Żaden punkt sprzedaży nie będzie mógł odmówić płatności gotówką – taką zmianę prawa proponuje prezes NBP. I chce ustawą przymusić sklepy i punkty usługowe do akceptacji „żywego” pieniądza. Co z płaceniem bezgotówkowym na festiwalach, w kasach samoobsługowych, w automatach, czy w sklepach internetowych? Jakie będą kary? I czy prezes NBP przypadkiem nie wymyślił sobie problemu, którego jeszcze w Polsce nie ma? Niekoniecznie. W Szwecji już nakręciła się spirala bezgotówkowa. I mają z tym problem
Pandemia zmienia nasze przyzwyczajenia płatnicze. Jeszcze rok temu z okładem w mniejszych miejscowościach można było mieć problem ze znalezieniem sklepu, w którym da się zapłacić kartą. Dziś w wielu miejscach wiszą kartki „rekomendujemy płatności bezgotówkowe”, a płacenie gotówką jest niemile widziane. Zdarzały się pojedyncze przypadki, w których sprzedawca odmawiał przyjęcia banknotu, domagając się płatności kartowej.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Prezes NBP, który w ostatnich miesiącach dał się poznać jako zwolennik szeleszczących banknotów i brzęczących monet, przechodzi do gotówkowej kontrofensywy. W piątek wypłynęła do mediów opinia Narodowego Banku Polskiego do ustawy o usługach płatniczych (można ją w całości przeczytać tutaj), a w niej propozycja, by… zobowiązać sprzedawców do akceptowania gotówki. Płatności w sklepach mają być obowiązkowo także gotówkowe.
Czy to byłaby duża zmiana? Przecież banknoty i monety już dziś są „prawnym środkiem płatniczym” w Polsce. I – powiedzmy sobie szczerze – są powszechnie akceptowane. Mimo pandemii łatwiej znaleźć miejsce, w którym nie da się zapłacić kartą, niż takie, w którym nie akceptują gotówki. Czy więc prezes NBP nie wymyśla sobie problemów, których nie ma (albo prawie nie ma)?
Płatności w sklepach także gotówką. Obowiązkowo!
NBP tłumaczy, że „celem regulacji jest zapewnienie ochrony konsumentów przed odmową przyjęcia przez przedsiębiorcę płatności gotówką i tym samym niemożliwością dokonania przez konsumenta zakupów lub skorzystania z usług wskutek braku akceptacji gotówki”. Prezes Adam Glapiński sprzedaje swój pomysł pod hasłem ochrony praw konsumenta i swobody wyboru. Chodzi o to, żeby przy płatności w sklepach klient nie był w żaden sposób nakłaniany do konkretnej formy. Wątpliwości? Jest kilka.
Po pierwsze: zasada jednolitej ceny. A co z promocjami? Odbiorca płatności w sklepach nie mógłby nakładać, ani pobierać jakichkolwiek dodatkowych opłat z tytułu przyjmowania zapłaty znakami pieniężnymi emitowanymi przez NBP, ani różnicować ceny w zależności od formy zapłaty. Pozornie wygląda to prosto. Problem w tym, że niektóre sieci – wespół z bankami albo organizacjami płatniczymi – organizują promocje i dają rabat przy płatności w sklepach kartą. Czy takich operacji ustawa zabroni? To ograniczałoby wolność gospodarczą. Poza tym byłoby łatwe do ominięcia – klient płaciłby tyle samo kartą lub gotówką, ale za płatność kartą dostałby punkty lojalnościowe, naklejki albo inną „nagrodę”, którą mógłby zamienić na darmowe zakupy w przyszłości.
Po drugie: co ze sklepami, w których są tylko kasy samoobsługowe? Nakaz równego traktowania gotówki i „bezgotówki” nie będzie bezwzględny i będzie zawierał dużo wyjątków. Chodzi nie tylko o płatności w internecie, gdzie siłą rzeczy trudno jest zapłacić gotówką (chyba że płacąc przy odbiorze), ale też o inne punkty, nie tylko samoobsługowe. Nakaz przyjmowania gotówki nie będzie obowiązywał w „miejscu prowadzenia działalności bez obecności personelu” (np. w automatach z biletami, czy przekąskami). Ale co ze sklepem, w którym jest personel, ale znajdują się w nim wyłącznie kasy samoobsługowe?
A co z festiwalami muzycznymi i innymi dużymi imprezami? Na Open’er od lat nie ma gotówki (można płacić kartą lub opaską przedpłaconą). W tłoku, po ciemku, wśród tysięcy ludzi to wygodniejsze i bezpieczniejsze – zarówno dla imprezowiczów, jak i sprzedawców. Czy gotówka wróci na imprezy? Na szczęście tu będzie kolejny wyjątek – imprezy masowe mają być z obowiązku akceptacji gotówki wyłączone, choć zdaniem NBP wymaga to „unormowania w odrębnych przepisach”.
Po trzecie: co będzie z „ale ja nie mam jak wydać reszty”? Nie wiemy w jaki sposób nowe prawo będzie definiowało brak możliwości odmowy zapłacenia gotówką. Czy sprzedawca będzie miał obowiązek wydać nam resztę przy płatności w sklepie gotówką? Dziś często sposobem zniechęcania nas do płatności gotówką jest stwierdzenie: „uuu, ze stówy to ja nie mam wydać”. I trzeba biegać do wszystkich okolicznych kiosków w poszukiwaniu sprzedawcy, który zgodzi się stówkę rozmienić na drobniejsze pieniądze”. A problem jest niewąski, bo coraz więcej bankomatów jest ładowanych wyłącznie wysokimi nominałami.
Po czwarte: jaka będzie sankcja? Każdy przepis może być martwy, jeśli nie przewiduje kar. Nie wiadomo czy i jakie karty widziałby NBP dla sklepów, które będą odmawiały akceptacji gotówki. Czy byłaby to sankcja finansowa, karna (roboty publiczne?), a może coś bardziej widowiskowego? Nie wiadomo.
Czy gotówka musi mieć obrońcę? Może w Polsce broni się sama?
Projekt prezesa NBP wpisuje się w strategię obrony gotówki, o której mówi już od jesieni i nawet starł się z Lordem Vaderem, czyli ministrem finansów, dla którego więcej gotówki, to mniejsze wpływy z podatków. „Bezgotówka” to mniejsza szara strefa, większa kontrola wydatków, dokładniejsze ewidencjonowanie obrotu gospodarczego. Gotówka to niezależność od banków, informatyki oraz dostaw energii i – co dla niektórych jest istotne – anonimowość. Banknoty można co najwyżej zgubić, albo mogą się uszkodzić. Nie zawiodą jednak, gdy zabraknie energii, albo system informatyczny „padnie”.
Patrząc na zapotrzebowanie Polaków na gotówkę trudno sobie wyobrazić, że mogłaby przestać być potrzebna w portfelach Polaków. W 2020 r. wykonaliśmy co prawda tylko 500 mln wypłat z bankomatów (nigdy do tej pory nie było ich tak mało), ale za to wypłacaliśmy większe kwoty. Średnia wypłata wyniosła 650 zł i była większa o 18%, niż w poprzednim roku. Na koniec roku wartość pieniądza gotówkowego w obiegu przekroczyła 320 mld zł. To aż o 80 mld więcej, niż na koniec 2019 r. Dla porównania: w Szwecji zapotrzebowanie na gotówkę od początku pandemii spadło o 20%, bo ludzie – siedząc w domach – kupowali przez internet.
Być może jednak – nawet jeśli nie grozi nam monopol płatności cyfrowych – warto chuchać na zimne? Wspomniana wyżej Szwecja jest symbolem dążenia do gospodarki całkiem bezgotówkowej i tam powoli zaczynają sobie zdawać sprawę, że przeszarżowali. Dziś 80% Szwedów płaci prawie wyłącznie kartami, a odsetek transakcji gotówkowych to tylko 6%. I Szwedzi mają problem. Mówi o tym w dopiero co opublikowanym wywiadzie dla „Obserwatora Finansowego” Stefan Ingves, prezes Riksbanku, szwedzkiego banku centralnego.
W Szwecji jest obowiązek przyjmowania gotówki przy płatności w sklepach. I co? „Omijają prawo. To niepokojące”
„Spacerując po szwedzkich miastach można obecnie zobaczyć wszechobecne kartki w restauracjach i sklepach informujące, że gotówki się nie przyjmuje, aby ograniczyć rozpowszechnianie się COVID-19. Badania wykazały, że ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa za pośrednictwem gotówki jest bardzo niskie. Prowadziliśmy w tej sprawie, razem z instytucją zdrowia publicznego i podmiotami rynkowymi, aktywną kampanię informacyjną, niestety bez większych efektów” – mówi prezes Ingves
„Malejące wykorzystanie gotówki skłoniło wiele firm, w tym banków komercyjnych, do przekształcenia się w podmioty całkowicie bezgotówkowe. Prawdę mówiąc, w Szwecji oddziały banków oferujące ręczną obsługę gotówkową klientów indywidualnych należą dziś do nielicznych. Moim zdaniem jest to zjawisko niepokojące. Taka sytuacja przysparza kłopotów osobom, które nadal chcą lub z jakichś powodów potrzebują korzystać z gotówki” – dodaje prezes Riksbanku.
Co ciekawe, w Szwecji – tak, jak w Polsce – banknoty są prawnym środkiem płatniczym. A więc powinny być wszędzie przyjmowane. I co? I nic. „Zasada ta może być omijana przez sklepy, restauracje i inne firmy, które wykorzystują w tym celu swobodę zawierania umów. Moim zdaniem nie należy pozwolić firmom o podstawowym znaczeniu, takim jak większe sklepy spożywcze, apteki i stacje benzynowe, na dyskryminację gotówki” – tłumaczy w wywiadzie dla „Obserwatora Finansowego” Ingves.
Tu chyba już działa sprzężenie zwrotne: im więcej jest miejsc, w których nie da się zapłacić gotówką – mimo że prawo teoretycznie zobowiązuje sklepy do jej przyjmowania – tym więcej ludzi dochodzi do wniosku, że nie ma co się kopać z koniem i trzeba przejść na płatności bezgotówkowe. To z kolei powoduje dalsze ograniczenie liczby miejsc, w których można zapłacić gotówką. U nas na razie jest odwrotnie: jeśli się chce mieć pewność, że uda się zapłacić za zakupy, to łatwiej ją uzyskać mając w kieszeni gotówkę, niż kartę.
Szwedzki BLIK: narzędzie szatana?
Ale tu nie ma żartów, bo karta – nomen omen – może się szybko odwrócić. Prezes Riksbanku wskazał ważny czynnik, który spowodował lawinowy odwrót od gotówki. To aplikacja przypominająca nasz BLIK, pozwalająca przesuwać pieniądze z telefonu na telefon w czasie rzeczywistym. W Szwecji to jest hit, który powoduje, że ludzie w transakcjach między sobą przestają potrzebować gotówki. A jeśli tak, to zaczynają kombinować jak by tu nie używać gotówki także na zakupach. Co ciekawe w Polsce płatności peer-to-peer via BLIK nie mogą się jakoś przebić do jaźni konsumentów.
„Szwedzkie banki wprowadziły aplikację płatniczą o nazwie Swish na smartfony, dzięki której można realizować płatności pomiędzy rachunkami w różnych bankach w czasie rzeczywistym. To rozwiązanie zrobiło furorę, zwłaszcza jeśli chodzi o rozliczenia między osobami fizycznymi. Parę tygodni temu widziałem wyniki ankiety, według której troje na czworo Szwedów korzystało w poprzednim tygodniu z aplikacji Swish” – mówi prezes Riksbanku.
Szwedzi widzą następujący problem: jeśli gotówka trafi do skansenu, to nie tylko nie będzie używana na co dzień, ale też nie da się do niej wrócić w sytuacjach kryzysowych. „Infrastruktura obsługi gotówkowej skurczyła się, przez co płatności coraz bardziej uzależniają się od sieci energetycznej i łączy internetowych. Z perspektywy utrzymania płatności czy gotowości kryzysowej ważne jest zachowanie infrastruktury gotówkowej na odpowiednio wysokim poziomie (…) Usługi gotówkowe, takie jak punkty podejmowania i deponowania gotówki, muszą być dostępne dla wszystkich. Podobnie, podmioty świadczące podstawowe usługi powinny zachować zdolność do posługiwania się gotówką w normalnych warunkach, skoro oczekujemy od nich takiej zdolności w warunkach nadzwyczajnych”.
W Szwecji już „pozamiatane”? Na ratunek cyfrowa e-korona. A w Polsce?
Tylko jak je do tego zmusić, skoro Szwedzi mają już wdrukowane do głów umiłowanie płatności bezgotówkowych lub mobilnych? Szwedzki bank centralny ma na to przynajmniej pół rozwiązania. Chce udostępnić społeczeństwu łatwą w użytkowaniu (bo w smartfonie) cyfrową walutę banku centralnego (ang. central bank digital currency, CBDC). Dzięki niej płatności w sklepach mogłyby być wciąż cyfrowe, ale nie „bezgotówkowe”.
Będzie to e-korona, którą będzie się płaciło tak, jak płaci się kryptowalutami. Ma to być uzupełnienie lub zamiennik gotówki dla tych obywateli, którzy już jej nie będą chcieli używać. E-koronę będzie można wymieniać na gotówkę oraz na odwrót po sztywnym kursie. Do jej przekazywania ze smartfona na smartfon nie będzie potrzebne pośrednictwo banku. Projekt jest jeszcze w fazie testów, ale być może to będzie ratunek dla gotówki w kraju, w którym większość ludzi się już od niej odzwyczaiło?
Przykład Szwecji pokazuje, że jakkolwiek wydaje się, że daleko nam jeszcze od bezgotówkowego społeczeństwa, to być może obawy prezesa NBP nie są wcale tak całkiem wydumane. Zła wiadomość dla Adama Glapińskiego jest taka, że tu nie pomoże wpisanie do prawa obowiązku przyjmowania gotówki. Każde prawo można ominąć. Tym niemniej warto pilnować, żeby w Polsce nie zaczęło się nakręcać takie „antygotówkowe” sprzężenie zwrotne, jak w Szwecji. To co, na sobotnie zakupy tym razem idziemy z gotóweczką?
Czytaj też: Misja – wykosić gotówkę. Czy pandemia zmieni trwale nasze nawyki płatnicze?
Czytaj też: Ważna zapowiedź giganta płatności. Kryptowaluty trafią pod strzechy?
źródło zdjęcia: PixaBay/NBP