Pan Krzysztof przelał 202 franki szwajcarskie z konta w Aion Banku na rachunek w Banku Millennium. Zaksięgowana kwota: 177 franków. „A gdzie reszta?” – pyta czytelnik. „Pobrał ją pośrednik w ramach SWIFT-u” – odpowiada bank. Jak to możliwe, że w przelewach między dwoma bankami działającymi w Polsce udział bierze bank-pośrednik? Zwłaszcza gdy jednym z tych banków jest ultranowoczesny Aion Bank, który chwali się, że jest „bankiem nowej generacji”. Czyżby to nowa generacja superopłat?
W przeszłości, żeby zapłacić czynsz, rachunki za media, telefon, biegaliśmy na pocztę lub do bankowej placówki. W dobie bankowości elektronicznej to prosta i tania operacja. Podajemy numer rachunku odbiorcy, jego dane (nazwę, adres), kwotę przelewu, wybieramy rodzaj przelewu: standardowy lub ekspresowy. Zgodnie z najnowszymi regulacjami dotyczącymi bezpieczeństwa, transakcję musimy jeszcze autoryzować w bankowości mobilnej albo kodem SMS.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W zależności od rodzaju przelewu i pory dnia, kiedy go zlecamy, pieniądze trafią na rachunek odbiorcy w ciągu kilku minut, a najpóźniej następnego dnia roboczego. Mowa tu oczywiście o przelewach w złotych. Sytuacja się komplikuje, jeśli przesyłamy pieniądze w innej walucie niż złoty lub euro (do euro jeszcze wrócę) albo transferujemy środki za granicę, czyli zlecamy tzw. przelew zagraniczny.
Wchodzące na rynek nowe banki – ultranowoczesne, fintechowe, istniejące tylko w smartfonie – wmawiają nam, że oferują nową jakość, że dzięki nim pieniądze krążą lepiej i szybciej. A naprawdę?
Przelew po drodze „schudł” o 25 franków
W taką sytuację uwikłał się pan Krzysztof, który założył konto w Aion Banku. Ten bank działa w Polsce od niedawna w formie oddziału (zarejestrowany jest w Belgii). Więcej o jego ofercie przeczytacie w tym miejscu. I właśnie podsumował swój pierwszy miesiąc działalności na polskim rynku. Ponoć udało mu się w tym czasie pozyskać 10 000 klientów i zebrać 500 mln zł depozytów.
Aion oferuje atrakcyjne kursy wymiany walut, zbliżone do kursów z rynku międzybankowego. Pan Krzysztof uznał, że dobrze będzie mieć taki bank „pod ręką” podczas zagranicznych wyjazdów i do spłaty kredytu frankowego, który zaciągnął w Banku Millennium.
„Zrobiłem przelew testowy na 70 franków na moje konto we frankach w Banku Millennium. Dotarło 70 franków. Jakiś czas później zrobiłem kolejny przelew, tym razem na 202 franki, ale na moim koncie w Millennium pojawiło się tylko 177 franków. W Aion Banku powiedzieli mi, że nie odpowiadają za koszty pośredników przy przelewach w obcej walucie. Ale przecież to był przelew z banku w Polsce do banku w Polsce, czyli chyba nie powinien iść przez pośredników? A może ja czegoś nie rozumiem?”
– zastanawia się czytelnik, który – podsumujmy – na tej operacji stracił 25 franków, czyli ok. 100 zł.
Przeczytaj też: Montaż kuchni z IKEA. Drobny błąd projektanta i ogromne problemy klienta: „Mam czekać albo odesłać do sklepu 144 paczki z częściami”
Aion: „Prowizja? To nie my, to pośrednik”
Co się stało z 25 frankami pana Krzysztofa? Pierwsze kroki skierowałem do Aion Bank, bo może to on pobrał prowizję za ten przelew? Byłoby to dziwne, bo bank reklamuje się jako paneuropejska instytucja finansowa, która pozwala operować wieloma walutami pod jednym dachem, prowizji, ani spreadów nie uznaje. Cud, miód i orzeszki. Marta Zalewska, rzeczniczka banku, wyjaśnia:
„Aion Bank nie pobiera żadnych opłat za przelewy w złotych i obcych walutach – lokalnych i międzynarodowych. Co więcej, w przypadku przelewów walutowych są one przeliczane po kursie międzybankowym, bez prowizji i spreadów”.
Ale dodała, że w przypadku przelewów walutowych mogą wystąpić koszty banków pośredniczących, które są uzależnione od wysokości przelewu i opłat tych instytucji – w tym przypadku banku odbiorcy.
„Nie mamy wpływu na ich wysokość. Wspomniane koszty obciążają rachunek lub mogą pomniejszyć kwotę przelewu”
– tłumaczy Marta Zalewska. Wychodzi więc na to, że Aion Bank może i jest w smartfonie, jest ultranowoczesny i pachnący nowością. Ale podpięty jest do tych samych zgrzybiałych ze starości systemów, co wszystkie inne banki. I jak już się o tym wie, to cały czar „banku nowocześniejszego niż wszystkie” może prysnąć.
Jak szybko dojdzie przelew? Wszystko zależy od… waluty
To, jak szybko (i w jakiej cenie) przelew dojdzie z jednego do drugiego banku, zależy przede wszystkim od waluty przelewu oraz od tego, w którym kraju znajduje się bank odbiorcy przelewu. W Polsce banki są uczestnikami systemu Elixir, którego operatorem jest Krajowa Izba Rozliczeniowa. W tym systemie można przesyłać środki w złotych.
Z kolei na poziomie Unii Europejskiej funkcjonuje m.in. paneuropejski system rozliczeniowy STEP2, który umożliwia szybki i stosunkowo tani transfer środków w euro. Chodzi o tzw. przelewy SEPA. Do tej sieci należą wszystkie kraje członkowskie oraz Lichtenstein, Norwegia, Monako, San Marino, Islandia i Szwajcaria.
Przeczytaj też: Jak długo trzeba prowadzić działalność gospodarczą, żeby dostać w banku pożyczkę? Myślisz, że rok? W tym banku nawet 14 lat to za mało
Zarówno krajowy Elixir, jak i system służący do przelewów w euro w Unii Europejskiej, to tzw. systemy rozliczeniowe wraz z mechanizmem rozrachunku międzybankowego. Nie wchodząc w detale, to po prostu dobrze zaprojektowana siatka połączeń między europejskimi bankami, która pozwala na szybki (zwykle w ciągu jednego dnia roboczego) i stosunkowo tani (przelew w euro SEPA nie może być droższy od krajowego) transfer środków np. z banku w Polsce do banku w Portugalii.
Problem pojawia się, kiedy chcemy przelać pieniądze poza Unię Europejską (i kraje stowarzyszone) albo jeśli walutą nie jest złoty lub euro. Załóżmy, że wysyłamy przelew z banku polskiego do banku w Japonii, USA czy w Australii. Pisząc w uproszczeniu, nie ma systemu, który zapewniałby wszystkim bankom na świecie rozliczenie i rozrachunek w dowolnej walucie na takiej zasadzie jak systemy krajowe czy działające na poziomie Unii Europejskiej.
Dla takich transakcji rolę globalnego pośrednika pełni SWIFT (ang. Society for Worldwide Interbank Financial Telecommunication). Stowarzyszenie powstało w 1973 r. Początkowo zrzeszało ok. 200 banków z 15 krajów świata właśnie po to, żeby usprawnić i koordynować wymianę informacji między sobą. Obecnie SWIFT pośredniczy w transakcjach między bankami, domami maklerskimi, giełdami i innymi instytucjami finansowymi. W sumie należy do niego blisko 8300 instytucji finansowych z ponad 200 krajów.
Przeczytaj też: Dlaczego przelew waluty z banku do banku idzie kilka dni? I dlaczego nie wiadomo, ile za niego zapłacimy? To przez SWIFT. Ale idą zmiany!
Przelew SWIFT jest jak loteria
System SWIFT to tzw. sieć korespondencka. Żeby przelać pieniądze z banku polskiego np. do japońskiego, polski bank musi znaleźć pośrednika (tzw. bank-korespondent), który przekaże dalej „komunikat o przelewie”. Zwykle pośrednikami są banki działające w skali globalnej, bo to skraca czas „podróży” przelewu.
Ale może się zdarzyć, że jeden pośrednik nie wystarczy. Jeśli wysyłamy pieniądze do „egzotycznego” kraju, takich pośredników może być nawet kilku. Poza tym za każdym razem droga takiego samego przelewu (z tego samego banku w Polsce do tego samego banku za granicą) może być inna.
To dlatego trudno przewidzieć, kiedy przelew SWIFT dotrze do odbiorcy. Nie wiadomo też, ile ostatecznie zapłacimy za taki przelew. Wynika to z tego, że każdy pośrednik po drodze może uszczknąć swoją prowizję. Oczywiście klient banku zlecający taki przelew poprzez SWIFT powinien być o takiej możliwości wcześniej poinformowany.
Ekspert od przelewów, z którym rozmawiałem o „kuchni SWIFT” (prosił o anonimowość), powiedział mi, że z przelew SWIFT to rodzaj loterii. W większości przypadków droga realizacji jest stała, ale generalnie trudno oszacować w momencie zlecania, jaką drogą pójdzie, o ilu pośredników się otrze i ile będzie ostatecznie kosztował. Nic dziwnego, że taką furorę zaczęły robić kryptowaluty, które umożliwiają przesuwanie pieniędzy z jednego końca świata na drugi w ogóle bez pośrednictwa banków.
Przeczytaj też: Cyfrowe państwo i… bankowa kontrrewolucja. Bank żąda papierowego zaświadczenia z pieczątką. Podobno „tak jest wygodniej”. Dla kogo?
Długa albo krótka droga przelewu SWIFT
Wróćmy do pana Krzysztofa i jego problemu z przelewem frankowych z Aion Banku do Banku Millennium. Przed chwilą wyjaśniłem, jaką drogę (w systemie SWIFT) musi przejść przelew, by dotarł do banku za granicą (poza UE).
Ale przecież Aion Bank i Bank Millennium to banki działające w Polsce. „Jak to możliwe, że przy takiej transakcji też pojawił się pośrednik?” – pyta czytelnik. Niestety, nie ma to znaczenia. Jeżeli zlecamy przelew walutowy (z wyjątkiem przelewu w euro), musi on iść systemem SWIFT, którego filozofia zbudowana jest właśnie na pośrednictwie.
Można sobie oczywiście wyobrazić, że Aion Bank i Bank Millennium podpisują umowę, na mocy której tworzą specjalny kanał informatyczny do przesyłania środków we frankach szwajcarskich czy innych walutach między sobą w dwustronnej relacji – o ile jest to ekonomicznie uzasadnione.
Marta Zalewska z Aion Banku wyjaśnia, że koszt przelewu SWIFT może być niższy, a czas jego realizacji krótszy, jeśli np. bank odbiorcy ma tego samego korespondenta co bank nadawcy, albo bank-korespondent nadawcy ma bezpośrednią relację z bankiem odbiorcy, np. należy do tej samej grupy kapitałowej (bankiem-korespondentem Aion Banku jest JP Morgan). Dłużej i drożej będzie natomiast, jeśli bank odbiorcy ma innego korespondenta niż bank nadawcy. I zazwyczaj w tym wariancie pojawiają się koszty pośredników.
Ta cała zagmatwana sieć powiązań między bankami nie wyjaśnia, dlaczego pierwszy przelew zlecony przez pana Krzysztofa (70 franków) zaksięgował się w pełnej kwocie. Nie dostałem na to pytanie odpowiedzi. Koszt przelewu SWIFT może zależeć nie tylko od tego, przez ilu pośredników musi przejść, ale też od jego kwoty. Mam też sygnał od innego czytelnika, który przelał 20 franków z Aion Banku do banku BNP Paribas. W tym przypadku też zaksięgowała się pełna kwota. Z kolei pan Paweł wysłał 360 franków (z Aiona do Millennium) i zapłacił 25 franków prowizji.
Przelew walutowy nie do spłaty kredytu hipotecznego
Pan Krzysztof zapewne pomyślał sobie tak: mam konto w Aion Banku, w którym tanio kupię franki, więc przeleję je na konto frankowe w Banku Millennium, gdzie mam frankowy kredyt. I jeden, i drugi bank działają w Polsce, więc wszystko powinno pójść gładko. Niestety, tak to nie działa. Taki przelew pójdzie kanałem SWIFT, a więc przez pośredników. Stąd koszt 25 franków.
Przy spłacie kredytu walutowego lepiej kupić walutę w banku, w którym spłacamy kredyt (jeśli oferuje dobre kursy) albo np. w kantorze internetowym. Kantory potrafią za darmo i bez pośredników przelać pieniądze klientów, ponieważ wykorzystują inny mechanizm – tzw. przelewy wewnętrzne, które zwykle są darmowe i realizowane w czasie rzeczywistym.
Kantor ma rachunki w większości banków. Załóżmy, że klient ma rachunek we frankach szwajcarskich w banku A. Zleca kantorowi zakup 100 franków. Kantor ze swojego konta frankowego w banku A przelewa po prostu 100 franków na rachunek klienta. Za darmo i bez pośredników. To chałupnicza metoda i aż wstyd, że trzeba ją wykorzystywać w XXI wieku i erze blockchaina oraz internetu 5G.
Źródło zdjęcia: Pixabay