25 września 2020

Czy premier Morawiecki będzie jak Margaret Thatcher: zlikwiduje górnictwo? Znów rozgorzał wielki spór o węgiel. Czy powinniśmy szybko ograniczyć jego wydobycie?

Czy premier Morawiecki będzie jak Margaret Thatcher: zlikwiduje górnictwo? Znów rozgorzał wielki spór o węgiel. Czy powinniśmy szybko ograniczyć jego wydobycie?

Polska ma zamykać kopalnie w znacznie szybszym tempie, niż planowano – zadecydował rząd. I tak rozgorzał wielki spór o węgiel. Związkowcy odpowiedzieli pogotowiem strajkowym, być może górnicy przyjadą protestować do Stolicy. Czy rządowi należą się pochwały, że w końcu podjął męskie decyzje w kierunku zerwania z uzależnieniem polskiej produkcji prądu od węgla? A może jest tak, że bez węgla Polska sobie nie poradzi? Czy i ile zaoszczędzimy, gdy pozbędziemy się „czarnego złota”? 

Do niedawna wydawało się oczywiste, że Polska nie może szybko zrezygnować z węgla, bo jeśli zamkniemy kopalnie i wyłączymy elektrownie węglowe (z których trzy to prawdziwe „nówki”, oddane dopiero do użytku: Opole, Kozienice, Jaworzno), to zostaniemy bez prądu. W końcu z węgla produkujemy 80% płynącej do gniazdek elektryczności. Ale otoczenie się zmienia i powoduje, że z szybkim odejściem od produkcji energii z węgla musimy jednak zacząć się oswajać. Ocieplenie klimatu przyspiesza, a technologie pozwalające produkować prąd z wiatru, wody i słońca – tanieją.

Zobacz również:

Efekt? Nawet Chiny, czyli największy emitent CO2 na świecie (wpuszcza do atmosfery 10 mld ton rocznie, gdy np. Polska – 300 mln ton), ogłosiły w tym tygodniu, że do 2060 r. będą krajem neutralnym klimatycznie, co oznacza, że zrównoważą do zera bilans emisji CO2. To tak jakby piekło zamarzło.

Czytaj też: Nadchodzą „klimatyczne” zmiany w twojej firmie. Nie chodzi o wizerunek, lecz o pieniądze. Jak zmienią się biura i biurka?

W tym kontekście polski rząd obudził się z ręką w nocniku. Strategia „na przeczekanie” (czyli zakładająca, że elektrownie węglowe same „wymrą” ze starości i zostaną zastąpione przez ekologiczne źródła prądu) nie wchodzi już w grę. Pojawiła się więc przyjęta we wrześniu Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. firmowana przez ministerstwo klimatu. W jej podsumowaniu na rządowych stronach internetowych słowo „węgiel”, ani „górnictwo” nie pada ani razu, a w samej prezentacji krótki fragment o węglu jest na ostatniej stronie.

Za to jest tam informacja, że udział węgla w polskiej energetyce ma wynieść w 2040 r. zaledwie 11-28% zamiast obecnych 80% Przedstawiciele górniczych związków zawodowych wpadli we wściekłość. „Nie akceptujemy tego dokumentu. Plany trzeba zmienić, bo oznacza koniec przemysłu węglowego na Śląsku” – ostrzegają związkowcy. Jako pierwsze do zamknięcia wyznaczono kopalnie Ruda w Rudzie Śląskiej i Wujek w Katowicach.

Czytaj też: Koronawirus przyspieszy rozwód Polski z węglem? Firmy energetyczne już czekają na deszcz pieniędzy z Unii, ceny ich akcji rosną. A jak zmienią się rachunki za prąd

Czytaj też: To już pewne: ceny prądu będą „rozmrażane”. Kto zapłaci więcej i o ile? I czy porażka rządu w „zamrażaniu” ma jakieś dobre strony?

Rząd gwałtownie przestawia zwrotnicę. Co się stało?

Do niedawna rząd twierdził, że węgiel to gwarancja bezpieczeństwa energetycznego Polski. Mamy własny surowiec, którego nie musimy – w przeciwieństwie do ropy naftowej, czy gazu importować. I że choć jest drogi, to jest nasz, własny. I jest to cena naszej suwerenności. Co się zmieniło?

Po pierwsze: przez kryzys gospodarczy spada zużycie energii elektrycznej – mniej więcej o 6-8% w skali roku. Wraz z nim spada zużycie węgla. Rosną zapasy na zwałach, firmy energetyczne kredytują kopalnie kupując węgiel na zapas, po czym trafia on do „magazynów”. Ale co mają z tym węglem zrobić?

Wydobycie węgla w Polsce spada, ale coraz więcej węgla sprowadzamy z zagranicy, bo jest tańszy. W 2019 r. wykopaliśmy 61 mln ton węgla kamiennego i 16,7 mln  ton sprowadziliśmy z zagranicy, przede wszystkim z Rosji – razem to 77,7 mln ton. Dla porównania: w 2009 r. wykopaliśmy 83,4 mln ton węgla, a import wyniósł 9,4 – razem to 92,8 mln ton. W dodatku będziemy go potrzebować coraz mniej, bo stare elektrownie będą wyłączane.

Po drugie: prąd z elektrowni węglowych jest za drogi. Zgodnie z prawem energetycznym jeśli w jednym mieście stoją dwie elektrownie: jedna nowoczesna, produkująca tani prąd, a druga stara, węglowa, to pierwszeństwo w dostępie do wpuszczenia prądu w obieg, ma to tańsze źródło:  a więc najpierw wiatraki, fotowoltaika, gaz, a dopiero potem elektrownie węglowe – ma to chronić konsumentów i przemysł przed wzrostem cen energii. 

A prąd z węgla jest drogi, bo jesteśmy w Unii Europejskiej, która chce być w światowej awangardzie walki z ochroną klimatu i mocno dociąża każdą fabrykę i elektrownię, która emituje CO2. Jeśli ktoś chce kopcić, musi płacić. Największy w Polsce koncern energetyczny PGE szacuje, że w tym roku wyda astronomiczną liczbę 6 mld zł na koszty zakupu „bonów” uprawniających do emisji CO2 ze spalanego węgla. 

Po trzecie: Unia Europejska dopłaci 60 mld zł do zamykania kopalń. Rząd mówi „teraz albo nigdy”, bo Unia Europejska chce nam dać 60 mld zł na transformację Śląska, pod warunkiem, że skończymy z węglem. Kopalnie i tak trzeba będzie zamykać, bo – jak mówi były minister gospodarki i ekspert w sprawach górnictwa Janusz Steinhoff – węgiel za 20 lat i tak się skończy. A przynajmniej ten, który jeszcze opłaca się wydobywać. Lepiej więc wziąć unijne pieniądze i nieco przyspieszyć zamykanie kopalń, niż ich nie wziąć i też musieć je zamykać, tylko trochę później.

Po czwarte: inwestycje w prąd z wiatru i słońca potaniały. Jeszcze kilka lat temu budowanie wiatraków, czy farm paneli słonecznych mogło się opłacić tylko w warunkach dopłat rządowych. Teraz technologie potaniały na tyle, że prąd wyprodukowany ze źródeł odnawialnych – wliczając wartość inwestycji początkowej – bywa tańszy, niż ten z węgla. A więc zaczyna opłacać się inwestować w prąd „zielony”, a nie „czarny”. Unia Europejska wspiera np. budowę ogromnych i bardzo drogich  farm na morzu, do czego szykuje się także Polska.

Dowiedz się więcej: Czy jesteśmy skazani na drogi prąd? Z jego powodu wzrosną ceny wszystkiego. Kto jest temu winny: wolny rynek czy polityka rządu?

Oto grafiki, które pokazują średnie ceny prądu w pierwszym półroczu w naszym regionie: w hurcie i w detalu. Ceny w hurcie są w Polsce najwyższe, co odzwierciedla wysokie koszty produkcji. Ceny detaliczne uzależnione są od różnych dodatkowych opłat (podatków, akcyzy, ale też opłat na wspieranie OZE).

 

Górnicy zaproponowali, by ograniczyć import energii z krajów ościennych, w tym taniej „zielonej” energii z elektrowni wodnych ze Szwecji, czy z niemieckich wiatraków. Energia, która do Polski wpływa, obniża średnie ceny, przez co „węglówki” przestają być konkurencyjne. Droga energia z węgla już teraz mobilizuje firmy i konsumentów do inwestowania we własne źródła prądu, przede wszystkim fotowoltaikę, co jeszcze bardziej obniża popyt na węgiel. I koło się zamyka. To tak, jakby zatrzymać import tanich brzoskwiń z Hiszpanii, żeby klienci musieli kupować drogie, polskie. To nie przejdzie.

Czytaj też: Białoruś otwiera elektrownię atomową, Węgrzy też budują. A my ciągle w lesie. Czy bez własnej „atomówki” grozi nam energetyczny dramat?

Czytaj też: Polsko-niemiecki pojedynek klimatyczny. Kto bardziej truje atmosferę na Ziemi: my czy oni? I co z tego wynika dla obywateli?

Dlaczego górnicy muszą nam wydobywać tak drogi węgiel?

Polskie górnictwo może by i jakoś dawało radę, ale dobija je to, że węgiel z zagranicy jest tańszy (i to nawet doliczając koszty transportu). A dlaczego jest tańszy? Bo koszty produkcji w Rosji, czy w Kolumbii są niższe, a sam węgiel jest lepszy (ma lepsze parametry techniczne, np. mniej siarki).

Jak to wygląda w liczbach? Polski węgiel z uwzględnieniem kosztów wydobycia kosztował w ubiegłym roku ok. 350 zł za tonę. Węgiel na światowych giełdach kosztował 200 zł za tonę. Czyli przepłacamy 150 zł na każdej tonie! Ma to odzwierciedlenie w cenach prądu na wklejonych wyżej infografikach o cenach hurtowych.

Kto kupuje wraży, importowany węgiel? Do niedawna wszyscy – prywatne składy węgla, które sprzedają go osobom prywatnym (węgiel to główne źródło ciepła dla 5,7 mln na 13,4 mln gospodarstw domowych w Polsce), spółki Skarbu Państwa (choć ostatnio dostały wytyczne, że mają to ograniczyć), czy kilkaset lokalnych elektrociepłowni, należących do władz samorządowych.

Ale polskie górnictwo niejedno ma imię. Głośno krzyczy głównie państwowy sektor górniczy, którego rdzeniem jest Polska Grupa Górnicza zatrudniająca 40.000 z ok. 70.000 górników w Polsce. Poza PGG są jeszcze kopalnie prywatne np. Silesia, czy Bogdanka (kontrolowana jeszcze kilka lat temu przez OFE, dziś w rękach państwowej Enei). Pracownicy tych zakładów wcale nie palą się do protestów, bo już teraz pracują na zasadach wolnorynkowych.

Ale PGG to największa firma górnicza w Europie, która ma niespotykaną w skali świata zdolność do przepalania pieniędzy, a jej pracownicy w porównaniu do kolegów z innych zakładów mają dużo lepsze warunki pracy – zawsze mogli liczyć na pomoc rządu.

W ostatnich latach (zaczęło się wiosną w 2016 r.) kilka spółek energetycznych zrzuciło się w sumie kwotą 400 mln zł, żeby uratować bankrutującą Kompanię Węglową, przemianowaną później na Polską Grupę Górniczą. Wkrótce sytuacja się powtórzyła i znów trzeba było dosypać kilkaset milionów złotych. I teraz znowu: PGG, rękami ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, wyciąga ręce po pieniądze, tym razem do Polskiego Funduszu Rozwoju. Ale jego szef Paweł Borys mówi: „najpierw pokażcie plan restrukturyzacji kopalń”.

I wie co mówi. PGG ma ogromne koszty pracownicze – koszty wynagrodzeń to połowa kosztów grupy – jakieś 4 mld zł rocznie, niezależnie od tego, czy firma zarabia, czy nie. Ostatnia podwyżka pensji górników średnio o 6% była w lutym. Koszt? Dodatkowe 270 mln zł rocznie. Tymczasem PGG ma problemy ze sprzedażą węgla, nadprodukcją i „jedzie” na stratach. I jest tak, że cała Polska stała się zakładnikiem 40.000 górników, pracowników PGG. A może należałoby powiedzieć, że po prostu grupy najbardziej aktywnych związkowców?

Kto za to płaci? Bezpośrednio spółki, które zrzucają się na pomoc dla PGG (firma należy m.in. do PGNiG, PGE, Węglokoksu, PFR, Enei), ale pośrednio my wszyscy. Według raportu think-tanku WISE Europa każdy Polak dokładał w ostatnich 26 latach mniej więcej 1.900 zł rocznie do górnictwa: na restrukturyzację, przywileje emerytalne dla górników, deputaty, czternastki. Zamiast wymyślić dla węgla jakąś alternatywę, władowaliśmy tony złotówek w kopalnie.

W sumie, według raportu „Ukryty Rachunek za Węgiel”, w latach 2013-2016 Polska wydawała 8 mld zł rocznie na wsparcie górnictwa i energetyki węglowej. W latach 2017-2030 kwota ta może wzrosnąć do ponad 11 mld zł.

Jak przestać dopłacać do węgla?

Jak przestać dopłacać do węgla, a w konsekwencji wymusić zmiany w polskiej energetyce? Zapewne potrzebne byłoby urealnienie kosztów produkcji, obniżka pensji o 30%, zawieszenie „czternastek” i zamknięcie nierentowych kopalń – jednym słowem urynkowienie „państwowej” części górnictwa. Dokładnie taki plan zaproponował rząd w lipcu (czego się potem wypierał), ale jego przedstawiciele niemal zostali wywiezieni na taczkach. Dziś – z wspomnianych na początku czterech powodów – pomysł likwidacji kopalń wraca. Ostatnia kopalnia węgla miałaby działać nie dłużej niż do 2036 r.

Jakie to miałoby skutki dla regionu? Sektor okołogórniczy to ok. 250.000 miejsc pracy. Czy ci ludzie zostaną bez zajęcia? O to raczej nie należy się martwić (choć rząd powinien zapewnić jakieś działania osłonowe), bo do tej pory raczej brakowało w Polsce wykwalifikowanych specjalistów. Śląsk jest uprzemysłowionym regionem i jest w stanie wchłonąć zwiększoną podaż pracy.

Prof. Marek Szczepański, socjolog specjalizujący się w śledzeniu zmian społecznych wśród górników z Uniwersytetu Śląskiego, mówił portalowi Wnp.pl: „Potrzebny jest czytelny program dla branży górniczej z jasnym wskazaniem, które z kopalń muszą zostać zlikwidowane”. I dodał – nie wiem czy zupełnie poważnie – że „zamykanie kopalń będzie trudne np. dla pijalni piwa. Te w dzielnicach górniczych mogą upaść, bowiem po likwidacji kopalń zabraknie im klienteli”.

Do niedawna były minister gospodarki Janusz Steinhoff szczycił się tym, że udało się za jego kadencji zamknąć więcej kopalń niż Margaret Thatcher. Dziś kontekst zamykania szybów jest oczywiście inny, ale obecny premier Mateusz Morawiecki ma szanse przegonić i ministra Steinhoff i premier Thatcher. I rachunek jaki wystawiłaby mu za to historia, byłby pozytywny.

źródło zdjęcia: YouTube Kancelaria Premiera, YouTube, Śląsko-Dąbrowska Solidarność

Subscribe
Powiadom o
26 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
krzysztof
4 lat temu

zlikwidowac raz i koniec.Nie moze jedna branza dlawic kraju od 30 lat zarabiajac wiecej niz srednia krajowa nic nie dajac de facto krajowi…pytanie czy ten rzad da rade to zrobic? dotychczas zadnemu sie nie udalo…

Admin
4 lat temu
Reply to  krzysztof

Jak to nic nie dając? Smog przecież dają 😉

krzysztof
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

smog daja piece kopciuchy a nie kopalnie:)mozna zamknac kopalnie i dalej palic w piecu g… i smog nie zginie…w Krakowie np smog zawdzieczamy w duzej mierze temu co wiatr przywiewa z poludnia, polozeniu miasta itp itd, wiec problem jest bardziej zlozony

Admin
4 lat temu
Reply to  krzysztof

Zgoda, kopciuchy bardziej, niż elektrownie, ale jak się zlikwiduje węgiel, to kopciuchy też przestaną dymić

anonymous
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Przestaną? To ze spalania śmieci nie ma dymu?

Pan Krzysztof
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Jakim węglem pali się w domu, w elektrowni, a jakim w hucie?

Krzysztof M.
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

prund do kompa na razie tyż. Jak szybko zamkniem, wiatru w Deutsch nie bedzie to nie popiszem

dariusz
4 lat temu

węgiel z elektrowni węglowych jest za drogi – raczej prąd z elektrowni węglowych jest za drogi

Admin
4 lat temu
Reply to  dariusz

A tak, poprawiam

Krzysztof M.
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

prąd z elektrowni węglowych jest za drogi bo trzeba dotować ten z OZE

Jacek
4 lat temu

Pojęcie polskiej Tchatcher zostało w 2015 ośmieszone…

gosc
4 lat temu

Taaak, likwidujmy,zamykajmy, najlepiej cale to niedorzecze zwane Polska, a wlasciwie jego nierozkradzione resztki zamknac i bedzie spokoj.( To ironia jakby sie ktos nie domyslal).
Tymczasem Niemcy na potege kupuja nasz wegiel, zatapiaja i robia zapasy na chwile, kiedy sie okaze,ze oze sa tak niewydajne,ze bez C siedzimy w sredniowieczu.
Polak potrafi – wylac dziecko z kapiela.

Admin
4 lat temu
Reply to  gosc

240 zł za 1 MWh prądu z węgla. 60-120 zł za 1 MWh prądu z OZE. Rachunek zaczyna być prosty

and
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

W godzinach wieczornych gdzie jest pik konsumpcji energii elektrycznej – jak Pan chce zapewnic ciaglosc dostaw? Aby odejsc od wegla nalezy zmienic linie przesylowe, wybudowac wiecej elektrowni szczytowo-pompowych, przygotowac model rozporoszony dostwa energi z paneli PV itd itp. To wymaga strategicznego podejscia. Bo ze w Polsce nie powstanie zadna elektrownia atomowa to chyba oczywista oczywistosc – dodam, ze na chwile obecna taka 'inwestycja’ jest nieoplacalna rozpatrujac scenariusze alternatywne. Znajac zycie – kopalnie same sie wygasza, a Polacy beda importerem pradu z krajow osciennych. Co za roznica, czy sie importuje wegiel do produkcji pradu czy juz sam prad. Uwazam, ze w… Czytaj więcej »

Marcin
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Panie Macieju, a jakby tak odjąć koszty unijnych certyfikatów itp od kosztów kopalń jednocześnie odejmując dopłaty jakie otrzymują producenci oze, to jakby ten rachunek wyglądał?

Krzysztof M.
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Jest taki portal wysokie napięcie, polecam dużo ciekawostek na temat energetyki, w tym OZE.

Admin
4 lat temu
Reply to  Krzysztof M.

Oczywiście, też polecamy, poza wszystkim mają tam świetne grafiki

Jacek
4 lat temu
Reply to  gosc

Tę urban legend z zatapianiem węgla już słyszałem… ale w wersji, że ten proceder prowadzili Anglicy.

Pan Krzysztof
4 lat temu

Po pierwsze o jakim rodzaju węgla autor pisze? Przeciętny zjadacz chleba nie rozróżnia jego rodzajów i zastosowania. Sam CO2 nie jest szkodliwy, a większość czytelników utożsamia słowo węgiel z dymiącymi kominami domków jednorodzinnych i starych kamienic.Same kominy np. elektrociepłowni emitują nieporównywalnie miej pyłów i szkodliwych związków niż piece domowe z powodu wykorzystywania elektrofiltrów oraz w pełni kontrolowanych parametrów procesu spalania. W odchodzeniu od węgla nie chodzi o ekologię, tylko o wyprzedaż resztek mienia i uzależnienie energetyczne. Zamiast sprzedawać kopalnie można unowocześnić energetykę np. poprzez gazyfikację węgla. W latach ’90 wiele fabryk poszło za bezcen z powodu utraty płynności lub braku… Czytaj więcej »

Karol
4 lat temu
Reply to  Pan Krzysztof

Sam CO2 nie jest szkodliwy, ale jest gazem cieplarnianym, a zatem przyczynia się do zmian klimatycznych na Ziemi.

anonymous
4 lat temu

Artykuł przygotowany na zlecenie TVPiS ale niewiedzieć czemu trafił na SoF. Tylu bzdur na raz dawno tu nie było.

RobS
4 lat temu
Reply to  anonymous

A może więcej konkretów? Komentarz dokładnie w stylu TVPiS – rzucią kalumnie i niech się dzieje…

anonymous
4 lat temu
Reply to  RobS

Tak w skrócie: KWK Ruda nie istnieje. To sztuczny, niedawno powstały administracyjny twór a już chcą zamykać. Inwestycje w prąd z wiatru i słońca potaniały ale nie tyle że rząd dopłaca ale tyle że niemcy pozbywaja się wiatrakow. Przywóz złomu jest tańszy niż wyprodukowanie całej farmy od zera. „To tak, jakby zatrzymać import tanich brzoskwiń z Hiszpanii, żeby klienci musieli kupować drogie, polskie. To nie przejdzie.” Na ukrainie to przeszlo tylko zamiast broskwiń z Hiszpanii podstawiamy samochody z UE. „A dlaczego jest tańszy? Bo koszty produkcji w Rosji, czy w Kolumbii są niższe, a sam węgiel jest lepszy (ma lepsze parametry techniczne, np. mniej siarki).” No właśnie ruski węgiel to najbardziej zasiarczony… Czytaj więcej »

Yaro
3 lat temu

Ewidenty artykul na zlecenie ekoterrorystow. Droga energia z węgla już teraz mobilizuje firmy i konsumentów do inwestowania we własne źródła prądu, przede wszystkim fotowoltaikę,, Teza z artykulu. hmm energia z wegla jest droga poniewaz zostala obciazona biurokratyczna kara w postaci oplaty za emisje co2 gdyby jej nie bylo byla by w hurcie tansza jak energia z wiatrakow i paneli. Pytanie do wczesniejszej tezy Jak po oplaceniu takich kar mam miec jeszcze pieniadze na wymiane zrodla z weglowego na panele ?? hmmm unijne absurdy

Yaro
3 lat temu

hahah jak doczytalem artykul to sie malo nie posikalem ze smiechu. Na samym koncu zaproponowal jak przestac doplacac do gornictwa i napisala ze trzeba obnizyc wyply o 30 %. Chopie ostatniej wyply mialem 4200 jak ty chcesz zeby na dole nak…rwial za 2900 to pass i wole isc do biedry, gornictwo zamyka sie samo. Jest jeden sposob zeby przestac doplacac do gornictwa obnizyc podatki do poziomu podatkow na wegiel z Hiszpani np oraz wyczysci administracje bo tam sa synekury dla rodzin zarzadcow z warszawy za niemale wyplaty przyklad syna premier Szydlo i jego pracy w Ergu. Wiec tym sie zajmij… Czytaj więcej »

Yaro
3 lat temu

usuwane komentarze artykul na zlecenie ekoterrorystow fikcyjne dane do artykulu. Szczucie na gornikow

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu