Zgłaszają się do nas czytelnicy ze stolicy Wielkopolski, którzy atakowani są ofertami sprzedaży prądu od firmy Enea z gwarancją stałej ceny aż przez trzy lata. A do tego 200 zł w prezencie i „obniżona opłata handlowa”. Oferta wygląda kusząco, ale…, o ile nie będzie wielkich podwyżek cen prądu, to przeskoczenie na tę taryfę może być pułapką dla portfeli klientów, którzy z niej skorzystają. Wiele wskazuje na to, że firmy energetyczne znalazły sposób, by podwyższyć rachunki za prąd… bez podwyższania cen prądu. Ostrzegamy!
Przełom roku to najbardziej gorący okres na rynku energetycznym. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdza taryfy na sprzedaż prądu na kolejne 12 miesięcy. Choć wydatki na prąd stanowią niewielką część naszych domowych budżetów, to jest to ułamek szybko rosnący. W 2019 r. rząd zamroził ceny energii, co spowodowało, że wielu niezależnych sprzedawców albo zbankrutowało, albo wygasiło działalność. Gdy w 2020 r. ceny zostały odmrożone i wzrosły, Jacek Sasin obiecał rekompensaty. Z pomysłu zrezygnowano (teraz rekompensaty mają dostać najubożsi).
- Open Payment System: karta płatnicza jako bilet na tramwaj lub autobus. A w przyszłości dynamiczne taryfy i opłata w zależności od tego, jak korzystamy z komunikacji miejskiej [WIĘCEJ NIŻ PŁATNOŚCI]
- Kiedy zwróci się inwestycja we własną energię z fotowoltaiki? Prędzej lub później. Ale jak wybrać dostawcę i technologię, żeby w tym czasie nie stracić nerwów? [Z NOWĄ ENERGIĄ]
- Samochód elektryczny czy spalinowy: który tańszy w eksploatacji? Czy w Polsce auto elektryczne już się opłaca? [ODPOWIEDZIALNE FINANSE - PODCAST]
W 2021 r. ceny znów idą w górę, ale… firmy energetyczne nie poprzestają na tych podwyżkach, na które pozwolił im Urząd Regulacji Energetyki. Mają też własne pomysły na wyciskanie pieniędzy z klientów. Nasi czytelnicy informują m.in. o dużej aktywności firmy Enea, która działa na terenie Wielkopolski. Kontrolowana przez Skarb Państwa grupa oferuje swoim klientom nową taryfę za prąd: z gwarancja ceny na poziomie z 2020 r. aż na 3 lata. Brzmi kusząco. Warto ulec czy lepiej trzymać się od tej „promocji” z daleka?
Energia+, czyli Pewna Cena od Enei. Pewna cena czy pewna podwyżka?
Chodzi o ofertę Energia+ Pewna Cena. Gdy spojrzy się w broszurę informacyjną tej propozycji, trudno oprzeć się wrażeniu, że jest bardzo korzystna. Firma przekonuje, że Energia + Pewna Cena to coś dla tych, którzy chcą uniknąć podwyżki ceny energii i mieć cenę prądu zamrożoną na poziomie z 2020 r.
Po drugie firma obniża opłatę handlową o 10 zł, do poziomu 19,52 zł miesięcznie w przypadku wyboru elektronicznej faktury (a ponieważ chcemy dbać o środowisko, to taka forma rozliczeń powinna być priorytetem i bez zachęt finansowych).
Po trzecie za przeniesienie numeru, tfu, umowy na nową taryfę można dostać 200 zł rabatu na zakupy w e-sklepie Enei. Można tam dostać czajnik elektryczny, trymer do brody, żelazko albo rękawice narciarskie. Wybór jest dość spory, choć w rzeczywistości sprzedawcą wcale nie jest Enea, bo sklep jest „outsourcowany” do firmy marketingowej Loyalty Point z Warszawy. Ale w sumie klientowi nie robi to różnicy.
Jak widzicie, konfitur jest sporo, ale gdy coś jest przesłodzone, warto sprawdzić, czy nam nie zaszkodzi. Dlatego postanowiłem rozebrać nową ofertę Enei na kawałki. I stwierdzam, że… mam z nią duży problem. Także etyczny.
Oferta, która chroni przed podwyżkami ceny prądu. A co jeśli największe podwyżki już były?
Po pierwsze opcja zamrożenia ceny. To kuszące i może się opłacać. Jak sprawdziliśmy, osoby, które skorzystały z opcji z gwarancją ceny w 2019 r., w kolejnym roku uniknęły sporych podwyżek (o ile w ich umowach nie było dodatkowych opłat za ubezpieczenie assistance, dostęp do usług fachowca czy inne rzeczy, bo wtedy różnice mogły się zniwelować).
W tym roku mamy kolejne podwyżki cen energii, a prognozy na najbliższe lata są takie, że taniej już było i ceny prądu (nie mylić ze stawkami za dystrybucję, za to odpowiada inna spółka i czasem może zafundować nawet symboliczną obniżkę) będą rosnąć. A będą rosnąć, bo prąd produkujemy z węgla, zaś jego spalanie jest coraz droższe. Właśnie został pobity nowy rekord cen do uprawnień emisji CO2 – 35 euro za tonę. Polskie firmy energetyczne wydają co roku grube miliardy na zakup praw do emisji. I to się prędko (w ciągu 20-30 lat) nie zmieni.
Jednak wiele wskauje na to, że największa, szokowa podwyżka jest za nami i miała miejsce na przełomie roku 2019 i 2020, gdy wychodziliśmy z etapu urzędowego zamrożenia. Wtedy ceny wzrosły o 5-6 groszy za kilowatogodzinę. W tym roku ceny sprzedaży prądu w Enei wzrosła o… 1,25 gr, a konkretnie klienci Enei płacili w 2020 r. 0,3583 zł za kilowatogodzinę w taryfie G11, zaś od nowego roku jest to 0,3708 zł. Dla porównania: w 2019 r. było to tylko 0,29 zł.
Firma proponuje nam, że przez następne trzy lata będziemy płacić stawkę z 2020 r., czyli 35,8 gr za kilowatogodzinę. Trzeba pamiętać, że gwarancja nie uwzględnia wzrostu drugiego składnika rachunku, czyli opłat za dystrybucję, w tym nowego parapodatku prądowego, który wszedł w tym roku w życie. Tak zwana opłata mocowa wynosi 7,5 zł miesięcznie dla przeciętnego gospodarstwa, a dla tych, którzy zużywają dużo prądu (powyżej 2.800 kWh rocznie), jest to 10,46 zł miesięcznie.
Przed takimi podwyżkami i ewentualnymi zmianami stawki za dystrybucję żadna gwarancja cen prądu nie chroni. Ale to jeszcze pół biedy. Gorzej, że…

Oferta Enei kontra wejście w pokrzywy. Wybieram pokrzywy
Enea w swoich ulotkach kusi, że jeśli zmienimy umowę i zgodzimy się dostawać e-faktury, to obniży nam wysokość opłaty handlowej i to aż o 10 zł brutto, do 19,52 zł miesięcznie. Chyba już wolałbym bardziej wpaść w pokrzywy niż wejść w taką ofertę. Jeśli obecnie korzystamy z oferty taryfowej URE, nie płacimy żadnych dodatkowych „opłat handlowych”. Taka opłata jest niczym więcej jak tylko dodatkowym źródłem marży dla sprzedawcy prądu. URE nazywa takie opłaty eufemistycznie „innymi stawkami” i wyjaśnia:
„Niektórzy sprzedawcy w ofertach rynkowych (niezatwierdzanych przez prezesa URE) nierzadko ustalają inne opłaty niezależne od ilości zużytej energii elektrycznej, np. opłatę handlową, opłatę abonamentową związaną ze sprzedażą energii czy opłatę manipulacyjną”.
Czyli mamy w taryfie URE „czyste” 0,3708 zł za kilowatogodzinę. A w ofercie Energia+ Pewna Cena 0,3582 zł + 19,52 zł miesięcznie „obniżonej” opłaty handlowej miesięcznie. Jaka to różnica, czy w ramach nowej taryfy firma „obniży opłatę handlową dowolnej, sufitowej wysokości? Ta nowa i tak będzie wyższa od dotychczasowej, wynoszącej… okrągłe zero.
Owszem, czasami jest tak, że w tych dodatkowych opłatach handlowych zaszyta jest cena dodatkowych usług, np. trzech wizyt w roku hydraulika czy elektryka. Ale w tym przypadku tak nie jest. Ja bym tę opłatę porównał do kosztów polisy ubezpieczeniowej od ewentualnych dużych podwyżek cen prądu. Mamy gwarancję stałej ceny energii, ale płacimy za to dodatkową składkę prawie 20 zł miesięcznie. Czy jest to racjonalne? Czy prąd może aż tak bardzo zdrożeć, żeby ewentualne koszty zużytej energii były większe niż 19,52 zł miesięcznie? Policzmy.
Załóżmy, że gospodarstwo domowe zużywa 2000 kWh rocznie. Gdyby korzystało z taryf URE, to za sprzedaż energii zapłaci w 2021 r. 741,6 zł – nie ponosi żadnych dodatkowych opłat z tytułu taryfy G11. Gdyby skorzystało z opcji gwarancji ceny i oferty Energia+, to zapłaci 2000 kWh x 0,3582 = 716,4 zł, czyli 25,2 zł mniej. Ale gwarancja ma swoją cenę – 19,52 zł miesięcznie. W skali roku są to 234 zł.
Ceny prądu niższe, więc wyższe. Jak oszczędzić 25 zł i zapłacić więcej o ponad 230 zł?
Czyli z jednej strony płacimy 25,2 zł mniej, bo mamy tańszy prąd z gwarancją, ale z drugiej strony 234 zł więcej za „polisę ubezpieczeniową”. Różnica to 209 zł – tyle właśnie zapłacimy więcej za prąd w pierwszym roku korzystając z opcji gwarancji ceny. Jednym słowem – marny interes, chyba, że ceny prądu wzrosły dużo bardziej drastycznie niż do tej pory. O ile zatem musiałby zdrożeć prąd, by opłacało się skorzystać z tej gwarancji ceny?
To proste – podwyżka prądu musiałaby być większa niż te 209 zł w skali roku. A to oznacza, że cena kilowatogodziny musiałaby wynosić co najmniej 0,4627 zł za kilowatogodzinę (a przypomnijmy, że obecnie jest 0,3582 zł) czyli 0,1045 zł więcej niż w ofercie z gwarancją. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ceny taryfowane wzrosną w najbliższych o ponad 209 zł w skali roku? Wiedza i intuicja podpowiadają mi, że jest to mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.
W ofercie jest jeszcze as z rękawa, czyli bon na zakup 200 zł, który można potraktować jako rekompensatę za jednoroczne ponoszenia dodatkowej opłaty handlowej. Jeśli ktoś potrzebuje nowego czajnika lub żelazka, to może się zastanowić nad skorzystaniem z tej propozycji, ale musi pamiętać, że będzie płacił podwyższoną opłatę jeszcze dwa kolejne lata (i wtedy już czajnika nie dostanie). I powinien w tym czasie trzymać kciuki za drożejący prąd.
Uważajcie na propozycje firm energetycznych. Mogą być ryzykowne
Ten przykład pokazuje, że firmy energetyczne przejmują nie najlepsze praktyki banków wciskających drogie kredyty i mówiące o tym, że to „promocja”. Cena kredytu też jest regulowana, podobnie jak cena prądu, tyle że nie przez URE, ale przez RPP. Teoretycznie pożyczanie pieniędzy nie powinno być droższe niż 7,2% w skali roku – tyle wynosi maksymalne oprocentowanie.
Ale zarówno regulacje RPP i URE można obejść, wprowadzając dodatkowe opłaty, prowizje czy ubezpieczenia, które nie zawsze są nam potrzebne. Coraz częściej takie opłaty wprowadzają firmy energetyczne, które – choćby chciał – nie mogą podnieść cen dla tych gospodarstw domowych (a jest ich 75%), które korzystają z ofert taryfowanych urzędowo. Ale oczywiście nikt nie zabroni firmom energetycznym nakłaniać klientów, żeby wyszli spod taryf regulowanych przez URE. I dlatego dokładają „obniżoną” z zera do 20 zł miesięcznie opłatą handlową czy bon za 200 zł w zamian za zgodę na podwyżkę rachunku o 600 zł.
Zapytaliśmy firmę Enea, czy już dużo osób skusiło się na ofertę Energia + Pewna Cena, która może się okazać finansową pułapką. To dane objęte tajemnicą przedsiębiorstwa. Poza tym dostaliśmy taki komentarz:
„Umowy produktowe są coraz częściej wybierane przez klientów ze względu na ich atrakcyjność, ale także ze względu na gwarancje bezpieczeństwa. Oferty produktowe to gwarancja niezmienności ceny dla klienta w trakcie trwania umowy oraz dodatkowych benefitów takich jak np. pomoc elektryka czy oszczędność energii dzięki ekologicznym rozwiązaniom, w zależności od wybranego pakietu. Klienci w momencie zawarcia umowy zostają objęci także programem lojalnościowym – otrzymują voucher do zrealizowania w Strefie Zakupów Enei na dowolnie wybrany asortyment”.
No wręcz „wspaniale”.
————
Zapraszam do podcastu Ekipy Samcika!
W kolejnym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” mówimy o buncie przedsiębiorców (czy powinien się udać?), o tym kiedy będziemy zaszczepieni, o ujemnych stopach procentowych i banknocie 1000-złotowym, o opłatach za wyciągi bankowe oraz o tym, jak Polacy oszukują ubezpieczycieli i siebie nawzajem. Znajdź „Finansowe sensacje tygodnia” na Spotify, Google Podcasts, Apple Podcasts lub na jednej z pięciu innych platform z podcastami lub po prostu kliknij tutaj, żeby posłuchać.
Rozpiska minutowa odcinka:
01:37 – „Temat tygodnia”: Bunt przedsiębiorców. Czy może się udać i czy powinien się udać?
13:40 – „Dwie strony medalu”: Ruszyły zapisy na szczepienia. Sukces czy klęska?
24:55 – „Liczba tygodnia”: Prezes NBP zapowiada banknot 1000-zlotowy i nie wyklucza ujemnych stóp procentowych.
34:33 – „W Waszej sprawie”: Opłata za wyciągi bankowe. Czy musi być tak wysoka?
39:37 – „Ciekawostka tygodnia”: Jak Polacy oszukują ubezpieczycieli i siebie nawzajem?
Możesz też posłuchać tutaj:
źródło zdjęcia: PixaBay