Czy głos w wyborach parlamentarnych, prezydenckich czy samorządowych moglibyśmy oddać za pośrednictwem… systemu bankowości elektronicznej? Na taki szalony pomysł – wybory „bankowe” – wpadła Fundacja Przedsiębiorczy Polacy. A może to nie jest wcale takie „od czapy”? Biorąc pod uwagę obecne pomysły polityków, by robić wspólnie z pocztą „wybory kopertowe” – pomysł na wybory przez przelew wydaje się szczytem innowacyjności
W maju powinniśmy pójść do komisji wyborczych, żeby wybrać prezydenta na pięcioletnią kadencję. A co z zagrożeniem koronawirusem? Rząd mówi: można przeprowadzić powszechne wybory – głosowanie korespondencyjne – organizowane przez Pocztę Polską. Ale jak to zrobić, unikając posądzeń o fałszerstwa? Jak dostarczyć karty do głosowania wszystkim, którzy chcieliby zagłosować, a niekoniecznie muszą być tam, gdzie ich pocztowa skrzynka?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Polska nie jest przygotowana na przeprowadzenie wyborów w inny sposób, niż tradycyjny. A przecież w erze internetu aż się prosi, żeby móc oddać głos w sieci – szybko i wygodnie. Tyle, że takich eksperymentów nie przeprowadza się tuż przed wyborami. Ta epidemia sporo nas nauczy i mam nadzieję, że jedną z lekcji będzie zaprojektowanie zdalnego systemu głosowania w wyborach.
Władza pozwala bankom na coraz więcej
Na dość ciekawą formułę głosowania korespondencyjnego wpadła Fundacja Przedsiębiorczy Polacy. Proponuje, by głosowanie przeprowadzać za pośrednictwem… banków. Pomysłodawcy wychodzą bowiem z założenia, że system bankowy jest sprawdzony, bezpieczny, niezawodny i szybki. Tu oczywiście można by polemizować z tym bezpieczeństwem (cyberataki) czy niezawodnością (awarie, skargi klientów). Ale to faktycznie sprawdzony system, przez system bankowości elektronicznej możemy założyć np. konto na ePUAP, które jest furtką do usług e-administracji.
Również prywatne firmy wykorzystują system bankowy do potwierdzania tożsamości swoich klientów. Mam na myśli usługę „mojeID”, która z grubsza polega na tym, że klient weryfikuje się przez bankowość elektroniczną i dzięki temu zyskuje zdalny dostęp do usług innych firm, np. medycznych. MojeID wdrożyła niedawno sieć prywatnych przychodni Medicover. Żeby klient mógł zdalnie zarezerwować wizytę czy mieć internetowy wgląd do „akt swojego zdrowia”, najpierw musi się fizycznie zweryfikować, czyli pójść do przychodni, pokazać dokument tożsamości i zapoznać się z regulaminem świadczenia usług. Dopiero wtedy otrzyma hasło dostępowe do systemu.
Ale dzięki usłudze „mojeID, potwierdzenia tożsamości można dokonać za pośrednictwem bankowości elektronicznej. Filozofia działania „mojeID” opiera się więc na zaufaniu, że banki bezbłędnie zweryfikowały tożsamość swoich klientów.
Przeczytaj też: Masz konto, ale bez karty debetowej? PKO BP i Alior Bank chcą wykorzystać pandemię koronawirusa, żeby ukartowić nieukartowionych. Będą chętni?
Przelew równa się twój głos
Jak zatem wykorzystać bank do przeprowadzenia wyborów? Zgodnie z pomysłem Fundacji Przedsiębiorczy Polacy, każdy z kandydatów zakładałby specjalne „wyborcze” konto w banku. Kwestią dyskusji jest, w którym. Każda osoba uprawniona do głosowania miałaby prawo wpłacić przelewem jednemu kandydatowi np. złotówkę. W sumie – to już pomysł ekipy „Subiektywnie…” – konto mogłoby być jedno dla wszystkich kandydatów, a wyborcy oddawaliby głos przelewając konkretną (co do grosza) kwotę, oddającą ich preferencję. Np. głos na kandydata X – 1,02 zł, głos na kandydata Y – 1,12 zł, a na kandydata Z – 1,22 zł.
Pamiętacie jeszcze tzw. przelewy autoryzacyjne, dzięki którym zdalnie można było założyć rachunek w innym banku bez wychodzenia z domu? Myślę, że o coś takiego chodzi pomysłodawcom, a więc przelew bankowy byłby formą oddania głosu. Od razu zapytacie: a co z tą przelaną złotówką? Też zapytałem o to Tomasza Pruszczyńskiego, szefa fundacji.
„Zwycięzca przekazywałby zebraną kwotę np. na służbę zdrowia albo cele charytatywne”
Można by też – to moja sugestia – zrobić przelew zwrotny albo wyborcy mogliby sobie tę złotówkę odliczyć od podatku. Pruszczyński uważa, że taki system rozwiązuje problem zagrożenia epidemicznego, bo przelew można zrobić z domu. Nie trzeba się też martwić o Polaków uprawnionych do głosowania, a mieszkających za granicą. Odpada też problem z głosowaniem poza miejscem zameldowania, bo internet nie zna granic.
Co zrobić, żeby jedna osoba nie oddała kilku głosów? Decydowałby pierwszy przelew w dniu wyborów wykonany na „konto kandydata”, pozostałe byłyby odrzucane, przez co eliminowane byłoby ryzyko fałszerstwa. A gdyby ktoś chciał głosować, ale oddać nieważny głos? Można by stworzyć dodatkowy rachunek na nieważne głosy.
Fundacja Przedsiębiorczy Polacy przekonuje, że wybory z wykorzystaniem systemu bankowego byłyby tańsze, no bo przecież nie trzeba angażować ludzi do pracy w komisjach wyborczych i drukować „lasu” papieru. Taki system byłby też szybszy niż tradycyjny czy korespondencyjny przeprowadzony metodą „kopertową”, bo głosy podliczałby system.
Przeczytaj też: Widmo bezrobocia zagląda w oczy nie tylko kredytobiorcom. Jak pomagać milionom Polaków, którzy wynajmują lub najmują mieszkania?
Co piąty Polak bez konta nie zagłosuje?
Ale pojawia się poważny problem: jak mają głosować ludzie, którzy nie mają konta w banku (to nawet 20% dorosłych Polaków) oraz ci, którzy je mają, ale nie korzystają z bankowości elektronicznej? Zdaniem pomysłodawców „bankowych wyborów”, można wykorzystać pocztę, na której przecież można zrobić przelew. Ale tu leży pies pogrzebany, bo to jednak oznacza konieczność wyjścia z domu. Nie można też powiedzieć, że system bankowy jest w 100% sterylny. Związek Banków Polskich cyklicznie podaje statystyki dotyczące skali wyłudzeń kredytów na podstawie skradzionej tożsamości.
Z drugiej strony: być może każdy Polak bez konta bankowego miałby wreszcie powód, by sobie takie konto założyć? A przecież da się to zrobić całkiem zdalnie, np. na selfie. A może na wybory można byłoby założyć każdemu Polakowi bezpłatny Podstawowy Rachunek Płatniczy? Taki, jaki banki muszą mieć w ofercie, bo żąda tego Unia Europejska?
Pomysłodawcy przekonują, że taki sposób zdalnego głosowania spełniałby konstytucyjną zasadę tajności, bezpośredniości i równości. Choć fundacja uważa, że zaproponowany przez nią system mógłby rozwiązać już obecny „kryzys wyborczy”, to ja nie podzielam tego entuzjazmu. Trzeba pamiętać o wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zakazuje grzebania w sposobie przeprowadzenia wyborów na pół roku przed ich datą.
„Po wdrożeniu takiego głosowania jesteśmy podziwiani na całym świecie za innowacyjność i poszanowanie demokracji. To rozwiązanie jest tak proste i bezpieczne, że aż się dziwię, że nikt na nie jeszcze nie wpadł, a na pewno go nie wdrożył”
– przekonuje Tomasz Pruszczyński. Co o tym sądzicie? Czy pomysł pt. „wybory przez przelew” jest wart rozważenia, czy raczej rodem z filmów science (tfu… political) fiction? Jakie są plusy, a jakie minusy takiego rozwiązania? Zapraszam do merytorycznej (nie politycznej) dyskusji 😉
Źródło zdjęcia: Pixabay/archiwum prywatne