Studenci płatnych kierunków lekarskich mogą już ubiegać się o preferencyjny kredyt na sfinansowanie czesnego. Do „wzięcia” jest 20 000 zł na semestr studiów, a spłata rozpoczyna się po 12 latach od zakończenia nauki. Część odsetek za studenta spłaci specjalny fundusz przy BGK, a po spełnieniu dwóch warunków kredyt może być całkowicie umorzony. Ale czy kredyt dla studentów medycyny wystarczy, by poprawić sytuację kadrową w polskiej służbie zdrowia? Mam sporo wątpliwości
Blisko 186 000 – tylu lekarzy i dentystów pracowało w zawodzie na koniec czerwca 2022 r. – podaje Naczelna Izba Lekarska. Na pierwszy rzut oka sporo, ale jeśli zajrzymy do danych OECD, okazuje się, że w Polsce (dane za 2020 r.) na 1000 mieszkańców przypada 2,4 lekarzy. Średnia dla Unii Europejskiej to aż 3,4. Tutaj Monika Madej policzyła, ilu brakuje w Polsce lekarzy i czy wystarczająco dobrze im płacimy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Co chwilę z różnych miejsc Polski płyną sygnały o katastrofalnej sytuacji kadrowej w służbie zdrowia, o zamykaniu oddziałów, a nawet całych szpitali. Zwykle tłumaczy się to kiepskimi zarobkami i warunkami pracy. Nic więc dziwnego, że lekarze, zwłaszcza młodzi, wolą pracować „u Niemca”.
Ale to tylko częściowo wyjaśnia przyczyny problemu. Nie tyle chodzi bowiem o brak lekarzy, co o nieefektywny system ich kształcenia. Jego główne grzechy wyłożył w tym artykule dr Jerzy Friediger, były członek prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej.
Braki kadrowe w służbie zdrowia uwidoczniły się zwłaszcza po wybuchu pandemii. Powstała giełda pomysłów na to, skąd wziąć medyków. Np. posłanka PiS Joanna Lichocka apelowała do Niemców, by oddelegowali polskich lekarzy do pracy w Polsce. Był też pomysł, częściowo zrealizowany, by lekarzy wziąć w „w kamasze”, czyli siłą oddelegować na odcinek covidowy.
Wówczas też przyspieszono prace nad ułatwieniem dostępu do pracy w zawodzie dla lekarzy spoza Unii Europejskiej. Z kolei lekarze postulowali, by odciążyć ich od papierkowej roboty, zatrudniając medycznych asystentów.
Rząd proponuje kredyt na sfinansowanie studiów lekarskich
Do listy powyższych pomysłów na zwiększenie liczby lekarzy rząd dorzuca teraz kolejny: preferencyjny kredyt na sfinansowanie płatnych studiów lekarskich. Będzie można się o niego ubiegać od 18 lipca. No to zajrzyjmy do szczegółów.
Za kredytami stoi Fundusz Kredytowania Studiów Medycznych, którego operatorem jest Bank Gospodarstwa Krajowego. Z preferencyjnych kredytów mogą skorzystać studenci płatnych studiów na kierunkach lekarskich prowadzonych w języku polskim. Na tę chwilę wnioski można składać tylko w Banku Pekao, ale wkrótce zapewne lista banków się wydłuży.
Wniosek należy dostarczyć do banku maksymalnie 21 dni od rozpoczęcia semestru (dla studentów wnioskujących o kredyt na 2022/2023 ) lub do 30 września (za rok akademicki 2021/2022). Kredyt będzie wypłacany maksymalnie przez 6 lat w dwóch transzach rocznie bezpośrednio na rachunek uczelni.
Maksymalna kwota kredytu na dany semestr będzie ogłaszana co roku przez ministra zdrowia. W roku akademickim 2022/2023, czyli od 1 października 2022 r., wynosić będzie 20 000 zł, czyli na cały rok można pożyczyć 40 000 zł. Przy założeniu, że kwota semestralnych transz w przyszłości się nie zmieni, student będzie mógł pożyczyć na całe studia maksymalnie 240 000 zł. W przypadku studentów, którzy rozpoczęli studia rok temu, maksymalna kwota kredytu na jeden semestr wynosi 18 000 zł.
Oprocentowanie kredytu jest zmienne. Oblicza się go według wzoru: 1,2 stopy redyskonta weksli NBP (obecnie to 7,86%) plus nie więcej niż 2 pkt proc. marży. Razem daje to 9,86% w skali roku. Dokładnie taką stawkę zaoferuje Bank Pekao, czyli jedyny jak na razie bank uczestniczący w tym programie.
Student o spłacie kredytu może zapomnieć nawet na 18 lat! Nie spłaca bowiem kredytu w czasie 6 lat studiów oraz 12 lat po ich zakończeniu. W tym czasie odsetki od kredytu spłacane są ze środków Funduszu Kredytowania Studiów Medycznych. Ale po 18 latach trzeba zacząć zwracać dług. Na spłatę student, a wtedy już lekarz – ma aż 12 lat. Ale i wtedy spłatę 50% odsetek bierze na siebie wspomniany fundusz.
Co chyba najciekawsze, kredyt może być w całości umorzony, jeśli przyszły lekarz-kredytobiorca spełni dwa warunki. Pierwszy jest taki, że w ciągu 12 lat od ukończenia studiów przepracuje w publicznej służbie zdrowia na terytorium Polski co najmniej 10 lat (12-letni okres się skraca, jeśli kredyt zostanie udzielony na mniej niż 6 lat studiów).
Drugim warunkiem jest uzyskanie tytułu specjalisty w dziedzinie uznanej za priorytetową w dniu rozpoczęcia przez lekarza szkolenia specjalizacyjnego. Lista priorytetowych specjalizacji znajduje się w Rozporządzeniu Ministra Zdrowia z 30 czerwca 2020 r. Na tę chwilę liczy 22 pozycje. Jeśli planujecie skorzystać z kredytu, ale nie zamierzacie iść na jedną z poniższych specjalizacji, nie będziecie mogli liczyć na umorzenie kredytu (choć za kilka lat lista może się zmienić).
Na liście priorytetowych specjalizacji znajdują się obecnie: anestezjologia i intensywna terapia, chirurgia dziecięca, chirurgia ogólna, chirurgia onkologiczna, choroby wewnętrzne, choroby zakaźne, geriatria, hematologia, kardiologia dziecięca, medycyna paliatywna, medycyna ratunkowa, medycyna rodzinna, neonatologia, neurologia dziecięca, onkologia i hematologia dziecięca, onkologia kliniczna, patomorfologia, pediatria, psychiatria, psychiatria dzieci i młodzieży, radioterapia onkologiczna oraz stomatologia dziecięca.
Kredyt dla studentów medycyny. Czy to ma sens?
Znamy już szkielet nowego programu, który ma sprawić, żeby w Polsce było więcej lekarzy. Ale czy to wystarczy? Przyjrzyjmy się najpierw parametrom kredytu. Na pierwszy rzut oka oferta wygląda ciekawie. Można pożyczyć na sfinansowanie studiów nawet 240 000 zł, a o spłacie zacząć myśleć dopiero za 18 lat. Do tego czasu odsetki spłacane będą z Funduszu Kredytowania Studiów Medycznych, a gdy spłata się rozpocznie, fundusz pokryje połowę odsetek.
Trzeba jednak pamiętać, że sama rata kapitałowa od kwoty 240 000 zł (spłata rozłożona na 12 lat) to prawie 1700 zł. Na pewnym etapie życia dojdzie dodatkowe obciążenie. Trzeba bowiem założyć, że lekarz będzie miał na głowie inne zobowiązania, np. kredyt hipoteczny. Można sobie też wyobrazić, że kredyt na studia medyczne obciąży zdolność kredytową, a więc może utrudnić dostęp do innych kredytów.
Niebezpieczne w parametrach kredytu jest to, że jego oprocentowanie jest zmienne. Nie da się przewidzieć, jaka będzie sytuacja na rynku stóp procentowych za kilkanaście lat. Obecnie przerabiamy problem z kredytami hipotecznymi opartymi na zmiennej stopie i powinniśmy wyciągnąć wnioski z tego kryzysu.
Kolejna sprawa to umorzenie kredytu. Jednym z warunków jest przepracowanie w publicznej służbie zdrowia 10 lat w okresie 12 lat od ukończenia studiów. Rozumiem, że rząd chce mieć coś w zamian – udziela preferencyjnego kredytu i nie chce, by młodzi lekarze zaraz po studiach czmychnęli do pracy za granicę. Trudno ocenić, jaki za kilka lat będzie klimat pracy w państwowej służbie zdrowia, jakie będą zarobki i warunki pracy. 10 lat to przecież szmat czasu.
Tymczasem – mam wrażenie – rząd chce zrobić ze studentów swego rodzaju zakładników. Jeśli w służbie zdrowia będzie działo się źle, lekarze będą się męczyć, nie będą mieli motywacji do rozwoju. Będą odliczać lata do końca „pańszczyzny”, żeby tylko załapać się na umorzenie długu. To oczywiście przypuszczenie, bo być może za kilka lat publiczna służba zdrowia będzie idealnym miejscem do pracy.
Przeczytaj też: O ile trzeba podwyższyć składkę na NFZ, żeby kolejki do lekarzy się zmniejszyły? A może to i tak nic nie da?
Liczysz na umorzenie kredytu? Nie zachodź w ciążę!
Kolejny problem zauważył na Twitterze Jakub Kosikowski, w przeszłości działający w Porozumieniu Rezydentów, a dziś w Lubelskiej i Naczelnej Izbie Lekarskiej. Kosikowski pyta, co z lekarkami, które po studiach postanowią zajść w ciążę.
Będą miały dylemat: odrobić swoje w publicznej służbie zdrowia, a plany macierzyńskie odłożyć na później, żeby skorzystać z umorzenia kredytu, albo urodzić dziecko i spłacać kredyt. Konstrukcja programu nie idzie w parze z promowaniem dzietności. Chyba że otworzy się furtkę: urlop macierzyński będzie zaliczany do 10-letniego stażu pracy, np. w publicznym szpitalu.
Drugim warunkiem umorzenia kredytu jest wybór preferowanej przez ministra zdrowia specjalizacji. Problem w tym, że za kilka lat lista priorytetowych specjalizacji może się zmienić. Mam w rodzinie lekarzy i wiem, że niektórzy studenci z góry wiedzą, czym chcą się zajmować. Inni dopiero w czasie studiów szukają swojej medycznej drogi. Myślę, że taki warunek może zniechęcić studentów do skorzystania z kredytu.
I jeszcze dwie uwagi dotyczące kwoty kredytu. Z kredytu mogą skorzystać również studenci, którzy studia rozpoczęli w ubiegłym roku. Ale dla nich kwota semestralnej transzy wynosi 18 000 zł i będzie stała w całym okresie studiów. A więc do nich popłynie najwyżej 216 000 zł. Dla studentów, którzy w tym roku rozpoczynają studia, transza wynosi 20 000 zł i może być podwyższona decyzją ministra zdrowia. To rozróżnienie wydaje mi się niesprawiedliwe.
Druga uwaga: czy środki z kredytu pozwolą w całości sfinansować studia? Płatne studia medyczne dostępne są na 21 polskich uczelniach (dane podaję za serwisem rekrutacyjnym Lagunita Education), w tym na czterech prywatnych. Rocznie w ramach preferencyjnego kredytu można otrzymać 40 000 zł, a ile kosztuje czesne?
Rozstrzał jest dość spory. Na 14 uczelniach roczny koszt studiów waha się między 29 500 zł (Uniwersytet Zielonogórski) a 39 000 zł (Uniwersytet Medyczny w Łodzi). Ale w pozostałych przekracza 40 000 zł, co oznacza, że środki z kredytu nie wystarczą na pokrycie czesnego. Np. na Uczelni Łazarskiego w Warszawie cena studiów jest zależna od roku, na którym studiuje student. Średnia ze wszystkich lat to aż 63 000 zł rocznie.
Kredyt szansą dla studentów z niezamożnych rodzin
Czy preferencyjny kredyt dla studentów medycyny może przyczynić się do zwiększenia liczby lekarzy? Mam co do tego wątpliwości. W pierwszej kolejności przyszli lekarze próbują dostać się na bezpłatne studia dzienne. Jeśli się nie uda, jedni próbują jeszcze raz za rok lub dwa, inni wybierają studia płatne.
W roku akademickim 2021/2022 na medycynę chciało pójść 21 620 osób. To czwarty po informatyce, psychologii i zarządzaniu najpopularniejszy kierunek studiów. Jeśli chodzi o liczbę kandydatów na jedno miejsce, kierunek lekarski uplasował się dopiero na 28. pozycji z wynikiem 10,6. W ramach ciekawostki – najpopularniejsza była inżynieria nanostruktur (27,8 kandydatów na miejsce).
Ale 10 osób na miejsce to nadal bardzo dużo. Nie jest więc tak, że na płatnych studiach brakuje chętnych i trzeba ich do studiów medycznych zachęcać specjalnym kredytem. Plusem programu jest niewątpliwie fakt, że może być furtką do kariery lekarskiej dla studentów, którzy nie dostali się na studia dzienne i pochodzą z rodzin, których nie stać na wyłożenie rocznie kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Jakie jest Wasze zdanie? Czy kredyt dla studentów medycyny to dobry czy zły pomysł? A może są wśród Was studenci medycyny. Skorzystalibyście z takiej oferty?
Źródło zdjęcia: Pixabay