Zastanawialiście się kiedyś ile warta jest każda godziny Waszej pracy? Jest okazja, by wysilić nieco łepetyny i policzyć czy jesteście na rynku pracy „towarem” cenniejszym, niż średnia krajowa, czy też niestety niedocenionym. I jak bardzo Wasze wyobrażenie o tym ile powinna być warta godzina Waszej pracy, rozjeżdża się z rzeczywistością. Jeśli się rozmija in minus, to warto też poczynić jakieś postanowienia, by temu zaradzić.
Od razu trzeba powiedzieć, że minimum wynosi dziś – przynajmniej w teorii i w prawie pracy – 2000 zł brutto miesięcznie za pełen etat, co przy standardowych 38 godzinach pracy tygodniowo i jakichś 150-160 godzinach w skali miesiąca dawać powinno 13 zł brutto, czyli 9,6 zł na rękę za godzinę pracy. Odbijając się od tego minimum proponuję ustalić ile wynosi Twoja. prywatna stawka za godzinę pracy. Oczywiście lepiej gdyby była powyżej krajowej średniej (choć jeśli okaże się, że jest poniżej, to na pocieszenie dodam, iż większość Polaków zarabia poniżej średniej).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Polak zarabia na czysto 19 zł na godzinę. Amerykanin ma 90 zł „godzinówki”
Kto ma nienormowany czas pracy musi najpierw określić ile godzin dziennie spędza w robocie lub jej okolicach. Pozostali mają łatwiej – bierze się zarobki (brutto albo na rękę, jak kto woli), dzieli przez wspomniane wyżej 160 godzin (osiem godzin dziennie i statystyczne cztery tygodnie, nie licząc sobót i niedziel). Nie zapominamy dodać ewentualnych nadgodzin. Przy założeniu, że średnia płaca brutto w gospodarce wynosi dziś 4220 zł (dane na koniec zeszłego roku) i po odliczeniu od tego składek na ZUS (czyli na rzekomą emeryturę), na ubezpieczenie zdrowotne (czyli na lekarza, do którego i tak nie można się dostać) oraz podatku dochodowego, wychodzi jakieś 3040 zł na rękę. Czyli niemal co do grosza 19 zł za godzinę. Tyle średnio płaci się w Polsce za godzinę pracy.
Dużo? Mało? Cóż: ostatnio wpadły mi w ręce dane na temat średniej płacy godzinowej w USA i wynika z nich, że obecnie przeciętny Amerykanin za godzinę pracy dostaje 22 dolary. A więc – przy kursie „zielonego” wynoszącym 3,9 zł – nieco ponad cztery razy więcej, niż przeciętny Polak (w przeliczeniu: 90 zł). Dobra wiadomość jest taka, że przez ostatnich 10 lat nasze przeciętne zarobki wzrosły bardzo mocno. Dacie wiarę, że pod koniec 2006 r. godzina pracy przeciętnego Polaka była wyceniana na nędzne 12 zł? Średnia zarobków Amerykanina wynosiła wtedy 17 dolarów za godzinę. Nam więc wzrosło o prawie 40%, zaś im tylko o nieco ponad 20%
Jedyny problem w tym, że dziesięć lat temu te nasze 12 zł było warte 4,3 dolara (przy kursie 2,75 zł), zaś dziś nasze 19 zł warte jest raptem 4,9 dolara (przy kursie 3,9 zł). Realny wzrost średniego wynagrodzenia w Polsce względem „zielonego” (w którym wyceniane są nasze ajfony i inne niezbędne do życia rzeczy) jest niestety znacznie mniejszy, niż nominalny i nie przekracza 15% w ciągu 10 lat.
Czytaj też: Tak zmieniała się „godzinówka” pracownika w USA
Szwajcar w godzinę zarabia 120 zł. Obywatel UE – 40 zł
Zacząłem od porównania naszych pensji z amerykańskimi, bo to najpotężniejszy kraj świata. A jak się przedstawiają nasze pensje w odniesieniu do mieszkańców innych krajów? Przeciętny Brazylijczyk ma 16 zł netto za godzinę pracy. Przeciętny Maksykanin – jakieś 31 zł za godzinę. Argentyńczyk – 26 zł. Kanadyjczyk – 56 zł za godzinę.
A w Europie? Średnia płaca w Unii Europejskiej to 1500 euro miesięcznie netto, co można przeliczyć na jakieś 40 zł na godzinę. Co ciekawe: jest 14 krajów, w których średnia płaca jest większa od tej wartości i dokładnie 14 krajów, w których przeciętna płaca jest mniejsza. W tej ostatniej grupie – gromadzącej 25% wszystkich obywateli Unii – jest oczywiście Polska. U nas średnia pensja wynosi mniej więcej 1000 euro brutto, ale tylko 750 euro netto. W Rosji płaci się średnio 500 euro, podobnie w Rumunii. W Bułgarii, czy na Białorusi przeciętna pensja netto nie przekracza równowartości 300 euro. Na Ukrainie – 170 euro (pięć razy mniej, niż u nas!).
A gdzie płaci się więcej? W Hiszpanii i we Włoszech średnia pensja miesięczna netto wynosi jakieś 1700 euro. W Wielkiej Brytanii – 2000 euro. W Belgii i Holandii oraz w Niemczech i Francji – 2200 euro. W Skandynawii – 2500-3500 euro. W Szwajcarii – 5000 euro (w księstwie Monako jeszcze o 200 euro więcej). Krótko pisząc: przeciętny i nie odbiegający niczym od średniej mieszkaniec kraju Milki za każdą godzinę swojej pracy – zapewne wcale nie cięższej, niż nasza – zarabia 122 zł. Sześć razy więcej, niż przeciętny Polak!
Czytaj też: Ile płaci się za pracę w różnych krajach?
Czytaj: Oto najzdrowszy naród na świecie. Przez podejście do kasy?
Jeśli nie traktujecie jako benchmark Szwajcarów, lecz raczej Rosjan i Bułgarów i jeśli macie więcej, niż 19 zł za godzinę pracy, możecie uznać się w czepku urodzonymi. Oczywiście piszę to z pewnym przymrużeniem oka, bo przecież inaczej płaci się w Warszawie, a inaczej na Mazurach. I inaczej w administracji publicznej, a inaczej w biznesie. Inaczej płaci się informatykom, inaczej sprzedawcom w sklepie oraz pracownikom fizycznym. Jakie są różnice?
Ile powinieneś zarabiać w swoim zawodzie? Liczę!
Ostatni raport na temat naszych wynagrodzeń w podziale na poszczególne zawody GUS publikował półtora roku temu, więc do wszystkich kwot, które poniżej się pojawią, trzeba by dodać jakieś 10% (o tyle średnio wzrosły pensje od 2014 r.) .
W grupie menedżerów średnia miesięczna pensja brutto wynosiła pod koniec 2014 r. 8400 zł. To oznacza, że ludzie zarządzający innymi – kierownicy, dyrektorzy – średnio w ciągu godziny zarabiają na czysto mniej więcej 38 zł. Ale taki np. dyrektor generalny ma średnio 13.100 zł. Czyli jakieś 59 zł na godzinę. A kierownicy odpowiadający w firmach za informatykę i telekomunikację – mają po 10.500 zł, czyli w okolicy 47 zł za godzinę pracy netto.
Czytaj: Ten prezes banku zarabia 45.000 zł… dziennie. A jego koledzy?
W grupie specjalistów, pracowników umysłowych (białych kołnierzyków) średnia pensja brutto wynosi 5100 zł, zaś godzinowa stawka netto to mniej więcej 23 zł. Nieco poniżej tej średniej są architekci i geodeci, muzealnicy i bibliotekarze oraz nauczyciele i przedszkolanki (jakieś 20 zł za godzinę), a powyżej – nauczyciele akademiccy (jakieś 28 zł za godzinę pracy po opodatkowaniu). Lekarze, programiści i inżynierowie średnio biorą powyżej 31 zł za godzinę, zaś prawnicy – 38 zł. Na szarym końcu są pielęgniarki i położne z godzinówką netto na poziomie 15-16 zł.
To są oczywiście średnie stawki godzinowe, uśredniające wynagrodzenia asystentów, młodych pracowników, ludzi na dorobku, wyrobników oraz gwiazd tych zawodów. Dobry lekarz, czy prawnik, uznany mistrz w swoim zawodzie, bierze za godzinę pracy jakieś 250-500 zł. A więc nawet dziesięciokrotność stawki średniej. Doświadczeni informatycy z dobrymi referencjami też rzadko kiedy zarabiają mniej, niż 60-80 zł za godzinę pracy (a często i więcej). Ba, nawet dobry nauczyciel, udzielając korepetycji – choć zwykle nie opodatkowanych – ma 50-80 zł za godzinę (a lektor języków obcych nawet więcej). A doświadczony prezes dużego banku ma, moi mili, od 1.000 zł do 5.500 zł stawki godzinowej.
Zdjęcie tytułowe: Święto Pracy. Pochód pierwszomajowy na ulicy Marszałkowskiej. Warszawa 01.05.1974. Fot. PAP/J. Morek
Tylko 2% z nas ma „zachodnią” stawkę za godzinę pracy!
Jeśli chodzi o techników i personal średniego szczebla, to stawka godzinowa obraca się w okolicach 18-19 zł. Pracownicy biurowi średnio mają już tylko 15 zł za godzinę, tak samo jak robotnicy wykwalifikowani (np. budowlańcy). Sprzedawcy, pracownicy firm usługowych i pracownicy fizyczni netto mają 11-12 zł za godzinę pracy. I nie kłóci się to ze stawką minimalną, bo ona dotyczy wynagrodzeń brutto, a ja tu piszę o kwotach netto. Przypominam też, że to dane opierające się na pensjach z końca 2014 r. (nowszych danych z GUS nie znalazłem), od tego czasu wynegrodzenia w różnych branżach mogły pójść w górę o 5-10%.
Najbardziej wkurzające jest to, że te wszystkie średnie tak naprawdę nie są żadnymi średnimi. 19% ludzi zarabia mniej, niż połowę tej przeciętnej pensji, kolejne 26% ludzi – nie więcej, niż 75% średniej, zaś kolejne 13% – nie dobija do średniej, choć brakuje im niewiele. W sumie poniżej średniej pensji w Polsce zarabia prawie 60% ludzi. Tylko 2% Polaków ma więcej, niż trzy średnie krajowe, czyli osiąga poziom godzinowej stawki rzędu 60 zł – w okolicach tego, co zarabiają przeciętni mieszkańcy Niemiec, Francji, czy Wielkiej Brytanii (i połowę tego, co ma przeciętny Szwajcar). Tak, ten stan osiąga zaledwie 2% z nas!
Dlaczego tak mało nam płacą? Oto trzy powody
Są trzy przyczyny naszych niezbyt wysokich zarobków. Jesteśmy biedni, bo zajmujemy się sprzedażą jabłek, a nie produkcją ajfonów. Montujemy samochody zamiast je produkować. Pracujemy dla Amazona zamiast być Amazonem. W USA dużo ludzi pracuje w branżach innowacyjnych, sprzedających swoje prdukty na całym świecie. Jeśli dużo osób wychodzi z pracy z wysoką pensją, to więcej płacą za wszystko, co kupują. A to przekłada się na wyższe pensje także osób wykonujących proste zawody.
Ale to tylko pół prawdy. Druga połowa jest taka, że ci, którzy pracują, oprócz wypracowywać PKB na własny rachunek, muszą też utrzymywać tych, którzy są na emeryturach, rentach, albo nabyli prawa do państwowych świadczeń w wieku 40-50 lat. Jeśli więc masz wrażenie, że za mało ci płacą, to znaczy, że żyjesz w kraju, w którym: a) jest za mało innowacyjnych firm, b) zbyt duża część tego, co mógłbyś zarobić, jest ci zabierana na utrzymanie tych, którzy nie pracują, c) dzieją się obie te rzeczy na raz. Plus może jeszcze dzieje się trzecia rzecz – pracodawcy przeznaczają na nasze pensje stosunkowo małą część wartości dodanej, którą wypracowujemy.
Czytaj też: Przez tę decyzję władz już nigdy nie będziesz zarabiał jak Niemiec
Jaką wartość przeciętnie wypracowuje przez rok obywatel w Polsce? Różnie liczą, ale jakieś 14.500-16.500 euro, czyli 65.000-70.000 zł. Jest lepiej, bo jeszcze 10 lat temu Polak-szarak wypracowywał mniej więcej połowę tej kwoty. Pracujemy po te osiem godzin dziennie, ale przynajmniej część z nas robi rzeczy bardziej skomplikowane, które da się drogo sprzedać za granicą.
Jednak przeciętny Amerykanin w tym samym czasie „wydłubie” PKB o wartości 50.000 euro, Brytyjczyk, Hiszpan i Francuz po 30.000 euro, Norweg aż 90.000 euro (ale oni sprzedają ropę naftową), Szwajcar wypracuje 75.000 euro, a znienawidzony Niemiec 45.000 euro. Nasze 19 zł na czysto za godzinę pracy to już jest coś, ale gdybyśmy wszyscy – a nie tylko 2% z nas – zarabiali te 60 zł za godzinę… Tego Wam wszystkim życzę 1 maja i nie tylko.
Czytaj też: Oto najbardziej przyszłościowe zawody świata. I te, które wyginą