Mamy już prawie cały komplet taryf URE. I już wiadomo, że za prąd zapłacimy ok. 10% więcej. Głównie dlatego, że rząd przyfasolił konsumentom nowego rodzaju opłatę – prawie 10 zł miesięcznie. Sytuację mogłyby odmienić taryfy dynamiczne, zmieniające się z godziny na godzinę. URE nie mówi „nie”, ale do tego potrzebujemy inteligentnych liczników prądu. W tym roku miało je mieć 8 na 10 Polaków. Nie ma prawie nikt. Kiedy to się może zmienić?
Urząd Regulacji Energetyki, podobnie jak w ubiegłym roku, stopniuje napięcie i kolejne taryfy zatwierdza partiami. Wydatki na prąd stanowią coraz większą część naszego domowego budżetu. a rząd rakiem wycofał się z propozycji rekompensat dla konsumentów, a w zamian funduje nam rekordowe, choć ukryte, podwyżki.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ile dokładnie wyniosą? I jak je liczyć? I co należałoby zrobić, żeby Polacy płacili za prąd mniej, albo przynajmniej sprawiedliwiej?
Sprawdź, czy już wiesz ile zapłacisz więcej za prąd. Warszawa ciągle czeka (w napięciu)
W tym roku ceny prądu wcale nie zmieniły się wszystkim od 1 stycznia. URE zatwierdził taryfy 4 spółkom Skarbu Państwa za sprzedaż energii – PGE, Tauron, Enea, Energa. Zatwierdzone też w piątek zostały taryfy za dystrybucję firm Enea Operator, Tauron Dystrybucja (wejdą w życie za dwa tygodnie), a wcześniej prywatnej Innogy Stoen Operator dostarczającej prąd warszawiakom.
Brakuje jeszcze stawek za dystrybucję od firm Tauronu i PGE (rachunek składa się z dwóch części za prąd i za dostarczanie, czyli dystrybucję).
Jak się zmienią ceny sprzedaży prądu (na razie pomijając opłaty za dystrybucję i inne „dodatki”)? Licząc rok do roku zmiany są marginalne (w tym artykule wynotowaliśmy ceny w 2020 r.). Średnio ceny idą 3,5% w górę.
Ale gdy uwzględni się ceny z lat 2018 i 2019 (gdy były zamrożone) podwyżki sięgają nawet 5-6 groszy za kilowatogodzinę. Mało? Wręcz przeciwnie – to bardzo dużo, bo te 5 groszy trzeba pomnożyć razy 2000-3000 kilowatogodzin zużytej energii. I robi się duża suma – 100-150 zł rocznie – o tyle więcej zapłaciliśmy za prąd w mijającym roku w porównaniu do lat poprzednich.
A jak będzie w 2021 r.? W podstawowej taryfie G11, czyli ze stałą ceną przez całą dobę nowe stawki za kilowatogodzinę wynoszą:
- PGE – 0,3574 zł
- Enerdze – 0,3697 zł
- Tauron – 0,3734 zł
- Enea – 0,3583 zł
- innogy – 0,3930 zł* (cena jest z poprzedniego roku i może zostać zaktualizowana – czyt. podwyższona – poprzednia stawka obowiązywała od 1 lutego. Zwykle firma czekała na ruch konkurencji, a właściwie na to, co zdecyduje URE)
Jak wspomnieliśmy, różnica w cenie w porównaniu do ubiegłego roku jest prawie niezauważalna. Za to w 2018 r. łatwo było znaleźć oferty za mniej niż 0,3 zł za kilowatogodzinę.
Czytaj więcej: Pięć powodów, które zadecydują o tym, że nie będzie w Polsce elektrowni atomowej
W tym roku o wzroście rachunków zadecydują opłaty poboczne
Oprócz zmian cen sprzedaży samego prądu, znamy też już większość stawek za jego dystrybucję. URE zatwierdził taryfę dla Innogy Stoen Operator – będzie podwyżka o 1,4%.
Poza tym w piątek Urząd przyklepał taryfę dla firm Enea Operator i Tauron Dystrybucja. Tutaj zaskoczenie, bo będzie taniej – niewiele, ale jednak – spadek taryfy dystrybucyjnej wyniesie 2,2% w przypadku Enei i 1,7% dla Taurona. Brakuje jeszcze stawek dla PGE i Energi.
Nie ma co jednak otwierać szampana, bo wszystkich odbiorców bez wyjątku przygniecie nowa opłata dołączana właśnie do części dystrybucyjnej – opłata za moc. To nowy parapodatek, z którego wpływy będą płynąć do wytwórców energii (elektrowni). Można powiedzieć, że to taka polisa ubezpieczeniowa od blackoutu – firmy dostaną od nas pieniądze po to, by od czasu do czasu produkować prąd, gdy w systemie jest go za mało. Tyle, że finansujemy węgiel, a nie źródła odnawialne.
Ile wyniesie opłata za moc? Tym więcej, im więcej prądu zużywamy. Oto jak wyglądają stawki liczone miesięcznie:
- dla zużycia poniżej 500 kWh energii elektrycznej – 1,87 zł;
- dla zużycia od 500 kWh do 1200 kWh energii elektrycznej – 4,48 zł;
- dla zużycia powyżej 1200 kWh do 2800 kWh energii elektrycznej – 7,47 zł;
- dla zużycia powyżej 2800 kWh energii elektrycznej – 10,46 zł.
Przeciętne gospodarstwo domowe zużywa między 2000 kWh a 2500 kWh, więc jeśli ktoś wychodzi poza przeciętność, ma duży dom, dużo elektroniki, to zapłaci więcej – nawet dodatkowe 125,5 zł rocznie z tytułu tylko tej jednej opłaty (10,46 zł x 12 miesięcy). W większości przypadków będzie to mniej więcej 90 zł w skali roku.
Do tego zapłacimy opłatę na rozwój Odnawialnych Źródeł Energii – będzie symboliczna – w przypadku przeciętnego zużycia wyniesie 2,2 zł-2,5 zł rocznie. To dlatego, że jej stawka wynosi dokładnie 2,2 zł za 2000 kWh (2 MWh)
Ale z drugiej strony, w ubiegłym roku płaciliśmy 1,39 zł za MWh opłaty na rozwój ciepłownictwa (kogeneracyjnej). Dodając więc opłatę OZE, a odejmując opłatę na ciepło, mamy więc podwyżkę o mniej więcej 1,3 zł – rocznie.
Podsumowując – jakie będą ceny prądu w 2021 r.? Ciągle czekamy na stawki cen za sprzedaż prądu w Warszawie i opłaty za dystrybucję w PGE i w Tauronie. Na podstawie dotychczasowych zmian i wprowadzenia opłaty za moc wiemy, że średni wzrost całego rachunku wyniesie około 10%. Czyli jeśli ktoś płacił w ubiegłym roku 1.500 zł rocznie za prąd, czyli ok. 125 zł miesięcznie, to teraz zapłaci o 150 zł w skali roku więcej, o 12,5 zł więcej miesięcznie.
Czytaj też: Zmiana taryf! Zdradzamy sposoby, jak się bronić przed podwyżkami!
Co może zrobić rząd żeby było taniej? Inteligentne liczniki odłożone na święte nigdy?
Taryfy URE wciąż budzą emocje, choć z roku na rok powinniśmy się nimi mniej gorączkować. Nowe stawki taryfowe za sprzedaż energii dotyczą „tylko” 9,7 mln klientów z 16 mln, którzy płacą za prąd. Pozostali korzystają z ofert, które nie podlegają taryfowaniu – przeszli do nich, bo namówił ich do tego sprzedawca prądu (np. zaproponował prąd z elektrykiem, assistance, albo innym bonusem w pakiecie). A namawiają na potęgę. Czytelnicy informowali nas o tym jak, sprzedawcy energii robią im pod górkę, gdy chcą przyłączyć nowy dom lub mieszkanie do sieci i podpisać umowę – firmy wciskają im umowy z dodatkami.
Konkurencja na rynku zamiast rosnąć – maleje. Po zamrożeniu cen prądu wielu sprzedawców zbankrutowało, inni po prostu wygasili działalność, a jeszcze inni niezależni sprzedawcy, np. Fortum, mogą zostać przejęci przez państwowe konsorcjum PGNiG i PGE.
Jesteśmy skazani na drożejący prąd, bo mamy energetykę opartą na węglu i to się jeszcze przez kilka dekad nie zmieni. Co można więc zrobić? Remedium mogłyby być taryfy dynamiczne. Prąd jest dziwnym towarem, dla którego popyt i podaż bardzo wahają się w ciągu dnia. Czasami może być ogromna podaż i brak zapotrzebowania, np. gdy wieje silny wiatr zimową nocą w święta, gdy biznes i fabryki stoją – wtedy prąd jest tani, a jego ceny mogą być wręcz ujemne.
Innym razem prąd może być kosmicznie drogi, np. gorącego sierpniowego dnia, gdy słońce już zachodzi (nie ma już energii z fotowoltaiki) za to ciągle jest gorąco, pracują klimatyzatory, a bloki węglowe są tradycyjnie latem w remoncie (tak doszło do blackoutu latem 2015 r.). Wtedy ceny „w hurcie” mogą wynieś nawet 70 groszy na kWh, a może i więcej. A tymczasem klienci płacą sztywną stawkę.
Dlatego skoro nie może być taniej, może powinno być elastyczniej? Na Zachodzie, w wielu krajach, stawki za prąd ciągle są taryfowane, ale są też kraje, np. Wielka Brytania, czy Norwegia, gdzie ceny są dynamiczne – odbiorcy są zachęcani do tego, by używać prąd wtedy, gdy jest tani, a a oszczędzać go wtedy, gdy jest drogi. Ma to sens, tym bardziej, że w pandemii wielu osób siedzi w domu i rośnie im zużycie prądu w ciągu dnia (czyli poza energetycznym szczytem).
Ale do tego byłyby potrzebne inteligentne liczniki prądu, takie, które zliczają zużycie w czasie rzeczywistym. Według pierwotnych planów UE, w Polsce powinniśmy mieć już dziś, czyli w 2021 r., ponad 80% z 16 mln zainstalowanych liczników. Jest ich niecałe 300.000, głównie w Enerdze i innogy. Potem rząd założył, że spełnimy te normy do 2027 r., a ostatnio przesunął tę datę do 2029 r. To tak jakby odłożył ją na święte nigdy.
URE dynamicznym taryfom nie mówi nie. W kwietniu tego roku prezes URE Rafał Gawin mówił tak:
„Ceny dynamiczne to ogromny przeskok jakościowy zmieniający rynek energii, zarówno po stronie sprzedawców jak i odbiorców energii. Jednak wprowadzenie tak innowacyjnej usługi stanowi także ogromne wyzwanie dla wszystkich uczestników rynku”
Namiastką taryf dynamicznych, jest oferta dwustrefowa, czyli z okresami, w których prąd jest droższy i tańszy, niż w taryfie G11. Taniej jest w godzinach 13.00-15.00 i od 22.00 do 6.00 rano. O ile? Np. w innogy różnica nie zachęca: taryfa pozaszczytowa wynosi 0,3688 zł – niewiele mniej niż regularna. Za to szczytowa to aż 0,41 zł. Za to w PGE różnica jest już znaczna: cena poza szczytem to tylko 0,25 zł. W szczycie 0,4 zł. Na „prawdziwe” ceny dynamiczne musimy jeszcze poczekać, a na razie zaciskać pasa i ograniczać zużycie prądu.
——————-
POSŁUCHAJ NASZEGO PODCASTU: CO Z GETIN BANKIEM? ZMIANY W E-ZAKUPACH. NAUCZYCIEL KONTRA SPRZEDAWCA
W pierwszym noworocznym odcinku „Finansowych sensacji tygodnia” zastanawialiśmy się nad tym, czy klienci Idea Banku polubią nową ofertę Banku Pekao oraz czy los Idea Banku może podzielić za jakiś czas Getin Bank. W rubryce poradnikowej mówimy o zmianach dotyczących naszych płatności kartowych w internecie – od 1 stycznia weszły w życie nowe procedury związane z bezpieczeństwem e-zakupów. Warto posłuchać, żeby się potem nie zdziwić. A na koniec dwa słowa o nowej płacy minimalnej oraz o tym jak bardzo różni się od niej płaca np. nauczyciela. Albo początkującego sprzedawcy w Biedronce. Aby posłuchać kliknij ten link albo znajdź „Finansowe sensacje tygodnia” na jednej z ośmiu popularnych platform podcastowych (np. Spotify, Google Podcasts, Apple Podcasts)
——————-
źródło zdjęcia: PixaBay