Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe aż o 1 pkt proc. Główna stopa referencyjna rośnie więc do 4,5%. Przy takim poziomie stóp procentowych znacząco rośnie ryzyko niespłacalności kredytów. Ile osób – i kto dokładnie – będzie mieć problem ze spłatą kredytu hipotecznego? Co wynika z danych i prognoz?
Po publikacji ostatnich danych o inflacji, która osiągnęła poziom dwucyfrowy, było przesądzone, że na kwietniowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej po raz kolejny podniesie stopy procentowe. I że skala podwyżki będzie spora. Mało kto jednak przewidział, że stopy procentowe wzrosną aż o 1 pkt proc., a więc że główna stopa – referencyjna – wzrośnie do 4,5%.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dla kredytobiorców ważniejsze jest to, jak na ostatnią podwyżkę zareaguje wskaźnik WIBOR, od którego bezpośrednio zależy oprocentowanie kredytu. WIBOR 3-miesięczny jeszcze przed podwyżką wynosił 4,9%, a 6-miesięczny 5,15%. A więc oba wskaźniki były wyższe od stopy referencyjnej o 1,4-1,65 pkt proc. Jeśli WIBOR wzrośnie o tyle, o ile w górę poszły stopy procentowe, wskaźnik znajdzie się na poziomie ok. 6%. A jeśli dodamy do tego ok. 2 pkt proc. marży, oprocentowanie kredytów hipotecznych sięgnie nawet 8%.
To nie stanie się automatycznie, ponieważ oprocentowanie kredytów o zmiennej stopie waloryzowane jest co kwartał lub pół roku, w zależności od tego, który wskaźnik WIBOR – 3-miesięczny czy 6-miesięczny – wpisany jest do umowy kredytu.
„Próg bólu”, czyli jakie oprocentowanie oznacza kłopoty?
Dla kredytobiorców wzrost oprocentowania oznacza wyższe raty kredytowe. A przecież domowy budżet nie jest z gumy. Kredytobiorcy będą musieli zacisnąć pasa, ale część z nich może mieć problem ze spłatą kredytu hipotecznego.
Warto tu podkreślić, że kredyt hipoteczny to taki produkt finansowy, którego spłaty bronimy jak niepodległości. Nawet jeśli się wali i pali, to zrobimy wszystko, żeby spłacić terminowo ratę kredytu hipotecznego. Jeśli pojawiają się turbulencje w domowym budżecie, w pierwszej kolejności pozwalamy sobie na niespłacenie zadłużenia na karcie kredytowej, kredytu gotówkowego czy rachunków za media. Kredyt hipoteczny to ostatni rodzaj kredytu, który przestajemy spłacać.
Przy jakim poziomie oprocentowania mogą zacząć się poważne problemy kredytobiorców? Rozmawiałem o tym z prof. Waldemarem Rogowskim, głównym analitykiem Biura Informacji Kredytowej, który na bazie danych archiwalnych określił „próg bólu”, a więc poziom oprocentowania kredytu, przy którym zauważalnie pogarsza się jakość portfela kredytowego. A konkretnie chodzi o wzrost udziału kredytów spłacanych z opóźnieniem przekraczającym 90 dni.
Rogowski oszacował, że wspomniany „próg bólu” to nominalne oprocentowanie kredytu przekraczające 6,5%. Po ostatniej podwyżce stóp procentowych właściwie każdy kredyt (choć pewnie nie od razu) przekroczy ten poziom oprocentowania.
Przeczytaj też: Stopy procentowe idą w górę i nie chcą się zatrzymać. Czy warto jeszcze zmienić oprocentowanie kredytu ze zmiennego na stałe? Szukam odpowiedzi
Kogo dotknie problem ze spłatą kredytu hipotecznego?
Ekspert BIK podkreśla, że problemy ze spłatą kredytu dotkną tylko część kredytobiorców. Nie jest to bowiem produkt dla każdego. Żeby zaciągnąć kredyt hipoteczny, trzeba mieć stabilne i nie najniższe dochody oraz część inwestycji w zakup nieruchomości sfinansować z własnej kieszeni. W praktyce (przy wymaganym wkładzie własnym na poziomie 10-20%) trzeba uzbierać co najmniej 50 000 – 100 000 zł.
Jaką grupę kredytobiorców najbardziej zaboli drożejący kredyt? To przede wszystkim osoby ze wskaźnikiem DTI (skrót z ang. debt to income) przekraczającym 50%. Wskaźnik określa udział rat kredytowych w domowym budżecie. W przeszłości obowiązywała rekomendacja KNF, która pozwalała bankom udzielić kredytu pod warunkiem, że nie spowoduje to przekroczenia tego wskaźnika powyżej 50%. Jeśli ktoś zarabiał na rękę 5000 zł, to raty wszystkich kredytów (nie tylko hipotecznych) nie mogły przekroczyć 2500 zł. Dziś banki nie muszą kurczowo trzymać się tego wskaźnika. Muszą kierować się „rozsądkiem” i wewnętrznymi zasadami oceny ryzyka kredytowego.
Z analiz BIK wynika, że gdy wskaźnik DTI zaczyna przekraczać 50% (raty zjadają ponad połowę budżetu), to taki kredytobiorca – przy wzroście oprocentowania kredytu – może mieć problemy ze spłatą. Rzecz jasna za problemami ze spłatą kredytu nie stoi tylko jeden czynnik. Waldemar Rogowski dostrzegł, że przy wzroście oprocentowania znacznie szybciej „psują” się kredyty wysokokwotowe, czyli udzielone na kwotę powyżej 1 mln zł.
Kolejnym czynnikiem ryzyka jest moment zaciągnięcia kredytu. Wzrost oprocentowania w większym stopniu odczują osoby, które zaciągnęły kredyt w ostatnich dwóch latach, a więc w warunkach prawie zerowych stóp procentowych. Nie chodzi tu tylko o nagły wzrost rat, ale też związany z tym szok. Osoby, które zaciągały kredyty np. 15 lat temu, nauczyły się, że kredyt niekiedy może przypominać ruletkę. Raz jest tanio, raz drogo i przygotowały się na taką sytuacją, tworząc np. poduszkę finansową.
Problem ze spłatą mogą mieć też osoby, które zaciągały kredyt solo, a nie np. ze współmałżonkiem czy partnerem. Z analiz BIK wynika, że przy rosnącym oprocentowaniu takie kredyty „psują” się częściej. W grupie ryzyka są też osoby, które oprócz kredytu hipotecznego mają na głowie inne zobowiązania, np. kredyty gotówkowe, limity na kartach kredytowych.
W końcu ważne są kompetencje i siła przebicia kredytobiorcy. Wzrost rat kredytowych można zamortyzować na dwa sposoby: zacisnąć pasa albo pójść do szefa po podwyżkę. Jeśli komuś uda się ją wywalczyć, wzrost rat kredytowych właściwie nie wpłynie na obecny poziom życia. Albo wpłynie nań w stosunkowo niewielkim stopniu (nie zagrażając bankructwem). Osoby o stosunkowo niskich możliwościach wywalczenia podwyżki wynagrodzenia mają większe ryzyko, że z powodu wysokich rat kredytu hipotecznego wpadną w tarapaty.
90 000 kredytobiorców właśnie wpada w tarapaty?
Podsumujmy. Za chwilę (jeśli nie już) oprocentowanie większości kredytów hipotecznych będzie wyższe niż „próg bólu” określony przez BIK na poziomie 6,5%. Na problem ze spłatą kredytu hipotecznego najbardziej narażeni będą kredytobiorcy, którzy zaciągali kredyt w ostatnich dwóch latach (przy rekordowo niskich stopach), na wysokie kwoty (ponad 1 mln zł), spłacający też inne kredyty, zwłaszcza ci, którym wskaźnik DTI przekroczy 50%.
W grupie ryzyka są też osoby, które brały kredyt samodzielnie (jednoosobowo) oraz z niższymi kompetencjami zawodowymi, a więc z mniejszymi szansami na wywalczenie podwyżki pensji. Ile osób spełnia tych kilka warunków, które zwiastują kłopoty? BIK szacuje, że problem ze spłatą kredytu hipotecznego może dotknąć ok. 90 000 kredytobiorców, którzy pożyczyli ok. 26,5 mld zł. Sporo, ale jeśli spojrzymy na liczbę hipotecznych kredytobiorców i portfel tych kredytów, nie są to oszałamiające liczby.
Wartość portfela kredytów hipotecznych to ok. 530 mld zł. „Zagrożone” kredyty (26,5 mld zł) stanowią więc tylko 5% wszystkich udzielonych kredytów. Kredyty hipoteczne spłaca ok. 2 mln osób, a więc 90-tysięczna grupa „zagrożonych” kredytobiorców stanowi również niespełna 5% wszystkich. Pamiętajmy jednak, że to jeszcze nie koniec podwyżek stóp procentowych. Im będą wyższe, tym więcej będzie osób w „grupie wysokiego ryzyka”, które nie będą w stanie spłacać rat.
Zobacz też wideokomentarz:
Źródło zdjęcia: Pixabay