukcesu. Każdy z nas – czy to robiąc zakupy, rozmawiając ze znajomymi, poznając pasje swoich dzieci – może trafić na inwestycję, która przyniesie satysfakcję i sukces finansowy.
Ale żeby zainwestować trzeba mieć już tyle pieniędzy, żeby móc o tych ulokowanych w akcjach w pewnym sensie „zapomnieć”…
To prawda. Z badań, w których kiedyś uczestniczyłem wynika, że jeśli odłożenie oszczędności kosztowało mnie dużo wysiłku, to mój apetyt na ryzyko wynosi zero. Upraszczając – nie będę ich inwestował, bo stracę swoją „krwawicę”. Przejście z oszczędzania do inwestowania wymaga czasu, pieniędzy, a przede wszystkim pozytywnych doświadczeń.